wtorek, 12 lipca 2011

Razem zwyciężymy homofobię!

Co sprawia, że tylko mały ułamek procenta osób LGBTQ działa na rzecz poprawy sytuacji, walczy z homofobią i pomaga innym? Czy brakuje nam odwagi, czasu, wiedzy, kompetencji, pieniędzy? Nie. Brakuje nam tylko zaangażowania i determinacji. Gdy się je ma, można nie przejmować się innymi „brakami”.

Czy żeby skutecznie uczestniczyć w walce z homofobią naprawdę trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje? Owszem. Ale nie chodzi o to, że trzeba mieć skończone studia, umieć prowadzić korespondencję z urzędami, czy mieć inne „kompetencje”. Nie chodzi też o to, żeby podporządkować swoje życie temu zajęciu, żeby zrezygnować z pracy czy życia prywatnego czy poświęcić pensję albo oszczędności.

Z homofobią może walczyć każda osoba – niezależnie od swojego statusu materialnego, wykształcenia, talentów i umiejętności. Jedynymi kompetencjami potrzebnymi w tej działalności są determinacja i zaangażowanie. Wszyscy ludzie są na właściwym miejscu, żeby przyłączyć się do tej walki, bo – jak mówi starze porzekadło – nie święci garnki lepią. Oczywiście w tej walce potrzebni są ludzie, którzy znają języki obce, mają talent artystyczny, umieją projektować strony internetowe, mają wyczucie komunikacji, marketingu i public relations, skończyli psychologię, prawo i zarządzanie czy potrafią ładnie mówić i mądrze pisać. Ale przede wszystkim potrzebni są ludzie z wyobraźnią i chęcią działania, ze świadomością, że do zrobienia jest ogrom rzeczy i że dla każdej osoby znajdzie się „działka”, która będzie jej odpowiadać, że niemal wszystkiego można się nauczyć, że czas poświęcony na poszukiwanie swojego miejsca i na rozwój nie jest czasem straconym. Nie bójmy się tego: w powstającym ruchu LGBTQ jest miejsce dla wszystkich ludzi. Część z nich realizuje się zgodnie ze swoim wykształceniem czy zawodem, ale na wielu czekają zadania, jakich próżno szukać na uczelniach, w specjalistycznych firmach czy korporacjach-molochach.

Kto spaja organizacje od środka? Kto buduje więzi między tworzącymi je ludźmi? Kto odpowiada za wewnętrzny balans, komunikację, budowanie porozumienia, kompromisy, podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów? Kto spieszy na pomoc, kiedy widzi osoby LGBTQ w potrzebie, kto bije na alarm, że dzieje im się krzywda? Kto rekrutuje nowych ludzi do organizacji? Kto dba o tych, którzy już należą do grupy, pilnuje, żeby byli docenieni i mieli zajęcie? Kto stoi na straży zasad i wykonywania zadań? Kto tworzy soft power opartą na zaufaniu i szacunku, buduje świadomość odpowiedzialności za podjęte zobowiązania? Kto rozdaje ulotki, tak, że ludzie nie odmawiają ich przyjęcia? Kto motywuje i zachęca do działania? Kto wspiera innych i pomaga im we wszystkim, choć – podobno – nie ma „kompetencji”? Kto rozwiesza plakaty w najbardziej niedostępnych miejscach? Kto koordynuje i organizuje działania? Kto przeczesuje media i wyłapuje homofobię? Kto wymyśla akcje i działania, tworzy zręby projektów? Kto monitoruje fora internetowe, wypatruje skarg i wołania o pomoc? Kto mówi „tak dalej być nie może, nie wiem, czy mogę wam jakoś pomóc, ale chcę działać razem z wami, popieram to, co robicie”?

W jakiej szkole uczą tych wszystkich rzeczy? Jakie trzeba mieć talenty czy umiejętności, żeby to robić? Jaki kurs do tego przygotowuje?

Nie stawiajmy przed sobą przeszkód, nie szukajmy utrudnień, nie wymyślajmy powodów, żeby nie działać. Wystarczy, że nikt tego za nas nie załatwi i że musimy wziąć sprawy w swój ręce. Wszystko sprowadza się do jednego: woli działania. Reszta – mityczne „kompetencje” – jest bez znaczenia. Mamy wszystko co trzeba, żeby skończyć z homofobią. Od nas zależy, czy to wykorzystamy. Naprzód, branżo!

Przemek Szczepłocki - Pracownia Różnorodności

4 komentarze:

  1. Po co się wychylać, nie jest lepiej siedzieć cicho. Ja z moim partnerem żyje sobie spokojnie z dala od środowiska. Wszystkie te parady, kampanie nie są potrzebne to nie pomaga tylko szkodzi nam. Jest większa nienawiść pomyślcie o tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chorobę podnosi się do rangi zdrowia. To może choroba wściekłych krów też nie jest chorobą a jedynie odmienną orientacją zdrowotną ? To, że zboczone osobniki pojawiają się w każdej populacji, to rzecz zwyczajna. Ale nie zwyczajne jest uleganie modzie na tę "inność" przez ludzi wpływowych w polityce, którym powierzamy swoje losy kartą wyborczą. Kiedy się Polacy i Europejczycy opamiętają?

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie te parady, to nikt by nie usłyszal o homoseksualistach. Mozna siedziec cicho, tak samo jak siedzieli cicho geje z Hiszpani,Portugalii,Holandii i wielu innych krajów w ktoóych sa zalegalizowane zwiazki homoseksualne. Oni siedzieli cicho.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla naszych lesbijek i gejów część myślą ktoś za nich zrobi prawa, druga strona gdyby coś złego stanie się do potem będą płakać że np nie mogą partnera odwiedzić w szpitalu. Duża cześć nas żyje w innym świecie. masz rację Anonimowy trzeci nie walczyli za granicą do tej pory byłby karany homoseksualizm.

    OdpowiedzUsuń