niedziela, 21 lutego 2016

Zakonnice odchodzą po cichu, COUNCIL 50, Judith Butler, Po synodzie: miejsce LGB, LGBT katolicy ...


COUNCIL 50 20-22 listopada 2015 organizacja Europejskie Forum Grup Chrześcijan LGBT uczestniczyła w Rzymie wraz z wieloma innymi organizacjami z różnych kontynentów, w konferencji poświęconej odnowie Kościoła Rzymskokatolickiego, w 50 rocznicę Soboru Watykańskiego II.

Elisabeth Saint-Guily (Francja) i Enric Vila Lanao (Barcelona) byli organizatorami warsztatu "Rodzina i seksualność". Poruszono tam problemy kobiet, ludzi LGBTQ oraz osób żyjących w powtórnych związkach małżeńskich.

W temacie LGBTQ wystąpił przedstawiciel grupy Wiara i Tęcza, należącej do Euroforum
Zachęcamy do lektury i do podpisania końcowej deklaracji Council 50.

Jest to deklaracja uczniów Jezusa, którzy chcą pracować aby Kościół zgodnie z duchem Ewangelii dawał światu pokój, sprawiedliwość i solidarność.

Pamiętajmy, że wszyscy którzy czujemy przynależność do Kościoła, jednocześnie go stanowimy i ponosimy za niego odpowiedzialność.

jhn-23.info w tym linku znajduje się treść deklaracji oraz rubryki do złożenia podpisu EuroForum
- tutaj wiele ciekawych informacji o konferencji.

Osoby które odeszły ze stanu duchownego. Czy pamiętamy o nich w życzliwych myślach, w modlitwie ? Czy unikamy osądu i potępienia ? Czy pomagamy im odnaleźć się w życiu ?
Część z nich to nasze siostry i bracia LGBT.

Marta Abramowicz napisała książkę o kobietach - byłych zakonnicach. Niech ta lektura przełamuje mur milczenia, niech zwiększa wrażliwość i życzliwość wobec nich.

Zachęcamy do czytania i do udziału w premierze książki Marty Abramowicz. 27 lutego 2016 godz 19.00 Sopot, Klub Atelier, al. Mamuszki 2. Wstęp wolny.

Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła. Jak one tam bez chłopa wytrzymują? Chyba w czystości nie żyją?

Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: O czym oni mówią?
Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie.
Jaki ksiądz? Tam szuka się sensu, który dawno został zgubiony.
Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego? (Wiara i Tęcza/Krytyka Polityczna)

W histerycznej reakcji na gender jest rys antyintelektualizmu. Niezbyt mi się podoba, że jestem wrogiem Kościoła katolickiego - rozmowa z filozofką, autorką słynnej książki "Uwikłani w płeć"

Trzeba się sprzeciwiać, ale nie dla samego sprzeciwu. Musimy najpierw zapytać, dlaczego mielibyśmy słuchać władzy. Zadać fundamentalne pytania. Czy ta osoba, ten urząd, to państwo mają legitymację do rządzenia? Jeśli nie, to jak mogę wyrazić swój sprzeciw? To podstawa krytycznego myślenia i polityki oporu.

Nie jestem oczywiście pierwsza, która to mówi. Mogłabym być kantystką i tak mówić. Taka postawa jest też u Johna Stuarta Milla, Thoreau, Gandhiego, w koncepcji nieposłuszeństwa obywatelskiego Arendt.

Wszyscy powinni móc żyć życiem, które nadaje się do życia. W tym kontekście myślę o równości i nierówności.

Słowo "lesbijka" przyszło mi do głowy w wieku 14 lat, gdy zakochałam się w dziewczynie, potem w drugiej. To był trudny moment, bałam się tego słowa, wiedziałam, że oznacza stygmatyzację, społeczny wyrok.

Nie znałam żadnej innej lesbijki, nie było społeczności LGBTQ. Mając 16 lat, dokonałam gwałtownego coming outu. Walczyłam o utrzymanie swoich związków. W dorosłym życiu wiele razy traciłam ukochane osoby, pracę, domy. Bywałam potępiana, ale na szczęście nie uniemożliwiło mi to doznawania szczęścia.

Małżeństwa mogą być zawierane i rozwiązywane, a rodziny mogą tworzyć się według innych trajektorii. Może twoje dziecko z poprzedniego związku będzie miało sześcioro kochających dziadków? Ludzie spoza formalnej rodziny stają się sobie pokrewni.

