Komentarz Adama Jareckiego: Trzecia prowokacja PiS? Fałszywy e-mail o rezygnacji Beaty Kempy z kandydowania w wyborach skompromitował PAP. To już wiemy. Szkoda tylko, że już nigdy nie dowiemy się, kto wpadł na taki pomysł. Tak jak w przypadku „gejobombera”.
Kto zatem odpowiada za tę aferę? Kto za nią stoi? Otóż moi drodzy, to jest proste jak drut. Winny jest ten, kto ma z tego korzyść. Korzyść niewątpliwie odniósł PiS. Przypomniało mi to nieudaną prowokację „Cugier-Kotki” i szytą równie grubymi nićmi sprawę „gejobombera” w czasie kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego.
Otóż w Warszawie pojawiły się paczki, które okrzyknięto „prawie profesjonalnymi” (sic!) bombami. Zupełnym przypadkiem na chwilę przed drugą turą wyborów prezydenckich. Zupełnym przypadkiem podłożoną przez kogoś podpisującego się „Silny Pedał” (przez media przechrzczonego na „gejobombera”). Zupełnym przypadkiem posiadano tylko jedno sensowne zdjęcie potencjalnego sprawcy (które tu widzicie – niezwykle charakterystyczne, prawda?). Następnie prokuratura i policja skompromitowały się w procesie śledztwa aresztując człowieka, którego winą okazała się próba wprowadzenia na rynek… napoju energetyzującego pod nazwą „Gay Power”, który zresztą sukcesu nie odniósł. Po czym po cichu śledztwo zamknięto uznając, że żadnego gejabombera nie było. Bo gdyby był, to – jak rozumiem – tysiące agentów do dziś pracowałoby nad tą dmuchaną jak prażynka sprawą, bo przecież Antykomor został już z sukcesem zamknięty, prawda?.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz