piątek, 18 października 2013

Pióro Nadziei 2013: Zabić geja


Za „poważny” homoseksualizm – kara śmierci. Za zwykły – dożywocie. Donosić mają wszyscy, także rodzice na dzieci.

Siedziałam jak zaklęta. W głowie miałam jedno: to rządowy plan. Zaczęli nas eliminować – mówi dwa lata po morderstwie Fasie, drobniutka 28-latka z długimi dredami. W pokoju jestem tylko ja i jej dziewczyna Jean Namadudu. Fasie szepcze jednak, tak jak­by się bała, że ktoś usłyszy.

- Wszyscy tak skończymy, pomyślałam wte­dy – przyznaje pewniejszym głosem Jean, była kandydatka w konkursie Miss Ugandy.

Ich znajoma Kasha Jacqueline Nabagasera 26 stycznia 2011 r., w Święto Wyzwolenia Ugandy, napisała na Facebooku, że coś niedobrego się szy­kuje. Ostatnio ktoś dwa razy nocą, gdy pracowa­ła w barze, włamał się do jej domu na przedmie­ściach Kampali. Niczego nie ukradł, nie zniszczył. Nawet poduszki na łóżku nie ruszył. Jedyny znak włamania to otwarte na oścież okna i drzwi.

Wieczorem w Święto Wyzwolenia Kasha mia­ła się spotkać z przyjaciółmi Davidem Kato i Pepe Julianem Onziemą. Chcieli pogadać o sprawie są­dowej, którą wytoczyli tabloidowi „Rolling Stone”. Trzy miesiące wcześniej pismo opublikowało li­stę stu ugandyjskich „sodomitów”. Z domowymi adresami, zdjęciami, w tym Kashy i Pepe. A na pierwszej stronie był David. I nagłówki: „Homo­seksualiści chcą zrekrutować milion niewinnych dzieci do końca 2012″, „Powiesić ich”.

W to styczniowe świąteczne popołudnie Ka­sha kilka razy próbowała dodzwonić się do Davida, ale telefon był wyłączony. W końcu z Pepe i innymi znajomymi pojechała do jego domu w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od Kampali Mukono. Znaleźli go na podłodze nie­przytomnego, z roztrzaskaną młotkiem głową. David zmarł w karetce.

Pastor z różową swastyką

Półtora roku wcześniej, jesienią 2009 roku, do Ugandy na wykłady o homoseksualizmie przyje­chała z USA trójka ewangelickich pastorów. Wśród nich Scott Lively, współautor książki „Ró­żowa swastyka”, przekonującej, że za Holocau­stem stoją homoseksualiści. Duchowni na spo­tkaniach opowiadali, że homoseksualizm to dzie­ło diabła, że homoseksualiści rekrutują dzieci do nieczystych praktyk W tym religijnym, w więk­szości chrześcijańskim kraju na wykłady przychodzą tłumy. Pastorów słuchał też David Bahati, mało znany poseł rządzącej w Ugandzie partii - Narodowego Ruchu Oporu.

Miesiąc potem Bahati złożył w parlamencie projekt ustawy przeciw homoseksualistom. Ak­ty homoseksualne są i tak zakazane przez niezmieniany od czasów kolonialnych ugandyjski kodeks karny, który przewiduje za nie siedem lat więzienia. Ale Bahati uważa, że to za mało.

„Osoba, która popełnia przestępstwo poważ­nego homoseksualizmu, podlega karze śmierci” – to art. 3 ustawy. „Poważny homoseksualizm” to czyny popełniane na nieletnich, niepełnosprawnych, popełniane przez nosicieli wirusa HIV. Za zwykły homoseksualizm jest dożywocie. Każdy, kto wie o aktach seksualnych osób tej samej płci, ma dobę, by donieść o przestępcach na policję. Inaczej grożą trzy lata więzienia. Donosić na swoje dzieci mają także rodzice. Zakazana ma być „promocja homoseksualizmu”, używanie pojęć „orientacja seksualna”, „mniejszości seksual­ne”. Uganda będzie domagać się ekstradycji swo­jego obywatela, który za granicą popełni „przestępstwo homoseksualizmu”.

- To jest tak szalone, że nie ma szans, by we­szło pod obrady parlamentu, tak myślałem. To nie był język Ugandyjczyka. Mówiłem wszyst­kim: „Ktokolwiek przyjechał tutaj z tym świst­kiem papieru, nie przemieni tego w prawo”

- przypomina Frank Mugisha. Był przyjacielem Davida Kato. Teraz jest dyrektorem SMUG – ko­alicji kilku nielegalnych w Ugandzie organizacji
mniejszości seksualnych.

Parlament zaczął jednak prace nad ustawą przeciwko homoseksualistom, szybko okrzyk­niętą przez światową opinię ustawą „Zabić geja”. I pracuje nad nią do dziś, trzy i pół roku później.

(...)
Chrześcijaństwo też nie jest z Afryki

Kilka dni po nabożeństwie wróciłem do Cen­trum św. Pawła, by spotkać się z biskupem. W białym domku na ścianach wiszą plakaty: w kolorach tęczy, o równości i AIDS. To plaga w Ugandzie. W 33-milionowym kraju oficjalne statystyki mówią o ponad 2-milionowej rzeszy zakażonych HIV. Ponad 80-letni biskup Senyonjo był jednym z najpotężniejszych ugandyjskich duchownych. Kiedy zaczął bronić homoseksu­alistów, anglikański Kościół Ugandy ekskomunikował go. Nie uznał tej decyzji. Przyjmuje mnie w biskupiej purpurze. Żwawo prowadzi do biura.

- Dlaczego biskup popiera homoseksuali­stów? – pytam. Pewnie tak zaczyna większość zagranicznych dziennikarzy, bo odpowiada bez zastanowienia: – Bo jestem chrześcijaninem.

Zaraz dodaje, że sam nie jest homoseksualistą. Ma żonę, dzieci. W 2001 r. przyszli do niego mło­dzi geje. Wyrzekły się ich rodziny, wyrzucono ich ze szkół, z Kościoła. – Pytali: dlaczego Bóg stwo­rzył nas takimi? Mówi jak na kazaniu: – Słyszę, że homoseksualizm został tu przywleczony z Za­chodu. A przecież homoseksualizm nie jest euro­pejski czy amerykański. To ludzki fenomen. Bóg stworzył homoseksualistów z jakiegoś powodu. Zresztą co to za argument, że nie jest afrykański. Chrześcijaństwo też nie jest. I co z tego.

- Jeżeli uchwalą ustawę, będzie obowiązek zgłaszania gejów na policję – zauważam. Dobrotliwy głos kaznodziei zmienia się, teraz jest sta­nowczy: – Nigdy nikogo nie zgłoszę. Mogą mnie sądzić, skazywać. Mogą uchwalać prawa, jakie chcą, ale – na miłość boską – nie mogą po­wstrzymać ludzi od kochania się.


Martin Ssempa to ewangelicki kaznodzieja, jeden z największych zwolenników ustawy prze­ciw homoseksualistom. By przestrzec wiernych przed zarazą i grzechem, w swoim kościele pusz­czał im gejowskie porno.

- Czy Uganda staje się rajem dla homoseksu­alistów? – zaczyna prowadzący program. Drugie pytanie: czy Pepe, uprawiając seks ze swoją dziewczyną, łamie kodeks karny? Bo przecież zgodnie z prawem jest kobietą.

Pepe zaskoczony i zdenerwowany: – Utrzy­muję wstrzemięźliwość seksualną.

Po chwili dziennikarz ni stąd, ni zowąd te­lefonicznie połączył się z Martinem Ssempa. Ten zaczął od objaśnień, że Pepe jest kobietą z zaburzeniami, potrzeba jej psychiatry i du­chowego wsparcia. Szybko zmienił ton. Wy­krzykiwał do słuchawki: – Nie ma nic natural­nego w tym, że jeden mężczyzna wpycha geni­talia w odbyt innego mężczyzny. Nie ma nic naturalnego w sodomii. To ludobójstwo Afry­ki. Sodomia to HIV. Onziema, jeżeli założysz spodnie, to nie znaczy, że jesteś facetem. De­mon cię opętał.

Emocje w studiu są coraz większe. Dzienni­karz nie może przerwać tyrady pastora. Ssempa wciąż krzyczy: – Dlaczego nie mamy jeszcze tego antysodomistycznego aktu?! Po trzech minutach jest już w studiu. Wyciąga z torby marchewki, banany, ogórki. – Pepe, poznajesz to? – zagaja.

- Myślisz, że jesteś mężczyzną, ale nie masz wyposażenia. Więc penetrujecie się za pomocą mar­chewki. Banany wpychacie sobie do odbytu, któ­ry nie jest do przyjmowania, lecz do wydalania – objaśnia Ssempa. I tak przez ponad godzinę.

(...)
Na ulicach Kampali pytamy przechodniów o jego ustawę. Chętnie opowiadają o swych opi­niach. – U was, na Zachodzie, to może są prawa człowieka. Ale jeżeli ty zdecydujesz się mnie za­bić, łamiesz moje prawo. Zgadza się? – objaśnia mężczyzna w średnim wieku przedstawiający się jako dziennikarz. I nie od razu dopowiada: – Tak samo jest z homoseksualizmem. Mulya lupanka (cioty w języku luganda) łamią prawa człowieka.

Poucza, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, by były z tego dzieci. – Przez tych homusiów jest mało dzieci. A Ugandyjczyków powinno być ty­lu, ilu Chińczyków – macha ręką.

- To co zrobić z homoseksualistami, którzy już tu są?

- Pod sąd i jeżeli udowodni im się winę, to kara śmierci.

Zagajam elegancką parę, która siedzi na traw­niku przed katolicką katedrą Rubaga. Dochodzą nas chóralne śpiewy z kościoła. Peroruje tylko mężczyzna, kobieta siedzi cicho. – Ci, którzy przyciągnęli do Ugandy ten grzech, tę zarazę, mają duże pieniądze. I płacą młodym Ugandyjczykom, by byli homoseksualistami.
(...)

- Kiedy ludzie widzą białego dziennikarza z Europy, stają się bardzo homofobiczni – twierdzi Frank Mugisha. – Mówią: „To zboczeńcy”. Bo myślą, że powinni tak powiedzieć. To słyszą od pastorów. A w tym kraju, jeśli mówi religijna oso­ba, nikt nie zadaje pytań. Wszyscy słuchają. (To tak jak w Polsce co powie ksiądz jest święte i wierzą w to)

Politycy, duchowni i ulica mówią o tym, że Zachód płaci, by zmienić Ugandyjczyków w musiyazi, śmieciożerców. Tak w lokalnym języku lu­ganda określa się tu gejów.

Frank Mugisha ma 30 lat. Mówi, że kiedyś było z nim tak jak z tymi ludźmi zapatrzonymi w reli­gijnych liderów. Pochodzi z katolickiej rodziny. Jako czternastolatek powiedział rodzicom, że jest gejem, a oni wysłali go na terapię do księży. Księża nakazali modlić się i czytać Biblię.

(...)

Historie ludzi, których spotkaliśmy, są do sie­bie podobne. Fasie boi się powiedzieć ojcu mu­zułmaninowi, że od trzech lat żyje z Jean – tą, która startowała w wyborach Miss Ugandy – bo jest przekonana, że ojciec ją zabije.

23-letniego Dariego wygnali rodzice. Teraz mieszka w slumsach. Prostytuuje się. Jest zaka­żony wirusem HIV.

36-letni Stanley opowiadał o chłopaku, któ­rego żona wydała policji. Powiesił się.

28-letnia Joyce od czterech lat potajemnie spotyka się ze swoją dziewczyną. A rodzina co­raz natarczywiej dopytuje o męża.

Christine oddała synka byłemu mężowi. Prze­konywała mnie, że lepiej mu z ojcem, bo wycho­wa go na mężczyznę. Na koniec rozmowy, jakby na usprawiedliwienie, przyznała, że oddała syna, by eksmąż nie doniósł policji o jej homoseksualnej orientacji.

Brandt – wolontariusz w nielegalnej gejow­skiej organizacji Icebreakers Uganda – mówił, że ludzie nie mają pieniędzy na prezerwatywy, lubrykanty. Używają masła i awokado.

Transseksualna Cleo w kraju, w którym nie ma zmiany płci, ciuła na operację w Tajlandii. Od prywatnego aptekarza kupuje po zawyżonej ce­nie hormony, które on ściąga z zagranicy.

Całość na Amnesty International 


1 komentarz:

  1. Tak trzeba dewiantom powiedzieć NIE. Brawo dla Ugandy, jedyny normalny kraj nie daję się homoterrorystom. Polska powinna brać przykład Ugandy, a nie żydowskiej Unii Europejskiej.

    OdpowiedzUsuń