poniedziałek, 25 stycznia 2021

Polski rząd, kościół, media rządowe i fundamentaliści robią cyrk o Polaku w brytyjskim szpitalu



Fundamentalistyczni obrońcy życia to jest rodzaj sekty otaczającej kultem ludzkie cierpienie.

Właśnie toczy się batalia o pana Sławomira, który na początku listopada doznał zatrzymania akcji serca na conajmniej 45 minut, trafił do szpitala, ale według lekarzy tak długie zatrzymanie pracy serca sprawiło, że doszło do trwałego i poważnego uszkodzenia mózgu. Pan Sławomir mieszka w Anglii. Żona i córka pana Sławomira, które także mieszkają w Anglii zgodziły się z lekarzami, że w tej sytuacji lepszym będzie nie podtrzymywanie sztucznie życia, czyli nie prowadzenie terapii uporczywej. Nie zgadza się na to matka pana Sławomira i siostra. Żona mężczyzny uważa, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu przy obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik zawsze opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, by jego życie zakończyło się w ten sposób.

Do akcji włączyli się polscy obrońcy życia, oraz polskie władze, które przecież też są pro-life. No i polski Kościół Rzymskokatolicki. Szef Ordo Iuris napisał, że od dwóch tygodni jest pełnomocnikiem pana Sławomira. Nie wiadomo tylko, jak nabył to pełnomocnictwo, ponieważ pan Sławomir pozostaje w śpiączce. Polski rząd uparł się, że musi pana Sławomira ściągnąć do Polski, żeby uratować go przed śmiercią. Wbrew żonie i córce. Wbrew opinii lekarzy. Oni muszą ratować życie. To nic, że to życie skazane jest już co najwyżej na sztuczne podtrzymywanie.

Żaden z tych obrońców życia nie zadaje sobie pytania, jakiego cierpienia przysporzyli żonie i córce pana Sławomira, dla których i tak umierający mąż i ojciec to dramat. Ale teraz jeszcze nasi fanatyczni obrońcy życia zrobili sobie z ich umierającego męża i ojca obiekt swojej ideologicznej, fanatycznej wojny. Nie pozwalają im w spokoju pożegnać swojego bliskiego i pogodzić się z jego śmiercią. Nie, oni będą teraz grać nim w swoje chore gierki. Będą ciągać ich teraz po sądach. Będą go ściągać do Polski. To jest bestialstwo. Naprawdę, zwykle bestialstwo. Tylko po to, żeby ulżyć swojemu choremu, fanatycznemu poczuciu misji „obrońców życia”. Wbrew wszystkiemu. Co tam, że szpital mówi, że ten transport będzie tylko niepotrzebny cierpieniem dla pana Sławomira. Co tam, że cierpi przez to cała rodzina, której nie daje się po prostu pogodzić z sytuacją. Obrońcy życia mają przecież jakiś chory kult cierpienia. Zdeformowane dziecko, które urodzi się martwe, albo umrze zaraz po urodzeniu? Masz urodzić. Nieważne, jak wielkim cierpieniem to będzie dla ciebie. Bezsensownym cierpieniem. Dla obrońców życia to cierpienie jest święte. I to nic, że to nie oni cierpią, tylko zmuszają innych do cierpienia. Oni mają poczucie jakiegoś religijnego spełnienia, kiedy innych zmuszą, żeby cierpieli w imię ideologicznej „obrony życia”.

Co ciekawe, nawet Terlikowski nie wytrzymał i napisał u siebie, że to jest niemoralne. Że nawet w nauczaniu Kościoła jest zasada, że uciążliwa terapia nie jest moralnie dobra.

Paradoks nawet sam Jan Paweł II nie chciał już ratowany, jego ostatnie słowa były „Pozwólcie mi iść do domu Ojca” wypowiedział na kilka godzin przed swoją śmiercią. 

- Uważam, że to jest naprawdę obrzydliwe, jeżeli ktoś próbuje robić politykę w takiej sytuacji - powiedział Borys Budka, komentując decyzję rządu o próbie przetransportowania mężczyzny w śpiączce z Wielkiej Brytanii do Polski. - A dzisiaj znowu wychodzą politycy oczywiście mówiąc o wartościach, ale (...) nawet jeżeli ktoś ma taki pogląd, to przede wszystkim powinien robić to w ciszy z rodziną, a nie w świetle jupiterów - podkreślił poseł - gazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz