poniedziałek, 1 lutego 2016

News: Transkobieta, Eryk i Arek, Wiersze Doroty, Portugalia, Nuno Pinto, Marianna, która była Wojtkiem, Seksualność ...


Tragiczna informacja z USA. W Austin w stanie Teksas zabito transkobietę. Monica Loera została zastrzelona 22 stycznia i zmarła w szpitalu. Dodatkowo Departament Policji w Austin wydał informację na temat jej zabójstwa, w której określono ją imieniem nadanym przy urodzeniu i opisywano męskimi zaimkami. To, niestety, kolejny okropny przykład tego, jak wiele z nas nawet po śmierci nie może być sobą. (TransFuzja)

Fot: frontiersla.com
W "Gazecie Stołecznej" rozmowa z Erykiem i Arkiem, parą chłopaków, którzy byli razem na studniówce w tym roku, a potem przesłali swoje studniówkowe zdjęcie do Repliki.

"Koledzy i koleżanki wiedzieli o tym? Eryk: Część z nich wiedziała, część się dowiedziała z Facebooka - udostępniałem zdjęcia z Arkiem, ustawiłem status, że jestem z nim w związku. Są osoby, które nie mają z tym problemu. Zwłaszcza dziewczyny. To chłopaki negatywnie reagują. Ale bezpośrednio nikt mi nic złego nie powiedział. Chociaż... Niedawno była u nas ankieta na temat bezpieczeństwa w szkole. W wolnym polu można było wpisać swoje uwagi. 11 osób jako największe niebezpieczeństwo wpisało: "homoseksualizm w klasie".

Jak myślisz, dlaczego? Eryk: Nie wiem. Może to niewiedza. W programie nie ma nic o orientacjach seksualnych człowieka."

"Arek: Później się okazało, że niektórych drażniło nawet to, że razem przyszliśmy. A my nie eksponowaliśmy naszej seksualności. To prywatna sprawa. Ale żeby było jasne: pocałunek, przytulenie się, trzymanie za rękę nie jest eksponowaniem. Przecież pary hetero wszędzie to robią."

O fali hejtu na FB, która ich spotkała po naszym poście (np. pisano, że pocałunki Eryka i Arka były "obsceniczne"): "Arek: Od razu chcę powiedzieć, że nie było żadnych obscenicznych pocałunków. Liczyłem się z tym, że może być jakaś fala hejtu, ale nie aż taka. Ale skoro komuś tak bardzo przeszkadzało to, że poszliśmy razem, dlaczego nie podszedł do nas na studniówce i nie powiedział wprost? Trzeba było podejść! Kozaki, ale w necie." Całość na Gazeta Wyborcza.

Dlaczego nie wychodzi nam w łóżku? Seksuolog: "Powinniśmy uczyć się od gejów i lesbijek" Jaki paradoks! Czyli pary heteroseksualne powinny trochę wzorować się na podejściu par homoseksualnych?

Koniecznie! Geje i lesbijki często nie znają pary jednopłciowej, na której mogliby/mogłyby się wzorować, więc wprowadzają własne reguły, które świetnie funkcjonują. Po prostu obie strony rozmawiają. Starają się poznać nawzajem swoje oczekiwania. Wprowadzają i wypracowują własny system, podział ról, priorytety, zasady. Oczywiście nie wszyscy, ale pozwoliłem sobie tutaj na uogólnienie, by pokazać pewne wartości - Mamadu.pl

E-mail do redakcji: „Rok temu zmarł Adam, syn mojej znajomej. Miał 23 lata, został pokonany przez AIDS. Miesiąc przed jego śmiercią zostałam poproszona, by przez ponad tydzień czuwać przy nim pod nieobecność ciężko chorej matki. To, co mówił, co wspominał, jak rozmawiał ze swoim chłopakiem Anglikiem, próbowałam potem spisać, tak jak umiałam. W dwóch wersjach językowych. Teraz przesyłam Wam. Jeżeli uznacie za warte publikacji, proszę o kontakt – Dorota Jaworska”.
Bez wahania „uznaliśmy za warte publikacji” a nadesłane wiersze Dorota Jaworska opatrzyła takim wstępem:

„Adam dał sobie w żyłę tylko raz, najpewniej w przypływie rozpaczy, tydzień po odejściu ojca. Wyjście z szafy nie było udane. Babcia życzyła mu prostej drogi do piekła, mama zaniemówiła, ojciec dał mu w twarz i odszedł. Na drugi dzień przysłał kierowcę - po rzeczy, a po tygodniu - pożegnalny list, w którym poinformował, że ze zboczeńcem mieszkał nie będzie. Tego samego dnia był piknik nad jeziorem, kolesie z akademika mieli wszystko, co potrzebne, by dobrze udawać twardziela. Nawet nie pamiętał, co, ani kto po kim. Grunt, że zrobiło się lepiej.

Z czasem babcia się uspokoiła, do czego znacznie przysłużyły się narastające problemy z pamięcią, mama przeistoczyła się w bestię broniącą praw wszystkich gejów świata, a tata dzwonił raz na miesiąc pogadać o pogodzie. Rzeczywistość przestała przytłaczać, zaczęły się studia w Cambridge, pojawiła się miłość pod postacią wiotkiego Anglika. „Uwierzcie poetom, zakochani naprawdę stąpają, nie dotykając ziemi”, wspominał tuż przed śmiercią, i były to jedyne chwile, kiedy wypełniało go światło.

Robert odwiedzał go rzadko. Kiedy Adam zdecydował się wrócić do Polski, by umrzeć w domu, uzgodnili, że Robert przyleci raz na dwa tygodnie, potem, gdy śmierć będzie bliżej, co tydzień. Tak się stało. (…) „Oddałbym duszę za mój cień obok twojego”, wyznał Robertowi w dniu ich ostatniego spotkania. Niewiele w tym było metafory. Umierał z przerażeniem w oczach, ale bez pretensji do świata, doskonale przygotowany, dwudziestotrzyletni.

Kiedy przy nim czuwałam, mówił do siebie, do mnie, do nieobecnych, do Roberta. Tęsknił za życiem. Nie mogłam go słuchać, nienawidziłam go całym moim egoizmem, chciałam wyjść, współczuć mu na odległość, przyjechać na pogrzeb, szczerze zapłakać, zapomnieć. Tylko że siebie też nie mogłam słuchać, starej, użalającej się nad sobą suki, której przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Może właśnie dlatego napisałam te wiersze, o nim, dla niego (…).

Tata Adama wrócił do żony, są w trakcie przeprowadzki. Robert oszalał na punkcie pewnego Kanadyjczyka z polskim nazwiskiem. Babcia nic nie pamięta.” Wiersze Doroty o Adamie i dla Adama – do przeczytania w najnowszej „Replice".

Marianna, która była Wojtkiem. "Mama powiedziała, że nie pozwoli, żeby jej ktoś zabrał synka"
Nauczyciele mnie chwalili: jaki ten Wojtuś rozwinięty, jaki dojrzały! Oni nie rozumieli, że ja mam mózg dziewczyny. A dziewczynki przecież szybciej dojrzewają.

Mariannę i Wojciecha Klapczyńskich łączy numer telefonu. I ciało. W pewnym sensie to samo, ale jednak całkiem inne. Wojtek żył 47 lat. Data jego śmierci jest oficjalną datą narodzin Marianny. O niej opowiada film "Mów mi Marianna" Karoliny Bielawskiej - Gazeta.pl

„Po jesiennych wyborach wytworzyła się specyficzna sytuacja. Konserwatywna, prawicowa koalicja wygrała, ale nie zdobyła parlamentarnej większości. Po raz pierwszy w historii lewicowe partie, które razem mają większość, dogadały się i utworzyły rząd. Obietnicę dotyczącą adopcji dzieci przez pary jednopłciowe spełniono niemal natychmiast, w listopadzie. Byłem wtedy na galerii w parlamencie, obserwowałem. Łezka mi się w oku zakręciła” – mówi w wywiadzie w najnowszej „Replice” Nuno Pinto, portugalski działacz LGBT, członek zarządu ILGA_Portugal

„A pamiętasz dzień legalizacji małżeństw jednopłciowych w Portugalii?”

„8 stycznia 2010 r. Nie mogłem być ze wszystkimi świętującymi w Lizbonie – mnóstwo ludzi imprezowało przed parlamentem, a ja mieszkam dosłownie 50 metrów od parlamentu – musiałem być tego dnia w Porto, u mojego taty, który miał operację na otwartym sercu. To był wyczerpujący, nerwowy dzień, ale udało się. Tata jest zdrowy, mamy jednopłciowe małżeństwa. Płakałem z radości. Nawet teraz, gdy o tym mówię, to się wzruszam.”

„Wiem, że nie masz męża. Chciałbyś mieć?” „Absolutnie. Będę miał męża i będę miał dzieci. Mam 33 lata i czuję, że ten czas nadchodzi. Małżeństwo będzie dla mnie podwójnie ekscytujące – z oczywistych przyczyn osobistych oraz z przyczyn politycznych – to wspaniałe, że jako działacz mogę mieć wpływ na tę wielką zmianę społeczną, a jednocześnie korzystać z niej.”

„Lorenzo i Pedro to chyba najbardziej znana obecnie para gejowska w Portugalii. Wpuszczają do sieci zabawne filmiki o samych sobie. Łączą dowcip z aktywizmem. Na Paradzie Równości w Lizbonie wstawili na jedną z platform wielką szafę, z której można było „oficjalnie” wyjść. Edukują na temat przestępstw z nienawiści, na temat prewencji HIV, a przy tym wszystkim mają wdzięk, są uroczy i przystojni. Wszyscy ich uwielbiają. Właśnie daliśmy im Tęczową Nagrodę za zeszły rok.”
Lorenzo i Pedro wpuszczają do sieci mnóstwo swoich filmików - m.in. jak badali reakcje przechodniów na parę chłopaków trzymających się za ręce.

Cały wywiad z Nuno Pinto - do przeczytania w najnowszej "Replice", dostępnej na allegro:

Na zdjęciach: Nuno Pinto oraz Lorenzo+Pedro (+ich tęczowe spaghetti)


Chwytanie wystraszonego lisa w klatce, przykładanie elektrod do pyska i odbytu, trzy sekundy prądu - i można rzucić ciało na wózek. Tak wyglądają hodowle zwierząt futerkowych w Polsce. Obrońcy praw zwierząt publikują nagranie z ukrytej kamery. (gazeta.pl)


Brian Alvarado, który mąż Matthew był w Marynarce Wojennej od 17 lat, jest pierwszym nominowanym gejem w Bazie marynarki wojennej Kolorado.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz