Na EuroPride, pierwszą homoparadę w Europie Wschodniej, przyjechało 10 tys. uczestników z całego świata. Chcieli wesprzeć gejów w Polsce i byłych demoludach. I ciekawie spędzić czas w homofobicznym, bo taki mieli obraz, kraju.
Platformy dojeżdżają powoli do placu Bankowego. Tu jest punkt zbiorczy. Na chodniku czeka już duża grupa zdecydowanych. Z wyglądu geje, ale mówi się na mojej platformie – że anarchiści, może faszyści.
Policja robi z własnych ciał gęsty mur odgradzający. Oni krzyczą, ale muzyka z platform rozrywa uszy, nie mają szans. Pada kilka jajek. Na platformę grupy Projekt: Polska leci petarda. Igor Ostrowski, wiceszef Projektu, uspokajał, ba, zaręczał Dustinowi Lance Blackowi, że nic mu w Warszawie nie grozi, Dustin już przestał się obawiać i nagle – petarda, na szczęście nieszkodliwa. Dustin jest scenarzystą filmu „Obywatel Milk” o sławnym liderze ruchu gejowskiego w USA, dostał za to Oscara. Mówi, jak ważne jest odkrywanie biografii znanych gejów i lesbijek utajonych w historii i kulturze.
Na ścianach ich platformy wiszą portrety Iwaszkiewicza i Gombrowicza oraz słowo: dziękujemy. Igor mówi, że wzbudzają one niechęć: oto szkaluje się literackie wielkości. Petardę dostali pewnie za to. Dustin od dwóch lat pisze scenariusz filmu o Johnie E. Hooverze, szefie FBI, geju i homofobie. Do Warszawy Dustin przyjechał ze swym chłopakiem. Mimo petardy podoba im się.
Anarchiści lub faszyści rzucają ku platformom butelki, lecz słabną. Policja zręcznie wyłapuje co bardziej energicznych, ręce w tył, głowa ku ziemi i energiczny znika z widoku.
Jedziemy miłym, żółwim tempem. Mijamy żałosnego gościa, który stoi z krzyżem, jaki nosi się na pogrzebach. Starszych dużo na chodnikach wzdłuż trasy, lecz na platformach się ich nie uświadcza. Co by miał tu robić leciwy gej?
Ja z mojej macham tęczową chorągwią, więc, robiąc za lesbę w wieku daleko nieplatformianym, namiętnie jestem obfotografowywana przez zachodnich na dowód, że starsze w branży też są jednak obecne.
Zaczynamy podrygiwać. Normalny trans, dusza dostaje skrzydeł, ciepło koło serca. Tak jest na pielgrzymkach do miejsc świętych, tak na pochodach pierwszomajowych, kiedy jeszcze do nich nie przymuszano. I to czują pewnie tłumy smażące się dziś pod Grunwaldem. Skosztowanie radosnej, wrogiej, rozpaczającej, nieważne, wspólnoty, której pragnie się jak powietrza w świecie pojedynczych molekuł.
Toteż słyszę w Pride House, w dawnej kawiarni Nowy Świat, w dzień przed paradą, że przejście w niej będzie dla wielu wstępem do ujawnienia orientacji w rodzinie i poza nią. Że ten i ów wzmocni się do dokonania coming out psychicznie, ośmieli, podbuduje.
Bez pięści
Ewa ma włosy czystej barwy marchewkowej, zakolczykowaną twarz i na wygląd lat trzynaście. Poznała swą partnerkę Justynę na paradzie wrocławskiej przed rokiem. I miłość. Nie mogły się od razu połączyć, bo Ewa we Wrocławiu, gdzie mieszka, musiała skończyć liceum. Ale Justyna już przyjechała do pary na jej studniówkę. I nic. Wszyscy to przyjęli normalnie.
To jest dla mnie szok, bo co krok słyszę, że rodzice, co prawda z dużych miast i wykształceni – nie bili, nie wypędzali, nie wlekli do lekarza. Co się stało w Polsce z rodzicami? Najpierw przeważnie wiadomość o homodziecku wypierają. Przejdzie jej, jemu, takie tam modne fanaberie. Potem widzą, że jest, jak jest. Wpadają w depresję. Nie takie miałam związane z tobą nadzieje, powiedziała matka Justyny. I wreszcie dojrzewają do akceptacji. Potrzeba na to teraz mniej więcej dwóch lat. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa, powiedziała w końcu matka Justynie. Ewa już się do mieszkania Justyny w Warszawie sprowadziła. Dostała się na socjologię na uniwersytecie. Justyna już po studiach pracuje, nieźle zarabia. Półtora roku była z facetem. Chciała zajść w ciążę – to najlepsze, co mogła od niego dostać. Nie udało się.
Odnajduje ją w tłumie znajomy z pracy. Cmok, cmok. On parady nie akceptuje. Lecz tego nie okaże. Jest delikatny, kulturalny i poprawny.
Na paradę przyszło tysiące warszawiaków. Stoją sobie na chodnikach albo idą w rytm pełznących po ulicach platform. Widać jak na dłoni, że karnawału żadnego nie ma, entuzjazmu też, a jest spokojna życzliwość. Machają do nas na platformach i robią zdjęcia. Eric z Paryża, drobny, dobrze ułożony gej, nauczyciel licealny, mówi, że przygotował ręce i nogi na siniaki, żeby je pokazać uczniom na dowód swego poświęcenia dla sprawy, a tu nic. Może to się dzieje przez seriale, gdzie teraz pełno miłych gejów. Może policja, której też pełno, moderuje nastroje. Idzie przy platformach, konna i piechotna, przeszkolona przez organizatorów, żeby broń Boże nie ścigać golizny. Tą mają się zająć dyskretnie organizatorzy, gdyby epatowała.
Ale golizny nie ma. Trochę nagich torsów, ale w sumie zero obsceny. Nikt się nie całuje i nie przytula, jak bywa na zachodnich paradach. Żadnych skór, pejczów, nagich tyłków. Nawet drag queeny na platformach ubrane jak spokojne laleczki. Zdjęły buty na niewyobrażalnie wysokich obcasach, bo mdlały im nogi od żaru.
Na mojej przebywa Mariusz, czyli Dżaga. Obluzował się jej/jemu spiczasty cycek, więc Kasia, dyrektorka artystyczna z klubu gejowskiego Toro, przyszywa go nitką.
Dżaga ma twarz, jakby była bliźniaczką Dody, ale gdzie Dodzie do jej przepięknych nóg i tyłka. Ma problem. Zaprosiła ją organizacja katolicka na występ w miejscowości o sto kilometrów od Warszawy zaraz po paradzie, więc: czy ona zdąży.
Rodziny wiedzą o nich, rzecz jasna, dragkwinki są zbyt znane, by występować w konspiracji. Ojciec Radka, czyli artystycznie Judyty Starczyny z platformy Kampanii Przeciw Homofobii, podwoził ją samochodem na występy.
Dragkwinki są częścią gejowskiego krajobrazu. Wzięły się pewnie z atawistycznej tęsknoty do kobiet, seksualnie gejom obcych. Lecz geje karykaturalnie chcą nimi jakoś być, cali w firankowych rzęsach, pudrach, cekinach i perukach. Lady Kamila, barman z klubu Toro, czuje się w przebraniu w pewnym sensie kobietą. Mówi – zrobiłam, poszłam. A kiedy zdejmuje perukę lub rękawiczki, wydaje jej się, że jest goła.
Mijamy hasło „1410 – zwycięstwo nad I Unią. 2010 – początek końca Eurosodomy”. Odpór następuje o parę platform dalej „Pod Grunwaldem też walczyli geje”. Erykowi z Paryża najbardziej podoba się „Homoseksualizm nie obniża zbiorów pszenicy”. Widać w tym dziedzictwo socjalizmu, mówi, zabawne. Eryk zatrzymał się w warszawskim mieszkaniu geja, studenta Sorbony. Jest singlem. Seksu może mieć na tony i ma, ale chciałby znaleźć miłość życia – jedyną, na zawsze, jak każdy. Tłumaczę mu wywieszoną na boku platformy receptę na szczęście. Wstać rano, zjeść śniadanie, wyjść z psem, pójść do pracy, zjeść obiad, zrobić zakupy, spędzić wieczór z partnerem, iść spać. Przeciętność we dwoje. Niczego piękniejszego na świecie nie ma i to chce Eryk znaleźć. Może właśnie w Warszawie?
Anna i Mirka z Wrocławia już znalazły. Anna była mężatką przez pięć lat, rozstali się, mąż czuł, że coś z nią jest nie tak. Ich syn ma dwanaście lat. Mówi na Mirkę po imieniu. Uwielbia ją. Były mąż uważa, że wychowanie chłopca przez dwie lesbijki nie przeszkadza w jego rozwoju. Więc w porządku. Obie już wyszły z ukrycia, które jest męczarnią i schizofrenią nie do opisania – mówi Anka – jak każde życie podwójne. Ojciec Mirki prosił, żeby nie wróciła z parady w kawałkach, bo zakładał, oczywiście, że będą bijatyki. Rodzice Ani są natomiast na etapie oswajania się, ale już zapraszają Mirkę na święta.
Ania jest fotografką. Robiła zdjęcia parom gejów i les w ubraniach, które chcieliby włożyć na swój ślub. Dwie les wystąpiły w białych sukniach. I chcą mieć normalne wesela. One też bardzo chciałyby zawrzeć związek. To gest symboliczny, ale względy praktyczne też są ważne. Razem dorabiają się. Jeśli z jedną coś się stanie, druga nie będzie miała do niczego prawa. Ani do opieki nad synem. W czasie parady zostanie w Sejmie złożony projekt ustawy o związkach partnerskich, a dyskusja nad nim powinna się rozpocząć jeszcze w tym roku. Ale nie wierzą w skuteczność tych zabiegów. Może za pięć, siedem lat wymienią wreszcie obrączki.
Tu i ówdzie słyszę po platformach, że za mało jest haseł kategorycznych. Żądaniami legalizacji związków, prawa do dziedziczenia, do informacji o chorym partnerze w szpitalu (adopcji oczywiście nie) powinny być obklejone wszystkie platformy, a transparentów powinno się nieść tyle jak za socjalizmu.
Tymczasem parada jest nieśmiała i hasłem unoszącym się w powietrzu jest: pozwólcie nam przejść w spokoju. Śmiałość na wyrost mogła być niebezpieczna, domagać się trzeba uporczywie, a nie nachalnie.
Bez kompleksów
W przeddzień parady swój panel w PrideHouse mieli geje z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Panele, zebrania, spotkania szły w dawnej kawiarni Nowy Świat jedno po drugim i uczestniczyły w nich, można powiedzieć, tłumy. Organizatorom bardzo zależało, mówi Tomasz Bączkowski z Fundacji Równości, na pokazaniu środowiskom z Europy Wschodniej, że warto próbować, nawet kiedy wydaje się to za trudne, bo prędzej czy później homofobia słabnie, a tolerancja rośnie.
Mają tam tak, jak u nas było w PRL i jeszcze przez dekadę po nim: opresja ze strony duchownych, administracji państwowej, wrogość obywateli, niechęć mediów. Pokazują fotografie z próby zorganizowania parady w Mińsku – zanim jeszcze rozwinęli flagi gejowskie, już urządzono im jajecznicę.
Pracują w gejowskich organizacjach. Mówią po angielsku. Andriej z Mińska włada siedmioma językami. Studiuje w Polsce łacinę i chce wrócić na Białoruś. Mówią o sobie – aktywiści. Klasyczni. Przyswoili wzory znane ze starych filmów. Powinno się, należałoby. Niczego szczerze o sobie. Nasza czołówka gejów i lesb sprzed piętnastu, dwudziestu lat też mówiła w tym stylu.
Pamiętam umierające ze strachu dziewczyny, teraz już czterdziestoletnie, że podam ich prawdziwe imiona i będzie koniec z nimi, szykujące się do zamążpójścia, bo jak inaczej można ułożyć sobie życie, choć czeka je wstręt i upokorzenie, ale wystarczy przed seksem zjeść jakiś proch przeciwbólowy i można to jakoś znieść. Wolontariuszki z EuroPride, w pewnym sensie działaczki, są już jaskrawo inne. Asia, studentka politologii z Wrocławia, mówi, że pierwszą partnerkę miała w wieku 16 lat. Jest niepłodna. Lesbijka z żydowskimi korzeniami. Jest dumna z jednego i drugiego. Ela, też z Wrocławia, studentka prawa, biseksualna, choć ostatnio skłania się ku mężczyznom. Nie lubi monogamii, nie złoży nikomu obietnic typu: na całe życie, bo to obłuda. Jest pięknie, mówi. Weronika też bi. Do osiemnastego roku życia niczego o homo nie wiedziała. Żyła w pustce. Teraz jest szczęśliwa. Pustka znikła. Naturalne do bólu, bez kompleksów, ofensywne – nowa homogeneracja.
Bez odmowy
Trasa omija miejsca kultu i patriotyczne, ostrożność nie zawadzi. Platformy wjeżdżają na Marszałkowską. Moja, wystawiona przez klub Toro, puszcza z boków ozdobny dym. Następna za nami strzela w powietrze seriami świecących papierków. Żar leje się z nieba. Platformy tańczą.
Wynajęcie platformy to wielki koszt, więc Pozytywni w Tęczy jadą skromnym autobusem. Kiedy zwrócili się do firmy o wypożyczenie wehikułu, firma powiedziała, że nie chce go odzyskać w proszku, bo na pewno będą bijatyki, zgodziła się druga. Jadą w nim Beata, Martyna i Urszula niosące kaganek oświaty dla szkół w zakresie zagrożenia hivem i bezpiecznego seksu. Nie zdarza się, żeby szkoła na to uświadamianie się nie zgodziła, bo nauczyciele nie wiedzą, jak się do niego zabrać, a tak mają z głowy. Ani razu odmowy nie było? Ani razu.
Za pozytywnymi idą księża Wolnego Kościoła Reformowanego, gotowi przygarnąć geja, lesbijkę, bo nie od tego są, by cię oczerniać lub osądzać i nie od tego Bóg, który ani potępia, ani skazuje. Są i ulotki konkurencyjne, zapraszające na modlitwę w intencji nawrócenia uczestników parady.
Idzie chór dwustu z Londynu. Macie tu normalne miasto, cóż mam jeszcze dodać, mówi chórzysta Greg. Idzie chór szwedzki. Ubrani w białe garniturki, machają flagami i robią na jezdni figury taneczne. Ich występy to jedna ze stu imprez towarzyszących paradzie, robiona psim swędem, bez państwowych ni firmowych pieniędzy, za kredyty zaciągnięte w banku prywatnie przez organizatorów. Mogą je spłacić po sprzedaniu biletów na koncerty. Albo i nie. Homofobii u was nie widzę, stwierdza Eryk z Paryża, tylko polską szlachetność. Było nie było – Tomek Mosakowski z USA, który przyjechał do Polski pisać pracę doktorską o homofobii Polaków, zmienia jej założenia.
No tak, różowo nie jest. W samo południe Młodzież Wszechpolska napadła, poza trasą parady, na Pride House przy Nowym Świecie. Rzucili gaz. Nie udało im się wejść do środka, ale ci, co byli wewnątrz, wciągali wolontariuszy przez okno do środka, bo zrobiło się niebezpiecznie. Choć na boku parady, tchórzliwie, bo nie na samej trasie, ugryźć musieli.
tygodnik POLITYKA
-------------------------------
Martina Navratilova, dla CNN opowiada o swej chorobie raku piersi, życiu w sporcie rozmowa na cnn inenational 10 sierpnia o godzinie 14:30 i 18:30.
----------------------------
Mexico City - kardynał katolicki Norberto Rivera ostro skrytykował Meksykański Sąd Najwyższy w niedzielę za to że nie zakazał małżeństwa homoseksualne i powiedzieli że jest zgodne z konstytucją. Nazwał związki tej samej płci z natury niemoralne, twierdzi, że zakłóca charakter małżeństwa kobiety i mężczyzny podniesiony ku chwały przez Chrystusa do godności sakramentu.
więcej informacji na Associated Press
-----------------------------------
Słuchacze Radia, "szczególnie mężczyźni", mają się stawić pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu dziś o godzinie 20. Trzy godziny później obrońcy krzyża staną twarzą w twarz z "bojówkami lewicowymi" i "przeciwnikami krzyża", którzy chcą zabrać krzyż upamiętniający katastrofę smoleńską
W taki sposób słuchacze Radia zwołują się przeciw internautom, którzy na Facebooku umawiają się dziś na "Akcję Krzyż" - zwolenników jego usunięcia sprzed Pałacu. Udział zapowiedziało ponad 4 tys. osób (co nie oznacza, że wszyscy pojawią się pod Pałacem). Jej organizatorzy planują m. in. "wielkie modły do tego, co kto przyniesie". Jej organizator, Dominik Taras, kucharz z ASP poprosił ratusz o zgodę na pokojową manifestację. W piśmie do prezydent Warszawy napisał: "Celem zgromadzenia jest wyrażenie społecznego sprzeciwu wobec lokalizacji krzyża oraz dezaprobaty dla koczujących przed Pałacem Prezydenckim, wraz z żądaniami natychmiastowego jego usunięcia". Nie wykluczył jednak, że może dojść do próby przeniesienia krzyża. A to oznaczałoby konfrontację bezpośrednią.
Obrońcy krzyża w internecie rozsyłają sobie fragmenty uzasadnienia wniosku, w którym czytamy, że organizator zastrzega, że "nie gwarantuje spokojnego przebiegu zgromadzenia". Oraz zdjęcia, na których Taras pozuje z bronią. - To z czasów moją fascynacją ASG [Air Soft Gun - kopie broni palnej strzelające plastikowymi kulkami] to tylko taka forma sztuki - tłumaczył Gazeta.pl. Jego zdjęcia pokazały wczoraj "Wiadomości" TVP - razem z wypowiedziami czuwających pod krzyżem zwolenników jego pozostawienia przed pałacem, którzy opowiadali, że czują się zagrożeni.
Do obrony krzyża mobilizuje też Niezalezna.pl - serwis "Gazety Polskiej". "Dziś późnym wieczorem przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się manifestacja przeciwników krzyża. Może dojść do próby jego usunięcia. Zmobilizujmy siły, bo do tego nie doszło. Wszystkich, którzy chcą wesprzeć obrońców krzyża, prosimy o udział w czuwaniu przed Pałacem Prezydenckim w poniedziałek późnym wieczorem. Zachęcamy do powiadomienia znajomych SMS-ami, np. "9 sierpnia, 23:00 - brońmy krzyża przed profanacją"" - czytamy na stronie.
To już paranoja histeria sprawie krzyża, o Macierewicz, radio maryja inni lepiej idą do psychiatryku, co robią szkodzą polsce, wstyd że tacy fanatyzm religijny jest wizytówką polski. Rząd, kościół nie podtrawi zająć się sprawie krzyża to wstyd, widać że szatan kusi fanatyków religijny, tu jest przegrany Chrystus wstyd wstyd. Rząd i kościół nie do pracy zabiorą po to co się dzieje sprawie krzyża chore. Kto rządzi u nas grupka fanatyków religijny czy oni.
więcej informacji gazeta.pl
A co na to nasze obronczynie krzyza. Jak sie czuja widzac takie zgorszenie. Gdzie tolerancjas po polsku, czyli jak nie z nami to przeciw nam,
OdpowiedzUsuńBadziewie
OdpowiedzUsuń