W Polsce też mamy ruch Wiara i Tęcza, ale linia Watykanu jest jasna. Nawet papież Franciszek, znany z miłych gestów, mówi, że "ideologia gender to próba kolonizacji rodziny", i przyrównuje ją do dyktatur XX wieku.

Kościołowi się chyba zdaje, że badacze gender zaprzeczają biologicznym różnicom płciowym, a to nieprawda. Chodzi o to, jak opiszemy te różnice i jak duże znaczenie im przypiszemy.

Kościół od wieków sprzecza się z nauką, ale historia nauki zdaje się stać po naszej stronie - potwierdza, że to, jak postrzegamy biologiczną płeć, się zmienia. Myślę, że błędem jest stwierdzenie, iż płeć (sex) jest wyłącznie konstruktem kulturowym.

Nie chcą ulegać stereotypom męskości, które nie pozwalają im na przytulanie się do przyjaciół albo fascynację baletem. Feminizm poszerza możliwości zarówno kobietom, jak i mężczyznom.

Lewica czy też ci, których kiedyś nazywano socjalistami, poszli na układ z neoliberalizmem. Okropny układ. Odsuwa się na bok ludzi, którzy nawołują do zachowania podstawowych form socjaldemokracji i krytykują kapitalizm. W tym sensie na lewicy jest wakat.

Kaczyński, Orbán na Węgrzech, Erdogan w Turcji rozpętali wojny kulturowe, by zawładnąć umysłami ludu.

To, że bronimy polityki ostatnich dekad, nie znaczy, że wcześniej wszystko było w porządku. Należy walczyć zarówno ze starą, jak i z nową dyskryminacją, ale trzeba sobie uświadomić, że nie będziemy w stanie przeciwstawiać się czemukolwiek, jeśli samo bycie w opozycji zostanie zdelegalizowane.

Jako rodzic! Rodzina homoseksualna może być tak samo kochająca albo niekochająca jak hetero. Wszystkie rodziny stają przed podobnymi wyzwaniami bliskości czy intymności, muszą sobie radzić z konfliktami, z zależnością. To nie bycie hetero albo homo decyduje o tym, czy się jest dobrym rodzicem, prawda? Całość na Wysokie Obcasy.

Dokument końcowy (Relatio synodi) będący rezultatem prac ostatniego rzymskokatolickiego synodu o rodzinie nie ma niczego rozstrzygać, lecz służyć papieżowi w rozważaniach na temat rodzin i prawdopodobnie późniejszemu wydaniu dotyczącej ich adhortacji apostolskiej (coraz głośniej w mediach o tym, że adhortacja rzeczywiście się ukaże w lutym lub marcu 2016 r.). Trudno jednak nie sugerować się treściami, na które zgodziło się tak liczne zgromadzenie duchownych wysokiej rangi. Moją uwagę przykuł paragraf dokumentu końcowego poświęcony osobom nieheteroseksualnym, a szczególnie kontrast powstający po zestawieniu tegoż fragmentu z paragrafami mówiącymi o ludziach rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach.

Tymczasem w paragrafie 76., jedynym poświęconym bezpośrednio wiernym LGB, jest mowa tylko o szczególnej opiece, jaką Kościół jest winien rodzinom, których członkiem jest ktoś o „skłonności homoseksualnej”. Jeśli ktoś ma być tylko odbiorcą opieki, jest to zamysł wbijający w bierność i z pewnością nieemancypujący.

Wyżej wspomniany paragraf jest niepokojący także z innych powodów. Ludzie nieheteroseksualni są nazywani osobami ze skłonnościami homoseksualnymi (tendenza omosessuale). Takie określenie będzie pracowało na niekorzyść traktowania orientacji seksualnej jako ważnej części tożsamości człowieka, której wypieranie lub wymuszona próba zmiany wpływa negatywnie na dobrostan i może powodować problemy ze zdrowiem. Ponadto takie postawienie sprawy niweczy nadzieje tych, którzy oczekiwali od synodu tzw. uzdrowienia języka. Język świadczący o zdolności współodczuwania z wiernymi powinien bowiem możliwie dalece szanować to, jak sami mówią o sobie. Zresztą literatura naukowa również preferuje termin „orientacja” i nazywa tak zarówno pociąg miłosny do osób odmiennej płci, jak i tej samej płci. Przypuszczam, że biskupi nie chcieliby myśleć o większości ludzi jak o osobach z „tendencjami heteroseksualnymi”. W kontekście przemian prawnych w kierunku ślubów cywilnych dla par jednopłciowych biskupi wzięli słowo „małżeństwo” w cudzysłów. Zdaję sobie sprawę, z czego to wynika. Zastanawiam się jednak ponownie, skąd różnica wobec małżeństw powtórnych zawartych w czasie życia poprzedniego współmałżonka/współmałżonki. Czy w świetle nauczania o małżeństwie sakramentalnym to nie są również quasi-małżeństwa?

Może ktoś się zdziwi, że przypisuję otwartość na życie i odpowiedzialność wobec potomstwa związkom jednopłciowym. Przede wszystkim to, że geje, lesbijki i osoby biseksualne wychowują swoje biologiczne dzieci, jest faktem. Mają je z poprzednich związków różnopłciowych, dzięki in vitro (i ewentualnie surogatce) albo w wyniku nieformalnych donacji nasienia. Jeśli wychowują je razem z partnerem/partnerką tej samej płci, to możemy mówić o odpowiedzialności pary jednopłciowej wobec potomstwa. Co więcej, pary homoseksualne mogłyby być otwarte na życie w taki sposób, do którego Kościół zachęca małżeństwa bezpłodne: adoptować dzieci, być rodzicami zastępczymi, wspomagać wychowanie dzieci swoich krewnych i zostawać chrzestnymi czy też włączać się w pracę z dziećmi i młodzieżą w ramach pracy zawodowej lub wolontariatu. Natomiast nikt nie pokazuje z tak wielką i pozytywną siłą, jak można poszerzać pojęcia macierzyństwa i ojcostwa, jak zakonnice i zakonnicy. Mówi się do nich „ojcze” i „matko”. W porządku wiary ich dzieci są liczne, a wielu z powodzeniem pełni role wychowawcze w przedszkolach, świetlicach, domach sierot i szkołach.

Tym mocniej dziwi, że synod, powtarzając za Kongregacją Nauki Wiary, utrzymuje, iż związków jednopłciowych nie cechuje nawet odległe podobieństwo do małżeństwa. Nie wydaje się to uzasadnione empirycznie. Nie może się również podobać fakt, że paragraf poświęcony lesbijkom i gejom mówi o nich wyłącznie jak o członkiniach i członkach szerszych rodzin. Gdy się go czyta, przychodzi na myśl syn/córka, kuzynostwo, wujkowie i ciotki, ale na pewno nie matka ani ojciec. Powstaje wrażenie, że synod postąpił tak, jakby nie istniały rodziny zakładane przez pary nieheteroseksualne, gdzie lesbijki i geje są głowami rodzin.

Relatio synodi kilkakrotnie podkreśla, że należy dążyć do minimalizacji cierpienia dzieci w sytuacjach separacji, rozwodu i ewentualnie życia z kolejnym partnerem. Dbałość o dobro najmłodszych będzie wybiórcza, jeśli pominie się dzieci wychowywane przez rodziców LGB. Dotychczas proponowaną strategią nawrócenia było powstrzymywanie się od kontaktów seksualnych. Nie sposób nie spodziewać się, że w większości przypadków konsekwencją jest wówczas rozstanie. Czy takie „nawrócenie” rodziców warto fundować dzieciom, które potrzebują przecież stabilnego – przede wszystkim w sensie emocjonalnym – środowiska rozwoju? Paragraf 84. dokumentu synodalnego, który poucza o potrzebie zaoferowania rozwodnikom głębszej integracji ze wspólnotą chrześcijańską, powiada, że owa integracja jest konieczna dla chrześcijańskiego wychowania dzieci. Na końcu paragrafu napisano, że tego rodzaju troska nie osłabia wiary ani dawania świadectwa o nierozerwalności małżeństwa, lecz stanowi wyraz miłosierdzia Kościoła. Czy Kościół wyrazi miłosierdzie również wobec ochrzczonych i wierzących ludzi nieheteroseksualnych? Czy Franciszek podejmie ten temat w oczekiwanej adhortacji? Prędzej czy później hierarchowie będą zmuszeni zaprzestać ignorowania katolików i katoliczek LGB. W tej chwili wydają się na to nieprzygotowani. Całość na Queer.pl

Amerykańscy jezuici z otwartymi rękami przyjmują osoby LGBT w kościele. „Jednym z wielkich wyobrażeń o kościele katolickim, jest homofobia. Myślę, że to bardzo wybiórcze czytanie Katechizmu,” wyznał James Martin.





Jak rodzice zaakceptowali swoi dzieci LGBTQ




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz