wtorek, 22 listopada 2011

Duży Format: Naprawianie kobiet

Gwałcą najczęściej znajomi i sąsiedzi, często w domu albo tuż obok

Zakończyła swoje życie w rowie. Bardzo prawdopodobne, że jeszcze żyła, kiedy mordercy rozbijali jej głowę kamieniem. 

- Rodzina miała trudności, żeby ją rozpoznać - słyszę. - Właśnie tutaj ją znaleźli.  

Po zaledwie trzech miesiącach nie ma śladu po zabójstwie. Znicza. Pamiątki. Umierała na śmietniku, wśród starych opakowań jednorazowych i brudnych plastikowych toreb.

Township Kwa-Thema, "czarna" dzielnica, nie wygląda jak afrykański slums. W RPA są dużo gorsze miejsca. To osiedle biednych, ale schludnych domków, z własnym supermarketem i stacją benzynową. Od rowu, w którym znaleziono 24-letnią Noxolo Nogwazę, do głównej drogi jest może 50 metrów. Jest tam przystanek minibusów na ruchliwej drodze do odległego o 40 kilometrów centrum Johannesburga.

Do najbliższego domu jest dosłownie parę kroków.

- Pytaliśmy sąsiadów, ale nikt nie słyszał - mówi moja przewodniczka Bontle Khalo z miejscowej organizacji gejów i lesbijek EPOC. (Bontle znała Noxolo, która pomagała organizować lokalną odmianę parady równości. Ale to nieprawda, że były najlepszymi przyjaciółkami, jak pisały gazety).

Noxolo zginęła w nocy 23 kwietnia. Dwa dni później bulwarówka „Daily Sun” opisywała, że była tak pobita, że jej wujek musiał dociskać razem kawałki jej twarzy. „ »Noxolo była cudowną dziewczyną, która nie miała z nikim problemów « - powiedziała jej matka”.

Ze zdjęcia w gazecie patrzy na mnie ogolona na łyso młoda kobieta o twardych, męskich rysach twarzy. Miała 24 lata.

Bontle: - Pewna starsza pani mieszkająca w domu kilkadziesiąt metrów dalej twierdzi, że słyszała w nocy krzyki. Ale ona nie ma komórki i nie mogła zadzwonić po policję. Bała się wyjść, bo myślała, że ją również zabiją.

Ostatni raz widziano Noxolo żywą w barze położonym może 200 metrów od miejsca, w którym znaleziono zwłoki.

Bontle: - Noxolo poszła do baru z przyjaciółką, która nie jest lesbijką. Piły tam razem. Potem odprowadziła przyjaciółkę do domu, ale sama wróciła do baru. Może spotkała tam kogoś? Musieli wyjść razem z nią. Lesbijki butch, o męskim wyglądzie i temperamencie, często są bardzo odważne i myślą, że mogą chodzić, gdzie im się podoba.

Jest słoneczne południe. Stoję nad rowem, w którym znaleziono zwłoki. Nie mogę się oprzeć, żeby nie próbować wyobrazić sobie tej sceny. Co można myśleć, kiedy systematycznie - bo jedno uderzenie przecież nie wystarczy - rozbija się drugiemu człowiekowi głowę przydrożnym kamieniem?

Noxolo Nogwaza została przed śmiercią wielokrotnie zgwałcona.

- Za to, że była lesbijką i tego nie ukrywała - mówi Bontle. - Teraz to u nas, w Południowej Afryce, prawdziwa epidemia.

Biuro EPOC, organizacji założonej przez Bontle Khalo w 2007 roku, mieści się w małej komórce na tyłach domu, w którym Bontle mieszka ze swoją dziewczyną.

Na ścianach kolekcja zdjęć i wycinków z gazet: kilka całujących się dziewczęcych par, pożółkłe artykuły o zabitych działaczkach. Stary komputer, garść ulotek o HIV (w RPA co trzecia kobieta w ciąży przychodząca na badania do kliniki położniczej żyje z wirusem; nikt na pewno nie wie, ilu ludzi w kraju jest zakażonych HIV, ale może to być nawet kilkanaście procent).

- Na początku, jak założyłam EPOC, bałam się nawet wyjść przed dom na papierosa - mówi Bontle. - Ale potem okazało się, że sąsiedzi traktują nas bardzo życzliwie. Kiedy zabili Noxolo, wszyscy w dzielnicy byli bardzo oburzeni.

- Skąd więc brutalność?

- Czarni mężczyźni mają problem z akceptacją lesbijek i gejów. Wierzą, że społeczeństwo powinno być zorganizowane w sposób, w którym nie ma miejsca na takie osoby. Czują, że ich obecność zagraża ich męskości. Ludzie o innej orientacji seksualnej wzbudzają ich gniew. Zabijają, żeby dowieść, że nie ma dla nas miejsca na tym świecie. Że zasługujemy na cierpienie i śmierć. Wszystkie te zabójstwa dokonywane są według tego samego schematu. Giną lesbijki żyjące jawnie i znane w lokalnej wspólnocie.


- Nie boisz się o siebie? - pytam.

- Chcę walczyć o to, w co wierzę. Mam nadzieję, że policja złapie morderców. Ale tutaj, w townships, nie mamy zbyt wiele zaufania do policji. Traktują te morderstwa jak zwykłe gwałty, nie jak przestępstwa wywołane nienawiścią.

Policja nikogo jeszcze nie złapała. "Nie mamy podstaw, żeby myśleć, że to nie był zwykły gwałt" - powiedział jej rzecznik dziennikarzowi lokalnej gazety we wrześniu.

W sierpniu Bontle zorganizowała marsz protestu przeciw morderstwu Noxolo. Przyszła masa ludzi, w tym lokalni politycy - nawet premier rządu prowincji Gauteng.

- Wiele osób wierzy, że po zgwałceniu lesbijka zmienia preferencje seksualne i staje się hetero - mówi Mongezi Mhlongo, dziennikarz pracujący w organizacji pozarządowej Behind the Mask (Pod maską) w Johannesburgu. Mhlongo jest współautorem serwisu internetowego poświęconego sprawom gejów i lesbijek w Afryce.

Czasami taki "naprawczy" gwałt kończy się morderstwem.

Mhlongo: - W Johannesburgu odnotowujemy średnio jedno-dwa takie morderstwa tygodniowo. W Kapsztadzie - jedno. Znamy także dwa przypadki zgwałcenia mężczyzn transgenderowych. Ale policja nie wierzy, że można zgwałcić mężczyznę. "Kto by chciał?" - pytają.

- Tak samo jest z lesbijkami - przerywa jego koleżanka Lesego Tlhwale, która sama jest lesbijką. - Kiedy przychodzisz na policję, wzruszają ramionami i mówią: "Nikt by na ciebie nie poleciał".

- Czy sprawcy tłumaczą, dlaczego to zrobili? - pytam.

Mhlongo patrzy na mnie zaskoczony.

- Zwykle gwałciciele nie potrafią powiedzieć, dlaczego to zrobili. Niektórzy mówią: "Chcieliś-my dać lesbie nauczkę". Albo "Chcieliśmy ją zmienić, żeby była normalna". Twierdzą, że bycie gejem albo lesbijką jest "nieafrykańskie". Że jest wbrew naszej kulturze i tradycji.

Tlhwale: - Według sondażu aż 90 proc. obywateli RPA myśli, że geje nie są OK.

Gwałcą najczęściej znajomi i sąsiedzi, często w domu albo tuż obok domu. Pod tym względem przypadek Noxolo był typowy.

- Skąd jednak mógł się wziąć pomysł, że gwałt może "wyleczyć" lesbijkę? - dociskam. - Przecież nie jest łatwo na to wpaść?

Mhlongo: - Prawdopodobnie od sprawy Sizakele. Od niej zaczęły się gwałty. Potem była sprawa piłkarki.

W lipcu 2007 roku w Soweto zostały zamordowane Sizakele Sigasa i Salome Masooa, dwie aktywistki organizacji lesbijskich. To była egzekucja: Sizakele związano jej własną bielizną i sznurowadłami. Dostała trzy strzały w głowę i trzy w szyję. Jej partnerka - jeden strzał w głowę.

W lipcu 2009 roku zamordowano Eudy Simelane, lesbijkę i zawodniczkę w narodowej drużynie piłki nożnej kobiet - Banyana Banyana. Dlatego była to głośna sprawa.

Za gwałt i zabicie Simelane skazano czterech mężczyzn - jej sąsiadów i znajomych - w tym niejakiego Thato Mphiti.

Z relacji sądowej: „Mphiti podtrzymuje, że Mahlangu próbował włożyć swojego penisa w Simelane i wtedy ona krzyczała: »Moja wagina jest zamknięta... zostałam zaszyta przez doktora «. I kiedy Mvubu miał z nią »swoją kolejkę «, Simelane powiedziała: »Themba Mbuvu, znasz mnie, dlaczego to robisz? «”.

Nie wiadomo, czy Mbuvu coś na to odpowiedział. Potem odwołał te zeznania na rozprawie apelacyjnej. Dostał 32 lata.

Cały tekst na Duży Format Gazeta Wyborcza 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz