sobota, 16 lipca 2011

Robert Biedroń: Słowa zabijają

Gazeta Wyborcza: Od mowy nienawiści do przestępstw motywowanych nienawiścią jest bardzo krótka droga

Mowa nienawiści jest tak wszechobecna, iż staje się przezroczysta. Przyzwyczailiśmy się do agresywnej retoryki polityków, traktujemy jak tabu przemoc wobec osób starszych i niepełnosprawnych, akceptujemy rapera nawołującego do wymordowania gejów. Doświadczenia innych krajów pokazują, że sama kultura osobista tego nie zmieni. Niezbędne są zmiany prawne.

 Jak piszą Sergiusz Kowalski i Magdalena Tulli w książce "Zamiast procesu": "trzeba było kilku rewolucji, dwóch morderczych wojen światowych, zagłady całych narodów, a także aktów ludobójstwa w czasach na pozór pokojowych, by ludzie zaczęli interesować się sposobami społecznej komunikacji, które poprzedzają nienawistne czyny albo im towarzyszą". Od mowy nienawiści do przestępstw motywowanych nienawiścią jest bardzo krótka droga.

Organizacje pozarządowe dały klubowi SLD projekt ustawy nowelizującej kodeks karny w zakresie karania za przestępstwa motywowane nienawiścią. W Sejmie odbyło się w środę jego pierwsze czytanie. Zyskał on już pozytywną opinię Krajowej Rady Sądownictwa i Prokuratora Generalnego.

  Proponowane zmiany są ważne, ale kosmetyczne - dotyczą bowiem doprecyzowania trzech artykułów. Nie są, jak twierdzi poseł PO Jarosław Gowin, próbą zamknięcia ust, tym którzy nie zgadzają się z gejami i lesbijkami. Nie mają nic wspólnego z polityczną poprawnością, którą w Polsce tak wielu pogardza.

  Zmiany dotyczą sprawy poważnej - zakazu nawoływania do nienawiści i przestępstw wobec grup, które w naszym społeczeństwie na takie zagrożenia są najbardziej wystawione. Zmian obawiać się więc powinni tylko politycy populistyczni - ci, którzy używają retoryki nienawiści, nawołują do podziałów, by zdobywać sympatię wyborców.

W Polsce przestępstwem jest tylko nawoływanie do nienawiści z powodu rasy, pochodzenia etnicznego i narodowego oraz wyznania. Reguluje to kodeks karny w art. 119, 256 i 257. Gdy podobne czyny popełniane są w związku z płcią, orientacją seksualną, wiekiem lub niepełnosprawnością danej osoby lub grupy społecznej, mają zastosowanie przepisy o zniesławieniu czy groźbie. Ochrona jest więc słabsza niż w przypadku, gdy takie same czyny popełniane są np. przeciwko katolikom. Niższe są więc sankcje, inny tryb ścigania, łagodniejsze kary. W praktyce oznacza to, iż bezkarnie możemy nawoływać do eksterminacji np. osób niepełnosprawnych.

  Problem nierównej, a więc także niekonstytucyjnej ochrony prawnej niektórych grup społecznych w kodeksie karnym był wielokrotnie wytykany przez organizacje międzynarodowe. O zmiany apelował Komitet Praw Człowieka (ONZ), Komitet przeciw Torturom (ONZ), komisarz praw człowieka Rady Europy, Parlament Europejski czy Agencja Praw Podstawowych UE. Zmiany popierał także rzecznik praw obywatelskich, nieżyjący Janusz Kochanowski. Bezskutecznie. Ministerstwo Sprawiedliwości prowadzi w tej kwestii grę: na forach międzynarodowych obiecuje zmiany, w Polsce chowa głowę w piasek.

  Ministerstwo i prokurator generalny pytane przez polskie organizacje pozarządowe nie widzą potrzeby zmian, bo jak twierdzą, "nie ma istotnego interesu społecznego" ani specjalnej potrzeby ochrony. W praktyce oznacza to, że dla państwa przemoc wobec kobiet, osób niepełnosprawnych czy gejów i lesbijek jest mniej istotna niż ta dotykająca Łemków, katolików czy Czechów.
 
Organa ścigania i wymiar sprawiedliwości szczególnie wrażliwe są na przestępstwa przeciw wyznaniom, głównie katolickiemu. Gdy zachodzi podejrzenie przestępstwa wobec katolików, machina zaczyna działać sprawniej. Gdy sprawa dotyczy Żydów czy Romów, rzecz dziwnym trafem zaczyna się komplikować, tj. mamy umorzenie. Pokazuje to problem "upolitycznienia" nienawiści. Państwo zaczyna ignorować przemoc wobec grup, których nie faworyzuje. Stosuje podwójne standardy.

  Niedawno media donosiły o piosence "Chwasty" śląskiego rapera Bas Tajpana, który śpiewa: "Wśród pięknych kwiatów rosną te chwasty. Popularne to pedały i lewe niewiasty. Słowa mojej kasty to: palić, palić, palić! Strzał słowem, strzał słowem, zwyrodnialców zabić! ( )". Wyobraźmy sobie, iż zamiast słowa "pedał" wstawilibyśmy słowo "katolik". Jak zareagowaliby politycy, media i społeczeństwo?

  W Polsce państwo nadal nie prowadzi rzetelnych statystyk przestępstw motywowanych nienawiścią. Dane przedstawiane przez organizacje pozarządowe odnotowują tylko mały ich odsetek. W przeciwieństwie do innych przestępstw te motywowane nienawiścią rasową czy orientacją seksualną silnie zakorzenienie są w naszej kulturze. Chociaż o dyskryminacji gejów i lesbijek mówimy coraz częściej, tabu wokół przemocy wobec osób niepełnosprawnych czy starszych (np. dokonywanej przez członków ich rodzin) nadal nie zostało przełamane.
 
Skala przestępstw motywowanych nienawiścią jest jednak ogromna. Pokazują je wyniki badań z innych krajów, gdzie prowadzi się je rzetelnie i systematycznie. W 2005 r. brytyjska policja odnotowała aż 50 tys. przestępstw z nienawiści, i to tylko na tle rasistowskim i religijnym. Londyńska Metropolitan Police - aż 11 799 incydentów o charakterze przestępstw motywowanych uprzedzeniami odnoszącymi się do pochodzenia etnicznego, rasy i religii oraz 1359 przypadków przestępstw motywowanych uprzedzeniami odnoszącymi się do orientacji seksualnej.

  Przeprowadzone przez CBOS w 2007 r. badania pokazują, iż społeczeństwo polskie w zdecydowanej większości popiera penalizację mowy nienawiści. "Wolność słowa gwarantuje swobodę wypowiedzi pod warunkiem, że wygłaszane opinie nie są dla innych ludzi obraźliwe, wyszydzające lub krzywdzące" - pod takim stwierdzeniem podpisuje się aż 73 proc. Polaków. Podobnie zresztą rysuje się linia orzecznicza Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Poparcie dla zmian prawnych już jest. Racje konstytucyjne również. Brakuje tylko działań polityków.

  *Robert Biedroń jest politologiem, doktorantem na Wydziale Nauk Politycznych Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Założyciel i wieloletni prezes Kampanii przeciw Homofobii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz