środa, 7 lipca 2021

Tbilisi Gruzja nacjonaliści i prawosławni atakują wiec „wolności” dla przeciwko nienawiści


Po zamieszkach homofobicznych tysiące ludzi we wtorek uczestniczyło pokojowym manifestacji przed parlamentem. Kontrademonstranci obrzucali ich jajkami i butelkami i bili się z policją.

W stolicy Gruzji Tbilisi we wtorek wieczorem, drugi dzień z rzędu, wybuchły zamieszki homofobicznych nacjonalistów i wyznawców prawosławia.

Kontr-demonstranci zebrali się w okolicy, a następnie, zaczęli atakować demonstrację „wolności”. W międzyczasie czasami wdawali się w bójki z policją, która według zdjęć aresztowała kilka osób. Z tłumu radykałów jednak na uczestników wiecu w parlamencie poleciały jajka, kamienie, szklane butelki i prawdopodobnie także kilka wybuchowych pocisków.

Późnym wieczorem policja zaczęła bezpiecznie eskortować demonstrantów wolności z parlamentu, część z nich w autobusach, poza teren. 

Po tym jak zwolennicy nacjonalistycznych i konserwatywnych religijnie środowisk brutalnie zaatakowali siedzibę organizatorów marszu „Tbilisi Pride”, ambasada USA w Gruzji wydała potępiające te zajścia wspólne oświadczenie z innymi placówkami dyplomatycznymi. Polskiej jednak wśród nich nie było, choć ranny został obywatel Polski.

W szpitalach przebywa jednak także kilkunastu działaczy LGBT+ oraz kilku najciężej pobitych dziennikarzy. Odwiedziła ich tam prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która stwierdziła, że „to co dziś widziała, to nie jest Gruzja jaką zna, Gruzja oparta o wartości takie jak tolerancja”.

Ale głos nie będącej członkinią (choć wybranej na urząd z jej poparciem) rządzącej partii Gruzińskie Marzenie oraz urodzonej i wychowanej we Francji gruzińskiej prezydent był właściwie odosobniony. Jeśli politycy partii rządowej lub sprawujący z jej ramienia swoją funkcję wysocy urzędnicy coś potępiali, to raczej tylko ataki na dziennikarzy.

Tak było np. w przypadku mera Tbilisi (a niegdyś czołowego piłkarza gruzińskiej reprezentacji) Kachy Kaładze. Choć nazwał on zajścia w stolicy Gruzji „niewyobrażalnymi”, to jednak o pobiciu samych działaczy LGBT+ się nie zająknął, ale powiedział, że „dziennikarze są nietykalni nawet w najbardziej zapalnych punktach na świecie”. Wezwał też aby „przeciwnicy LGBT pozwolili dziennikarzom pracować”.

Natomiast premier Irakli Garibaszwili oskarżany jest przez obrońców praw człowieka o to, że nawet przyczynił się do wzrostu napięcia. Marsz w Tbilisi miał bowiem być zwieńczeniem całego „Tygodnia Godności”, który składał się z serii mniejszych wydarzeń kulturalno-społecznych poświęconych prawom mniejszości seksualnych w Gruzji.

Już po zamieszkach i atakach na osoby LGBT+ oskarżył natomiast organizatorów marszu o to, że sprowokowali atak nacjonalistów. Wskazywał również na rzekomą winę przebywającego na uchodźstwie byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego oraz na rosyjskich prowokatorów.

W tym roku bardzo wpływowy biskup senacki i czkorockuski Szio Mudżiri (jest powszechnie typowany na następcę 88-letniego już gruzińskiego Patriarchy-Katolikosa Eliasza II) stwierdził zaś, że „takim incydentom można zapobiec w tylko jeden sposób – zakazując prawnie obrażania uczuć religijnych i narodowych Gruzinów przez zboczeńców”.

„Bez względu na to ile razy ktoś będzie próbował przeprowadzić takie imprezy, nasz naród zawsze się przeciw nim zjednoczy. Ale oczywiście ubolewam nad pewnymi niewłaściwymi działaniami i wykroczeniami, które doprowadziło do niepotrzebnych obrażeń u ludzi” – powiedział biskup Szio.

Tymczasem atak nacjonalistycznych i konserwatywnych religijnie chuliganów na działaczy LGBT+, dziennikarzy oraz przypadkowe osoby skrytykowała ambasada USA w Tbilisi. „Potępiamy brutalne ataki na działaczy obywatelskich, członków społeczności i dziennikarzy, a także brak potępienia tej przemocy przez przywódców politycznych i przedstawicieli religijnych” – napisano w oświadczeniu, pod którym podpisali się przedstawiciele jeszcze 19 innych placówek dyplomatycznych w Tbilisi.

Były wśród nich m.in. przedstawicielstwa Unii Europejskiej, ONZ, Wielkiej Brytanii, Izraela, Norwegii oraz 14 państw członkowskich UE, m.in. Niemiec, Francji, Włoch, Austrii, Belgii, Czech, Słowenii, Estonii i Bułgarii. Ale polskiej ambasady, mimo ugodzenia nożem polskiego obywatela, wśród nich nie było. Oświadczenie poparły zaś nawet Węgry.

„Przemoc jest niedopuszczalna i nie można jej usprawiedliwiać. Wzywamy gruzińskich polityków i organy ścigania do szybkiego działania na rzecz ochrony osób korzystających z konstytucyjnych praw do wolności wypowiedzi i zgromadzeń, ochrony dziennikarzy korzystających z wolności prasy oraz do publicznego potępienia przemocy” – głosi dokument 20 placówek dyplomatycznych w Gruzji (euractiv.pl)





Większość przeciwników w Gruzji można wymalować to samo mówią co u nas, główny wróg nie tylko LGBTQ ale zachód, Unia, ostatnio polsce rząd podpisuje z skrajną prawicą z Europy która jest finansowana przez Moskwę. 

Podobnie u nas umieszczają rysunki rodziny pod parasolem nawet wielu polski polityków rządzący chwaliło się. To nie od dziś wiadomo ruchy tak zwane "prorodzine" które walczą przeciwko osobom LGBTQ są powiązane z Moskwą. 

Putin pod przykrywką wartości rodziny i chrześcijański, chce uderzyć w zachodnie standardy tak działa propaganda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz