Co sprawia, że tylko mały ułamek procenta osób LGBTQ działa na rzecz
poprawy sytuacji, walczy z homofobią i pomaga innym? Czy brakuje nam
odwagi, czasu, wiedzy, kompetencji, pieniędzy? Nie. Brakuje nam tylko
zaangażowania i determinacji. Gdy się je ma, można nie przejmować się
innymi „brakami”.
Czy żeby skutecznie uczestniczyć w walce z
homofobią naprawdę trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje? Owszem.
Ale nie chodzi o to, że trzeba mieć skończone studia, umieć prowadzić
korespondencję z urzędami, czy mieć inne „kompetencje”. Nie chodzi też
o to, żeby podporządkować swoje życie temu zajęciu, żeby zrezygnować z
pracy czy życia prywatnego czy poświęcić pensję albo oszczędności.
Z
homofobią może walczyć każda osoba – niezależnie od swojego statusu
materialnego, wykształcenia, talentów i umiejętności. Jedynymi
kompetencjami potrzebnymi w tej działalności są determinacja i
zaangażowanie. Wszyscy ludzie są na właściwym miejscu, żeby przyłączyć
się do tej walki, bo – jak mówi starze porzekadło – nie święci garnki
lepią. Oczywiście w tej walce potrzebni są ludzie, którzy znają języki
obce, mają talent artystyczny, umieją projektować strony internetowe,
mają wyczucie komunikacji, marketingu i public relations, skończyli
psychologię, prawo i zarządzanie czy potrafią ładnie mówić i mądrze
pisać. Ale przede wszystkim potrzebni są ludzie z wyobraźnią i chęcią
działania, ze świadomością, że do zrobienia jest ogrom rzeczy i że dla
każdej osoby znajdzie się „działka”, która będzie jej odpowiadać, że
niemal wszystkiego można się nauczyć, że czas poświęcony na
poszukiwanie swojego miejsca i na rozwój nie jest czasem straconym. Nie
bójmy się tego: w powstającym ruchu LGBTQ jest miejsce dla wszystkich
ludzi. Część z nich realizuje się zgodnie ze swoim wykształceniem czy
zawodem, ale na wielu czekają zadania, jakich próżno szukać na
uczelniach, w specjalistycznych firmach czy korporacjach-molochach.
Kto
spaja organizacje od środka? Kto buduje więzi między tworzącymi je
ludźmi? Kto odpowiada za wewnętrzny balans, komunikację, budowanie
porozumienia, kompromisy, podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów?
Kto spieszy na pomoc, kiedy widzi osoby LGBTQ w potrzebie, kto bije na
alarm, że dzieje im się krzywda? Kto rekrutuje nowych ludzi do
organizacji? Kto dba o tych, którzy już należą do grupy, pilnuje, żeby
byli docenieni i mieli zajęcie? Kto stoi na straży zasad i wykonywania
zadań? Kto tworzy soft power opartą na zaufaniu i szacunku, buduje
świadomość odpowiedzialności za podjęte zobowiązania? Kto rozdaje
ulotki, tak, że ludzie nie odmawiają ich przyjęcia? Kto motywuje i
zachęca do działania? Kto wspiera innych i pomaga im we wszystkim, choć
– podobno – nie ma „kompetencji”? Kto rozwiesza plakaty w najbardziej
niedostępnych miejscach? Kto koordynuje i organizuje działania? Kto
przeczesuje media i wyłapuje homofobię? Kto wymyśla akcje i działania,
tworzy zręby projektów? Kto monitoruje fora internetowe, wypatruje
skarg i wołania o pomoc? Kto mówi „tak dalej być nie może, nie wiem,
czy mogę wam jakoś pomóc, ale chcę działać razem z wami, popieram to,
co robicie”?
W jakiej szkole uczą tych wszystkich rzeczy? Jakie
trzeba mieć talenty czy umiejętności, żeby to robić? Jaki kurs do tego
przygotowuje?
Nie stawiajmy przed sobą przeszkód, nie szukajmy
utrudnień, nie wymyślajmy powodów, żeby nie działać. Wystarczy, że nikt
tego za nas nie załatwi i że musimy wziąć sprawy w swój ręce. Wszystko
sprowadza się do jednego: woli działania. Reszta – mityczne
„kompetencje” – jest bez znaczenia. Mamy wszystko co trzeba, żeby
skończyć z homofobią. Od nas zależy, czy to wykorzystamy. Naprzód,
branżo!
Przemek Szczepłocki - Pracownia Różnorodności
Po co się wychylać, nie jest lepiej siedzieć cicho. Ja z moim partnerem żyje sobie spokojnie z dala od środowiska. Wszystkie te parady, kampanie nie są potrzebne to nie pomaga tylko szkodzi nam. Jest większa nienawiść pomyślcie o tym.
OdpowiedzUsuńChorobę podnosi się do rangi zdrowia. To może choroba wściekłych krów też nie jest chorobą a jedynie odmienną orientacją zdrowotną ? To, że zboczone osobniki pojawiają się w każdej populacji, to rzecz zwyczajna. Ale nie zwyczajne jest uleganie modzie na tę "inność" przez ludzi wpływowych w polityce, którym powierzamy swoje losy kartą wyborczą. Kiedy się Polacy i Europejczycy opamiętają?
OdpowiedzUsuńGdyby nie te parady, to nikt by nie usłyszal o homoseksualistach. Mozna siedziec cicho, tak samo jak siedzieli cicho geje z Hiszpani,Portugalii,Holandii i wielu innych krajów w ktoóych sa zalegalizowane zwiazki homoseksualne. Oni siedzieli cicho.
OdpowiedzUsuńDla naszych lesbijek i gejów część myślą ktoś za nich zrobi prawa, druga strona gdyby coś złego stanie się do potem będą płakać że np nie mogą partnera odwiedzić w szpitalu. Duża cześć nas żyje w innym świecie. masz rację Anonimowy trzeci nie walczyli za granicą do tej pory byłby karany homoseksualizm.
OdpowiedzUsuń