George Takei, znany aktor i działacz społeczny, oraz jego mąż Brad dzielą swoje życie od 38 lat. Ich dom w eleganckiej dzielnicy Los Angeles, Hancock Park, jest pełen egzemplarzy "The New York Times". To czytelnicze bogactwo świadczy o głębokim zainteresowaniu mężów bieżącymi wydarzeniami i stanowi znaczącą część ich porannych rytuałów, obejmujących kilka filiżanek zielonej herbaty i spacery po zielonej okolicy (jako sąsiad gwiazdy "Will i Grace", Seana Hayesa).
Być w ich obecności to łatwe dostrzeżenie silnej więzi między tymi dwoma mężczyznami, którzy zdecydowali się na wspólne życie prawie cztery dekady temu. "Nadal sprawiamy sobie frajdę", mówi George. "Tak, kopnięcie w tyłek". Część ich trwałego związku przypisują podobnym poglądom na świat. "Nie ma [politycznej] kwestii, w której naturalnie byśmy się nie zgadzali", mówi Brad. "Gdy wychodzimy z naszego domu, zawsze jesteśmy zgodni co do tego szalonego świata."
W grudniowy dzień, gdy The Advocate odwiedził ich dom, mężowie przygotowywali się do operacji zaćmy George'a, która miała się odbyć następnego dnia. Wydawało się, że to bardziej obciąża Brada niż 86-letniego George'a. Brad, mający 69 lat, od dawna pełni rolę opiekuna tej telewizyjnej legendy, nawet gdy pracował jako dziennikarz w czasach ich zalotów. "Brad jest bardzo zorganizowany, świetny planista, zagłębia się we wszystkie szczegóły, a ja jestem bałaganiarzem i totalnym nieładem", mówi George. Kiedy zaczęli się spotykać, Brad odkrył nieużywane pralko-suszarki w domu George'a; szybko zrozumiał, dlaczego zbierała kurz. "George i ja zaczęliśmy się spotykać, gdy miał 48 lat - do 48 roku życia jego matka robiła mu pranie", mówi Brad. "Potem Brad to przejął", dodaje George.
"Ja dorastałem za drutem kolczastym", mówi George, którego rodzina japońsko-amerykańska spędziła trzy lata w obozach internowania podczas II wojny światowej. "Doświadczyliśmy wszelkich pozbawień praw. Moja matka uwielbiała gotować, a odebrano jej to. Wszystko, co kochaliśmy; nasz dom, biznes mojego ojca, zabrali. Więc zachwycała się tym, że znów mogła być matką."
Czas, jaki George spędził w obozach w wieku od 5 do 8 lat, znowu wraca do jego myśli. Musical oparty na internowaniu jego rodziny, "Allegiance", grał w Londynie, Los Angeles i na Broadwayu przed pandemią, a niedawno ukończył drugą ilustrowaną książkę o swoim dzieciństwie, "My Lost Freedom", która ma premierę 30 kwietnia. George nadal zachwyca się wytrwałością swojego ojca w tamtym czasie, który pełnił funkcję lidera na dwóch z trzech obozów, do których skazano jego rodzinę, po prostu z powodu japońskiego pochodzenia. Starszy Takei. Norman Takei, stał się orędownikiem dla ludzi wokół niego, wielu z nich doświadczało utraty domów, firm, poczucia własnej wartości i wolności.
Takei był niezwykłą osobą, zaszczepiającą w swoim synu miłość do spraw obywatelskich i aktywizmu. Wizyta w biurze kampanijnym kandydata na prezydenta Adlaia Stevensona w 1952 roku była momentem kształtującym dla młodego George'a. Niemniej jednak, nie można było zignorować pasji aktorskiej. George zdobył wiele z niewielu dostępnych ról dla aktorów azjatyckiego pochodzenia w telewizji lat 50. i 60. Następnie, w 1966 roku, wszedł na rozmowę kwalifikacyjną z twórcą serialu, scenarzystą i producentem Gene'em Roddenberrym, który pracował nad nowym projektem - Star Trek.
"Początkowo rozmawialiśmy tylko o bieżących wydarzeniach; wojnie w Wietnamie, prawach obywatelskich. Rozmawialiśmy o filmach i książkach; chciał zobaczyć, z jakim człowiekiem rozmawia", powiedział George o Roddenberrym. "Uważał, że telewizja jest marnowana. Pełna jest kryminalistów, kowbojów, programów komediowych, teleturniejów, podczas gdy jesteśmy otoczeni wszelkimi substancjalnymi dramatami wokół nas [w rzeczywistym świecie]. Znalazł sposób, by się z tym uporać... Cała Ziemia będzie reprezentowana przez statek kosmiczny i ukazuje różnorodność naszej planety jako siłę i źródło radości i witalności."
George Takei, znany z roli astrofizyka Hikaru Kato Sulu w oryginalnym serialu Star Trek, pojawił się w 52 odcinkach tej kultowej serii, a także w kilku spin-offach i wielu filmach.
"Czuję się błogosławiony", mówi George, promieniejąc z dumy z kontynuowanego wpływu i szacunku, jaki serial wciąż zdobywa. To właśnie podczas ery kinowego sukcesu Star Treka w latach 80., George poznał Brada poprzez Frontrunners, klub biegowy skupiający społeczność LGBTQ+. Mimo że oboje byli wtedy na etacie byli w szafie, co uważają za standard praktykowany 40 lat temu, zdecydowali się na zobowiązanie.
"George wiedział, że jego kariera skończyłaby się, gdyby ujawnił się jako gej", mówi Brad. "Żyliśmy zawodowo w zamknięciu - mieliśmy swoich gejowskich przyjaciół z Frontrunners, a nasi krewni wiedzieli, że jesteśmy gejami - i jeśli znaliście nas w tamtych latach, myślelibyście, że jesteśmy otwarcie gejami. Ale jeśli George udzielał wywiadu, to omijał ten temat. Mówił: 'Nie znalazłem jeszcze odpowiedniej osoby'".
"Tak się grało", mówi. "Byłem reporterem gazety, pisarzem magazynowym, i także w moim wydawnictwie byłem w szafie. To było po prostu to, co się robiło. Nie czułem, że musi mnie naprawdę kochać".
George w końcu ujawnił się w 2005 roku. "Wtedy stałem się drugą połową, długotrwałym towarzyszem, chłopakiem, kochankiem", mówi Brad, "ale nie byłem mężem aż do 2008 roku".
Odkrycie ich orientacji seksualnej było zmartwieniem dla pary przez dwie dekady między poznaniem a coming outem, ale HIV było znacznie poważniejszym problemem.
"Wtedy przypadał szczyt epidemii AIDS", mówi Brad o czasie, gdy się poznali. "Rozmowy z braćmi i siostrami queer były takie: 'Czy zrobiłeś test i jesteś negatywny?' George i ja byliśmy już w związku, zanim poznaliśmy swój status antygenów; innymi słowy, uprawialiśmy bezpieczny seks, bo nie było sposobu, aby dowiedzieć się, czy mamy wirusa, czy nie. W końcu zrobiliśmy testy i były obydwa negatywne, i to było taka ulga. A potem nasz związek pogłębił się po tym".
George opowiada historię odwiedzenia swojego przyjaciela z HIV, Randy'ego, w szpitalu, opisując jego pokój jako coś nieco większego niż spiżarnia. "Drżał i był w pozycji płodowej", gdy pielęgniarki stały na zewnątrz i rozmawiały. George krzyczał do nich, żeby mu przynieśli koc. "Wściekłem się", mówi.
"Dziesiątki naszych przyjaciół zmarły w tamtym okresie", mówi Brad. "To, że wciąż żyjemy, to błogosławieństwo, bo dlaczego ja nie wyszedłem z wynikiem pozytywnym? Byłem aktywny seksualnie z wieloma partnerami [przed poznaniem George'a]. Szczęście".
Monogamia działa dla tej pary od tamtego czasu. "Myślę, że dlatego, że utrwaliśmy naszą więź w okresie AIDS, zawsze ustanawialiśmy wierność seksualną jako jeden z filarów naszego związku, i byliśmy bardzo szczęśliwi w tej kategorii", mówi Brad, podkreślając, że to działa dla nich. "Ocenianie innych ludzi za ich wybory nie wchodzi w rachubę".
Zdjęcia siostrzeńców i bratanków George'a i Brada zdobią ich dom. Zawsze chcieli mieć dzieci, ale Brad mówi, że popadli w pułapkę myślenia lat 80. i 90.
"To było powszechne przekonanie w tamtych latach: nie byłoby to sprawiedliwe dla dzieci, ponieważ jesteśmy dwoma mężczyznami żyjącymi razem, i byłoby trudno dla dzieci", mówi Brad.
George i Brad wiedzą, że pozostawią po sobie dziedzictwo jako rozpoznawalna gejowska para, nigdy nie bojąca się sprzeciwić homofobii i rasizmowi.
"Byliśmy na dwóch kolacjach w Białym Domu, zaproszeni przez Obamów", mówi Brad. "Siedzieliśmy przy głównym stole obok Pelosich i Abe [pierwszej rodziny Japonii w tamtym czasie]. Zostaliśmy zaproszeni jako mąż i mąż do Białego Domu. Wzniesiono nas do głównego stołu, co było niesamowite".
Brad patrzy na swojego męża, zastanawiając się nad długą podróżą George'a, której był częścią przez niemal połowę swojego życia: "Od za drutem kolczastym do Kolacji Państwowej".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz