czwartek, 19 sierpnia 2010

Krystyna została Andrzejem i chce rentę; Ricky Martin : Wszystko o mnie; Katolickiej agencji adopcyjnej zakazano dyskryminacji gejów

Pan Andrzej wystąpił do ZUS o rentę. Zakład zbaraniał. Bo pan Andrzej przez wiele lat był panią Krystyną. Ale źle się czuł w swoim ciele. Zoperował się i został mężczyzną.

Na początku roku pan Andrzej zachorował. Dostał zwolnienie z pracy. Gdy choroba się przedłużała, wystąpił do ZUS o rentę. Oddział, do którego kilka tygodni temu wpłynął wniosek, wpadł w popłoch. Nie wiedział, jak pana Andrzeja potraktować.

Z jednej strony miał sądowy wyrok zmiany płci na mężczyznę. Z drugiej - pan Andrzej, jakkolwiek by na to patrzeć, urodził się kobietą i jako kobieta figurował w dokumentach ZUS.
Oddział wystąpił o pomoc do centrali w Warszawie. - Rzeczywiście, pojawił się problem techniczny. Nasi klienci klasyfikowani są m.in. według numeru PESEL. I jedna z cyfr tego numeru [dziesiąta - red.] określa płeć. Parzysta to kobieta, nieparzysta - mężczyzna. Pan, który się do nas zgłosił, miał cyfrę przyporządkowaną kobiecie. Oddział nie wiedział więc, co robić - przyznaje Przemysław Przybylski, rzecznik centrali ZUS.

Centrala problem rozwiązała. Wprowadzono "odpowiednie zmiany techniczne w systemie". Jakie? Tego rzecznik nie ujawnia. Ale obiecuje, że takich problemów już nie będzie. - Jesteśmy przygotowani na podobne wnioski. Ktoś, kto zgodnie z obowiązującymi procedurami prawnymi zmienił płeć, będzie przez nas traktowany zgodnie z tym, jaką płeć ma w chwili obecnej - dodaje Przybylski.

W Zakładzie nie ukrywają, że zyskać mogą zwłaszcza osoby, które były mężczyzną i stały się kobietą. Dlaczego? Bo pięć lat wcześniej będą mogły odejść na emeryturę. W Polsce wiek emerytalny dla kobiet to 60 lat, dla mężczyzn 65. W Europie ostatnio głośno było o Brytyjce Christine Timbrell, która wcześniej była Christopherem. Dwa miesiące temu wygrała w sądzie apelacyjnym sprawę o przyznanie emerytury od 60. roku życia, o pięć lat wcześniej, niż gdyby nadal była mężczyzną.

Wcześniej zarówno urząd podatkowy, resort pracy, jak i sąd pierwszej instancji mówiły za każdym razem nie. Brytyjskie prawo dawało bowiem transseksualistom pełne prawa emerytalne (przysługujące nowej płci), ale tylko, gdy rozwiedli się z żoną lub mężem, których poślubili jeszcze przed operacją.

- Odmówienie praw emerytalnych osobie transpłciowej byłoby uznawane również w Polsce za ewidentny przykład dyskryminacji ze względu na płeć - mówi Robert Biedroń z Kampanii przeciw Homofobii.

Czy można wyobrazić sobie, że ktoś w kraju zmienia płeć tylko po to, aby wcześniej pójść na emeryturę?

- A pan dałby sobie odciąć penisa, żeby wcześniej odejść na emeryturę? Jestem przekonany, że nie. Płci nie zmienia się jak sukienki czy spodni - tłumaczy Biedroń. Mówi, że zmiana płci to wieloletni proces, poprzedzony badaniami psychiatrycznymi i seksuologicznymi. Później droga sądowa. Osoba chcąca zmienić płeć musi wystąpić z pozwem. Tylko w ten sposób można zmienić wpis do aktu urodzenia. A to konieczne, aby dostać sądowe stwierdzenie zmiany płci.

Polska była jednym z pierwszych krajów, gdzie przeprowadzano takie operacje. Już w latach 60. władze pozwalały na korektę płci. Wtedy Sąd Najwyższy stwierdził, że "przynależność do określonej płci jest dobrem osobistym i jako taka podlega ochronie".

Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma danych, ile osób w Polsce zmieniło płeć. Ostrożne szacunki mówią o kilkudziesięciu osobach rocznie. Yga Kostrzewa ze stowarzyszenia Lambda Warszawa walczącego o prawa gejów i lesbijek nie ma wątpliwości, że z takimi przypadkami ZUS będzie się stykał coraz częściej. I dodaje, że osobom trans trzeba pomóc przez zmiany w prawie. Renta powinna im przysługiwać przez cały okres zmiany płci (operacja, kuracja hormonalna itd.).

- Ten proces trwa dwa-trzy lata. Koszt zabiegów jest astronomiczny - minimum 20 tys. zł. Osoba zmieniająca płeć płaci za to z własnej kieszeni. Pracę w tym czasie znaleźć jej trudno, a jeśli nawet jakąś ma, często jest z niej wyrzucana - przekonuje Kostrzewa.

Panu Andrzejowi ZUS przyznał rentę do listopada. O tym, czy będzie przedłużona, zdecydują kolejne badania.

źródło Gazeta Wyborcza
----------------------------------------
Oczekiwana książka z wspomnieniami Ricky Martina "ja" ("Me"). Książka będzie w sklepach w listopadzie w stanach. W książce artysta otwiera się po raz pierwszy i piszę swoim dzieciństwie, jego doświadczeniu jako członek boysbandu Menudo, i jak pogodził się z swoją seksualnością. Martin również na temat ojcostwa jak wiadomo jest ojcem dwóch bliźniaków. Książka będzie również też opublikowana w języku hiszpańskim, jako "Yo". Advocate.com


--------------------------------------
Katolicka agencja adopcyjna nie uzyskała zgody na dyskryminowanie par homoseksualnch. The Charity Commission (Komisja ds. Dobroczynności) uznała, że nie ma żadnego uzasadnienia dla tego, żeby zabraniać gejom i lesbijkom adoptowania dzieci. Organizacja Catholic Care (CC) z siedzibą w Leeds ubiegała się o wyłącznie w odniesieniu do niej przepisów z 2007 roku o orientacji seksualnej, tak aby mogła pomagać w adopcji tylko parom małżeńskim. Komisja odmówiła, ale CC uzyskała w sądzie najwyższym prawo do apelacji. W ponownym uzasadnieniu argumentowała, że dotacje od katolików przestaną napływać, gdy ci będą mieli świadomość, że ich pieniądze mogą pomóc w adopcji parom tej samej płci. Ale Komisja powiedziała 19 sierpnia, że nie może przychylić się do żądań CC.

Andrew Hind, przewodniczący Komisji tak uzasadnił werdykt: W pewnych okolicznościach nie jest przeciwko prawu, jeśli organizacje charytatywne dyskryminują na podstawie orientacji seksualnej. Jednak ponieważ zakaz takiej dyskryminacji jest fundamentalną zasadą z zakresu praw człowieka, taka dyskryminacja byłaby dopuszczalna jedynie w najbardziej bezspornych okolicznościach. Orzekliśmy, że w tym przypadku przyczyny, jakie przedstawiała Catholic Care nie uzasadniają jej życzenia, żeby dyskryminować.

Organizacja odpowiedziała, że jest bardzo rozczarowana werdyktem i że doprowadzi on do zmniejszenia liczby ludzi rekrutowanych jako adopcyjni rodzice. Zapowiedziała, że rozważy teraz, czy jest jakiś inny sposób wspierania rodzin szukających dzieci w potrzebie.

Hierarchowie katoliccy w Wielkiej Brytanii usilnie starali się zapewnić wyłączenie spod obowiązującego prawa dla agencji adopcyjnych, aby zastosować się do bezprecedensowego potępienia przez papieża Benedykta XVI brytyjskiego ustawodawstwa antydyskryminacyjnego. W lutym w mocnych słowach zawartych w liście do biskupów katolickich Anglii i Walii skrytykował on ówczesny laburzystowski rząd za stworzenie ograniczeń wolności wspólnot religijnych do postępowania zgodnie ze swoimi przekonaniami. O nowym prawie napisał wtedy: W niektórych sprawach w rzeczywistości narusza ono prawo naturalne, na którym opiera się równość wszystkich istot ludzkich i przez które jest gwarantowana.

Jak donosi guardian.co.uk, we wrześniu papież po raz pierwszy spotka się z Harriet Harman (na zdjęciu), ówczesną ministerką ds. równości, która obecnie pełni obowiązki liderki Labour Party. Spotkanie będzie częścią wizyty papieskiej w Wielkiej Brytanii, w czasie której Benedykt spotka się także z przywódcami partii obecnie rządzących: Davidem Cameronem i Nickiem Cleggiem, a także dwukrotnie pojawi się publicznie z arcybiskupem Canterbury. Stosunki pomiędzy Kościołem Anglikańskim a Rzymskokatolickim stały się napięte, odkąd Watykan ogłosił ułatwienia dla przechodzenia zniechęconych anglikanów na katolicyzm.
źródło lewica.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz