Gazeta Wyborcza Zielona Góra:: Geje i lesbijki są wszędzie. To może być twój kolega z ławki, pani z
osiedlowego sklepu, wujek. Tożsamość ma się raz na całe życie. Pozwólmy
im być sobą - apelował Robert Biedroń na Festiwalu Tęczowa Góra w
Zielonej Górze
Zielonogórski oddział Kampanii Przeciw Homofobii
zaprosił Roberta Biedronia, polityka związanego z lewicą, autora książek
o gejach i lesbijkach, współzałożyciela Kampanii Przeciw Homofobii.
Biedroń opowiadał o swoim coming-out i przekonywał, dlaczego jest za
adopcją dzieci przez pary homoseksualne. Optował, by pedagodzy i
nauczyciele rozmawiali o odmienności seksualnej w szkołach w taki
sposób, by uczniowie nie odbierali jej jako chorobę . - Nie rodzimy się
przecież nietolerancyjni. Nasze poglądy i spojrzenia nabywamy w procesie
socjalizacji. Marzy mi się szkoła bez stereotypów, uprzedzeń,
nienawiści. Chcę widzieć świat tęczowo, a nie czarno-biało - mówił
Biedroń.
Po co absorbować głowy młodych ludzi dyskusjami o gejach i lesbijkach?
Bo
geje i lesbijki potrzebują wsparcia, akceptacji i tolerancji. A oni są
wszędzie. Statystyki pokazują, że odmienną orientację seksualną ma od
2-10 proc. społeczeństwa. Mówimy więc o blisko 2 mln Polaków! Ludzie
myślą: a tam, w moim otoczeniu nie ma żadnych gejów ani lesbijek. Więc
problemu nie ma. Tymczasem problem istnieje, bo w każdej szkole, każdej
klasie jest gej i lesbijka. Czy tego chcecie czy nie, są wszędzie. Nie
uda nam się zafałszować rzeczywistości. To może być pani z osiedlowego
sklepu, kolega z ławki, twój wujek albo ciocia. Oni żyją wśród nas,
także w Zielonej Górze.
Skąd pan wie?
Trochę jeżdżę po Polsce, swoje widziałem. Ostatnio
po spotkaniu z młodzieżą w Kędzierzynie Koźlu odebrałem maile od trzech
uczniów. Czytałem w nich: ,,Panie Robercie, kiedy mówił pan o
nieujawnionych gejach i lesbijkach, to mówił pan o mnie. Po raz pierwszy
usłyszałem coś o sobie, przekonałem się, że nie jestem sam'. Na
spotkaniu nie odważyli się tego powiedzieć.
Dlaczego często nie dają nam szansy poznać prawdy o sobie?
Bo
my, jako społeczeństwo, zmuszamy ich do życia w ukryciu. I to jest
największe okrucieństwo, jakie możemy tym ludziom zrobić. Każdy ma prawo
do szczęścia. Wracając do statystyk, w Zielonej Górze mieszka ok. 10
tys. gejów i lesbijek. A zapyta pani na ulicy kogokolwiek, czy zna taką
osobę, odpowiedzą, że nie.
Czyli co, wszyscy jesteśmy homofobami?
Poniekąd.
Tak wyrastamy, na takich kształtuje nas proces socjalizacji. Nikt się
przecież nie rodzi z wszczepioną nienawiścią, nietolerancją. Tkwimy w
stereotypach, że geje noszą koszule w kwiaty, że są zboczeńcami. O,
przytoczę pewien przykład. Niedawno byłem na spotkaniu w Poznaniu i
nauczycielka jednego z bardziej prestiżowych gimnazjów wstała i
wykrzyczała: ja uczę u siebie różnorodności! Byłem ciekaw, jak to robi.
Okazało się, że pokazuje uczniom rysunki. Jeden przedstawia Chińczyka w
czapce na polu ryżowym, na innym jest pejsaty Żyd. Wolałem nie pytać,
jak pokazała geja. To jest nauka o różnorodności? To jest właśnie to, co
generuje stereotypowe myślenie. Sam wyrastałem w nietolerancyjnym
otoczeniu. Gdyby mnie pani zapytała 20 lat temu, jaki jest mój stosunek
do adopcji dzieci przez pary homoseksualne, odpowiedziałbym ,,nigdy w
życiu!'.
Dziś nie widzi pan w tym nic dziwnego.
Oczywiście,
że nie. Geje i lesbijski powinni mieć prawo do wychowywania dzieci. I
żeby było jasne, oni wychowują w Polsce dzieci. Przyznał się do tego
znany aktor Michał Sieczkowski. Obwieścił, że wychowuje syna. Nie
jesteśmy w stanie im tego zabronić. Zróbmy wszystko dla dobra tych
dzieci, żeby żyło im się jak najlepiej. Zabezpieczmy im przyszłość.
Lepiej, żeby męczyły się w domach dziecka?
Tu odzywa się strona przeciwna: pokrzywiona psychika dziecka, potrzeba bycia z matką, dziecko wyrośnie na geja...
To
bzdury! Nie ma żadnych badań, które by to potwierdzały. Są za to
statystyki. Blisko 25 proc. dzieci w Polsce dorasta w rodzinach
niepełnych, patologicznych. Potrzeba bycia z matką? Nie ma czegoś
takiego. Jeśli dziecko wychowuje dwóch mężczyzn, to ono może jedynie
odczuwać potrzebę bycia z którymś z nich. Badania pokazują też, że
orientacja seksualna nie jest nabyta. Proszę bardzo, ja pochodzę z
rodziny hetero i wyrosłem na geja. I to takiej rodziny, w której bałem
się wyjawić prawdę, bo ojciec nie tolerował, jak mówił, ,,pedałów'.
Ale wreszcie się pan odważył. I jak? Lepiej?
Zdecydowanie.
Mamy przecież tylko jedno życie. Namawiam do bycia sobą. Gdy będziemy
coś ukrywać, nigdy nie będziemy żyli pełnią życia. Żeby być szczęśliwym,
trzeba żyć zgodnie ze swoją tożsamością. Pamiętam ten koszmarny okres
przed coming-outem. Kiedy rozmawiałem z kolegami i koleżankami, musiałem
zmieniać końcówki, mówiąc o moim partnerze. Musiałem się ciągle
kontrolować. Udawałem przed rodzicami i znajomymi, że mam dziewczynę. To
było straszne. Oczywiście, zawsze znajdą się ludzie, którzy rzucą we
mnie kamieniem, wyzwą od ,,pedała' i ,,cioty'. Dziś to najmodniejsze
obelgi.
Lepiej znieść taki kamień, niż ukrywać swoją tożsamość?
Jasne.
Cena jest wysoka, ale to jest cena za bycie sobą. Warto ją zapłacić.
Dlatego namawiam do opowiadania o odmienności homoseksualnej w szkołach.
Kiedy jechałem do Zielonej Góry, towarzyszyła mi wycieczka szkolna.
Chłopcy bez przerwy wyzywali się od ,,pedałów' i ,,ciot'. Co na to
nauczyciel? Nic! Zero reakcji. Takie podejście do gejów i lesbijek po
prostu już się przyjęło, utarło. Trzeba to zmienić, a można to zrobić w
bardzo prosty sposób.
Jaki?
Wprowadzając temat odmienności
seksualnej do poszczególnych przedmiotów. Dlaczego na języku polskim
nie mówi się o tym, że Maria Konopnicka czy Maria Dąbrowska były
lesbijkami? Albo że Iwaszkiewicz był gejem? Dlaczego nie pokazywać
miłości homoseksualnej, skoro tak dużo mówimy o miłości
heteroseksualnej, o Mickiewiczu, Chopinie? Przecież to integralna część
naszej kultury, naszego dorobku. Dlaczego na matematyce nie można, obok
zadań o Jasiu i Małgosi, którzy kupują jabłka, umieścić przykładu o
Jasiu i Karolu. To sprawi, że dla uczniów homoseksualizm będzie czymś
naturalnym, przestanie kojarzyć się z chorobą.
Moja kuzynka
studiowała na niemieckim uniwersytecie. Jakież było jej zdziwienie,
kiedy pewnego dnia poszła sprawdzić na tablicy ogłoszeń imprezy
zaplanowane przez uczelnię. Przeczytała: środa, dyskoteka dla gejów i
lesbijek. Daleko, by nasze uniwersytety też organizowały takie
wydarzenia?
To pytanie do rektorów (śmiech). Ale z moich
obserwacji, w świecie uniwersytetów dużo się zmienia. Uczelnie stają się
bardziej liberalne. Studenci sami prowokują takie dyskusje, zakładają
koła. Jestem przekonany, że Uniwersytet Zielonogórski też będzie się
zmieniał w tym kierunku. Macie przecież wspaniałego pedagoga, prof.
Zbigniewa Izdebskiego, który jest skarbnicą wiedzy na temat osób LGBT.
Warto wykorzystać ten potencjał i zbudować wokół profesora jakieś
zaplecze, które będzie wspierało tą tematykę. Myślę, że prędzej czy
później to nastąpi. Im więcej różnorodności, zwłaszcza na uczelni, tym
lepiej. Będą się ścierały różne poglądy, będziemy się poznawać nawzajem,
uczyć się czegoś od siebie. Praktyka pokazuje, że społeczeństwa, które
stawiają na różnorodność, tolerancję i otwartość, są nie tylko bogatsze
kulturowo, ale też bogatsze ekonomicznie. Bo nikogo nie wykluczają, bo
nie pozwalają sobie na to, żeby jakaś grupa była wykluczona z tego
powodu, że ma inny kolor skóry czy odmienną orientację seksualną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz