Suzi Andreis: Mówimy, że społeczeństwo nas nie akceptuje, a z drugiej strony, większość mieszkańców tego kraju ma możliwość zobaczenia jakichkolwiek osób LGBTQ tylko w mediach i to w dodatku wiadomo, w jakim świetle. Przeciętna Kowalska nie zna ani jednej lesbijki, więc nie ma jak sobie wyrobić lepszego/ prawdziwszego zdania o nas. To tworzy zamknięte koło złych wyobrażeń. Więc jeśli chcemy z niego wyjść, to jako pierwsi powinniśmy zrobić pierwszy krok, ujawnić się, przestać być czymś abstrakcyjnym i dalekim dla Polaków. Wyoutujmy się wszędzie, gdzie przebywamy: w rodzinie, w szkole, w pracy, na kursie językowym, w przychodni, u znajomych… pozwólmy innym nas poznać, jeśli chcemy walczyć z uprzedzeniami na nasz temat. Ujawnić się to nie znaczy koniecznie napisać sobie na czole jedną z literek LGBTQ lub owinąć się tęczą. Jesteśmy różni i na różne sposoby mówimy o sobie. Dla wielu może wystarczyłoby po prostu przestać się ukrywać i na konkretne pytania typu: „z kim spędzasz święta”, odpowiadać zgodnie z prawdą, a jeśli to komuś przeszkadza, to niech na drugi raz nie pyta. Upominamy się o szacunek, więc zacznijmy się szanować, a za nami z coming-outem pójdą i VIPy.
Krzysiek Kliszczyński: Sądzę, że brakuje nam dwóch typów ujawniania się – i oba są tak samo ważne!
Pierwszy typ – to oczywiście coming-outy osób publicznych, także tych z najwyższego świecznika – polityków, posłów, aktorów, dziennikarzy.
Pierwsze kroki zostały już zrobione – wielki ukłon w stronę tych, co odważyli się pokazać światu swoją homoseksualną orientację – ale ciągle czekamy na coming out rangi Klausa Wowereita.
Drugi typ – to codzienne, „domowe” ujawnianie się – przed sąsiadami, kolegami i koleżankami z pracy, przed bliskimi i znajomymi.
Dla wielu osób informacja, że Janek jest gejem, a Anka lesbijką ma najważniejsze znaczenie – bo okazuje się, że ci „inni” są dosłownie obok nas, a dla samych gejów i lesbijek – ujawnieni sąsiedzi czy współpracownicy to źródło odwagi, by samemu/samej taki krok uczynić.
Jak mawiał Harvey Milk: „Ujawniajcie się, gdziekolwiek jesteście”.
Krzysztof Halama: Wielu uważa, że dla polepszenia naszej sytuacji niezbędne są coming outy aktorów, piosenkarzy i polityków.
Choć zapewne ważne były wyznania kilku celebrytów, przeciętny Polak zawsze wiedział, że w świecie artystów „takie rzeczy” się zdarzają, a homoseksualizm to odległa od „normalnych ludzi” ekstrawagancja.
Teraz Polacy muszą dowiedzieć się, że to ich syn, sąsiad czy lekarz jest gejem, a córka lub koleżanka – lesbijką.
Dopiero coming outy zwyczajnych Kowalskich i Nowaków uświadomią naszą obecność „na wyciagnięcie ręki” i brak powodów do strachu przed nami.
Radek Oliwa: Licznych.
Brakuje nam coming outów do znudzenia.
Dziś nie trzeba być już bohaterem, aby ujawnić się jako gej lub jako lesbijka.
Tomasz Raczek, Anna Laszuk czy Jacek Poniedziałek wydeptali już wygodną ścieżkę z szafy. Coming outy gwiazd z pierwszy stron gazet docierają oczywiście szybciej i skuteczniej do świadomości społecznej, ale tu nie chodzi o to, aby ujawniali się wyłącznie znani i lubiani.
Jesteśmy wszędzie – nie tylko w mediach, lecz także w zarządach wielkich korporacji, w polityce, w nauce czy w kościele. Nasze coming outy powinny być tak różnorodne, jak nasza społeczność… i tak samo liczne.
A więc Marku, Tomaszu, Zbigniewie, Andrzeju, Krzysztofie…
Wyjdźcie wreszcie z tej zakurzonej, ciasnej szafy.
Wiktor ,,Latarnik Dynarski: Jakich coming outów brakuje w Polsce? Politycznych, to rozumie się samo przez się, i transpłciowych zarazem.
Ostatnio byliśmy świadkami różnych coming outów, jednak litera T wciąż ma najmniejszą siłę przebicia, a jej rzecznikami są przede wszystkim (trans)aktywiści.
W mediach widywaliśmy Anię Grodzką, Nicolasa Prusińskiego i Rafalalę, ale, niestety, zasięg tych akcji był naprawdę niewielki.
Brakuje nam w Polsce kogoś na miarę Amandy Simpson – pierwszej (od tego roku) transkobiety w rządzie USA.
Damian Krzysztoń: Potrzebujemy coming-outów bardziej lokalnych.
Żeby okazało się, że gejem jest nasz radny, a lesbijką dyrektorka liceum.
Ogólnopolskie wyjście z szafy sprawia, że temat jest głośny, jednak istnieje w przestrzeni medialnej, która często wydaje się bardzo odległa w mniejszych miejscowościach.
Myślę, że równie ważne jest tworzenie klimatu do coming-outu.
Osoby znane, powszechnie szanowane, a nawet celebryci powinni otwarcie dopingować osoby homoseksualne w ich ujawnianiu się.
Najpierw cytat z pierwszej wypowiedzi:
OdpowiedzUsuń"Wyoutujmy się wszędzie, gdzie przebywamy: w rodzinie, w szkole, w pracy, na kursie językowym, w przychodni, u znajomych…"
Absolutnie się z tym nie zgadzam! Na takie wyjście z szafy dziś może sobie pozwolić tylko i wyłącznie jakiś celebryta, nie zaś zwykły przeciętny Polak! Wiem, że coming out jest czynnikiem ważnym nie tylko dla pozytywnego obrazu środowiska (nie mam na myśli tu wymalowanych pedłaków w lateksach i w sukienkach z cekinami), ale i dla jednostki, by w końcu mogła żyć i funkcjonować normalnie.
Jedna rzecz mnie niepokoi w tym zestawieniu różnych wypowiedzi o wyjściu z szafy, mianowicie ta masowa nagonka. To nie są zawody! Przerażające jest wręcz to, że w takich wypowiedziach wiele osób LGBTQ czuje się w jakiś sposób zmuszonych do coming outu, a to przecież nie na tym polega. Powinna to być sprawa indywidualna, a nie zbiorowa manifestacja! Uważam, że taka zbiorówka może przynieść więcej szkody niż pożytku.
I jeszcze jedna uwaga - nawet jako osobie LGBTQ bardzo się nie podoba to, iż osoby wyoutowane na siłę outują innych, np. za pośrednictwem blogów! Pamiętam sprawę jednego blogera, który outował innych na łamach swojej strony (skopiował jakieś wypowiedzi z facebooka i wkleił na swój blog). I właśnie dopiero później rozpętała się chryja, bo blog ten jest szeroko znany. Tak nie wolno!
To chyba tyle, co w tej kwestii mnie poruszyło.