Reformowany Kościół Katolicki w Polsce |
Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Datę obchodów wyznaczono na 27 stycznia – rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 roku przez 100 Lwowską Dywizję Piechoty, którą dowodził generał major Fiodor Krasawin.
Ale wyzwolenie nie było dla każdy osób na pewno nie dla homoseksualistów. Którzy przeżyli, wyzwolenie nie przyszło w 1945 r. z powodu homoseksualizm nadal, zgodnie z obowiązującym prawem, był przestępstwem z obozów koncentracyjnych zostali transportowani wprost do więzień.
Rząd niemiecki dopiero w 2002 r. oficjalnie przeprosił homoseksualne ofiary hitlerowskiego reżimu. Ale osoby, które siedziały w więzieniach za homoseksualizm po 1945 r.
Zanim Hitler doszedł do władzy w 1933 roku, Berlin był miastem wyzwolonym gdzie osoby homoseksualne żyli normalnie.
Kiedy naziści przejęli władzę zrobili porządek co im się nie podoba, ofiarami stali się homoseksualiści. Naziści rozpoczęli kampanię przeciwko homoseksualizmowi, jacy to są zagrożeni dla Niemiec, nie zasługują na życie, zagrożeni dla rodziny skąd to już znamy podobnie mówią prawica.
Dodatkowo historia Gada Becka i jego pierwszej miłości Manfreda Lewina w komiksie. Gad Beck który przeżył Holocaust zmarł w czerwcu 2012 roku w wieku 88 lat w berlińskim domu spokojnej starości. The Life of Gad Beck: Gay. Jewish. Nazi Fighter.
Beck przywdział mundur Hitlerjugend i wszedł do ośrodku deportacyjny aby uwolnić swojego żydowskiego kochanka Manfreda Lewina. Naziści później deportowali całą rodzinę Lewina do Auschwitz, gdzie zostali zamordowani. Był w filmie Life of Gad Beck i dokument paragraf 175. Wyemigrował do Izraela w 1947 roku. Po powrócił do Niemiec w 1979 roku, był pierwszym po Holokauście szefem gminy żydowskiej w Berlinie.
Tekst Roberta Biedronia oficjalnej na stronie Auschwitz:
O tragicznym losie homoseksualistów w czasach nazizmu w Polsce się nie pisze. Tysiące Polaków— homoseksualistów, ofiar obozów śmierci, nie doczekało się żadnej publikacji. Zwykły wstyd powoduje, że o homoseksualnych ofiarach nazistowskich prześladowań naukowcy milczą.
Złote lata Niemiec
Wiek XIX to okres, w którym po raz pierwszy, dają się zauważyć na szerszą skalę głosy otwarcie broniące homoseksualizmu i nie uznające go za zachowanie godne potępienia. Wzorem tego postępu był Kodeks Napoleoński z 1804 roku. Pod wpływem Rewolucji Francuskiej, Bawaria usunęła w 1813 roku prawo uznające związki homoseksualne za podlegające karze; podobnie postąpił wkrótce rząd Hanoweru. Po wojnie francusko-pruskiej proklamowano w 1871 roku Cesarstwo Niemieckie z Bismarckiem na czele rządu. Zunifikowano prawo wprowadzając paragraf 175 mówiący, że „mężczyzna, który dopuszcza się nieprzyzwoitych stosunków z innym mężczyzną, lub który bierze udział w takich stosunkach będzie karany więzieniem”.
Żarliwym przeciwnikiem paragrafu 175 był berliński lekarz Magnus Hirschfeld. W 1897 roku utworzył on Komitet Naukowo-Humanitarny mający na celu zniesienie paragrafu 175 i edukację w sprawach homoseksualizmu. Komitet skupiał znanych naukowców niemieckich oraz silny ruch kobiet. Pomimo wielu trudności natury prawnej, Komitet pomagał w tworzeniu miejsc spotkań dla gejów i lesbijek. Mottem życia Hirschfelda, było per scientiam ad justitiam (przez wiedzę do sprawiedliwości). To właśnie Hirschfeld był organizatorem pierwszego kongresu Światowej Ligi na rzecz Reformy Seksualnej zorganizowanego w 1928 roku w Kopenhadze.
Zagadnienie homoseksualizmu było w owych czasach bardzo często podejmowane w niemieckiej prasie, literaturze i kinematografii. Dyskutowano o tym wszędzie. Powstawały coraz to nowe kluby, bary i inne miejsca spotkań dla gejów i lesbijek. W samym Berlinie istniało około 100 takich barów.
Rosnąca inflacja i recesja gospodarcza w połowie lat dwudziestych XX wieku umocniła nazizm. Nacjonalistyczna prawica kładła nacisk na das Volk, czystość rasy i krwi, rolę i świętość życia rodzinnego. Republika Weimarska była coraz częściej atakowana za zgodę na zbytnią rozwiązłość seksualną. Żydów zaś oskarżano o obniżanie morale Niemców, a przede wszystkim o sterowanie akcją mającą na celu zniszczenie rasy aryjskiej i spadek populacji. Umacniający swoją władzę Hitler oskarżał młodą demokrację o to, że jest „cieplarnią dla wzmocnionego wzrostu pokus i zachęt”. Jako Żyd i homoseksualista, Hirschfeld stał się idealnym celem ataków nazistów. Na początku lat dwudziestych antysemici organizowali kilkakrotnie napady na niego, a podczas jego odczytu w Wiedniu, w 1923 roku, młody człowiek otworzył ogień do słuchaczy raniąc kilku z nich. Albert Moll, przyjaciel Hirschfelda i kolega po fachu, podobnie jak on też Żyd, w 1926 roku zorganizował w Berlinie pierwszy Kongres na temat Badań Seksuologicznych.
Hirschfeld i jego współpracownicy szukali przez pewien czas oparcia dla swojej działalności w Związku Radzieckim, jednak sympatia do tego kraju opadła, gdy na skutek rozporządzenia Stalina zaczęto umieszczać coraz więcej radzieckich homoseksualistów w szpitalach dla psychicznie chorych.
Wkrótce jedna z nazistowskich gazet napisała: „Wśród wielu diabelskich instynktów, jakie charakteryzują żydowską rasę, jeden szczególnie dotyczy związków seksualnych. Żydzi zawsze próbują popierać związki seksualne pomiędzy rodzeństwem, człowiekiem a zwierzętami oraz mężczyzną a mężczyzną. My Narodowi Socjaliści wkrótce postawimy i potępimy ich przed prawem. Te czyny są niczym innym jak wulgarnymi, zboczonymi przestępstwami, a my je ukarzemy przez banicję lub powieszenie winnych”. Słowa te były zapowiedzią nowej epoki.
Dojście narodowych socjalistów do władzy 6 maja 1933 roku, w trzy miesiące po wyborze Hitlera na Kanclerza Niemiec, kilka ciężarówek zajechało przed Instytut Nauk Seksualnych Magnusa Hirschfelda w Berlinie. Około 100 studentów wtargnęło do budynku i rozpoczęło dewastację Instytutu rozrzucając dokumenty, niszcząc mienie i materiały badawcze oraz wynosząc książki z biblioteki. Po południu, inne ciężarówki, tym razem hitlerowskich szturmówek pojawiły się by dokończyć operację. Kilka dni później, przed operą berlińską spłonęły pokaźne ilości książek i dokumentów oraz popiersie Hirschfelda na oczach licznie zgromadzonej przez hitlerowców publiczności. Hirschfeld był już w tym czasie poza krajem (nigdy do niego nie powrócił) i oglądał niszczenie Instytutu w jednym z paryskich kin. Wkrótce potem nazistowski rząd Niemiec pozbawił go obywatelstwa. Zmarł w wieku 67 lat, 15 maja 1935 roku w Nicei, gdzie do ostatnich dni swego życia pracował nad utworzeniem Instytutu podobnego do berlińskiego.
Atak na Instytut Hirschfelda był pierwszym tak drastycznym krokiem nazistów wobec homoseksualistów, a po części także Żydów. Zniszczenie Instytutu zostało poprzedzone stwierdzeniami, że „jest to międzynarodowe centrum sprzedaży białych niewolników i niekontrolowane podłoże dla hodowli brudu i nieczystości”. W roku 1930, Wilhelm Frick, nazistowski członek Reichstagu, a później minister Spraw Wewnętrznych w rządzie Hitlera, przedstawił projekt kastracji homoseksualistów, tej żydowskiej zarazy. Gazety nazistowskie domagały się kary śmierci za akty homoseksualne.
Wielu niemieckich gejów, podobnie jak i Żydów, sądziło jednak, że polityka nazistów zmieni się, gdy tylko przejmą oni władzę. Niektórych zaślepił kult męskości propagowany przez hitlerowców. Partia nazistowska trzymała nawet z homoseksualistami — jak pisał w 1931 roku ówczesny gejowski aktywista Adolf Brand. Tym z czego jednak sympatycy nazistów nie zdawali sobie sprawy było to, dodawał Brand, że „trzymali oni już sznur wisielca w swoich kieszeniach”.
Nienawiść do homoseksualizmu wypływała zarówno z ideologii partii jak i z osobistych obsesji jej przywódców, a szczególnie Heinricha Himmlera, głównego twórcy planu eksterminacji homoseksualistów. Dla Himmlera oraz innych nazistowskich ideologów, homoseksualiści, podobnie jak i Żydzi, stanowili uosobienie degeneracji. Żydzi i homoseksualiści byli widziani jako outsaiderzy, ludzie gorsi, stanowiący zagrożenie dla czystości der Volku. Jak zauważa George Z. Mosse w swojej książce Nationalism and Sexuality, nacjonalistyczni i nazistowscy typologowie przedstawiali Żydów i homoseksualistów w bardzo podobny sposób; traktując ich jako agresywnych, niewyżytych seksualnie przez co nie potrafiących kontrolować swojego pożądania, egoistycznych i bezużytecznych. Żydzi i homoseksualiści byli oskarżani o używanie swojej odmienności jako broni przeciwko społeczeństwu. Żydzi mieliby ponoć szaleć za chrześcijańskimi kobietami, a homoseksualiści za młodymi aryjczykami. Naziści wierzyli w międzynarodową konspirację żydowską i o to samo oskarżali homoseksualistów.
Żył jednak w Niemczech człowiek, szef sztabu SA, który był gejem i to na tyle nieznośnym gejem, że nie ukrywał tego faktu. Tym człowiekiem był Ernst Röhm, prawa ręka Hitlera. Jego upadek, w pierwszych dniach Rzeszy, przesądził o przyszłym losie homoseksualistów pod władzą Adolfa Hitlera. Przeciwstawiając się stereotypom propagowanym przez jego partię, Ernst Rohm był „nadętym chciwcem, surowym tatuśkiem dla swoich wojsk, prostakiem nie wyczuwającym taktu”, jak go określił Richard Plant w swojej książce The Pink Triangle. Syn bawarskich urzędników, ranny podczas I wojny światowej, Röhm został wciągnięty w nurt nacjonalistycznej polityki w atmosferze upokorzenia po przegranej Niemiec. Szybko stał się jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych przyjaciół Hitlera — jedynym, do którego Hitler zwracał się koleżeńskim zwrotem „du”. Będąc szefem szturmówek SA, złożonych głównie z byłych żołnierzy i szczególnie wyselekcjonowanych chuliganów, odpowiadał za ich akcje polegające przede wszystkim na gnębieniu Żydów i przeciwników Hitlera. To właśnie ta taktyka odegrała główną rolę w dojściu Hitlera do władzy. Hitler ignorował homoseksualizm Röhma ze względu na jego organizacyjne sukcesy w budowaniu SA. Ale tylko do roku 1925, do momentu gdy wybuchła między nimi kłótnia. Wówczas Hitler wysłał Röhma na wygnanie do Boliwii, gdzie szkolił on armię boliwijską. Gdy w 1929 roku bunt wstrząsnął SA, przestraszony Hitler zlecił Röhmowi natychmiastowy powrót do kraju. Stosunki między nimi widocznie się poprawiły, bo gdy do Hitlera dotarły skargi na niemoralne zachowanie Röhma, bronił go twierdząc, że [SA — przyp. red.] „nie jest instytucją edukacji moralnej dla delikatnych panienek, ale formacją zaprawionych bojowników. „Jego [Röhma — przyp. red.] życie prywatne” — dodawał — „nie może być obiektem krytyki dopóty dopóki nie popada on w konflikt z głównymi zasadami ideologii narodowo-socjalistycznej”.
W 1932 roku, w rok przed przejęciem władzy przez nazistów, do prasy przedostało się kilka listów kompromitujących Röhma, które stały się dla jego wrogów dowodami potwierdzającymi jego skłonności seksualne. Gdy Hitler został kanclerzem, Röhm nie był mu już tak potrzebny, jak przedtem, nie miał więc powodów, do tolerowania jego seksualnych poczynań. Poza tym Rohm, radykalny nazista, zamierzał zastąpić regularną armię niemiecką wojskiem SA, co było w sprzeczności z ówczesnymi planami Hitlera, który zabiegał o poparcie arystokracji i przemysłowców. Zarówno zatem Röhm, jak i wielu jego kolegów, stało się dla Hitlera kulą u nogi, której musiał się pozbyć.
28 czerwca 1934 roku, w Noc Długich Noży, na rozkaz Hitlera rywalizująca z SA, himmlerowska SS, zaatakowała pensjonat Hanelbauer nad jeziorem Wiessee, niedaleko Monachium. W pensjonacie tym przebywał Ernst Röhm oraz inni liderzy brązowych koszul. Atak ten był częścią ogólnokrajowego planu, który przewidywał zamordowanie około 300 osób. Rohm znalazł się wśród aresztowanych. W trzy dni później, oficer SS wszedł do jego celi więziennej i podał mu rewolwer mówiąc: „Będę z powrotem za 15 minut”. Rohm odpowiedział: „Pozwól to zrobić Adolfowi, nie zamierzam robić jego roboty”. Tego samego dnia Rohm został stracony. W świat poszła wiadomość, że jakoby Röhm potajemnie przygotowywał pucz.
W oświadczeniach wydanych 30 czerwca nie było mowy o puczu ani nawet o jego próbie, a jedynie o „najcięższych zaniedbaniach, konfliktach, chorobliwych skłonnościach”, a jeżeli nawet pojawia się słowo „spisek”, przeważa wrażenie, że motywy interwencji Hitlera były czysto moralne. Jak to Hitler ujął w jednej ze swych mniej szczęśliwych metafor: „Führer wydał rozkaz bezlitosnego usunięcia tego wrzodu; w przyszłości nie dopuści, by pojedyncze osoby o chorobliwych skłonnościach obciążały i kompromitowały miliony przyzwoitych ludzi”.
Homoseksualizm Röhma został wykorzystany przez propagandę komunistyczną jako przykład „prawdziwej natury III Rzeszy”. W latach trzydziestych i czterdziestych obydwa rządy, zarówno nazistowski jak i stalinowski, przedstawiały homoseksualizm jako zwyrodnienie i dewiację wroga. Tak ujęty homoseksualizm prezentowały liczne obrazy filmowe, wyprodukowane na potrzeby propagandy.
Unicestwienie Röhma i jego SA pozwoliło Heinrichowi Himmlerowi, przywódcy SS, zostać drugą po Hitlerze najważniejszą osobą w Niemczech. Podobnie jak inni nacjonaliści w tym czasie, Himmler miał obsesję na punkcie der Volku. W przemowie do lejtnantów SS z 1937 roku ostrzegał, że rozwój homoseksualizmu jest zagrożeniem dla reprodukcji narodu. Dodawał, że w klubach homoseksualistów zarejestrowanych jest dwa miliony członków; eksperci pracujący nad homoseksualizmem obliczyli, że w kraju jest od dwóch do czterech milionów homoseksualistów. „Nasz Volk jest niszczony przez tę epidemię” — twierdził Himmler. „Naród, który ma wiele dzieci, ma kwalifikacje, by być światowym mocarstwem i panem świata. Rasowo czysty Volk, który ma mało dzieci, ma pewną drogę do zagłady”. Kontynuował: „Musimy być pewni czy chcemy nadal nosić ten ciężar [homoseksualizmu — przyp. red.] w Niemczech nie mogąc go zwalczyć. Grozić to może końcem Niemiec, końcem germańskiego świata. Niestety, nie jest to takie łatwe, jak było dla naszych przodków. Dla nich te indywidua były po prostu czymś niemoralnym. Homoseksualiści, nazywani urningami, byli topieni w bagnach. Panowie profesorowie, którzy odnajdują te ciała na moczarach nie zdają sobie, z pewnością, sprawy, że w dziewięćdziesięciu na sto przypadków mają homoseksualistów przed sobą, którzy w ubraniach i całej reszcie byli tam topieni. To nie była kara — to było po prostu pozbywanie się czegoś nienormalnego”.
W dwudziestowiecznych Niemczech nie topiono już ludzi w bagnach. Dla homoseksualistów SS przygotowywała jednak coś o wiele bardziej wyrafinowanego: „Ci ludzie będą z pewnością publicznie pozbawiani stanowisk, zwalniani i stawiani przed sądem. Po wyroku sądowym będą zabierani do obozów koncentracyjnych, a tam rozstrzeliwani w razie próby ucieczki”.
Himmler chciał stworzyć tzw. Mannerstaadt — państwo, którego celem byłaby jak pisał Moss: „współpraca mężczyzn tworzących komunę jako rządzącą elitę”. W społeczeństwie opartym na sile i wytrzymałości, homoseksualiści, przedstawiani jako trzecia płeć, nie mieli swojego miejsca.
Nie jest w pełni jasne, co na temat homoseksualizmu myślał Hitler. Jego obawy były natury głównie politycznej: bał się, że homoseksualiści mogliby inwigilować niewielką elitę polityczną i stworzyć państwo w państwie. Rudolf Diels, szef Gestapo, przypomina rozmowę, w której Hitler wyraził jakoby obawę, że homoseksualiści na wysokich stanowiskach mogli wykazywać niesubordynację tylko z powodu odmiennej orientacji seksualnej. Według Dielsa, Hitler przedstawił mu pewnego dnia taką oto analogię: „Popatrz, gdybym miał wybór między kochaną ale niekompetentną dziewczyną jako sekretarką i taką, która jest odpowiednia ale ohydna, zdecydowałbym się z pewnością, na kochaną niekompetentną. Tak więc jeżeli homoseksualiści przejęliby władzę i wpływy, nazistowskie Niemcy znalazłyby się w rękach tych kreatur i ich kochanków”.
W niecały miesiąc po przejęciu władzy przez Hitlera, zdelegalizowano wszystkie działające w Niemczech organizacje gejowskie. Kurt Hiller, którego Magnus Hirschfeld mianował szefem swojego Komitetu Naukowo-Humanitarnego, został zesłany do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu i z nieznanych dotąd powodów zwolniony w dziewięć miesięcy później. Do lata 1933 roku brązowe koszule Röhma atakowały bary gejowskie na terenie całego kraju; wiele z nich zamknięto, a te, które zostały, musiały działać nielegalnie. Dla przykładu, na spotkaniu przedstawicieli administracji miasta Hamburga, 13 listopada 1933 roku, naczelnik policji otrzymał polecenie „zwrócenia szczególnej uwagi na transwestytów i przekazywania ich do obozów koncentracyjnych”. W 1934 roku, gestapo wysłało list do wszystkich posterunków policji w kraju by sporządziły listy wszystkich „w jakikolwiek sposób aktywnych homoseksualnie osób”. W ten sposób berlińskiej policji udało się stworzyć listę około trzydziestu tysięcy homoseksualistów. W maju 1935 roku gazeta wewnętrzna SS „Das Schwarze Korps” domagała się kary śmierci dla gejów.
Legalna podstawa do oskarżenia o homoseksualizm zaczęła się rozszerzać o nowe paragrafy. 28 czerwca 1935 roku do paragrafu 175 dodano posądzenie o jakikolwiek kontakt fizyczny między dwoma mężczyznami. Miało to związek z wprowadzeniem praw norymberskich, które określiły różnice pomiędzy rasą aryjską i niearyjską. W kilka miesięcy później okazało się, że za rasę niearyjską naziści zaczęli uważać przede wszystkim Żydów i Romów. W rezultacie tego, według oficjalnych statystyk gestapo, oskarżenia o pogwałcenie paragrafu 175 wzrosły z 853 przypadków w 1933 roku do 2106 w 1935, by w 1938 osiągnąć liczbę 8562 oskarżeń. W roku 1936 przy Kwaterze Głównej Gestapo w Berlinie utworzono Federalny Departament Obrony do zwalczania Aborcji i Homoseksualizmu, którego szefem został Joseph Meisinger. Nowe dyrektywy otwierały drogę do umieszczania coraz to większej liczby homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. W 1938 roku ustanowiono, że mężczyzna oskarżony o stosunek z innym mężczyzną może być bezzwłocznie przetransportowany do obozu koncentracyjnego. W 1940 roku rozporządzenie to rozszerzono stanowiąc, że aresztowany homoseksualista, który miał więcej niż jednego partnera, po odbyciu wyroku musi być natychmiast przekazany do obozu koncentracyjnego. Według ciekawej pracy Wolfganga Harthausera Die Verfolgung der Homosexuellen im Dritten Reich, w latach 1931-1934 w III Rzeszy prowadzono 3261 spraw dotyczących oskarżeń o homoseksualizm. Liczba ta drastycznie wzrosła w latach 1936-1939 do 29771. „Przeznaczeniem homoseksualistów jest stać się 'pokarmem' obozów koncentracyjnych” — głosił w 1935 roku wyrok jednego z sądów, orzekający winę człowieka, który podglądał w parku spółkującą parę, a w śledztwie wyznał, że obserwował jedynie mężczyznę.
W miarę łatwe pokonanie Röhma ośmieliło nazistów do ataku na groźniejszego wroga — kościół katolicki. Propaganda hitlerowska oskarżyła księży i zakonników o homoseksualizm. Oskarżenia te osiągnęły swoje apogeum w roku 1937, gdy Joseph Goebbels, minister propagandy Rzeszy, ogłosił w radiu, że „zakrystia stała się burdelem, a klasztory męskie są miejscami rozwoju podłego homoseksualizmu”. Między 1934 a 1937 rokiem miały miejsce głośne procesy o homoseksualizm, które kończyły się jednak z reguły tylko na oskarżeniach. W roku 1938 dowódca sił zbrojnych Werner von Fritsch został oskarżony o sodomię i zdegradowany ze swojego stanowiska. Mówiło się, że von Fritsch krytycznie odnosił się do planów Hitlera wobec wojny w Europie. Twierdził, że Niemcy są zbyt słabe militarnie by tę wojnę wygrać. Oskarżając go o homoseksualizm, Hitler chciał ośmieszyć przywódców wojskowych i wyeliminować z armii tych, którzy chcieli być wobec niego niezależni. Aby pozbyć się rywala, Himmler i Göring, którzy działali wspólnie, przedstawili podobnie jak w przypadku eliminacji Röhma, policyjne dossier oraz świadka na poparcie zarzutu praktyk homoseksualnych von Fritscha. Zanim udowodniono, że dossier dotyczyło nie von Fritscha, tylko emerytowanego oficera kawalerii Frischa (fakt, o którym gestapo wiedziało przez cały czas), pomówienie spełniło swoje zadanie. Hitler zwiększył kontrolę nad siłami zbrojnymi obsadzając ważne politycznie stanowiska zaufanymi ludźmi.
W1936 roku akcja zwalczania homoseksualizmu nieco osłabła. W Berlinie odbywała się wówczas olimpiada. Otwarto więc na nowo niektóre bary gejowskie, a policji nakazano, by nie zatrzymywała zagranicznych homoseksualistów odwiedzających tego typu miejsca. Rok ten stanowił jednak wyjątek i nie spowodował przerwania represji.
Lesbijkom, w większym stopniu niż gejom, udało się uniknąć prześladowań. Nigdy nie rozszerzono paragrafu 175 na związki lesbijskie, mimo iż naziści rozważali taką możliwość. Himmler nie widział jednak żadnego zagrożenia za strony kobiet dla swego Mannerstaadt. Miłość między dwiema kobietami była, według nazistów, obca aryjskim kobietom. Zresztą, od momentu gdy kobiety zostały wykluczone z zajmowania wysokich stanowisk w partii, trudno było przewidywać realne zagrożenie ze strony „lesbijskiej konspiracji”.
Podczas gdy w Niemczech naziści dokładali starań by zlikwidować problem homoseksualizmu całkowicie, w okupowanych przez nich podczas II wojny światowej krajach nie przywiązywano do niego tak dużego znaczenia, gdyż Himmler wierzył, że homoseksualizm osłabia wigor podbitych narodów. Na skutek tego nie zakazano prawnie związków homoseksualnych. W Holandii, która według planów Hitlera miała stać się częścią Wielkiej Rzeszy, zunifikowano prawo z prawem niemieckim. Rozszerzono obowiązywanie paragrafu 175, mimo że w tym kraju prawo nie dyskryminowało homoseksualistów od 1811 roku. Zamknięto też działający od 1911 roku Naukowy Komitet Humanitarny (NWHK), walczący m.in. o prawa homoseksualistów. Na skutek tego cała gejowska subkultura została zmuszona do przeniesienia się do podziemia. Policja holenderska niechętnie odwiedzała miejsca, w których spotykali się homoseksualiści, a listy z ich nazwiskami nigdy nie zostały doręczone Niemcom.
Polska, według nazistowskich planów, miała pozostać poza granicami Rzeszy. Jej mieszkańcy byli bowiem postrzegani jako genetycznie gorsi od Niemców. Bliskie sąsiedztwo Polski z Niemcami napawało jednak nazistów obawą, że z tych właśnie terenów może rozchodzić się degeneracja. W Polsce od 1932 roku obowiązywało prawo zakazujące karania za stosunki homoseksualne. W czasie niemieckiej okupacji polscy homoseksualiści byli jednak również prześladowani.
We Włoszech za czasów Mussoliniego, którego poglądy na sprawy seksualne nie były zbyt surowe, homoseksualistów nigdy nie prześladowano tak bardzo, jak w Niemczech i w innych okupowanych krajach. Nie karano np. za akty homoseksualne.
W okupowanym Paryżu artyści będący gejami nie byli na ogół prześladowani, jeżeli ich pochodzenie było aryjskie. Pronazistowski rząd Vichy oskarżył, po zawieszeniu broni w 1940 roku, przedwojenne społeczeństwo francuskie o dekadencję. Jednym z oskarżonych o propagowanie degeneracji stał się nowelista, dramaturg i reżyser filmowy Jean Cocteau. „Wierz lub nie” — pisał do przyjaciela — „ci, którzy tworzą teraz wartości zadecydowali, że Gide i ja jesteśmy winni wszystkiego”. Gdy wystawiano w okupowanym Paryżu sztuki Cocteau, ktoś podłożył w teatrze dwie bomby z gazem, a kilku chuliganów wdarło się na scenę obrażając dramaturga i jego partnera, aktora Jean'a Marais. Cocteau, na szczęście, nigdy nie wypowiadał się publicznie na ten temat, co było prawdopodobnie powodem pozostawienia go przez faszystów w spokoju.
Eksterminacja homoseksualistów
Homoseksualiści byli jedną ze specjalnie wyselekcjonowanych grup w obozach koncentracyjnych. Mimo że liczebnie było ich znacznie mniej niż innych więźniów, przeżywali szczególne piekło. Jesienią 1933 roku do obozu koncentracyjnego w Fuhlsbuttel przybył pierwszy, odnotowany przez nazistów, transport homoseksualistów. Była to nowa kategoria więźniów. Oznaczano ich literą A, który to znak zamieniono później na różowe trójkąty (Rosę Winkeln). W przeciwieństwie do Żydów i Romów, zamiarem nazistów nie było całkowite zlikwidowanie homoseksualistów, lecz ich „reedukowanie”. Śmiertelność wśród homoseksualistów była wysoka, szczególnie w porównaniu z innymi grupami, więzionymi z zamiarem „reedukacji”. W obozach zmarło 55 proc. więźniów homoseksualnych, w przeciwieństwie do 40 proc. więźniów politycznych i 34,7 proc. Świadków Jehowy. W obozach zginęło od 5000 do 15 000 gejów, chociaż liczba ta mogła być znacznie wyższa, bowiem homoseksualiści, w przeciwieństwie do Żydów czy Romów, mogli łatwo ukryć swoją odmienność.
Homoseksualistów traktowano jako najniżej usytuowaną w społeczności więzniarskiej grupę społeczną. Z reguły otrzymywali oni najgorsze prace, często byli odrzucani przez współwięźniów i traktowani jak zboczeńcy. Również obozowi kapo, którzy nadzorowali komanda robocze, odmawiali im pomocy. Mieli ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym; rzadko zdarzało się, by rodziny utrzymywały kontakt z więźniami noszącymi różowe trójkąty, a przyjaciele pozostający na wolności woleli nie mieć nic wspólnego z tymi, którzy znajdowali się w obozie. Sporadycznie spotykało się odruchy solidarności między samymi homoseksualistami. Jak pisze Raimund Schnabel w swym studium o Dachau: „Pomiędzy homoseksualistami rzadko byli ci, których zachowanie można by nazwać zboczonym; jednak byli też i lizusi i oszuści. Więźniowie noszący różowe trójkąty nigdy nie żyli długo. Byli mordowani przez SS szybko i systematycznie”.
Niewiele wiadomo o lesbijkach przebywających w obozach. Historykom znany jest jedyny dokument, który podaje homoseksualizm kobiety jako powód umieszczenia w obozie w Ravensbrück. Na jedenastym miejscu listy transportowej kobiet, przywiezionych do tego obozu 30 listopada 1940 roku, wymieniona jest Żydówka, dwudziestosześcioletnia Ella S. Obok jej nazwiska dopisano: lesbijka. Została ona umieszczona z więźniarkami politycznymi, niewiele jednak wiadomo o jej późniejszym losie.
W Sachsenhausen mężczyźni noszący różowe trójkąty byli odseparowani od reszty więźniów w tzw. ciotowskim bloku. W byłym akademiku skupiono ich ponad 180 bez żadnych zróżnicowań; od niewykwalifikowanych robotników, sklepikarzy, po muzyków, profesorów i duchownych, a nawet arystokratów i wielmożów. Homoseksualistom nie było wolno pełnić żadnych funkcji. Zakazano im także rozmów z więźniami z innych bloków. Obawiano się prawdopodobnie, że będą oni nakłaniać innych do zachowań homoseksualnych. Są jednak dowody, że do aktów tych dochodziło częściej w innych blokach, niż homoseksualne.
Więzieni homoseksualiści zmuszani byli do spania w koszulach nocnych i trzymania rąk na pościeli, co miało zapobiec masturbacji. Jeden z więźniów wspomina, że „osoba przyłapana bez bielizny lub z rękoma pod pościelą — a było nawet po kilka kontroli w ciągu nocy — była wyciągana na zewnątrz, wylewano na nią kilka wiader wody i kazano stać tak przez dobrą godzinę. Tylko nieliczni przeżywali, zwłaszcza gdy na szybach był centymetr lodu. W rezultacie panował bronchit, a rzadko się zdarzało, by jakiś homoseksualista wychodził żywy ze szpitala”.
Z wyjątkowego okrucieństwa słynął blokowy z KL Gross-Rosen (obecnie Rogoźnica). Jak opisuje Józef Gielo w swych wspomnieniach obozowych z Gross-Rosen: „ten niemiecki kryminalista i zboczeniec seksualny zwabiał do siebie młodych chłopców i po kilku dniach współżycia mordował ich z zimną krwią. Mordował też tych, którzy nawet przez przypadek byli świadkami procederu, jaki uprawiał”.
Homoseksualistów kierowano do szczególnie ciężkich robót w obozach w Sachsenhausen, Buchenwald, Mauthausen, Auschwitz i innych. Pracowali oni w cementowniach Sachsenhausen i w podziemnych fabrykach produkujących rakiety V-2 koło Buchenwaldu. Rudolf Hoss, pełniący funkcję komendanta obozu Sachsenhausen przed przeniesieniem go do KL Auschwitz, był przekonany, że można zmienić orientację seksualną ciężką pracą. Rezultaty tej reedukacji były tragiczne — większość poddanych jej więźniów zmarła.
Duża liczba homoseksualistów przebywała w obozie Sachsenhausen, który do 1942 roku był uważany za „Auschwitz dla homoseksualistów”. Pracowali oni głównie w obozie przy wydobywaniu gliny i produkcji cegieł. Niezależnie od pogody, zmuszani byli do pchania wózków pełnych gliny w kierunku maszyny produkującej cegły. Praca ta była szczególnie uciążliwa, gdy doły po wykopanej glinie były prawie puste. Półżywi więźniowie pchający wózki pod górę, przynaglani byli ciągle przez esesmanów i pilnujących ich kapo. Wózki często zsuwały się z szyn i pędziły z powrotem w dół, przygniatając bezbronnych więźniów, nie próbujących nawet uciekać. Słychać było tylko trzask łamanych kości i razy batów wymierzane pozostającym przy życiu więźniom.
L. D. von Classen-Neudegg, który przeżył pobyt w KL Sachsenhausen, opisuje śmierć około 300 homoseksualistów pracujących w cementowni. „Dowiedzieliśmy się, że mamy być podzieleni rozkazem karnym i następnego ranka przeniesieni do jednostki pracującej w cementowni. Drżeliśmy, bo śmiertelność w tej fabryce była większa niż gdzie indziej. Nadzorowani przez żołnierzy z karabinami maszynowymi, musieliśmy biec w rzędach po pięciu do miejsca pracy. Poganiali nas kolbami karabinów i pejczami. Zmuszeni do ciągnięcia ze sobą dwudziestu trupów, reszta, cała we krwi, dotarła na miejsce. To był niestety początek ich gehenny. Podczas dwóch miesięcy zginęło 2/3 współwięźniów. Zabić kogoś z uciekających było opłacalnym interesem dla żołnierzy. Za każdego zabitego żołnierz dostawał 5 marek i 3 dni przepustki. Pejczy używano najczęściej rano, gdy zmuszano nas do zejścia w doły kopalniane. 'Tylko pięćdziesięciu jeszcze żyje' — wyszeptał kilka dni potem mężczyzna obok. Pewien sierżant powiedział do mnie pewnego ranka: Wystarczy Chcesz iść na drugą stronę? To nie będzie bolało. Jestem świetnym strzelcem'”.
Autor książki Widma, Tadeusz Gędziorowski przedstawia, jakie stosunki łączyły kapo komanda w obozie Dachau, Georga Schittkechta z młodymi więźniami: „Był to niski i szczupły mężczyzna, mający coś kociego w ruchach. Niemal bezszelestnie snuł się po korytarzach i piwnicy, w której magazynowano kartofle. Jego nieruchoma twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Kamienne rysy łagodniały jedynie wtedy, kiedy zatrzymywał się, żeby porozmawiać ze swoimi ulubieńcami w komandzie. Byli nimi dwaj młodzi chłopcy: jeden łodzianin, drugi Polak z Francji, pieszczotliwie zwany Bubi. Bubi miał pulchną twarz o miękkich dziewczęcych rysach, a w biodrach kołysał się również zgoła nie po męsku. Pomocnikiem kapo był krępy, młody Niemiec z czarnym trójkątem”.
Z upływem czasu, naziści doskonalili techniki eksterminacji homoseksualistów nie tylko poprzez wykańczanie pracą. W obozie Flossenbürg, utworzyli np. dom publiczny i zmuszali homoseksualistów do wizyt, by ich leczyć w ten sposób. Prostytutkami były Żydówki i Romki z pobliskiego obozu dla kobiet. W ścianach wydrążono dziury, przez które obserwowano postępowanie homoseksualnych więźniów. Wyleczony z „choroby” homoseksualista był za dobre sprawowanie wysyłany do dywizji Dirlewangera, utworzonej z więźniów do walki przeciwko rosyjskim partyzantom na froncie wschodnim.
Wydane w 1943 roku nowe zarządzenie Himmlera pozwalało na opuszczenie obozów tym homoseksualistom, którzy poddadzą się kastracji i będą dobrze się sprawować. Niektórzy skorzystali z tego rozporządzenia, jednak opuszczenie bram obozów nie oznaczało dla nich końca opieki nazistów. Przydzieleni do dywizji karnej Dirlewangera, byli wysyłani do walki, co oznaczało wyrok śmierci. W dywizji tej znanej z brutalności wobec rosyjskich partyzantów, śmiertelność wśród żołnierzy była bardzo wysoka.
Homoseksualistów poddawano eksperymentom medycznym. Duński endokrynolog, Carl Vaernet, wykastrował w obozie Buchenwald osiemnastu homoseksualnych więźniów i zaaplikował im sporą dawkę męskich hormonów. Celem eksperymentu było wykazanie, czy po takim zabiegu będą oni zainteresowani płcią przeciwną. Rezultaty pozostały nieznane, gdyż na skutek epidemii żółtaczki w obozie eksperyment został przerwany. Vaernet przeprowadzał podobne eksperymenty w obozie w Neuengamme.
Po zakończeniu II wojny światowej zwolniono z obozów na terenie obu państw niemieckich większość homoseksualistów. Jednak homofobia wobec nich w społeczeństwie była silna. Paragraf 175 — na podstawie którego zesłano tysiące niewinnych ludzi do obozów koncentracyjnych — obowiązywał w NRD do roku 1967, a w RFN do 1969. Wśród amerykańskich i brytyjskich prawników byli i tacy, którzy domagali się odbycia reszty kary przez homoseksualistów skazanych na podstawie paragrafu 175. Tak więc, jeżeli ktoś był skazany np. na osiem lat, z czego odbył pięć w więzieniu, a trzy lata w obozie, to domagano się aby odsiedział jeszcze te trzy lata w więzieniu. Nie wiadomo ile osób musiało w taki sposób dokończyć swoje wyroki. Do dzisiaj nie wypłacono też finansowego zadośćuczynienia ofiarom hitlerowskiej polityki antyhomoseksualnej, mimo że rząd Niemiec zaproponował je ofiarom pochodzenia żydowskiego, więźniom politycznym i innym grupom, które przetrwały obozowe piekło, pominięto tylko homoseksualistów. Wielu ludzi odmawia homoseksualistom prawa do takich odszkodowań twierdząc, że kochający inaczej byli słusznie więzieni i „sami byli sobie winni”.
Znacząca część ocalałych w czasie wojny homoseksualistów nie miała możliwości powrotu do swych rodzin i środowisk po obozowych doświadczeniach. Powodów było wiele. Przede wszystkim jednak wstyd i lęk przed napiętnowaniem sprawiały, że homoseksualiści zmieniali nie tylko miejsca zamieszkania ale i wszystko, co mogło być kojarzone z ich wcześniejszym życiem.
Próby ukrycia przez homoseksualistów obozowej przeszłości oraz stosunki panujące w powojennej Europie utrudniały naukowcom dotarcie do wielu z tych, którzy skazani byli z paragrafu 175. Jak zauważył w swojej książce The Pink Triangle Richard Plant, jeden z badaczy tego zagadnienia: „Pomimo tego, iż nie musieli już nosić znaczących ich różowych trójkątów, pozostali naznaczeni do końca życia”.
Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać – i ofiary, i oprawcy, i świadkowie, ci, których nazywamy bystanders, zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość, która wydała Einsteina, Nelly Sachs, Heinricha Heinego, Mandelsonów, jest inna, że może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne, niebezpieczne. To jest początek tego, co za chwilę może nastąpić.
Władza ówczesna z jednej strony prowadzi sprytną politykę, bo np. spełnia żądania robotnicze. 1 maja w Niemczech nigdy nie był świętowany – oni, proszę bardzo. W dzień wolny od pracy wprowadzają Kraft durch Freude [„siła przez radość”]. A więc element wczasów robotniczych. Potrafią przezwyciężyć bezrobocie, potrafią zagrać na godności narodowej: „Niemcy, podnieście się ze wstydu wersalskiego. Przywróćcie swoją dumę”. A jednocześnie ta władza widzi, że ludzi tak powoli ogarnia znieczulica, obojętność. Przestają reagować na zło. I wtedy ta władza może sobie pozwolić na dalsze przyspieszenie procesu zła.
Podzielę się z wami jednym osobistym wspomnieniem: w roku ’65 byłem na stypendium w Stanach Zjednoczonych w Ameryce i wtedy był szczyt batalii o prawa ludzkie, o prawa obywatelskie, o prawa dla ludności afroamerykańskiej. Miałem zaszczyt brać udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery. I wtedy ludzie, którzy dowiadywali się, że byłem w Auschwitz, pytali mnie: „Jak myślisz, to chyba tylko w Niemczech coś takiego mogło być? Czy mogłoby być gdzie indziej?”. I ja im mówiłem: „To może być u was. Jeżeli się łamie prawa obywatelskie, jeżeli się nie docenia praw mniejszości, jeżeli się je likwiduje. Jeżeli nagina się prawo, tak jak to czyniono w Selmie, wtedy to się może zdarzyć”. Co zrobić? Wy sami, mówiłem im. Jeśli potraficie obronić konstytucję, wasze prawa, wasz porządek demokratyczny, broniąc praw mniejszości – wtedy potraficie to pokonać.
Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przekazanie: nie bądź obojętny. Bo jeżeli będziesz, to nawet się nie obejrzycie, jak na was, na waszych potomków jakiś Auschwitz nagle spadnie z nieba. (...) - Tygodnik Polityka.
Reportaż TVN24 rozmowa z kobietą, która przeżyła obóz zakłady, przeraża dziś mamy zwolenników nazizmu naszym kraju mało się mówi i edukuje się na temat zbrodni nazistowskiej.
Gad Beck historia
Rudolf Brazda, jeden z homoseksualny więźniów
BBC dokument "Auschwitz: naziści i 'Ostateczne rozwiązanie'" jest unikalny wglądem w strukturę i zasady funkcjonowania obozu, w którym brutalnie zamordowano ponad milion ludzi. Serial jest rezultatem trzyletnich badań, przeprowadzanych z zaangażowaniem także przez światowych ekspertów, takich jak prof. Sir Ian Kershaw oraz prof. David Cesarani. Jest oparty na blisko 100 wywiadach z osobami, które przeżyły obóz oraz z biorącymi udział w masowej zbrodni, spośród których wielu mówi o swoich doświadczeniach po raz pierwszy. Sekwencje filmowe, nakręcone niezwykle precyzyjnie z udziałem polskich i niemieckich aktorów pozwalają po raz pierwszy ujawnić na ekranie ostatnio odkryte dokumenty, podczas gdy symulacje komputerowe oddają historycznie adekwatny obraz Auschwitz-Birkenau we wszystkich stadiach rozwoju.
Ewangelia Nazistowska
Tweet
Ale wyzwolenie nie było dla każdy osób na pewno nie dla homoseksualistów. Którzy przeżyli, wyzwolenie nie przyszło w 1945 r. z powodu homoseksualizm nadal, zgodnie z obowiązującym prawem, był przestępstwem z obozów koncentracyjnych zostali transportowani wprost do więzień.
Rząd niemiecki dopiero w 2002 r. oficjalnie przeprosił homoseksualne ofiary hitlerowskiego reżimu. Ale osoby, które siedziały w więzieniach za homoseksualizm po 1945 r.
Zanim Hitler doszedł do władzy w 1933 roku, Berlin był miastem wyzwolonym gdzie osoby homoseksualne żyli normalnie.
Kiedy naziści przejęli władzę zrobili porządek co im się nie podoba, ofiarami stali się homoseksualiści. Naziści rozpoczęli kampanię przeciwko homoseksualizmowi, jacy to są zagrożeni dla Niemiec, nie zasługują na życie, zagrożeni dla rodziny skąd to już znamy podobnie mówią prawica.
Dodatkowo historia Gada Becka i jego pierwszej miłości Manfreda Lewina w komiksie. Gad Beck który przeżył Holocaust zmarł w czerwcu 2012 roku w wieku 88 lat w berlińskim domu spokojnej starości. The Life of Gad Beck: Gay. Jewish. Nazi Fighter.
Beck przywdział mundur Hitlerjugend i wszedł do ośrodku deportacyjny aby uwolnić swojego żydowskiego kochanka Manfreda Lewina. Naziści później deportowali całą rodzinę Lewina do Auschwitz, gdzie zostali zamordowani. Był w filmie Life of Gad Beck i dokument paragraf 175. Wyemigrował do Izraela w 1947 roku. Po powrócił do Niemiec w 1979 roku, był pierwszym po Holokauście szefem gminy żydowskiej w Berlinie.
Tekst Roberta Biedronia oficjalnej na stronie Auschwitz:
O tragicznym losie homoseksualistów w czasach nazizmu w Polsce się nie pisze. Tysiące Polaków— homoseksualistów, ofiar obozów śmierci, nie doczekało się żadnej publikacji. Zwykły wstyd powoduje, że o homoseksualnych ofiarach nazistowskich prześladowań naukowcy milczą.
Złote lata Niemiec
Wiek XIX to okres, w którym po raz pierwszy, dają się zauważyć na szerszą skalę głosy otwarcie broniące homoseksualizmu i nie uznające go za zachowanie godne potępienia. Wzorem tego postępu był Kodeks Napoleoński z 1804 roku. Pod wpływem Rewolucji Francuskiej, Bawaria usunęła w 1813 roku prawo uznające związki homoseksualne za podlegające karze; podobnie postąpił wkrótce rząd Hanoweru. Po wojnie francusko-pruskiej proklamowano w 1871 roku Cesarstwo Niemieckie z Bismarckiem na czele rządu. Zunifikowano prawo wprowadzając paragraf 175 mówiący, że „mężczyzna, który dopuszcza się nieprzyzwoitych stosunków z innym mężczyzną, lub który bierze udział w takich stosunkach będzie karany więzieniem”.
Żarliwym przeciwnikiem paragrafu 175 był berliński lekarz Magnus Hirschfeld. W 1897 roku utworzył on Komitet Naukowo-Humanitarny mający na celu zniesienie paragrafu 175 i edukację w sprawach homoseksualizmu. Komitet skupiał znanych naukowców niemieckich oraz silny ruch kobiet. Pomimo wielu trudności natury prawnej, Komitet pomagał w tworzeniu miejsc spotkań dla gejów i lesbijek. Mottem życia Hirschfelda, było per scientiam ad justitiam (przez wiedzę do sprawiedliwości). To właśnie Hirschfeld był organizatorem pierwszego kongresu Światowej Ligi na rzecz Reformy Seksualnej zorganizowanego w 1928 roku w Kopenhadze.
Zagadnienie homoseksualizmu było w owych czasach bardzo często podejmowane w niemieckiej prasie, literaturze i kinematografii. Dyskutowano o tym wszędzie. Powstawały coraz to nowe kluby, bary i inne miejsca spotkań dla gejów i lesbijek. W samym Berlinie istniało około 100 takich barów.
Rosnąca inflacja i recesja gospodarcza w połowie lat dwudziestych XX wieku umocniła nazizm. Nacjonalistyczna prawica kładła nacisk na das Volk, czystość rasy i krwi, rolę i świętość życia rodzinnego. Republika Weimarska była coraz częściej atakowana za zgodę na zbytnią rozwiązłość seksualną. Żydów zaś oskarżano o obniżanie morale Niemców, a przede wszystkim o sterowanie akcją mającą na celu zniszczenie rasy aryjskiej i spadek populacji. Umacniający swoją władzę Hitler oskarżał młodą demokrację o to, że jest „cieplarnią dla wzmocnionego wzrostu pokus i zachęt”. Jako Żyd i homoseksualista, Hirschfeld stał się idealnym celem ataków nazistów. Na początku lat dwudziestych antysemici organizowali kilkakrotnie napady na niego, a podczas jego odczytu w Wiedniu, w 1923 roku, młody człowiek otworzył ogień do słuchaczy raniąc kilku z nich. Albert Moll, przyjaciel Hirschfelda i kolega po fachu, podobnie jak on też Żyd, w 1926 roku zorganizował w Berlinie pierwszy Kongres na temat Badań Seksuologicznych.
Hirschfeld i jego współpracownicy szukali przez pewien czas oparcia dla swojej działalności w Związku Radzieckim, jednak sympatia do tego kraju opadła, gdy na skutek rozporządzenia Stalina zaczęto umieszczać coraz więcej radzieckich homoseksualistów w szpitalach dla psychicznie chorych.
Wkrótce jedna z nazistowskich gazet napisała: „Wśród wielu diabelskich instynktów, jakie charakteryzują żydowską rasę, jeden szczególnie dotyczy związków seksualnych. Żydzi zawsze próbują popierać związki seksualne pomiędzy rodzeństwem, człowiekiem a zwierzętami oraz mężczyzną a mężczyzną. My Narodowi Socjaliści wkrótce postawimy i potępimy ich przed prawem. Te czyny są niczym innym jak wulgarnymi, zboczonymi przestępstwami, a my je ukarzemy przez banicję lub powieszenie winnych”. Słowa te były zapowiedzią nowej epoki.
Dojście narodowych socjalistów do władzy 6 maja 1933 roku, w trzy miesiące po wyborze Hitlera na Kanclerza Niemiec, kilka ciężarówek zajechało przed Instytut Nauk Seksualnych Magnusa Hirschfelda w Berlinie. Około 100 studentów wtargnęło do budynku i rozpoczęło dewastację Instytutu rozrzucając dokumenty, niszcząc mienie i materiały badawcze oraz wynosząc książki z biblioteki. Po południu, inne ciężarówki, tym razem hitlerowskich szturmówek pojawiły się by dokończyć operację. Kilka dni później, przed operą berlińską spłonęły pokaźne ilości książek i dokumentów oraz popiersie Hirschfelda na oczach licznie zgromadzonej przez hitlerowców publiczności. Hirschfeld był już w tym czasie poza krajem (nigdy do niego nie powrócił) i oglądał niszczenie Instytutu w jednym z paryskich kin. Wkrótce potem nazistowski rząd Niemiec pozbawił go obywatelstwa. Zmarł w wieku 67 lat, 15 maja 1935 roku w Nicei, gdzie do ostatnich dni swego życia pracował nad utworzeniem Instytutu podobnego do berlińskiego.
Atak na Instytut Hirschfelda był pierwszym tak drastycznym krokiem nazistów wobec homoseksualistów, a po części także Żydów. Zniszczenie Instytutu zostało poprzedzone stwierdzeniami, że „jest to międzynarodowe centrum sprzedaży białych niewolników i niekontrolowane podłoże dla hodowli brudu i nieczystości”. W roku 1930, Wilhelm Frick, nazistowski członek Reichstagu, a później minister Spraw Wewnętrznych w rządzie Hitlera, przedstawił projekt kastracji homoseksualistów, tej żydowskiej zarazy. Gazety nazistowskie domagały się kary śmierci za akty homoseksualne.
Wielu niemieckich gejów, podobnie jak i Żydów, sądziło jednak, że polityka nazistów zmieni się, gdy tylko przejmą oni władzę. Niektórych zaślepił kult męskości propagowany przez hitlerowców. Partia nazistowska trzymała nawet z homoseksualistami — jak pisał w 1931 roku ówczesny gejowski aktywista Adolf Brand. Tym z czego jednak sympatycy nazistów nie zdawali sobie sprawy było to, dodawał Brand, że „trzymali oni już sznur wisielca w swoich kieszeniach”.
Nienawiść do homoseksualizmu wypływała zarówno z ideologii partii jak i z osobistych obsesji jej przywódców, a szczególnie Heinricha Himmlera, głównego twórcy planu eksterminacji homoseksualistów. Dla Himmlera oraz innych nazistowskich ideologów, homoseksualiści, podobnie jak i Żydzi, stanowili uosobienie degeneracji. Żydzi i homoseksualiści byli widziani jako outsaiderzy, ludzie gorsi, stanowiący zagrożenie dla czystości der Volku. Jak zauważa George Z. Mosse w swojej książce Nationalism and Sexuality, nacjonalistyczni i nazistowscy typologowie przedstawiali Żydów i homoseksualistów w bardzo podobny sposób; traktując ich jako agresywnych, niewyżytych seksualnie przez co nie potrafiących kontrolować swojego pożądania, egoistycznych i bezużytecznych. Żydzi i homoseksualiści byli oskarżani o używanie swojej odmienności jako broni przeciwko społeczeństwu. Żydzi mieliby ponoć szaleć za chrześcijańskimi kobietami, a homoseksualiści za młodymi aryjczykami. Naziści wierzyli w międzynarodową konspirację żydowską i o to samo oskarżali homoseksualistów.
Żył jednak w Niemczech człowiek, szef sztabu SA, który był gejem i to na tyle nieznośnym gejem, że nie ukrywał tego faktu. Tym człowiekiem był Ernst Röhm, prawa ręka Hitlera. Jego upadek, w pierwszych dniach Rzeszy, przesądził o przyszłym losie homoseksualistów pod władzą Adolfa Hitlera. Przeciwstawiając się stereotypom propagowanym przez jego partię, Ernst Rohm był „nadętym chciwcem, surowym tatuśkiem dla swoich wojsk, prostakiem nie wyczuwającym taktu”, jak go określił Richard Plant w swojej książce The Pink Triangle. Syn bawarskich urzędników, ranny podczas I wojny światowej, Röhm został wciągnięty w nurt nacjonalistycznej polityki w atmosferze upokorzenia po przegranej Niemiec. Szybko stał się jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych przyjaciół Hitlera — jedynym, do którego Hitler zwracał się koleżeńskim zwrotem „du”. Będąc szefem szturmówek SA, złożonych głównie z byłych żołnierzy i szczególnie wyselekcjonowanych chuliganów, odpowiadał za ich akcje polegające przede wszystkim na gnębieniu Żydów i przeciwników Hitlera. To właśnie ta taktyka odegrała główną rolę w dojściu Hitlera do władzy. Hitler ignorował homoseksualizm Röhma ze względu na jego organizacyjne sukcesy w budowaniu SA. Ale tylko do roku 1925, do momentu gdy wybuchła między nimi kłótnia. Wówczas Hitler wysłał Röhma na wygnanie do Boliwii, gdzie szkolił on armię boliwijską. Gdy w 1929 roku bunt wstrząsnął SA, przestraszony Hitler zlecił Röhmowi natychmiastowy powrót do kraju. Stosunki między nimi widocznie się poprawiły, bo gdy do Hitlera dotarły skargi na niemoralne zachowanie Röhma, bronił go twierdząc, że [SA — przyp. red.] „nie jest instytucją edukacji moralnej dla delikatnych panienek, ale formacją zaprawionych bojowników. „Jego [Röhma — przyp. red.] życie prywatne” — dodawał — „nie może być obiektem krytyki dopóty dopóki nie popada on w konflikt z głównymi zasadami ideologii narodowo-socjalistycznej”.
W 1932 roku, w rok przed przejęciem władzy przez nazistów, do prasy przedostało się kilka listów kompromitujących Röhma, które stały się dla jego wrogów dowodami potwierdzającymi jego skłonności seksualne. Gdy Hitler został kanclerzem, Röhm nie był mu już tak potrzebny, jak przedtem, nie miał więc powodów, do tolerowania jego seksualnych poczynań. Poza tym Rohm, radykalny nazista, zamierzał zastąpić regularną armię niemiecką wojskiem SA, co było w sprzeczności z ówczesnymi planami Hitlera, który zabiegał o poparcie arystokracji i przemysłowców. Zarówno zatem Röhm, jak i wielu jego kolegów, stało się dla Hitlera kulą u nogi, której musiał się pozbyć.
28 czerwca 1934 roku, w Noc Długich Noży, na rozkaz Hitlera rywalizująca z SA, himmlerowska SS, zaatakowała pensjonat Hanelbauer nad jeziorem Wiessee, niedaleko Monachium. W pensjonacie tym przebywał Ernst Röhm oraz inni liderzy brązowych koszul. Atak ten był częścią ogólnokrajowego planu, który przewidywał zamordowanie około 300 osób. Rohm znalazł się wśród aresztowanych. W trzy dni później, oficer SS wszedł do jego celi więziennej i podał mu rewolwer mówiąc: „Będę z powrotem za 15 minut”. Rohm odpowiedział: „Pozwól to zrobić Adolfowi, nie zamierzam robić jego roboty”. Tego samego dnia Rohm został stracony. W świat poszła wiadomość, że jakoby Röhm potajemnie przygotowywał pucz.
W oświadczeniach wydanych 30 czerwca nie było mowy o puczu ani nawet o jego próbie, a jedynie o „najcięższych zaniedbaniach, konfliktach, chorobliwych skłonnościach”, a jeżeli nawet pojawia się słowo „spisek”, przeważa wrażenie, że motywy interwencji Hitlera były czysto moralne. Jak to Hitler ujął w jednej ze swych mniej szczęśliwych metafor: „Führer wydał rozkaz bezlitosnego usunięcia tego wrzodu; w przyszłości nie dopuści, by pojedyncze osoby o chorobliwych skłonnościach obciążały i kompromitowały miliony przyzwoitych ludzi”.
Homoseksualizm Röhma został wykorzystany przez propagandę komunistyczną jako przykład „prawdziwej natury III Rzeszy”. W latach trzydziestych i czterdziestych obydwa rządy, zarówno nazistowski jak i stalinowski, przedstawiały homoseksualizm jako zwyrodnienie i dewiację wroga. Tak ujęty homoseksualizm prezentowały liczne obrazy filmowe, wyprodukowane na potrzeby propagandy.
Unicestwienie Röhma i jego SA pozwoliło Heinrichowi Himmlerowi, przywódcy SS, zostać drugą po Hitlerze najważniejszą osobą w Niemczech. Podobnie jak inni nacjonaliści w tym czasie, Himmler miał obsesję na punkcie der Volku. W przemowie do lejtnantów SS z 1937 roku ostrzegał, że rozwój homoseksualizmu jest zagrożeniem dla reprodukcji narodu. Dodawał, że w klubach homoseksualistów zarejestrowanych jest dwa miliony członków; eksperci pracujący nad homoseksualizmem obliczyli, że w kraju jest od dwóch do czterech milionów homoseksualistów. „Nasz Volk jest niszczony przez tę epidemię” — twierdził Himmler. „Naród, który ma wiele dzieci, ma kwalifikacje, by być światowym mocarstwem i panem świata. Rasowo czysty Volk, który ma mało dzieci, ma pewną drogę do zagłady”. Kontynuował: „Musimy być pewni czy chcemy nadal nosić ten ciężar [homoseksualizmu — przyp. red.] w Niemczech nie mogąc go zwalczyć. Grozić to może końcem Niemiec, końcem germańskiego świata. Niestety, nie jest to takie łatwe, jak było dla naszych przodków. Dla nich te indywidua były po prostu czymś niemoralnym. Homoseksualiści, nazywani urningami, byli topieni w bagnach. Panowie profesorowie, którzy odnajdują te ciała na moczarach nie zdają sobie, z pewnością, sprawy, że w dziewięćdziesięciu na sto przypadków mają homoseksualistów przed sobą, którzy w ubraniach i całej reszcie byli tam topieni. To nie była kara — to było po prostu pozbywanie się czegoś nienormalnego”.
W dwudziestowiecznych Niemczech nie topiono już ludzi w bagnach. Dla homoseksualistów SS przygotowywała jednak coś o wiele bardziej wyrafinowanego: „Ci ludzie będą z pewnością publicznie pozbawiani stanowisk, zwalniani i stawiani przed sądem. Po wyroku sądowym będą zabierani do obozów koncentracyjnych, a tam rozstrzeliwani w razie próby ucieczki”.
Himmler chciał stworzyć tzw. Mannerstaadt — państwo, którego celem byłaby jak pisał Moss: „współpraca mężczyzn tworzących komunę jako rządzącą elitę”. W społeczeństwie opartym na sile i wytrzymałości, homoseksualiści, przedstawiani jako trzecia płeć, nie mieli swojego miejsca.
Nie jest w pełni jasne, co na temat homoseksualizmu myślał Hitler. Jego obawy były natury głównie politycznej: bał się, że homoseksualiści mogliby inwigilować niewielką elitę polityczną i stworzyć państwo w państwie. Rudolf Diels, szef Gestapo, przypomina rozmowę, w której Hitler wyraził jakoby obawę, że homoseksualiści na wysokich stanowiskach mogli wykazywać niesubordynację tylko z powodu odmiennej orientacji seksualnej. Według Dielsa, Hitler przedstawił mu pewnego dnia taką oto analogię: „Popatrz, gdybym miał wybór między kochaną ale niekompetentną dziewczyną jako sekretarką i taką, która jest odpowiednia ale ohydna, zdecydowałbym się z pewnością, na kochaną niekompetentną. Tak więc jeżeli homoseksualiści przejęliby władzę i wpływy, nazistowskie Niemcy znalazłyby się w rękach tych kreatur i ich kochanków”.
W niecały miesiąc po przejęciu władzy przez Hitlera, zdelegalizowano wszystkie działające w Niemczech organizacje gejowskie. Kurt Hiller, którego Magnus Hirschfeld mianował szefem swojego Komitetu Naukowo-Humanitarnego, został zesłany do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu i z nieznanych dotąd powodów zwolniony w dziewięć miesięcy później. Do lata 1933 roku brązowe koszule Röhma atakowały bary gejowskie na terenie całego kraju; wiele z nich zamknięto, a te, które zostały, musiały działać nielegalnie. Dla przykładu, na spotkaniu przedstawicieli administracji miasta Hamburga, 13 listopada 1933 roku, naczelnik policji otrzymał polecenie „zwrócenia szczególnej uwagi na transwestytów i przekazywania ich do obozów koncentracyjnych”. W 1934 roku, gestapo wysłało list do wszystkich posterunków policji w kraju by sporządziły listy wszystkich „w jakikolwiek sposób aktywnych homoseksualnie osób”. W ten sposób berlińskiej policji udało się stworzyć listę około trzydziestu tysięcy homoseksualistów. W maju 1935 roku gazeta wewnętrzna SS „Das Schwarze Korps” domagała się kary śmierci dla gejów.
Legalna podstawa do oskarżenia o homoseksualizm zaczęła się rozszerzać o nowe paragrafy. 28 czerwca 1935 roku do paragrafu 175 dodano posądzenie o jakikolwiek kontakt fizyczny między dwoma mężczyznami. Miało to związek z wprowadzeniem praw norymberskich, które określiły różnice pomiędzy rasą aryjską i niearyjską. W kilka miesięcy później okazało się, że za rasę niearyjską naziści zaczęli uważać przede wszystkim Żydów i Romów. W rezultacie tego, według oficjalnych statystyk gestapo, oskarżenia o pogwałcenie paragrafu 175 wzrosły z 853 przypadków w 1933 roku do 2106 w 1935, by w 1938 osiągnąć liczbę 8562 oskarżeń. W roku 1936 przy Kwaterze Głównej Gestapo w Berlinie utworzono Federalny Departament Obrony do zwalczania Aborcji i Homoseksualizmu, którego szefem został Joseph Meisinger. Nowe dyrektywy otwierały drogę do umieszczania coraz to większej liczby homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. W 1938 roku ustanowiono, że mężczyzna oskarżony o stosunek z innym mężczyzną może być bezzwłocznie przetransportowany do obozu koncentracyjnego. W 1940 roku rozporządzenie to rozszerzono stanowiąc, że aresztowany homoseksualista, który miał więcej niż jednego partnera, po odbyciu wyroku musi być natychmiast przekazany do obozu koncentracyjnego. Według ciekawej pracy Wolfganga Harthausera Die Verfolgung der Homosexuellen im Dritten Reich, w latach 1931-1934 w III Rzeszy prowadzono 3261 spraw dotyczących oskarżeń o homoseksualizm. Liczba ta drastycznie wzrosła w latach 1936-1939 do 29771. „Przeznaczeniem homoseksualistów jest stać się 'pokarmem' obozów koncentracyjnych” — głosił w 1935 roku wyrok jednego z sądów, orzekający winę człowieka, który podglądał w parku spółkującą parę, a w śledztwie wyznał, że obserwował jedynie mężczyznę.
W miarę łatwe pokonanie Röhma ośmieliło nazistów do ataku na groźniejszego wroga — kościół katolicki. Propaganda hitlerowska oskarżyła księży i zakonników o homoseksualizm. Oskarżenia te osiągnęły swoje apogeum w roku 1937, gdy Joseph Goebbels, minister propagandy Rzeszy, ogłosił w radiu, że „zakrystia stała się burdelem, a klasztory męskie są miejscami rozwoju podłego homoseksualizmu”. Między 1934 a 1937 rokiem miały miejsce głośne procesy o homoseksualizm, które kończyły się jednak z reguły tylko na oskarżeniach. W roku 1938 dowódca sił zbrojnych Werner von Fritsch został oskarżony o sodomię i zdegradowany ze swojego stanowiska. Mówiło się, że von Fritsch krytycznie odnosił się do planów Hitlera wobec wojny w Europie. Twierdził, że Niemcy są zbyt słabe militarnie by tę wojnę wygrać. Oskarżając go o homoseksualizm, Hitler chciał ośmieszyć przywódców wojskowych i wyeliminować z armii tych, którzy chcieli być wobec niego niezależni. Aby pozbyć się rywala, Himmler i Göring, którzy działali wspólnie, przedstawili podobnie jak w przypadku eliminacji Röhma, policyjne dossier oraz świadka na poparcie zarzutu praktyk homoseksualnych von Fritscha. Zanim udowodniono, że dossier dotyczyło nie von Fritscha, tylko emerytowanego oficera kawalerii Frischa (fakt, o którym gestapo wiedziało przez cały czas), pomówienie spełniło swoje zadanie. Hitler zwiększył kontrolę nad siłami zbrojnymi obsadzając ważne politycznie stanowiska zaufanymi ludźmi.
W1936 roku akcja zwalczania homoseksualizmu nieco osłabła. W Berlinie odbywała się wówczas olimpiada. Otwarto więc na nowo niektóre bary gejowskie, a policji nakazano, by nie zatrzymywała zagranicznych homoseksualistów odwiedzających tego typu miejsca. Rok ten stanowił jednak wyjątek i nie spowodował przerwania represji.
Lesbijkom, w większym stopniu niż gejom, udało się uniknąć prześladowań. Nigdy nie rozszerzono paragrafu 175 na związki lesbijskie, mimo iż naziści rozważali taką możliwość. Himmler nie widział jednak żadnego zagrożenia za strony kobiet dla swego Mannerstaadt. Miłość między dwiema kobietami była, według nazistów, obca aryjskim kobietom. Zresztą, od momentu gdy kobiety zostały wykluczone z zajmowania wysokich stanowisk w partii, trudno było przewidywać realne zagrożenie ze strony „lesbijskiej konspiracji”.
Podczas gdy w Niemczech naziści dokładali starań by zlikwidować problem homoseksualizmu całkowicie, w okupowanych przez nich podczas II wojny światowej krajach nie przywiązywano do niego tak dużego znaczenia, gdyż Himmler wierzył, że homoseksualizm osłabia wigor podbitych narodów. Na skutek tego nie zakazano prawnie związków homoseksualnych. W Holandii, która według planów Hitlera miała stać się częścią Wielkiej Rzeszy, zunifikowano prawo z prawem niemieckim. Rozszerzono obowiązywanie paragrafu 175, mimo że w tym kraju prawo nie dyskryminowało homoseksualistów od 1811 roku. Zamknięto też działający od 1911 roku Naukowy Komitet Humanitarny (NWHK), walczący m.in. o prawa homoseksualistów. Na skutek tego cała gejowska subkultura została zmuszona do przeniesienia się do podziemia. Policja holenderska niechętnie odwiedzała miejsca, w których spotykali się homoseksualiści, a listy z ich nazwiskami nigdy nie zostały doręczone Niemcom.
Polska, według nazistowskich planów, miała pozostać poza granicami Rzeszy. Jej mieszkańcy byli bowiem postrzegani jako genetycznie gorsi od Niemców. Bliskie sąsiedztwo Polski z Niemcami napawało jednak nazistów obawą, że z tych właśnie terenów może rozchodzić się degeneracja. W Polsce od 1932 roku obowiązywało prawo zakazujące karania za stosunki homoseksualne. W czasie niemieckiej okupacji polscy homoseksualiści byli jednak również prześladowani.
We Włoszech za czasów Mussoliniego, którego poglądy na sprawy seksualne nie były zbyt surowe, homoseksualistów nigdy nie prześladowano tak bardzo, jak w Niemczech i w innych okupowanych krajach. Nie karano np. za akty homoseksualne.
W okupowanym Paryżu artyści będący gejami nie byli na ogół prześladowani, jeżeli ich pochodzenie było aryjskie. Pronazistowski rząd Vichy oskarżył, po zawieszeniu broni w 1940 roku, przedwojenne społeczeństwo francuskie o dekadencję. Jednym z oskarżonych o propagowanie degeneracji stał się nowelista, dramaturg i reżyser filmowy Jean Cocteau. „Wierz lub nie” — pisał do przyjaciela — „ci, którzy tworzą teraz wartości zadecydowali, że Gide i ja jesteśmy winni wszystkiego”. Gdy wystawiano w okupowanym Paryżu sztuki Cocteau, ktoś podłożył w teatrze dwie bomby z gazem, a kilku chuliganów wdarło się na scenę obrażając dramaturga i jego partnera, aktora Jean'a Marais. Cocteau, na szczęście, nigdy nie wypowiadał się publicznie na ten temat, co było prawdopodobnie powodem pozostawienia go przez faszystów w spokoju.
Eksterminacja homoseksualistów
Homoseksualiści byli jedną ze specjalnie wyselekcjonowanych grup w obozach koncentracyjnych. Mimo że liczebnie było ich znacznie mniej niż innych więźniów, przeżywali szczególne piekło. Jesienią 1933 roku do obozu koncentracyjnego w Fuhlsbuttel przybył pierwszy, odnotowany przez nazistów, transport homoseksualistów. Była to nowa kategoria więźniów. Oznaczano ich literą A, który to znak zamieniono później na różowe trójkąty (Rosę Winkeln). W przeciwieństwie do Żydów i Romów, zamiarem nazistów nie było całkowite zlikwidowanie homoseksualistów, lecz ich „reedukowanie”. Śmiertelność wśród homoseksualistów była wysoka, szczególnie w porównaniu z innymi grupami, więzionymi z zamiarem „reedukacji”. W obozach zmarło 55 proc. więźniów homoseksualnych, w przeciwieństwie do 40 proc. więźniów politycznych i 34,7 proc. Świadków Jehowy. W obozach zginęło od 5000 do 15 000 gejów, chociaż liczba ta mogła być znacznie wyższa, bowiem homoseksualiści, w przeciwieństwie do Żydów czy Romów, mogli łatwo ukryć swoją odmienność.
Homoseksualistów traktowano jako najniżej usytuowaną w społeczności więzniarskiej grupę społeczną. Z reguły otrzymywali oni najgorsze prace, często byli odrzucani przez współwięźniów i traktowani jak zboczeńcy. Również obozowi kapo, którzy nadzorowali komanda robocze, odmawiali im pomocy. Mieli ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym; rzadko zdarzało się, by rodziny utrzymywały kontakt z więźniami noszącymi różowe trójkąty, a przyjaciele pozostający na wolności woleli nie mieć nic wspólnego z tymi, którzy znajdowali się w obozie. Sporadycznie spotykało się odruchy solidarności między samymi homoseksualistami. Jak pisze Raimund Schnabel w swym studium o Dachau: „Pomiędzy homoseksualistami rzadko byli ci, których zachowanie można by nazwać zboczonym; jednak byli też i lizusi i oszuści. Więźniowie noszący różowe trójkąty nigdy nie żyli długo. Byli mordowani przez SS szybko i systematycznie”.
Niewiele wiadomo o lesbijkach przebywających w obozach. Historykom znany jest jedyny dokument, który podaje homoseksualizm kobiety jako powód umieszczenia w obozie w Ravensbrück. Na jedenastym miejscu listy transportowej kobiet, przywiezionych do tego obozu 30 listopada 1940 roku, wymieniona jest Żydówka, dwudziestosześcioletnia Ella S. Obok jej nazwiska dopisano: lesbijka. Została ona umieszczona z więźniarkami politycznymi, niewiele jednak wiadomo o jej późniejszym losie.
W Sachsenhausen mężczyźni noszący różowe trójkąty byli odseparowani od reszty więźniów w tzw. ciotowskim bloku. W byłym akademiku skupiono ich ponad 180 bez żadnych zróżnicowań; od niewykwalifikowanych robotników, sklepikarzy, po muzyków, profesorów i duchownych, a nawet arystokratów i wielmożów. Homoseksualistom nie było wolno pełnić żadnych funkcji. Zakazano im także rozmów z więźniami z innych bloków. Obawiano się prawdopodobnie, że będą oni nakłaniać innych do zachowań homoseksualnych. Są jednak dowody, że do aktów tych dochodziło częściej w innych blokach, niż homoseksualne.
Więzieni homoseksualiści zmuszani byli do spania w koszulach nocnych i trzymania rąk na pościeli, co miało zapobiec masturbacji. Jeden z więźniów wspomina, że „osoba przyłapana bez bielizny lub z rękoma pod pościelą — a było nawet po kilka kontroli w ciągu nocy — była wyciągana na zewnątrz, wylewano na nią kilka wiader wody i kazano stać tak przez dobrą godzinę. Tylko nieliczni przeżywali, zwłaszcza gdy na szybach był centymetr lodu. W rezultacie panował bronchit, a rzadko się zdarzało, by jakiś homoseksualista wychodził żywy ze szpitala”.
Z wyjątkowego okrucieństwa słynął blokowy z KL Gross-Rosen (obecnie Rogoźnica). Jak opisuje Józef Gielo w swych wspomnieniach obozowych z Gross-Rosen: „ten niemiecki kryminalista i zboczeniec seksualny zwabiał do siebie młodych chłopców i po kilku dniach współżycia mordował ich z zimną krwią. Mordował też tych, którzy nawet przez przypadek byli świadkami procederu, jaki uprawiał”.
Homoseksualistów kierowano do szczególnie ciężkich robót w obozach w Sachsenhausen, Buchenwald, Mauthausen, Auschwitz i innych. Pracowali oni w cementowniach Sachsenhausen i w podziemnych fabrykach produkujących rakiety V-2 koło Buchenwaldu. Rudolf Hoss, pełniący funkcję komendanta obozu Sachsenhausen przed przeniesieniem go do KL Auschwitz, był przekonany, że można zmienić orientację seksualną ciężką pracą. Rezultaty tej reedukacji były tragiczne — większość poddanych jej więźniów zmarła.
Duża liczba homoseksualistów przebywała w obozie Sachsenhausen, który do 1942 roku był uważany za „Auschwitz dla homoseksualistów”. Pracowali oni głównie w obozie przy wydobywaniu gliny i produkcji cegieł. Niezależnie od pogody, zmuszani byli do pchania wózków pełnych gliny w kierunku maszyny produkującej cegły. Praca ta była szczególnie uciążliwa, gdy doły po wykopanej glinie były prawie puste. Półżywi więźniowie pchający wózki pod górę, przynaglani byli ciągle przez esesmanów i pilnujących ich kapo. Wózki często zsuwały się z szyn i pędziły z powrotem w dół, przygniatając bezbronnych więźniów, nie próbujących nawet uciekać. Słychać było tylko trzask łamanych kości i razy batów wymierzane pozostającym przy życiu więźniom.
L. D. von Classen-Neudegg, który przeżył pobyt w KL Sachsenhausen, opisuje śmierć około 300 homoseksualistów pracujących w cementowni. „Dowiedzieliśmy się, że mamy być podzieleni rozkazem karnym i następnego ranka przeniesieni do jednostki pracującej w cementowni. Drżeliśmy, bo śmiertelność w tej fabryce była większa niż gdzie indziej. Nadzorowani przez żołnierzy z karabinami maszynowymi, musieliśmy biec w rzędach po pięciu do miejsca pracy. Poganiali nas kolbami karabinów i pejczami. Zmuszeni do ciągnięcia ze sobą dwudziestu trupów, reszta, cała we krwi, dotarła na miejsce. To był niestety początek ich gehenny. Podczas dwóch miesięcy zginęło 2/3 współwięźniów. Zabić kogoś z uciekających było opłacalnym interesem dla żołnierzy. Za każdego zabitego żołnierz dostawał 5 marek i 3 dni przepustki. Pejczy używano najczęściej rano, gdy zmuszano nas do zejścia w doły kopalniane. 'Tylko pięćdziesięciu jeszcze żyje' — wyszeptał kilka dni potem mężczyzna obok. Pewien sierżant powiedział do mnie pewnego ranka: Wystarczy Chcesz iść na drugą stronę? To nie będzie bolało. Jestem świetnym strzelcem'”.
Autor książki Widma, Tadeusz Gędziorowski przedstawia, jakie stosunki łączyły kapo komanda w obozie Dachau, Georga Schittkechta z młodymi więźniami: „Był to niski i szczupły mężczyzna, mający coś kociego w ruchach. Niemal bezszelestnie snuł się po korytarzach i piwnicy, w której magazynowano kartofle. Jego nieruchoma twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Kamienne rysy łagodniały jedynie wtedy, kiedy zatrzymywał się, żeby porozmawiać ze swoimi ulubieńcami w komandzie. Byli nimi dwaj młodzi chłopcy: jeden łodzianin, drugi Polak z Francji, pieszczotliwie zwany Bubi. Bubi miał pulchną twarz o miękkich dziewczęcych rysach, a w biodrach kołysał się również zgoła nie po męsku. Pomocnikiem kapo był krępy, młody Niemiec z czarnym trójkątem”.
Z upływem czasu, naziści doskonalili techniki eksterminacji homoseksualistów nie tylko poprzez wykańczanie pracą. W obozie Flossenbürg, utworzyli np. dom publiczny i zmuszali homoseksualistów do wizyt, by ich leczyć w ten sposób. Prostytutkami były Żydówki i Romki z pobliskiego obozu dla kobiet. W ścianach wydrążono dziury, przez które obserwowano postępowanie homoseksualnych więźniów. Wyleczony z „choroby” homoseksualista był za dobre sprawowanie wysyłany do dywizji Dirlewangera, utworzonej z więźniów do walki przeciwko rosyjskim partyzantom na froncie wschodnim.
Wydane w 1943 roku nowe zarządzenie Himmlera pozwalało na opuszczenie obozów tym homoseksualistom, którzy poddadzą się kastracji i będą dobrze się sprawować. Niektórzy skorzystali z tego rozporządzenia, jednak opuszczenie bram obozów nie oznaczało dla nich końca opieki nazistów. Przydzieleni do dywizji karnej Dirlewangera, byli wysyłani do walki, co oznaczało wyrok śmierci. W dywizji tej znanej z brutalności wobec rosyjskich partyzantów, śmiertelność wśród żołnierzy była bardzo wysoka.
Homoseksualistów poddawano eksperymentom medycznym. Duński endokrynolog, Carl Vaernet, wykastrował w obozie Buchenwald osiemnastu homoseksualnych więźniów i zaaplikował im sporą dawkę męskich hormonów. Celem eksperymentu było wykazanie, czy po takim zabiegu będą oni zainteresowani płcią przeciwną. Rezultaty pozostały nieznane, gdyż na skutek epidemii żółtaczki w obozie eksperyment został przerwany. Vaernet przeprowadzał podobne eksperymenty w obozie w Neuengamme.
Po zakończeniu II wojny światowej zwolniono z obozów na terenie obu państw niemieckich większość homoseksualistów. Jednak homofobia wobec nich w społeczeństwie była silna. Paragraf 175 — na podstawie którego zesłano tysiące niewinnych ludzi do obozów koncentracyjnych — obowiązywał w NRD do roku 1967, a w RFN do 1969. Wśród amerykańskich i brytyjskich prawników byli i tacy, którzy domagali się odbycia reszty kary przez homoseksualistów skazanych na podstawie paragrafu 175. Tak więc, jeżeli ktoś był skazany np. na osiem lat, z czego odbył pięć w więzieniu, a trzy lata w obozie, to domagano się aby odsiedział jeszcze te trzy lata w więzieniu. Nie wiadomo ile osób musiało w taki sposób dokończyć swoje wyroki. Do dzisiaj nie wypłacono też finansowego zadośćuczynienia ofiarom hitlerowskiej polityki antyhomoseksualnej, mimo że rząd Niemiec zaproponował je ofiarom pochodzenia żydowskiego, więźniom politycznym i innym grupom, które przetrwały obozowe piekło, pominięto tylko homoseksualistów. Wielu ludzi odmawia homoseksualistom prawa do takich odszkodowań twierdząc, że kochający inaczej byli słusznie więzieni i „sami byli sobie winni”.
Znacząca część ocalałych w czasie wojny homoseksualistów nie miała możliwości powrotu do swych rodzin i środowisk po obozowych doświadczeniach. Powodów było wiele. Przede wszystkim jednak wstyd i lęk przed napiętnowaniem sprawiały, że homoseksualiści zmieniali nie tylko miejsca zamieszkania ale i wszystko, co mogło być kojarzone z ich wcześniejszym życiem.
Próby ukrycia przez homoseksualistów obozowej przeszłości oraz stosunki panujące w powojennej Europie utrudniały naukowcom dotarcie do wielu z tych, którzy skazani byli z paragrafu 175. Jak zauważył w swojej książce The Pink Triangle Richard Plant, jeden z badaczy tego zagadnienia: „Pomimo tego, iż nie musieli już nosić znaczących ich różowych trójkątów, pozostali naznaczeni do końca życia”.
Władza ówczesna z jednej strony prowadzi sprytną politykę, bo np. spełnia żądania robotnicze. 1 maja w Niemczech nigdy nie był świętowany – oni, proszę bardzo. W dzień wolny od pracy wprowadzają Kraft durch Freude [„siła przez radość”]. A więc element wczasów robotniczych. Potrafią przezwyciężyć bezrobocie, potrafią zagrać na godności narodowej: „Niemcy, podnieście się ze wstydu wersalskiego. Przywróćcie swoją dumę”. A jednocześnie ta władza widzi, że ludzi tak powoli ogarnia znieczulica, obojętność. Przestają reagować na zło. I wtedy ta władza może sobie pozwolić na dalsze przyspieszenie procesu zła.
Podzielę się z wami jednym osobistym wspomnieniem: w roku ’65 byłem na stypendium w Stanach Zjednoczonych w Ameryce i wtedy był szczyt batalii o prawa ludzkie, o prawa obywatelskie, o prawa dla ludności afroamerykańskiej. Miałem zaszczyt brać udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery. I wtedy ludzie, którzy dowiadywali się, że byłem w Auschwitz, pytali mnie: „Jak myślisz, to chyba tylko w Niemczech coś takiego mogło być? Czy mogłoby być gdzie indziej?”. I ja im mówiłem: „To może być u was. Jeżeli się łamie prawa obywatelskie, jeżeli się nie docenia praw mniejszości, jeżeli się je likwiduje. Jeżeli nagina się prawo, tak jak to czyniono w Selmie, wtedy to się może zdarzyć”. Co zrobić? Wy sami, mówiłem im. Jeśli potraficie obronić konstytucję, wasze prawa, wasz porządek demokratyczny, broniąc praw mniejszości – wtedy potraficie to pokonać.
Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przekazanie: nie bądź obojętny. Bo jeżeli będziesz, to nawet się nie obejrzycie, jak na was, na waszych potomków jakiś Auschwitz nagle spadnie z nieba. (...) - Tygodnik Polityka.
Reportaż TVN24 rozmowa z kobietą, która przeżyła obóz zakłady, przeraża dziś mamy zwolenników nazizmu naszym kraju mało się mówi i edukuje się na temat zbrodni nazistowskiej.
Gad Beck historia
Rudolf Brazda, jeden z homoseksualny więźniów
BBC dokument "Auschwitz: naziści i 'Ostateczne rozwiązanie'" jest unikalny wglądem w strukturę i zasady funkcjonowania obozu, w którym brutalnie zamordowano ponad milion ludzi. Serial jest rezultatem trzyletnich badań, przeprowadzanych z zaangażowaniem także przez światowych ekspertów, takich jak prof. Sir Ian Kershaw oraz prof. David Cesarani. Jest oparty na blisko 100 wywiadach z osobami, które przeżyły obóz oraz z biorącymi udział w masowej zbrodni, spośród których wielu mówi o swoich doświadczeniach po raz pierwszy. Sekwencje filmowe, nakręcone niezwykle precyzyjnie z udziałem polskich i niemieckich aktorów pozwalają po raz pierwszy ujawnić na ekranie ostatnio odkryte dokumenty, podczas gdy symulacje komputerowe oddają historycznie adekwatny obraz Auschwitz-Birkenau we wszystkich stadiach rozwoju.
Ewangelia Nazistowska
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz