Politycy, księża i celebryci rzadko ujawniają homoseksualną orientację. Na świecie informacje o takich osobach, zwłaszcza jeśli działają na szkodę gejów i lesbijek, są upubliczniane. Fala ujawnień zbliża się do Polski
fot. Mateusz Kołek - Przekrój |
Następnego ranka Michał włączył komputer i zalogował się na Facebooku. W swoim statusie opisał sytuację, podał imię i nazwisko księdza, link do jego zdjęcia oraz miejsce pracy. – Nie zgrywam świętoszka. Wiem, że gdy odwiedzałem darkroomy, pewnie niejeden raz natrafiłem na księdza i gdybym miał do czynienia z wikarym z małej wioski, tobym mu odpuścił – mówi Michał. – Ale to rektor seminarium, wpływowa osoba. Kształtuje umysły młodych chłopaków, wpaja im poczucie winy, mówi, że homoseksualizm trzeba leczyć, a sam chodzi do darkroomu i uprawia seks. Jego bezczelność wyprowadziła mnie z równowagi.
Outować z prawa i lewa
Outing, jak coming out, ma na celu ujawnienie czyjejś homoseksualnej albo biseksualnej orientacji, ale ich motywy i skutki są różne.
Coming out, czyli „wyjście z szafy”, jest procesem. Rozpoczyna się, kiedy lesbijka lub gej uświadamiają sobie własny homoseksualizm. Potem nadchodzi etap ujawniania się przed rodziną i znajomymi. Niektórzy informują też pracodawców i współpracowników. Jeśli osobą homoseksualną jest celebryta, staje przed kolejną decyzją: czy o tym, że jest gejem lub lesbijką, poinformować media, a co za tym idzie – fanów, wyborców, przechodniów?
Outing zaś, w przeciwieństwie do coming outu, trwa tyle, ile wypowiedzenie jednego zdania, wydrukowanie gazety, napisanie notki w plotkarskim portalu lub na Facebooku. To ujawnienie informacji o czyimś homoseksualizmie wbrew woli głównego zainteresowanego. Outing może złamać karierę, mimo to bywa traktowany jako metoda walki z homofobią. Skuteczna, choć kontrowersyjna.
Kilka godzin po tym, jak Michał umieścił wpis na Facebooku, został zacytowany na bardzo popularnym blogu. Rozpętała się burza – gwałtowna, ale krótka, bo do Wojtka, autora blogu, zaczęli dzwonić znajomi. – A potem Wojtek do mnie zadzwonił i powiedział: „Słuchaj, jest problem, ten twój ksiądz chce się zabić, jest załamany”. I skasował notkę na blogu – wspomina Michał. – Zupełnie nie myślałem o konsekwencjach, jakie mogą spotkać księdza. Byłem pewien, że robię dobrze. I nadal uważam, że racja jest po mojej stronie.
Mariusz Kurc, działacz LGBT, redaktor naczelny magazynu „Replika” poświęconego sprawom osób homo- i biseksualnych, oczyma wyobraźni widzi okładki polskich gazet ujawniające homoseksualizm osób działających na szkodę gejów i lesbijek. – To nieuniknione. Sam uważam outing za dopuszczalną metodę walki – wyjaśnia – choć tylko wtedy, gdy dotyczy tych, którzy publicznie są homofobami i mają wpływ na życie oraz poglądy innych. To głównie księża i politycy. Na świecie to popularna metoda działania.
W Polsce już w 2004 roku rzecznik fundacji LGBT Łukasz Pałucki (dziś członek SdPl) straszył polityków atakujących gejów i lesbijki, że ujawni ich ukrywaną homoseksualną orientację. – Środowisko jest małe, znamy wiele nazwisk i przyjdzie czas, żeby użyć tych argumentów – zapowiadał Pałucki. Potem fundacja przestała działać i na groźbach się skończyło.
Na świecie przykładów jest mnóstwo. Organizacja Outrage w latach 90. w Wielkiej Brytanii outowała duchownych katolickich, anglikańskich, gwiazdy show-biznesu i polityków. W maju tego roku głośna była sprawa amerykańskiego pastora George’a Rekersa, działacza antygejowskiego, autora kilku książek poświęconych leczeniu homoseksualizmu, którego przyłapano na lotnisku z męską prostytutką (tłumaczył się, że rozmawiał z 20-letnim Portorykańczykiem o Ewangelii).
Najsłynniejsza jest historia Teda Haggarda z 2006 roku. Był jednym z najbardziej wpływowych duchownych w USA, prezesem Narodowego Stowarzyszenia Ewangelików zrzeszającego 30 milionów wiernych, a także założycielem Kościoła New Life. Został wyoutowany przez Mike’a Jonesa, męską prostytutkę, który w programie radiowym ujawnił, że Haggard był jego klientem przez trzy lata. Pastor – żonaty, ojciec trzech synów, przeciwnik małżeństw między osobami tej samej płci – najpierw wszystkiemu zaprzeczał. Jednak skandal zmusił go do rezygnacji z pełnionych funkcji.
– Akceptuję publiczny outing, jeśli nie ma on na celu ujawnienia samego homoseksualizmu, lecz pokazuje hipokryzję – zapewnia Mariusz Kurc z „Repliki”.
Czy więc zdaniem Kurca każdy ksiądz gej winien mieć się na baczności? – Wszyscy. Zakonnice lesbijki też. Choćby byli najmilsi i prywatnie opowiadali, że kochają gejów. Księża są członkami homofobicznej organizacji, która tępi gejów i lesbijki. Według katechizmu Kościoła katolickiego akty homoseksualne są grzechem. Już tylko tym wyrządza on ludziom krzywdę.
A jeśli chodzi o polityków?
– Outowałbym homofobów. Wszystko jedno – z prawa czy z lewa.
W szafie i za szafą
– Coming out tak, outing nie – zdecydowanie oświadcza Tomasz Raczek, jeden z niewielu polskich celebrytów, który ujawnił homoseksualną tożsamość. – Nie uznaję outingu jako rodzaju kary, bo nie można wychowywać społeczeństwa kosztem innych. Każdy ma prawo do decydowania o sobie. Ta zasada powinna dotyczyć wszystkich: i celebrytów, i prawicowych polityków, którzy – tak się składa – często bywają gejami. Podobnie jak księża. W outingu jest zawsze smrodek zemsty i terroryzmu.
Tymczasem polscy homoseksualni politycy (wszyscy), celebrytki (wszystkie) i celebryci (zdecydowana większość) siedzą w szafie i nie mają zamiaru jej opuszczać.
Sebastian jest popularnym aktorem. Nie da się z nim swobodnie porozmawiać w zatłoczonej kawiarni, bo przyciąga spojrzenia wszystkich. Zwykle nie udziela wywiadów, ale tę sprawę przemyślał i chce powiedzieć, dlaczego nie zdecydował się na publiczny coming out, chociaż przed rodziną, przyjaciółmi, znajomymi i współpracownikami ujawnił się lata temu.
– Powody są trzy – wyjaśnia. – Po pierwsze, od początku konsekwentnie strzegłem mojej prywatności przed mediami. To, że jestem gejem, na pewno powodowało, iż byłem szczególnie ostrożny, ale wydaje mi się, że gdybym miał żonę i dzieci, to też nie pokazywałbym ich w gazetach. Po drugie, gdybym się ujawnił jako gej, byłbym postrzegany przez pryzmat mojej seksualności. Teraz, jak mnie rozpoznają ludzie na ulicy, mówią: o, to ten koleś, co gra tu i tu. Po ujawnieniu mówiliby: o, to ten gej. A nie jestem tylko gejem. Wreszcie trzecia rzecz – nie mogę przewidzieć, jaki wpływ na moje życie zawodowe miałoby publiczne wyjście z szafy. Niedawno w TVP rządzili ludzie związani z prawicą. Mogą nie chcieć, żeby aktor, który jest gejem, grał w serialu. I nie wiem, czy producenci nie pomyśleliby: on nie jest w stanie zagrać tej roli, bo jest gejem. Nie jestem aktorem o takim dorobku, by czuć się pewnie. Wolę nie ryzykować.
Mariusz Kurc wzrusza ramionami: – Od kilku lat próbujemy zachęcać znane osoby, by dokonywały coming outu, więc znam takie argumenty na pamięć.
Poczułem się jak Milk
Pomiędzy siedzącymi w szafie celebrytami a działaczami LGBT jest konflikt interesów. Ci pierwsi nie chcą ryzykować, ci drudzy wiedzą, że każdy aktor czy piosenkarz, który opowie o swojej homoseksualnej orientacji, każdy wywiad z pisarką lesbijką zmniejszają w Polsce liczbę homofobów, bo pożywką dla nich jest niewiedza. To najczęściej ludzie, którzy nigdy nie poznali lesbijki ani geja.
– Wiem, że byłoby pożyteczne dla społeczeństwa i gejów w Polsce, gdybym się wyoutował – kiwa głową Sebastian. – Ale nie mam predyspozycji na społecznika. Gdyby ktoś powiedział, że to tchórzostwo, to pewnie trochę jest. A że to jest konformizm, to na pewno. Nie wstydzę się. Czuję najwyżej dyskomfort.
Janek nawet tego nie czuje. Szczupły, opalony, dobrze ubrany, z amerykańskim uśmiechem. Chce zrobić karierę w branży muzycznej i nie ma w planach ogłaszania światu, że jest gejem. – Nie każdy jest działaczem. Dopinguję ich, ale nie zamierzam wspierać coming outem – oświadcza i dodaje: – Mam dwóch znajomych, którzy są przerażeni, że ktoś dowie się o ich związku. Obaj mają koleżanki, z którymi pokazują się publicznie. Na nagraniu programu muzycznego siedzieli jeden trzy rzędy niżej, drugi wyżej. Każdy uderza w target gimnazjalistów. Tu kwestia zakochania się w idolu ma spore znaczenie. Dla firm fonograficznych i agencji marketingowych to haczyk, dzięki któremu tacy młodzi kolesie mogą opracować swój wizerunek.
– Niech przestaną się bać, co powie mama – irytuje się Tomasz Raczek. – Potem niech przestaną się zastanawiać, co koleżanka mamy z pracy powie, co dyrektor. Kiedy poczują się podmiotami swojego życia, a nie przedmiotami, pewnie się wyoutują. Ja im mówię, że nic złego się nie stanie z ich życiem.
Sam podkreśla, że jego bilans zysków i strat jest prosty: – Wszystko, co wydarzyło się w moim życiu po coming oucie, jest dowodem, że warto się ujawnić. Od ludzi odbieram tylko pozytywne sygnały, zawodowo również mi to nie zaszkodziło. Kiedy razem z moim partnerem Marcinem dostaliśmy nagrodę dla pary roku w plebiscycie magazynu „Gala”, pomyślałem: wspaniale. Poczułem się jak Milk. Outing wyklucza takie pozytywne przeżycia.
Rozumie, że dla księdza, nauczyciela czy wojskowego coming out oznaczałby koniec kariery, ale dla artysty to może być jej początek: – Wystarczy spojrzeć, jak świetnie radzi sobie Jacek Poniedziałek. Dla aktorów unikanie coming outu jest ograniczające zawodowo, bo z czasem przestają być autentyczni. Mówię to jako krytyk filmowy i teatralny.
Cisza w tabloidach
Sebastian podejrzewa, że paparazzi sfotografowali go, kiedy wychodził z gejowskiego klubu. Takie zdjęcia nigdy nigdzie się nie ukazały. W Polsce tylko raz Pudelek ujawnił homoseksualizm serialowego aktora, włącznie ze spisem jego seksualnych preferencji. Sam aktor niezbyt ostrożnie wypisał je wcześniej w gejowskim portalu randkowym. W USA i Anglii dzienniki publikują informacje o homofobicznych kaznodziejach przyłapanych z kochankami czy kongresmanach gejach głosujących przeciw prawu zezwalającemu na zawieranie małżeństw osobom tej samej płci. Z kolei tabloidy chętnie publikują informacje o gwiazdach show-biznesu, które żyją w ukryciu. Michael Musto, gej, nowojorski dziennikarz piszący między innymi o gwiazdach do „Village Voice”, słynie z upubliczniania informacji o celebrytach żyjących w ukryciu – wyoutował między innymi showmankę Rosie O’Donnell i aktorkę Ellen DeGeneres.
W polskich tabloidach cisza. Brak dowodów, czasami sugestie i niedomówienia. Również jeśli chodzi o polityków – plotki i insynuacje pojawiają się podczas każdych wyborów. Już niedługo: – Na razie to temat tabu – mówi Mariusz Kurc. – Ale jestem przekonany, że to się zmieni.
Dlaczego polskie media do tej pory milczą? – Nawet te, które uchodzą za liberalne, błędnie uznają orientację seksualną za sprawę prywatną – wyjaśnia Kurc. – A przecież wielu heteroseksualnych polityków opowiada o rodzinie, fotografują się razem w gazetach i na plakatach wyborczych. I to traktowane jest jako polityczny atut. Dlaczego więc nie mówić o tym, że ktoś jest gejem albo lesbijką? Kiedy Palikot sugerował homoseksualną orientację Jarosława Kaczyńskiego, to w pytaniach zadawanych mu przez Monikę Olejnik słychać było oburzenie, że to prywatna sprawa. Nie całkiem. Skoro nie mogę zawrzeć związku z moim facetem, a uniemożliwia mi to Sejm, czyli władza publiczna, to moja orientacja przestaje być sprawą prywatną. Mam prawo wiedzieć, czy politycy podejmujący decyzję o dyskryminowaniu mnie są hipokrytami i oszustami.
Tymczasem kontrowersje wzbudza w Polsce nawet mówienie o homoseksualizmie osób publicznych, które już od dawna nie żyją. „Homobiografie” Krzysztofa Tomasika to zbiór esejów o polskich pisarzach – osobach homoseksualnych i biseksualnych. Jeszcze przed ukazaniem się książki podejmowano próby negocjacji: – Syn jednego z kochanków Iwaszkiewicza próbował mnie przekonać, bym usunął z książki nazwisko jego ojca – opowiada Tomasik. Po ukazaniu się „Homobiografii” część krytyków literackich twierdziła, że autor wykonał świetną robotę, druga – że ingeruje w życie prywatne pisarzy i że śpiewającemu „Rotę” nie jest potrzebna wiedza, że jej autorka była lesbijką.
Mobilizacja po przygodzie
Michał znów loguje się na Facebooku i publikuje swoje zdjęcie z aktem apostazji w dłoni. – Od dawna myślałem o wystąpieniu z Kościoła, ale przygoda z księdzem w darkroomie zmobilizowała mnie do działania.
Czy zdecydowałby się na outing jeszcze raz? – Żałuję, że nie zdecydowałem się na to kilka lat wcześniej. Miałem wtedy romans z żonatym facetem. Obiecywał mi, że zostawi żonę i będzie ze mną, klasyka gatunku. Szkoda, że jej wtedy nie powiedziałem, co jest grane. Była atrakcyjną kobietą, miała 36 lat, mogła ułożyć sobie życie. Dziś dalej są małżeństwem, a ona jest smutna, zgorzkniała i sfrustrowana.
Dominika Buczak „Przekrój”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz