niedziela, 3 maja 2020

Konstytucja 3 maja - święto wszystkich polaków i także gejów i lesbijek


Dziś 3 maja, święto upamiętniające przyjęcie pierwszej polskiej Konstytucji. Idealna okazja, żeby powtórzyć raz jeszcze coś, co piszemy od dawna na temat Konstytucji obowiązującej obecnie, a konkretnie Artykułu 18.

Często pewnie spotykacie się z argumentem, że wprowadzenie w Polsce małżeństw jednopłciowych jest niemożliwe, bo art. 18 definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, wykluczając wszystkie inne formy. Tymczasem w Konstytucji czytamy:

„Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".

Zatem art. 18 Konstytucji zobowiązuje władze publiczne do ochrony i wsparcia nie tylko tradycyjnie rozumianego małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, ale także do ochrony i wsparcia szeroko rozumianej rodziny. Art. 18 Konstytucji preferuje małżeństwa zawierane pomiędzy kobietami a mężczyznami, nie zakazuje jednak istnienia małżeństwa pomiędzy osobami tej samej płci. Inne zasady i normy wyrażone w Konstytucji - poszanowanie godności, wolności, równości, życia rodzinnego - przemawiają za otwarciem małżeństwa dla par tej samej płci.

Prosto i dobitnie tłumaczy to prof. Ewa Łętowska w filmie Artykuł Osiemnasty:


Pamiętajmy zatem, że sprawa art. 18 jako rzekomej bariery dla małżeństw jednopłciowych nie jest wcale taka oczywista, a powoływanie się na Konstytucję często tak naprawdę jest sztuczką polityków, publicystów i działaczy, którzy z powodu złej woli i uprzedzeń chcą dalej odmawiać równości parom tej samej płci.

Takim politykom, publicystom i działaczom przypominamy, że Konstytucja zawiera również np. art. 32.

„1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny" - Miłość Nie Wyklucza.



Nasza Konstytucja z 3 maja, była pierwsza w Europie, druga na świecie po USA, mimo doprowadziła do rozwiązania Polski na wiele lat. Największym przeciwnikiem konstytucji 3 maja był kościół katolicki.

Autor książki "Papiestwo wobec sprawy polskiej" Otton Beiensdorf - pisze: "Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała pozór rewolucji."

Zwracając się do papieża, nuncjusz zalecał wstrzymanie się od sformułowań, które mogłyby pochwalić lub aprobować Konstytucję 3go maja. Nazywał też H.Kołłątaja, St.Staszica i Scypiona Piattolego (osobisty sekretarz króla) "jakobinami i złymi duchami króla." Kuria rzymska i polski kler obawiali się, że Polacy nie poprzestaną na Konstytucji, lecz pójdą dalej - wzorem rewolucji francuskiej - pozbawią wszelkich funkcji państwowych, zlikwidują przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księży przeniosą na państwowe pensje. Co już częściowo miało miejsce po uchwaleniu w roku 1789 przez Sejm Wielki ustawy przeznaczającej dochody z diecezji krakowskiej na wojsko polskie. Zaborcy zaś gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr. Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski.

Katarzyna II zareagowała na Konstytucję, wspierając polskich przeciwników reform, magnatów (ultrakatolicki beton) i dostojników kościelnych, którzy 27 kwietnia 1792 roku zebrali się w Petersburgu (!) i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję 3go maja oraz wzywający Rosję do zbrojnej interwencji w Polsce. W celu zatajenia faktu, że spisek zawiązano w Petersburgu manifest opatrzono datą 14 maja i ogłoszono w Targowicy na Ukrainie.

Głównymi działaczami spisku byli: Franciszek Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski oraz biskupi: Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski i Michał Roman Sierakowski, który pełnił funkcję naczelnego kapelana konfederacji. Papież Pius VI pobłogosławił targowicę i wyraził życzenie: "aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej".

Gdy w nocy z 18 na 19 maja wojska rosyjskie wkroczyły do Polski, stutysięcznej armii carskiej Polska mogła przeciwstawić tylko 50 tys. żołnierzy. Rzym uznał wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski za dobra nowinę, gdyż targowica gwarantowała utrzymanie przywilejów kleru, a nawet powierzała mu cenzurowanie książek. Dlatego nuncjusz Saluzzo otrzymał papieskie polecenie nakłonienie króla, aby jak najrychlej do targowicy przystąpił.

Pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej najeźdźcy, w pierwszej potyczce do jakiej doszło pod Zieleńcami wojska księcia Józefa Poniatowskiego odniosły zwycięstwo. Ale jak to się mówi: "jedna jaskółka wiosny nie czyni". Przewaga Rosjan i niedofinansowanie polskiej armii przyniosły z góry przewidziany efekt. Byliśmy spychani w stronę Warszawy. Lecz sytuacja wcale nie była taka beznadziejna. Książę Józef Poniatowski i gen. Tadeusz Kościuszko przygotowywali polskie wojska nie tylko do dalszej obrony, ale mieli też plan pobicia pod Lublinem rosyjskich kolumn gen. Kachowskiego, które rozdzieliły się (!) po przejściu Bugu. Do bitwy nie doszło gdyż 23 lipca na zamku w Warszawie odbyła się brzemienna w skutki narada.

Podczas insurekcji kościuszkowskiej dnia 9 maja 1794 r. wokół ratusza warszawskiego zebrał się kilkutysięczny tłum do którego przemawiał sekretarz Hugona Kołłątaja Kazimierz Konopka, nawołując do powieszenia zdrajców. Istnieją przypuszczenia, że była to akcja zorganizowana przez samego Kołłątaja. Spośród dużej grupy aresztowanych wyselekcjonowano cztery osoby, wśród nich biskupa inflanckiego Józefa Kossakowskiego, który - jak wspomina Jan Kiliński - sfajdał się przy aresztowaniu. Następnie przewieziono go z wieży prochowni do ratusza. Więźniowie przejść musieli przez szpaler uzbrojonego w kosy, piki i szable tłumu. "Biskup Kossakowski ze spuszczonymi oczami przechodził szeregi ludu."

Polscy biskupi katoliccy wraz z watykańskimi nuncjuszami i rosyjskimi ambasadorami doprowadzili do rozbiorów Polski. A dziś bezczelnie uważają się za obrońców Polski. Pilnują aby "ich zasługi dla Polski" nie były nigdzie upubliczniane i co raz mniej na szczęście im się to udaje. Mocno wybielają historię wciskając ludziom o rzekomych swych zasługach dla kraju i zbawiennej wręcz roli dla przetrwania polskości podczas rozbiorów. Na domiar wszystkiego Kościół chcąc zamaskować swój rzeczywisty stosunek do konstytucji, bezczelnie w dniu 3 maja ustanowił święto Maryi królowej Polski! A może to nie było po to ażeby zamaskować, tylko po to ażeby po likwidacji Polski i jej królów nasz kraj miał choć wirtualną ale za to nieśmiertelną i przede wszystkim kościelną monarchinię? (sciaga.pl)

Dziś mówi na opozycję targowica, wiele zapomina to kościół katolicki jest nią. Wiele razy kościół nie był żadnym obrońcą demokracji, tylko zawsze było ważne ich wpływy i jak dziś, krzyczą chcą więcej, kosztem obywateli.

My osoby LGBT istniejmy od początku powstania Polski, a wiara katolicka została zmuszeni do niej na żądanie papieża Niemcy atakowali Polskę.

Średniowieczne sądy kościelne mogły skazać sodomitów spalić na stosie lub powieszać. Jak to się było w większości krajów Europy. Ale nie w Polsce. Polscy historycy są dumni, że Polska była państwem "bez stosów". Nie było kary śmierci za homoseksualizm. Szczególnie data 27 lutego 1493, jest bardzo ważna. Tego dnia, król Jan I Olbracht, oddzielił państwo na świeckie oraz kościelne oraz umieścił zakaz ingerencji duchowieństwa w sądach. Do coś dla dziś jak Polscy politycy chcą Polskę zrobić religijną to sprzeczne z naszą historią.

Od tej daty, akty homoseksualne nie były karane w Polsce. Nie było takiej tolerancji wobec osób homoseksualnych w Polsce, jak dziś mamy.

Pierwsze plotki o homoseksualizmie polskich władców już było w 13 wieku o królu Bolesława Śmiałego i Leszku Białym.

Ale największy król homoseksualny Polski był Władysław IV (1595-1648), syn "króla-jezuity" Zygmunt III Waza, był królem Polski i Szwecji, był carem Rosji i Wielkiego Księcia Litewskiego i dodatkowo gejem. Homoseksualizm króla Władysława IV stanowiły tajemnicę na wieki. Ale na szczęście dziś możemy mówić o tym, wielu na pewno nie chce tego mówić na lekcja historii, a szkoda.

Kiedy Makarewicz Kodeks karny został wprowadzony w 1932 roku, nie było słowa o karze dla homoseksualnych w jego treści. Na ten okres był radykalny lewicowym ruchem. Europa Zachodnia 40 lat dogoniła nas i przestała karać homoseksualizm. Piłsudski nie chciał karać gejów ze względu na fakt, że był w dobrych stosunkach z Tadeuszem Boya-Żeleńskim. Poetą krakowskim, radykalny anty-klerykalny i zwolennik aborcji, został pierwszym lobbystą gejowskim w Polsce.

Po II wojnie światowej, polska wpadła następne bagno Polskę Rzeczypospolite Ludową (PRL). Wiemy jak było do dziś pamiętają osoby homoseksualne, np akcja Hiacynt, ale też homoseksualizm nie był karalny jak np w Rosji, inny sowiecki republikach.

Wiele lat mniejszości seksualne były tolerowane, a nawet zaakceptowane, przez setki lat w Polsce. Zapomniano o tym, budujemy Polskę dziś na paranoi o jakiś wielkiej katolickiej Polsce, czy zamachy spiski.

Mamy piękna historie, też bardzo piękne miłości homoseksualne od Dąbrowskiej do Waldorfa itp. Byli wybitnymi osobami, królami, poetami do też osoby homoseksualne budowały Polskę i przez to nie damy się wyrzucić z Polski po to nasz kraj. Dziś święto pamiętajmy to dzięki wielu naszych przodkom homoseksualnym, polska jest dziś. Nie przez jakiś skrajny, łysy, prawicowców odbierają polakom Polskę. Do nasza Polska do normalny polaków którzy oddali życie za ten kraj.

My LGBT jesteśmy u siebie, to wiele inni nie są przyszli do nas swoją kulturą, zawsze fanatyzm nacjonalizm w Polsce powodował zło dla naszej ojczyzny, rozpad jej. Dziś znów idziemy tą drogą, dzieli Polskę na pół, odrzucamy wielu po biały i katolicki oraz hetero, nigdy nie byliśmy nim. Byliśmy kolorowi, historia jest inna niż nam pseudo historycy politycy, biskupi mówią.