Imię Jarek ostatnio nie najlepiej nam się kojarzy, podobnie jak słowo
krzyż, o którym nie sposób już myśleć bez przykrości, jakkolwiek
istnieje też czerwone jabłuszko przekrojone na krzyż, jak również kilku
fajnych Jarków, jak Jarek Klejnberg, Jarek Górnicki i Jarek Borowiec. Do
niedawna należał do nich też Jarek Gowin, ale jakoś tak przestał,
zrobił się niefajny. A może nawet zawsze taki był? W każdym razie parę
dni temu siedziałem sobie spokojnie na tarasie, aż tu nagle wpadła mi w
rękę gazeta, te gazety to chyba przynosi wiatr, bo przecież sam bym
nigdy nie wpadł na pomysł, żeby się nimi aktywnie interesować, wręcz
przeciwnie, wyścielam nimi kuwetę dla mojej kotki, gdyż są dość chłonne i
pozwalają oszczędzić na piaseczku. W gazetach drażni zwłaszcza to, że
chłoną w siebie wszystko, nawet najgorsze bzdurstwa i akty kompletnej
autokompromitacji, w rodzaju tego, co naplótł właśnie poseł Gowin, bo to
na jego zdjęcie padł mój wzrok, a następnie wgłębił się w to, co ma on
nam do powiedzenia i czym postanowił się podzielić.
Sprawa jest
dobrze znana, chodzi o homoseksualizm i wynikające zeń utrapienia, otóż
Gowin wydaje się zaniepokojony pojawiającą się właśnie możliwością
poprawy losu tych nieszczęsnych istot, do których sam należę i zresztą
nie narzekam, świat już się całkiem nieźle dostosował do moich potrzeb,
mieszkam w mieście stołecznym i cieszę się zasłużoną sławą, w związku z
czym byle kto mi nie podskoczy. Chodzi natomiast o biednych chłopców z
prowincji, wstydzących się, że istnieją, a zwłaszcza mężczyzn w sile
wieku, starzejących się samotnie i niemających szans wyrwać się z
kamiennego kręgu niechęci i uprzedzeń napędzanych przez znane, rwące się
do mikrofonu osoby w typie Gowina, który uważa, że sam jest od nich o
niebo lepszy, bo otacza go spora gromadka własnoręcznie spłodzonych
pociech. Chodzi mi też o partię PO, stosunkowo, jak na polskie warunki,
przyzwoitą, lecz cóż z tego, skoro reprezentujący ją oficjalnie Jarek
Gowin odbiera jej ostatnich życzliwych wyborców, głosząc swoje
farmazony.
Przepraszam, ale nie jestem w stanie traktować jego
słów poważnie, wręcz przeciwnie, będę się z nich wyśmiewał, gdyż są
śmieszne, bawi mnie wzniosły tenor głoszący obawę przed parlamentarnym
łamaniem „prawa natury”, które zdaniem Gowina jest również prawem
„ducha”, jakkolwiek działa głównie w tzw. łóżku i to cudzym. Gdyby
bowiem działało również na ulicy, trzeba by chodzić po niej nago i boso,
gdyż natura nie obdarzyła nas naturalnymi ubraniami, musieliśmy je
sobie sztucznie wytworzyć, a następnie kupić. Niestety, żyjąc w zgodzie z
prawem natury, nie mielibyśmy za co, ponieważ pieniądz również nie
powstał w wyniku procesu ewolucji, lecz został wymyślony tudzież
wydrukowany, przy czym sam proces druku stanowczo sprzeciwia się prawu
natury, po prostu nie spotkałem się w naturze z maszyną drukarską ani
nawet ze zwykłą drukarką, próżno jej szukać w dżungli, i wręcz śmiem
twierdzić, że nawet wypowiedź Jarka nie mogłaby się ukazać w gazecie,
gdyby nie została najpierw nagrana na dyktafonie (a dyktafony nie rosną
na drzewach), następnie zaś wydrukowana i dajmy już sobie spokój z
humorystycznymi teoriami, jakoby gazety przynosił wiatr.
Z prawem
natury (resp. ducha) niezgodne są też okulary, dzięki którym kilka
zmęczonych życiem starszych kobiet przeczyta wywiad z posłem Gowinem i
pójdzie z nim na barykady, a poza tym pokażcie mi coś mniej naturalnego
niż samolot, którym tak chętnie latamy do Rzymu, choć nie jesteśmy
przecież ptakami ani nawet owadami, jesteśmy tylko ludźmi i w ramach
człowieczeństwa zdarza się nam też bywać blondynami, mańkutami i
homoseksualistami. Naprawdę, panie pośle, nikt nie zostaje
homoseksualistą aktem woli, nawet chcąc zrobić panu na złość nie
zostałbym homoseksualistą, gdybym nim wcześniej nie był, ani też nie
zostałem do niego zmuszony przez rodziców, którzy są niestety
heteroseksualni, więc nie wiem, czy się przypadkiem nie powinienem na
nich obrazić.
Natomiast śmiem twierdzić, że mimo swojego
homoseksualizmu w niczym nie ustępuję przystojnym mężczyznom
preferującym stosunki z kobietami, seks homoseksualny jest przyjemny i
niegroźny, nie powoduje bowiem niechcianej ciąży, stanowiącej utrapienie
większości pań i zmuszającej je do aborcji, która, jak wiadomo, jest
grzechem.
Rozumiem, że prawu natury sprzeciwia się również
zapłodnienie in vitro, z którym poseł Gowin walczy, no i tu pełna zgoda:
osoby niepłodne nie powinny mieć dzieci, nie są bowiem w stanie ich
mieć, nie powinny więc zawierać małżeństw, gdyż ich stosunki praktycznie
nie różnią się od stosunków homoseksualnych, mają na celu wyłącznie
przyjemność i okazywanie sobie miłości, przywiązania etc., a są to
rzeczy wstrętne i nienaturalne.
Na koniec chciałbym stanowczo
zaprotestować przed trzymaniem w mieście psów, pies zgodnie z prawem
natury powinien mieszkać w lesie, a nie w domu, poza tym bywa w stanie
pogryźć naturalnie spłodzone dziecko, będące skądinąd pod opieką swoich
heteroseksualnych rodziców mających zgodnie z prawem ślub kościelny. A
zatem, drogi Jarku, zastanów się najpierw nad psami, zanim znów
zaczniesz pouczać ludzi, o których nic nie wiesz.
Adam Wiedemann –
poeta, prozaik, krytyk muzyczny, tłumacz z ukraińskiego i słoweńskiego,
rysownik. Zna się też na złoceniu architektury. W swojej twórczości
bywa sfinksem – lubi zagadki i paradoksy. Debiutował tomem „Samczyk”, za
„Pensum” otrzymał Literacką Nagrodę Gdynia (laureatem Nagrody
Kościelskich został już w 1999 r.). Kolekcjonuje sny, zebrał je w
„Scenach łóżkowych”. Ostatnio ukazał się jego tom „Dywan” (2010).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz