niedziela, 17 maja 2020

Dokument Zabawa w chowanego


Kibicujemy Tomaszowi i Markowi Sekielskim. Uważamy, że wykonują niezwykle ważną pracę, demaskując pedofilię w Kościele Katolickim oraz mechanizmy jej ukrywania. Cieszymy się też, że ich filmy docierają do szerokiej publiczności i wywołują ogólnospołeczną dyskusję.

Przede wszystkim zaś uważamy za rzecz niezwykle ważną, że Sekielscy oddają głos ofiarom. Którym należy się ogromny szacunek za gotowość mówienia o nieprawdopodobnie trudnych, koszmarnych doświadczeniach.

Nie oznacza to jednak, że wszystko z "Zabawą w chowanego" jest idealnie. Wiele osób zwróciło już uwagę na pojawiające się w filmie wypowiedzi Tomasza Terlikowskiego i Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Chodzi mianowicie o wskazywane przez nich powiązania między homoseksualizmem części hierarchów kościelnych a tuszowaniem pedofilii.

Tomasz Terlikowski mówi w filmie: "Nie należy wszystkiego utożsamiać z homoseksualizmem, ale też nie należy histerycznie twierdzić, że nie ma żadnej korelacji między tymi zjawiskami".

Isakowicz-Zaleski z kolei opowiada o tzw. "lawendowej mafii": "Jest to pojęcie, które pojawiło się na przełomie lat 60 i 70 w Stanach Zjednoczonych, które oznacza środowisko homoseksualne, ale w Kościele, szczególnie wśród duchownych i wzajemne powiązania, które prowadzą do ukrywania pewnych rzeczy. [...] Ja byłem bardzo krótko w Rzymie [...] i pierwszą informacją, jaką przekazał mi jeden ze starszych księży, to żebym sobie zdawał sprawę, że Watykan i Rzym no to jest siedlisko tej mafii lawendowej, a nawet mi powiedział, żebym wieczorem sobie zawsze zamykał pokój od wewnątrz. Później się okazało, że tych spraw jest tak wiele, że tam się spotykają ludzie z całego świata i nagle tworzą właśnie tę strukturę wewnętrzną".

Problem polega na tym, że film Sekielskich nie przedstawia tych wypowiedzi w odpowiednim kontekście. A przecież jakiś kontekst zawsze istnieje.

Choćby taki: żyjemy w kraju, w którym mniejszość tworzona przez osoby LGBT+ spotyka się na co dzień z hejtem, uprzedzeniami, przemocą. W kraju, w którym dla wielu ludzi osoba LGBT+ to ktoś "inny", "obcy", "gorszy". Mamy więc prawo oczekiwać od twórców dokumentu, że pracując nad filmem będą uwzględniali specyfikę przyszłych widzów i widzek. Że zapobiegną szkodliwym interpretacjom i nadinterpretacjom. Niestety, tu akurat bracia Sekielscy zawiedli.

Terlikowski i Isalowicz-Zaleski sugerują, że z jakiegoś powodu homoseksualni hierarchowie kryją pedofilów. Tym samym problem pedofilii zostaje sprowadzony do mrocznej działalności "obcych", "innych". Zostaje powiązany z rzekomym homoseksualnym spiskiem. Publicysta i ksiądz, których nie spodziewamy się raczej spotkać w najbliższych latach na żadnym Marszu Równości, przedstawiają wizję homoseksualnej mafii i twierdzą: gdyby nie ona, nie istniałby problem w takiej skali, jak obecnie.

Szkoda, że Sekielscy oddali im głos. Szkoda, że o sprawach tych nie mówią w filmie rzetelni eksperci.

W Kościele nie brakuje homoseksualnych księży. Wynikają z tego rozmaite problemy, bo Kościół uparcie dyskryminuje osoby LGBT+. Homoseksualność tego czy innego duchownego może więc być powodem strachu, nienawiści do samego siebie, może być pretekstem do szantażu.

Nie będziemy w tym miejscu szczegółowo omawiać konsekwencji tych zjawisk. Można przeczytać o nich w wielokrotnie ostatnio przywoływanej książce Frederica Martela "Sodoma". Wątki te poruszał też Michael D'Antonio w "Grzechach śmiertelnych", książce poświęconej tuszowaniu przypadków pedofilii w Kościele w Stanach Zjednoczonych. Jeśli ktoś woli krótsze formy (...)

Pragniemy natomiast zauważyć jedną istotną rzecz: tuszowanie pedofilii w Kościele jest możliwe po części dlatego, że instytucji tej przysługuje specjalny, uprzywilejowany status. Tym większy szacunek należy się Sekielskim za to, że zdecydowali się z Kościołem zmierzyć. Ale też tym bardziej zasługują na wytknięcie poważnego błędu, który popełnili w swoim filmie. Kościół zawdzięcza swą siłę wielu działaniom - dobrym, ale i złym. Również temu, że ustami niektórych arcybiskupów, księży, publicystów czy wiernych potrafi siać nienawiść do osób LGBT+. Że atakując "ideologię gender" karmi nienawiść i podsyca strach, a przez to tym mocniej wiąże ze sobą wiernych.

Film Sekielskich jest niewątpliwie ciosem dla Kościoła. Ale też zarazem go wzmacnia, dostarcza bowiem okazji do głoszenia i podsycania uprzedzeń, które Kościół potrafi wykorzystywać dla własnych korzyści. Jeśli niektórzy widzowie i widzki zinterpretują przedstawiony w filmie problem jako efekt działania homoseksualnej "lawendowej mafii", będzie to wodą na młyn dla homofobicznych środowisk wewnątrz Kościoła. A więc przyczyni się do umacniania przywilejów tej instytucji. Przywilejów, powtórzmy, które pozwalały i pozwalają ukrywać działalność przestępczą.

Nasze przesłanie jest zatem proste: walczmy z problemem pedofilii w Kościele, ale bez głoszenia uprzedzeń.


Widzę w internetach, że oburzenie wzbudziło zestawienie wykorzystania nieletnich z homoseksualnością w filmie braci Sekielskich. Oraz umocowanie tego wątku w wypowiedziach samozwańczych ekspertów od pedofilii i homoseksualności, którzy od lat formułują podejrzany przekaz. Oburzenie to uważam za słuszne.

Przypomnę, że mechanizm kozła ofiarnego przećwiczono już w kontekście skandali pedofilskich z udziałem księży w Stanach Zjednoczonych. Jego ofiarą padły osoby o orientacji homoseksualnej odczuwające powołanie duchowne. Po ujawnieniu w mediach ogromniej skali nadużyć na początku lat 2000. (pamiętacie film "Spotlight"?) i publikacji raportów z konkretnymi danymi liczbowymi, dyskusja poszła właśnie w tę stronę: twierdzono, że czyny pedofilne z udziałem duchowieństwa wynikają w dużej mierze z dopuszczenia do święceń osób homoseksualnych. Takie postawienie sprawy przypadło do gustu zwłaszcza hierarchom Kościoła; nie przypadkiem to właśnie w czasie tej dyskusji Watykan zdecydował się na publikację "Instrukcji dotyczącej kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi w kontekście przyjmowania ich do seminariów i dopuszczania do święceń", która, krótko mówiąc, miała zamknąć wspomnianym osobom drogę do formacji seminaryjnej. No i chyba stworzyć wrażenie, że Watykan poważnie i kompleksowo zajął się tematem sprawców nadużyć seksualnych w szeregach kleru.

Jeśli chodzi o dane liczbowe, to dostarczyła ich renomowana instytucja akademicka John Jay College of Criminal Justice, która na zlecenie Konferencji Biskupów Katolickich w Stanach Zjednoczonych przeprowadziła analizę akt kościelnych obejmującą lata 1950-2002. Z raportu opublikowanego w 2004 roku wynikło, że spośród 10505 ofiar przemocy seksualnej, których płeć udokumentowano, 81% stanowiły osoby nieletnie płci męskiej. Istotne jest jednak stanowisko John Jay College w sprawie interpretacji tych danych: w raporcie z 2011 roku wyraźnie powiedziano, że tożsamość homoseksualna sprawców NIE stanowiła czynnika ryzyka dla przemocy seksualnej wobec nieletnich. Homoseksualny charakter nadużyć seksualnych reprezentantów duchowieństwa należy bowiem rozumieć w sposób kontekstowy, jako rezultat struktury możliwości, łatwego dostępu księży-przestępców do chłopców i młodzieńców, a nie homoseksualności widzianej jako składnik tożsamości części księży.

W sprawie homoseksualności i jej związków z nadużyciami seksualnymi kleru wobec nieletnich research Sekielskich ewidentnie zawiódł. Bardzo niedobrze. W konkretnym czasie i miejscu, w którym "Zabawę w chowanego" opublikowano, ucierpieć na tym mogą już nie tylko księża czy seminarzyści o mniej lub bardziej wyrazistej identyfikacji homoseksualnej, lecz i wszystkie osoby spod znaku LGBT+, systematycznie i pracowicie zohydzane publiczności w rozmaity sposób, ostatnio za pośrednictwem hasła "ideologia LGBT".

Pewnie już nie pamiętacie, jak było z aferą pod tytułem molestowanie kleryków przez abpa Juliusza Paetza w 2002 roku? Niby sprawa wewnątrzkościelna i konkretny winny, a dyskusje poszły w taką stronę, że skończyło się na szerokiej promocji terapii reparatywnej, na wezwaniach do "leczenia" kierowanych wobec osób o homoerotycznych zainteresowaniach. Bardzo szybko w tych wezwaniach przestało chodzić o homoseksualny kler, oberwali szeregowi wierni oraz ci, którzy i które od Kościoła się dystansują (szerzej o tym w mojej książce).


Film braci Sekielskich „Zabawa w chowanego” porusza bardzo ważny problem społeczny. Nie powinien tworzyć okazji do wykorzystania go jako homofobicznego oręża przeciwko społeczności LGBT żyjącej w Polsce.

W najnowszym dokumencie „Zabawa w chowanego” bracia Sekielscy oddali ponownie głos ofiarom księży – pedofilii słusznie odsłaniając to, co miało pozostać ukryte. Przywracają godność osobom, które jako dzieci zostały skrzywdzone przez dorosłych, którzy wykorzystali zaufanie nieletnich.

Niestety w dokumencie Sekielskich wypowiadają się również osoby słynące z homofobicznych poglądów, które sugerują związek pedofilii z homoseksualnością twierdząc, że jest to jedną z jej przyczyn. Ten głos nie jest w żadnym miejscu zrównoważony wypowiedziami ekspertek i ekspertów, którzy mogliby powiedzieć to, co z licznych badań wiadomo od dawna: „żadna z orientacji seksualnych nie jest przyczyną przemocy i nadużyć„*.

Strefy wolne od LGBT, zakazy marszów równości, ciężarówki, które na polskich ulicach głoszą słowa nienawiści, przemoc psychiczna i fizyczna powodowana homo- i transfobią, obawy przed coming outem, szpiegowanie organizacji LGBT – tak wygląda Polska XXI wieku. Uwzględniając ten kontekst i mając świadomość tego, że w opublikowanym 14 maja rankingu ILGA Europe mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT w Europie Polska zajęła ostatnie miejsce w Unii Europejskiej zyskując miano homofobicznego lidera UE – uwzględnianie w filmie wypowiedzi, których autorzy bezpodstawnie łączącą homoseksualność z pedofilią jest szczególnie niebezpieczne.

Pamiętajmy, że zgodnie ze stanowiskiem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego „Przypisywanie osobom homoseksualnym (…) skłonności do seksualnego wykorzystania dzieci stanowi nieuprawnione nadużycie i (…) jest domeną ludzi nieświadomych i niekompetentnych bądź też uprzedzonych do ludzi homoseksualnych i sprzeciwiających się prawom obywatelskim tych osób”.

W kraju, w którym koszulki z hasłem „zakaz pedałowania” są noszone z dumą, a na marsze równości spada deszcz kamieni, film „Zabawa w chowanego” ma szansę zostać wykorzystany jako homofobiczna oręż przeciwko społeczności LGBT. Dlatego apelujemy do twórców i twórczyń o odpowiedzialność za słowo i uważność w poruszanych przez nich tematach.

Historia jednego z chłopców, o których mowa w filmie, to historia nie tylko ofiary gwałciciela, ale też ofiary systemu, który pozwalał na przenoszenie pedofila między parafiami. Tworzony przez hierarchów system gwarantował bezkarność sprawcy i pozwalał mu na krzywdzenie kolejnych dzieci. A trauma dziecka i jego oprawca zostaną z nim do końca życia. - On zawsze ze mną jest, nawet teraz. (...) mam wrażenie, że on pójdzie ze mną do grobu - mówi jeden z bohaterów filmu braci Sekielskich - Gazeta.pl.

Kim jest ksiądz Arkadiusz Hajdasz, jeden z bohaterów filmu "Zabawa w chowanego" braci Sekielskich? Z archiwalnych artykułów, jakie można znaleźć w internecie, wynika, że wielokrotnie przenosił się z parafii na parafię. Jedną z nich opuścił nagle i choć twierdził, że było to podyktowane jego stanem zdrowia, kuria przedstawiała inną wersję wydarzeń.

W nieoficjalne informacje o tym, że ks. Hajdasz miał dopuścić się pedofilii, nie chciał wierzyć m.in. sołtys Stanisław Zimny oraz przewodniczący rady parafialnej w Chwaliszewie Stanisław Florkowski (...) - Gazeta.pl.

Kim jest biskup Edward Janiak, jeden z bohaterów filmu "Zabawa w chowanego" braci Sekielskich? Duchowny ten ma doktorat z teologii moralnej. Jest też honorowym obywatelem miasta i gminy Malczyce (woj. dolnośląskie).

. Jednym z jego bohaterów jest biskup Edward Janiak, który jak napisała "Wyborcza", "bagatelizował przestępstwa swoich dwóch podwładnych". Przykładowo, jeden z księży, który po raz pierwszy został zatrzymany przez policję w 2005 roku, gdy proponował nieletnim chłopcom pieniądze za stosunek oralny, zamiast kary został przez kurię urlopowany, a potem przeniesiony na teren innej diecezji - bydgoskiej - podaje dziennik, opisując sprawę (...) - Gazeta.pl

Jest reakcja episkopatu na "Zabawę w chowanego" braci Sekielskich. "Ze względu na przedstawione w filmie informacje zwracam się poprzez Nuncjaturę do Stolicy Apostolskiej o wszczęcie postępowania (...) dotyczącego zaniechania wymaganego prawem działania" - oświadczył arcybiskup Wojciech Polak.

Przed sieciową premierą bracia Sekielscy zaprezentowali "Zabawę w chowanego" dziennikarzom z różnych mediów. W sieci pojawiły się pierwsze recenzje. Zadziwiająco zgodne. Dowiadujemy się z nich, że nowy film "jest wstrząsający, być może jeszcze bardziej niż "Tylko nie mów nikomu". Bo choć nie podaje on tylu przerażających i bolesnych szczegółów molestowania dzieci, pokazuje ich samotność i bezradność - również jako dorosłych - w starciu z działającym na mafijnych zasadach systemem ukrywania i chronienia sprawców" - napisała dla Gazeta.pl Wiktoria Beczek.

"Sekielscy pokazują nam w swoim nowym dokumencie, jak kościelni hierarchowie chronią pedofilów przed karą, a przez to ułatwiają im dotarcie do kolejnych ofiar. Widzimy, jak osoby, które mogłyby przerwać łańcuch zbrodni i ocalić następne dzieci przed cierpieniem, udają, że nic nie wiedzą, odmawiają działania. To prowadzi do poczucia, że perfidia systemu wobec ofiar przewyższa wręcz okrucieństwem bestialstwo samych pedofilów" - opisała Beczek.

Karolina Korwin-Piotrowska w obszernym wpisie w mediach społecznościowych stwierdziła, że po obejrzeniu dokumentu "chce się krzyczeć głośniej, niż po pierwszym filmie Sekielskich. (...) Ten film, poprzez losy molestowanych ministrantów, pokazuje ohydę systemu". Dziennikarka mimo to zachęca, by każdy przekonał się na własne oczy - Gazeta.pl

Kurie wrocławska i kaliska wydały oświadczenia w reakcji na film braci Sekielskich pt. "Zabawa w chowanego". "Wyrażamy ból, przepraszamy i podtrzymujemy gotowość udzielenia pomocy" - pisze archidiecezja wrocławska, nawiązując do czynów popełnionych przez byłego księdza Pawła K. W oświadczeniu kurii kaliskiej nie ma z kolei ani przeprosin, ani słowa o ofiarach - w obronę wzięto za to biskupa Edwarda Janiaka - Gazeta.pl

Biskup kaliski Edward Janiak tuszował co najmniej trzy przypadki pedofilii w Kościele - wynika z ustaleń portal OKO.Press. O dwóch przypadkach opowiedziano w filmie braci Sekielskich "Zabawa w chowanego". Trzeci ma dotyczyć dobrego kolegi biskupa, księdza Edwarda P., prawomocnie skazanego za molestowanie dwóch ministrantów. Z Janiakiem znają się jeszcze z czasów seminarium duchownego - Gazeta.pl.

Przemoc i nadużycia, jakich dopuszczają się niektórzy księża wobec nieletnich, nie wynikają z orientacji seksualnej. Walka z wykorzystaniem dzieci w Kościele nie powinna przeradzać się w szukanie kozła ofiarnego - Magazyn Wieź.







Komentarz Sekielski braci na temat dotyczące czy homoseksualizm i pedofilia, wyraźnie potępiają, nie ma nic wspólnego. Dodatkowo jeden z braci opowiadał o tym jak jego córka uczestniczyła w paradzie równości i powiesił tęczową flagę z okazji dzień przeciw homofobii.