niedziela, 27 lutego 2011

Słowo Boże na dziś, Gej twoim bratem w Kościele

Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. 
- Rz 8, 18


Na pięciolecie związku Mariusza z Kamilem ksiądz odprawił mszę, na której obaj przyjęli komunię w obecności bliskich

Wiara w Boga jest jak zakochanie - tak Paweł, 30-letni dramaturg z Warszawy, tłumaczy, dlaczego jest katolikiem. - Spędzasz z kimś czas i nie widzisz w nim nic specjalnego, a nagle coś czujesz i totalnie ci odpala. Rutynowa modlitwa się zmienia. W ten sposób zrozumiałem, że moje miejsce jest w Kościele. Czułem nawet tęsknotę za Bogiem. W niedzielę rano wbiegałem do kościoła, aby uklęknąć, pomodlić się.

- A teraz jesteś zakochany?

- Właśnie rozstałem się z jednym chłopakiem, ale jestem otwarty na zauroczenia.

- Spowiedź?

- Teraz nie chodzę do spowiedzi. Jeśli w życiu homoseksualisty mi nie wyjdzie, wrócę do Kościoła w taki pełny sposób.

W wieku 16 lat Paweł zaangażował się w Ruch Światło-Życie. Działał w dominikańskim duszpasterstwie akademickim. Był animatorem, odpowiedzialnym duszpasterstwa, przygotowywał dorosłych do chrztu. Prowadził katechezy dla młodzieży. Omawiał prawdy wiary, zagadnienia moralne i teologiczne. Czuł się przewodnikiem tych młodych ludzi, a oni często prosili, aby został ich świadkiem bierzmowania.

Chodził na pielgrzymki, uczestniczył w rekolekcjach ignacjańskich, jeździł medytować do benedyktynów.

- Do 30. roku życia prowadziłem tak intensywne życie religijne, że problem seksualności właściwie nie istniał. Żyłem w czystości.

- Dlaczego?

- Myślałem, że to jest sprawa, którą Bóg za mnie rozwiąże. Albo będę miał powołanie kapłańskie, albo umrę, albo zakocham się w kobiecie. Chciałem wierzyć, że wszystko się ułoży.

Paweł: W Kościele widzę delikatność

Po skończeniu studiów nie wstąpił do zakonu, mówi, że chyba głównie pod wpływem fascynacji teatrem. - Chciałem być wśród ludzi. Teatr to przestrzeń. To nie jest praca przy biurku, która kończy się o określonej godzinie, lecz zawód, który wypełnia życie. Mogłem się zatracić. Zaangażowanie w pracę i życie religijne zapełniały czas. Miałem mnóstwo koleżanek, które chciały się ze mną związać. Ale nic z tego nie wychodziło, a potrzeba ułożenia sobie życia zaczęła we mnie narastać. W końcu zrozumiałem, że jestem, kim jestem, i nie muszę nic zmieniać. Mam prawo szukać miłości. Przecież staram się żyć, jak naucza Kościół.

Paweł zaznacza, że nigdy nie czuł się odrzucony przez księży i że to stanowi kolejny dowód na istnienie Boga. - Tłumaczyli mi, że seksualność to tylko jeden element spośród ogromnej liczby cech, które są we mnie. Nie muszę być oceniany poprzez tę jedną cechę. I w Kościele nigdy nie byłem. Nadal doświadczam w nim wiele miłości i zrozumienia, czasem nawet dużo więcej niż w środowisku gejów, w którym z orientacji seksualnej za wszelką cenę chce się zrobić tożsamość.

- Bycie gejem to nie tożsamość?

- Religia odpowiada na najgłębsze, najintymniejsze pytania dotyczące mojego pochodzenia i przeznaczenia: kim jestem? dokąd zmierzam? co jest dobre, a co złe? A bycie gejem to tożsamość stworzona dla celów politycznych. Moja wrażliwość nie jest powodowana orientacją seksualną. Jeśli spojrzę na wyznawane wartości i światopogląd, z wieloma gejami niewiele mnie łączy. Więcej wspólnych tematów mam już z panią, która sprzedaje bułki w sklepie. Czy powinienem zatem budować wspólne, fałszywe tożsamości, które mnie nie określają? Oczywiście, jeśli ktoś zapyta o moją orientację, odpowiem, że jestem homoseksualny. Ale to tak, jakbym mówił, że jestem wysoki, szczupły, mam niebieskie oczy czy blond włosy.

- Ciepła szukasz w Kościele, ale przecież nie dostaniesz tam rozgrzeszenia?

- Mogę sobie załatwić rozgrzeszenie, znam dużo księży, którzy mi go udzielą. Oczywiście nie wskażę nazwisk. Geje, którzy znajdują się w środowisku kościelnym, wiedzą, do którego księdza pójść. Nie jest tajemnicą, że niektórzy księża mają orientację homoseksualną, są też tacy, którzy po prostu rozumieją gejów i lesbijki.

- A czy to nie jest taki mały prywatny Kościół tylko dla ciebie?

- Oczywiście, że tak. W Kościele są postacie charyzmatyczne, które bardzo różnią się w poglądach, jak biskup Pieronek czy ojciec Rydzyk. To oni prowadzą innych duchownych. Dla mnie ważne jest, że są księża, którzy więcej rozumieją.

- Chcesz, żeby Kościół akceptował związki homoseksualne?
Nie mogę do tego namawiać Kościoła. Związki homoseksualne są takie szybkie, ulotne. Geje powinni się bronić szczególnie przed gejami. To oni powodują najwięcej cierpienia. Nawet gdy jestem zauroczony, nadal tak uważam. Często geje pogardzają sobą nawzajem. Nie szanują siebie i innych. Między sobą nazywają się dziwkami, ciotami, pedałami. Myślę, że niektórzy po prostu nie czują się do końca mężczyznami. To jest środowisko wewnętrznie skłócone. Nie chcę się do nich upodabniać. W Kościele widzę delikatność dla osób homoseksualnych. To, kim jestem, określa mój stosunek do Boga, a nie upodobania seksualne. Staram się codziennie modlić, czytać Pismo Święte i żyć zgodnie z nauczaniem Chrystusa.

- Czy myślisz o życiu po śmierci?

- Przez to, że jestem gejem, doświadczam podziału. Kiedy myślę o zbawieniu, widzę świat, w którym ten podział znika. Chcę zjednoczenia, gdzie nie muszę być Polakiem, mężczyzną, gejem. Nie mam ograniczeń. Pragnę zbawienia od różnic, które dzielą. Może dlatego, że to mnie najbardziej boli, dotyka Kiedy się modlę, zawsze proszę, żeby być niepodzielny, nieposegregowany i cieszyć się jednością. Wierzę, że różnice, które na ziemi są istotne, w niebie nie będą miały żadnego znaczenia.

Krzysztof i Szymon: Bóg jest miłością

Krzysztof i Szymon na mszę chodzą wspólnie, najczęściej do klasztoru Dominikanów w Krakowie. Wspierają powstanie krakowskiej grupy homoseksualnych chrześcijan.

Krzysztof jest wykładowcą na wyższej uczelni w Krakowie, Szymon jest pedagogiem, pracuje w branży szkoleniowej. Poznali się przez internet.

Pierwsza randka w kawiarni na Szewskiej. Szymona urzekło to, w jaki sposób Krzysztof opowiadał o pracy, robił wtedy doktorat na uczelni. Szymon poczuł, że powinien się dalej rozwijać. Kilka tygodni później po raz pierwszy trzymali się za ręce, publicznie, w kawiarni. Nie patrzyli na inne osoby, ale Krzysztof myślał o ich reakcji. W pracy słyszał, jak koledzy mówią o homoseksualnych parach: pedały, zwyrodnialcy, zboczeńcy. Rozmawiali wykształceni ludzie, często pracujący naukowo. Krzysztof milczał. Są razem już dwa lata.

Krzysztof: - Mówi się, że homoseksualiści walczą z Kościołem, ale wśród gejów jest też wiele osób o innych poglądach. My szanujemy tradycję tych dwóch tysięcy lat.

Spotykamy się w ich mieszkaniu. Szymon proponuje herbatę. - Chciałbym, aby wiara była kwestią wyboru człowieka, ale to jest nie do przejścia w polskim społeczeństwie. Tu katolikiem się rodzisz, jesteś od razu ochrzczony, komunia, bierzmowanie, trudno się z tego wykręcić.

- Nigdy nie miałeś wątpliwości?

Szymon: - Ukończyłem katolicką uczelnię Ignatianum. Po sześciu latach studiów pedagogicznych Kościół zraził mnie do siebie. Część wykładowców to fanatycy religijni z klapkami na oczach. Na szóstym roku miałem zajęcia z wychowania seksualnego z Elżbietą Ryszką, która prowadziła parafialną poradnię życia rodzinnego. Mówiła, że homoseksualizm to grzech, choroba do wyleczenia. Nie mogłem tego słuchać. A dla mnie katolicyzm nigdy nie był sprzeczny z homoseksualizmem. Wewnętrznie bardzo szybko pogodziłem się z własną orientacją. Czułem, że to jest naturalne. Nie myślałem, że bycie gejem to grzech.

- Chodzicie na parady?

Krzysztof: - Nie. Boję się, że ktoś mnie zobaczy. Rodzice nie wiedzą. Wie jedynie garstka znajomych.

Szymon: - Moi rodzice niestety wiedzą. Cały czas liczyli, że to się zmieni. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym wiele, żeby się nie dowiedzieli, za dużo mnie to kosztowało. Miałem taki moment w życiu, że myślałem o samobójstwie. Nie czułem się akceptowany przez rodziców. Twierdzili, że to moja fanaberia, samolubne podejście do życia. Po mojej próbie samobójczej trzy lata temu nadal obwiniali mnie. Nawet chęć śmierci była dla nich objawem egoizmu. Uznali, że chcąc się zabić, wyrządziłem im krzywdę.

Szymon przerywa, żeby przynieść herbatę, a dla Krzysztofa szałwię.

- Długo wierzyłem, że jeśli będę żył w stałym, uczciwym związku, to pokochają mnie takiego, jaki jestem - mówi dalej. - Chciałem im opowiadać o naszych wspólnych pasjach, wyjazdach, dzielić się swoim szczęściem. Wiele razy próbowałem podrzucać im psychologiczne książki. Nie chcieli czytać. Mama czuje strach i wstyd. Nigdy nie zgodzi się, żebym powiedział rodzinie. Chciałem to zrobić, bo nie lubię tych głupich pytań, czy mam dziewczynę. Nawet teraz rodzice spodziewają się, że wrócę do domu. Że zakończę znajomość z Krzysztofem i założę rodzinę. Bo oni chcą być dziadkami i spełnionymi rodzicami.

Krzysztof: - Moi rodzice są starsi i schorowani. Informacja, że jestem gejem, by ich zniszczyła. Lepiej nie mówić. Wiedzą, że mieszkam z Szymonem. Pytają czasem, co u nas słychać, ale się nie domyślają. Opór ludzi starszych przed wiadomością, że syn jest gejem, jest ogromny. Te myśli są blokowane. Większość społeczeństwa, także media, postrzegają nas jako chorych, zdeprawowanych, zboczonych. Moi rodzice też mają w głowach taki obraz.

- A przekaz Kościoła nie jest negatywny?

Krzysztof: - Przez 34 lata nie znałem gejów. Nie miałem życia seksualnego. Czułem się pełnoprawnym członkiem Kościoła. Próbowałem żyć tak, jak Kościół nakazuje, ale w pewnym momencie okazało się to niemożliwe. Co jakiś czas powtarzały się traumatyczne momenty zniechęcenia, bezradności. Alkohol, film, telewizja. Wyobraź sobie 30-letniego zdrowego faceta, który godzinami leży na łóżku i przerzuca kanały. Nie radziłem sobie z samotnością. Po ostrym załamaniu nerwowym i pomocy przyjaciół zacząłem inaczej myśleć o sobie. Zdecydowałem się na związek, w poczuciu, że mogę z tym pogodzić moją religijność. Nie chcę rezygnować z uczestnictwa w Kościele. Kontakt z Bogiem jest lepszy wśród ludzi. Możemy się nawzajem wspierać, mobilizować. Bardzo ważna jest dla mnie komunia święta. To jest też jakby dotyk osoby, którą kochasz. Dotyk Boga, którego może brakować.

- Przystępujesz teraz do komunii?

W rozumieniu Kościoła jestem teraz czynnym homoseksualistą. Chodzimy na mszę świętą, ale nie do spowiedzi i komunii. Przecież nie mogę spowiadać się z tego, co nie jest dla mnie grzechem. Duże nadzieje wiążę z grupą homoseksualnych i transseksualnych chrześcijan Wiara i Tęcza. Mieliśmy już pierwsze spotkania. W tej grupie możemy rozwijać życie duchowe, pozostając w związkach. Mamy stronę internetową i grupę na Facebooku. Na razie jest kilkadziesiąt gejów i lesbijek, ale działamy dopiero od dwóch miesięcy. Jesteśmy otwarci na wszystkie wyznania. Dzięki tej grupie stałem się dużo pewniejszy siebie. Dawniej nie reagowałem na przykład, jeśli ktoś obrażał przy mnie gejów. Na spotkaniach grupy rozmawiamy między innymi o tym, w jaki sposób rozmawiać z ludźmi i bronić swoich poglądów.

- A modlitwa? Własna droga do Boga?

Szymon: - Modlę się nawet w autobusie. Myślę sobie: 'Panie Boże, pomóż'. My się niczym specjalnym nie różnimy. Staramy się żyć tak jak inni ludzie, którzy są katolikami. Mamy wzorzec chrześcijanina i według tych zasad na co dzień funkcjonujemy.

Krzysztof: - Moja religijność po tym, gdy poznałem Szymona, jest dużo bardziej rozbudowana. Wcześniej wystarczała mi msza święta, teraz więcej się zastanawiam, czytam, chcę wszystko sprawdzić. Wiara w Boga jest silniejsza, gdy żyję z Szymonem. Bliskość z drugą osobą to też bliskość ze Stwórcą. Czuję obecność Boga w tym związku wyraźniej niż w samotnym życiu przed telewizorem. Z Szymonem łączy mnie miłość, a przecież Bóg jest miłością.

Teresa: Fałszywy krzyż

Grupę Wiara i Tęcza prowadzi Teresa (prosi o niepodawanie nazwiska). Współtworzy też stronę internetową www.wiara-tęcza.pl.

Spotykam się z nią w kawiarni przyjaznej gejom i lesbijkom przy krakowskim placu Wolnica. Teresa ma 50 lat, męża i dzieci. Jest lekarzem o dwóch specjalizacjach, rozpoczęła kurs psychoterapii. Chce także pomagać gejom, lesbijkom i osobom transseksualnym, którym trudno pogodzić swoją seksualność z wiarą katolicką.

- Moim celem jest stworzenie alternatywy dla grup typu Odwaga czy Pascha - wyjaśnia. - Oferują one pomoc duchową księży dla osób 'borykających się z niechcianymi odczuciami homoseksualnymi'. Pomoc ta sprowadza się do próby wyleczenia z 'choroby homoseksualizmu'. Jeśli wiara osoby homoseksualnej jest dla nich ważna, powinni zostać w Kościele i szukać wsparcia wśród chrześcijan, nie rezygnując ze swoich związków.

Teresa współtworzy grupę Wiara i Tęcza, aby pomóc kontaktować się osobom o podobnych poglądach i reagować na homofobię w Kościele. Uważa, że jako katoliczka świecka może wpływać na stanowisko Kościoła. - Napisałam na przykład list do ks. prof. Jana Dyducha w sprawie kazania, które zostało odczytane w kościołach archidiecezji krakowskiej podczas świat wielkanocnych. Twierdził w nim, że homoseksualizm, aborcja i eutanazja to najgorsze zło, które nie może być tolerowane. Prosiłam o wyjaśnienie, dlaczego homoseksualizm jest złem. Przecież wiele lat temu został skreślony z listy chorób. Nie dostałam odpowiedzi. Takie reakcje w Kościele są częste. Z jednej strony papież Benedykt XVI na Boże Narodzenie 2008 roku mówi, że ludzkość należy bronić przed homoseksualizmem, tak jak ochraniamy lasy tropikalne. A w małej miejscowości w Małopolsce, w gablocie ogłoszeń parafialnych, wystawiono niebezpieczne dla katolików znaki. Były tam znaki masońskie, satanistyczne oraz tęcza - znak gejów, lesbijek i transseksualistów. Na wszystkie te sytuacje chcemy reagować.

- A na razie?

- Piszą do mnie młodzi ludzie, którzy zaczynają maile od słów: 'Boję się. Pójdę do piekła'. Próbuję tłumaczyć, że nie muszą żyć w strachu. Wiem, że to Kościół powinien zmienić zdanie w tej sprawie.

- Jaka ma być rola Kościoła w stosunku do gejów i lesbijek?

- Bardzo prosta. Hierarchia Kościoła powinna zaakceptować ludzi z ich odmiennością i seksualnością. Posługiwanie się argumentami biblijnymi o tzw. prawie naturalnym już nie przekonuje. To argumenty podobne do tych przeciwko teorii heliocentrycznej. W większości krajów zachodnich istnieją już grupy homoseksualnych chrześcijan, które wpływają na zdanie hierarchów i Kościołów.

- Czy grupa Wiara i Tęcza ma wsparcie księży?

- Na obecnym etapie oczekujemy życzliwości i wsparcia modlitewnego. Na razie nie liczę na wsparcie oficjalne. Księża są związani ślubem posłuszeństwa. Możemy tylko doradzić, który ksiądz nie sponiewiera, nie wyrządzi krzywdy psychicznej. Natomiast widzę ogromną rolę katolików świeckich heteroseksualnych, którzy mogą wpływać na atmosferę w Kościele. Chcę działać właśnie w taki sposób, analogicznie do tego, jak wpływają świeccy na Kościół w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej. Widziałam stronę fundacji (www.teach-ministries.org), którą założyła matka lesbijki, gdy jej córka popełniła samobójstwo. Matka, jako chrześcijanka, nie akceptowała jej orientacji. Potrafiła ją zrozumieć dopiero, kiedy dziewczyny już nie było. Teraz pomaga rodzinom osób homoseksualnych. Daje swoje świadectwo. Nie możemy czekać. Powinniśmy działać już dziś.

- A Pismo Święte?

- Co niedziela chodzę do kościoła, znam Pismo Święte, jednak nie można odczytywać go dosłownie. Choć może niektórzy nadal wierzą, że niewolnik powinien służyć swojemu panu, kobieta być podległa mężczyźnie, a ziemia znajduje się w centrum wszechświata. W Ewangeliach musimy szukać przede wszystkim miłości bożej.

- W dwumiesięczniku katolickim 'Miłujcie się' ks. Dariusz Oko pisze, że homoseksualizm to choroba ducha, zapewne wielu księży się z nim zgodzi.

- Znam go. Ksiądz Oko to duszpasterz lekarzy, straszny homofob. Nie zdaje sobie sprawy, że chorobą ducha jest homofobia. Księża często podają argumenty, dlaczego homoseksualiści są gorsi i nie powinni posiadać takich samych praw. Mówi się, że częściej zapadają na choroby weneryczne, mają krótkie związki, częściej popełniają samobójstwa. Jednak problemy, które dotykają środowisko homoseksualne, często wynikają właśnie z odrzucenia przez społeczeństwo. W stosunku do Afroamerykanów też kiedyś wysuwano argumenty dotyczące ich stylu życia, a nawet braku inteligencji, aby pozbawić ich praw.

- Jednak dużo gejów i lesbijek naśmiewa się z norm religijnych

- Co potęguje konflikt. Obie strony powinny to przemyśleć. Ale wymagania moralne kieruję przede wszystkim do Kościoła. Nie można kazać ludziom dźwigać zupełnie niepotrzebnie dodatkowego krzyża, wystarczą krzyże dane nam przez życie. Nauka Kościoła w stosunku do gejów i lesbijek to fałszywy krzyż. Dla ludzi o odmiennej seksualności ważne jest, aby nie tłamsić swojej natury, tylko tyle. Buntuję się przeciwko wizji Kościoła, że normalni są wyłącznie kobiety i mężczyźni heteroseksualni. Jako lekarz wiem, że istnieje wiele form pośrednich. W zgodzie z naturą jest widzieć skomplikowaną całość, która realnie istnieje. Nie możemy wybierać tego, co odpowiada naszej koncepcji. Nawet Kościół nie może.

Mariusz: Z Kościoła może mnie wykluczyć tylko Bóg

Ksiądz potrafił zrozumieć Mariusza. Na pięciolecie jego związku z Kamilem odprawił mszę, na której obaj przyjęli komunię w obecności swoich bliskich. - Chcieliśmy podziękować Bogu, że jesteśmy razem. Związek to łaska. To była msza dziękczynna z prośbą o dalsze błogosławieństwo - mówi Mariusz.

Mariusz ma świadomość Boga działającego w jego życiu.

W wieku kilkunastu lat poznał ludzi z ruchu oazowego Światło-Życie. Wydawali mu się dobrzy, zadowoleni, radośni, a on tak potrzebował znaleźć się w grupie. Zaczął się modlić i widział, że modlitwa działa. - Miałem zachciankę i odpowiedź. Rozmawiałem z Nim jak z drugą osobą. Wiara to łaska. Nie można na nią zapracować, musisz być otwarta.

- A Kościół?

- Przez wiarę jestem członkiem Kościoła. Nie można się do niego po prostu wpisywać i z niego wypisywać. Kościół to wszyscy wierzący i ochrzczeni, a nie księża i biskupi. Z Kościoła może mnie wykluczyć tylko sam Bóg. Kościół jest ciałem Chrystusa, a sakramenty to droga do kontaktu z Nim.

- Kazania nie zniechęcają?

- Na pewno kazanie przeciwko gejom by mnie zraniło i zbulwersowało. Myślałem już o tym. Że jeśli będzie taka sytuacja, to wstanę i zaprotestuję. Choć nie wiem, czy ludzie w Kościele mnie nie zlinczują.

Kamila poznał w grupie ekumenicznej dla gejów i lesbijek. - Chciałem spotkać osoby, którym mogę zaufać, bo kierują się bliskimi mi wartościami. Kiedy po raz drugi się tam pojawiłem, był tam Kamil.

- Po raz drugi?

- Tak, bo pierwszy raz zrezygnowałem z grupy. Widziałem tam osoby, które jakoś zbyt jawnie okazywały swoją homoseksualność. Grupę prowadziła para gejów. To, że oni się obejmowali czy pocałowali, było dla mnie wówczas za dużym szokiem. Tak naprawdę miałem chyba problem z akceptacją siebie.

- Czym się wtedy zajmowałeś?

- Po skończeniu teologii na ATK uczyłem religii w jednej z warszawskich zawodówek. To było trudne doświadczenie. Dużo łatwiej uczyć przy parafii. W drugim roku nauczania byłem już w związku z Kamilem. Nauczyciele pytali czasem o dziewczynę. W końcu zmieniłem zawód. Za to w coraz większym stopniu angażowałem się też w naszą grupę ekumeniczną. Zacząłem ją prowadzić. W okresie szczytowym, w roku 2004 i 2005, pojawiało się na spotkaniach wigilijnych około czterdziestu osób. Mieliśmy rekolekcje, spotkania biblijne, chodziliśmy na msze w kościele św. Barbary przy ulicy Emilii Plater. Przychodziliśmy anonimowo, bo mimo że rozesłaliśmy listy do kilkunastu parafii z prośbą o opiekę duszpasterską, nie dostaliśmy żadnej pozytywnej odpowiedzi. Grupa spotykała się zatem w parafii ewangelicko-augsburskiej, gdzie prowadziliśmy spotkania biblijne.

- Spowiadałeś się wtedy?

- Miałem swojego spowiednika. Raz poszedłem do innego księdza, powiedział, że może udzielić mi warunkowego rozgrzeszenia. Ma taką możliwość, jeśli ktoś jest słaby i żyje w całkowitym grzechu. Na taką interpretację po prostu się nie zgodziłem. Ona nie rozwiązuje problemu, tylko spycha mnie na margines, gdzie mogą się nade mną ulitować.

To nie ja dokonałem wyboru. Nie miałem żadnego wpływu na to, kim jestem. Gdybym miał, nie byłbym gejem, bo sam siebie nie akceptowałem. Homoseksualizm jest wrodzony i stanowi nieodłączną część mojej osoby. Hierarchia Kościoła chce, abym nie realizował siebie jako osoby homoseksualnej. Czy oni nie wiedzą, że to wymaga zaprzeczenia całej mojej osobowości?

Mama Mariusza od lat wie, że syn mieszka z kolegą, Kamilem. Największy kłopot jest ze świętami. Dla Mariusza i Kamila są ważne i chcieliby je spędzać razem. Ale mama nic nie rozumiała: 'Wolisz spędzać najważniejsze święto z kolegami, a nie z rodziną?'. Przez lata tłumaczyła sobie, że syn spóźnia się na wigilię, żeby odwieźć Kamila - który jest pielęgniarzem - po dyżurze do domu.

- Dopiero niedawno zaczęła pytać. Podczas Bożego Narodzenia życzyła mi żony i wnuków. Powiedziałem, że nie doczeka się tego nigdy.

Mariusz ma 44 lata. - Niektórzy nie są powołani do tego, żeby zakładać rodzinę - próbował jej tłumaczyć.

Chyba nie chcesz powiedzieć, że jesteś jak Raczek? - powiedziała w końcu.

- A gdyby tak było?

Rozmowa poszła w kierunku rodziny i sąsiadów: I co ludzie powiedzą? I co pomyśli ciotka Marta, która tak chciała tańczyć na Mariusza weselu? I że rodzina z tradycją. I że to nie może być prawda.

- Nie spytała, czy jestem szczęśliwy - Mariusz zamyślił się.

- A jesteś?

- Myślę, że tak. Jak jesteśmy razem, to nie musimy rozmawiać, mnie wystarczy ta świadomość, że on jest w domu. Każdy robi swoje. Ale gdy nie ma Kamila w domu, czuję się źle, nic mi się nie chce, nawet gotować.

Ale szczęście to jest coś, co człowiek ma w sobie. Ja cieszę się, że jestem gejem. To dało mi zupełnie inne spojrzenie na świat. Obserwuję czasem znajomych w pracy. Każda osoba, która się różni, jest natychmiast oceniana, segregowana. Nawet nie ze względu na orientację. Wystarczą poglądy, ubiór. Jak ktoś wygląda bardziej oryginalnie, to wszyscy go atakują. A ja rozumiem inność we wszystkich wymiarach. Doceniam bogactwo, gdy ludzie są różni. Gdy wszyscy są jednakowi, pojawia się presja, żeby nie odbiegać od reszty.

Kiedy myślę, czego mi brakuje, to właściwie tylko poprzedniej pracy. Nawet nie bycia nauczycielem religii, ale tych rozmów o Bogu, które były z tym związane. Przez wiele lat moja praca polegała na przybliżeniu ludziom Boga.

- A dziś?

- Dziś każdą modlitwę zaczynam od podziękowania Bogu za Kamila. Przez 13 lat co kilka dni powtarzamy sobie, że chcemy spędzić ze sobą życie. Jeśli są jakieś problemy, wątpliwości, staramy się stawić im czoło. Skoro wiesz, że masz na to także dużo czasu, jest łatwiej. DF
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Źródło: Gazeta Wyborcza - Duży Format

2 komentarze:

  1. Człowieku, ty sobie poczytaj Biblię zanim umieścisz takie informację. Homoseksualizm jest potępiony nie tylko w Starym Testamencie (nakaz kary śmierci), ale też w nowym gdzie nie ma nakazu kary ale jest wyraźne potępienie tego zjawiska. Poczytaj sobie szczególnie Listy do Rzymian i Koryntian.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy tekst. wazne jest by wierzacy geje walczyli takze o sprawiedliwosc w kosciele. co do animowego - potepienie zalezy od interpretacji. poza tym - jak mozna traktowac to co zostalo napisane kilka tysiecy lat temu jako wykladnie moralnosci. to absurdalne.

    OdpowiedzUsuń