niedziela, 27 października 2013

Słowo na niedziele Czy Biblia naprawdę “mówi coś o homoseksualności”?


Każdy, kto kiedykolwiek brał udział w dyskusji na temat homoseksualizmu, słyszał kiedyś już słynny argument „przecież Biblia wyraźnie potępia homoseksualizm”. Czy aby rzeczywiście? Udzielić na to pytanie wyczerpującej odpowiedzi nie jest łatwo. Należałoby się odwołać do ogromnej ilości danych nie tylko z dziedziny biblistyki czy teologii, ale również z historii, antropologii kulturowej, seksuologii czy genderu. Niektórzy próbują rozwinąć przynajmniej część tych zagadnień; do najbardziej znanych autorów, również w języku polskim, należy ks. Daniel Helminiak. Jego książkę „Co Biblia naprawdę mówi o homoseksualności” można nabyć w internecie i znaleźć w większych bibliotekach. Warto też zajrzeć na jego stronę internetową. Ująć istotę sprawy zwięźle i treściwie to już jednak sztuka sama w sobie, zwłaszcza gdy osoba zadająca pytanie nie wygląda na szczególnie życzliwie usposobioną, a czasu na odpowiedź jest niewiele. Coś takiego przydarzyło się pierwszemu oficjalnie żyjącemu w związku z innym mężczyzną biskupowi Kościoła Episkopalnego, Gene Robinsonowi i naszym zdaniem całkiem nieźle się wybronił. Gdyby jednak po obejrzeniu poniższego nagrania i przeczytaniu transkryptu ktoś odczuł niedosyt, może zapoznać się z bardziej pogłębionym ujęciem Justina Cannona, dostępnym w języku angielskim tutaj. My zresztą też przymierzamy się do przetłumaczenia i opublikowania nieco szerszych ujęć tego zagadnienia.

CNSNews.com: Św. Paweł pisał w liście do Rzymian: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie.” Moje pytanie brzmi więc, czy św. Paweł miał rację odnośnie tego, że podejmowanie czynności homoseksualnych jest przeciwne naturze?

Bp Robinson: Pytanie, które pani postawiła wymagałoby dwóch dni na odpowiedź, ale postaram się udzielić jej w brykowej formie, a mianowicie: jedną z rzeczy, którą powinniśmy pojąć, jest to, że każdy fragment Pisma powinno się rozumieć w jego własnym kontekście. Musimy zrozumieć, że koncepcja homoseksualizmu jako orientacji seksualnej liczy sobie zaledwie około 125 lat.

Innymi słowy, św. Paweł mówił o ludziach, których postrzegał jako heteroseksualistów podejmującymi czynności seksualne z osobami tej samej płci. Nikomu nie przyszło nigdy do głowy w czasach starożytnych, że pewna mniejszość z nas rodzi się zorientowana emocjonalnie na osoby tej samej płci. Wydawało się to więc przeciwne ich naturze.

Inną rzeczą, którą należy powiedzieć o św. Pawle, jest to, że wypowiadał się on przeciwko praktyce znanej zarówno jemu, jak i w rzymskim i greckim świcie, a także w kulturze Palestyńskiej, według której starszy mężczyzna brał młodszego chłopca pod swoje skrzydła, wykorzystując go seksualnie, i tak dalej. Nikt – to seksualne wykorzystywanie dzieci – nikt się za tym dzisiaj nie opowiada. Wszyscy bylibyśmy przeciwko temu. Wszyscy zgodzilibyśmy się ze św. Pawłem w tej sprawie.

Tak więc rzeczywiste pytanie, patrząc na Pismo, brzmi „Co znaczyło to dla osoby, która to napisała? Co znaczyło to dla słuchaczy, dla których zostało to napisane?” I tylko wtedy możemy zapytać „Czy jest to wiążące na wieki?” A w tej sprawie, powiedziałbym, że też jestem przeciwko temu, o czym pisał św. Paweł.

Pytanie brzmi, czy znajdują się tam jakiekolwiek odpowiedzi na to, o co dziś pytamy, tzn. o prawomocność opartych na wierności, monogamicznych, wiążących się z intencją pozostania ze sobą na całe życie związków między osobami tej samej płci. A Biblia po prostu nie wypowiada się na ten temat.

CNSNews.com: Ok. Więc powiedziałby pan, że św. Paweł myli się w tym fragmencie?

Biskup Robinson: Nie. Uważam, że św. Paweł ma całkowicie rację w swoim własnym kontekście, biorąc to, co wiedział, i zachowanie, które opisywał. Pytania, które dzisiaj zadajemy, dotyczą zupełnie innego zestawu okoliczności.

Biskup Gene wyraźnie wychodzi tutaj z założenia, że homoseksualistą się człowiek rodzi. To dyskusyjne założenie. Czy rozumowanie, które tutaj prezentuje, traci jednak na ważności, jeśli przyjąć, że orientacja seksualna wynika z całego kompleksu uwarunkowań i ulega wykrystalizowaniu w wyniku długiego procesu, który rozpoczyna się jeszcze przed narodzinami i trwa przez wiele lat? W naszym przekonaniu, nie. Wydaje nam się, że istotne są tu natomiast dwie inne kwestie. Po pierwsze to, że pisarze biblijni nie znają pojęcia orientacji seksualnej i przyjmują milcząco, że człowiek rodzi się – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – heteroseksualistą. Po drugie, wśród ludzi są również i tacy, którzy z jakichś powodów „urozmaicają sobie” życie seksualne z osobami tej samej płci – w języku polskim mamy w końcu na to nawet przysłowie „żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek”. W starożytności takie „odstępstwa od natury” (która oczywiście bezwzględnie wymagała zaangażowania na rzecz podtrzymania gatunku, aczkolwiek niekoniecznie angażowania się w głębsze związki uczuciowe z osobami płci przeciwnej) bywały dość powszechnie spotykane, przynajmniej, jeśli ograniczały się do osób niepełnoletnich. Pytanie tylko, co to ma wspólnego z dwojgiem dorosłych ludzi tej samej płci, którzy decydują się być z sobą i proszą na przykład o błogosławieństwo dla swego związku? Kto zna na to odpowiedź, może jej nam udzielić. Póki co zgadzamy się z Przewielebnym Robinsonem, że w tej sprawie Biblia się po prostu nie wypowiada.

źródło Don't Shoot the Prophet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz