sobota, 26 maja 2012

Słowo Boże na dziś, W imię... równości i miłości bliźniego

Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.  I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy.  Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.  Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.  Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».
J 17, 20-26

Gazeta Wyborcza: Homoseksualiści stali się dziś dla wielu wygodnym workiem treningowym, by mogli leczyć swoje kompleksy i frustracje ich kosztem. Biblia służy im nie jako źródło wiedzy o Bogu, ale niczym cep w czasie pogromu.

O wypowiedzi prezydenta Obamy dowiedziałem się z pewnym opóźnieniem: prowadziłem samochód i nie mogłem odbierać telefonu. Gdy dojechałem do domu, czekała na mnie długa lista e-maili, wiadomości i smsów: prezydent Barak Obama ogłosił, że popiera małżeństwa jednopłciowe. Musiało minąć kilka chwil, żeby dotarła do mnie doniosłość tego faktu.

Aby zrozumieć co się stało należy się cofnąć się o osiem lat wstecz. Wtedy to przy okazji reelekcji George'a W. Bush'a kilkanaście stanów uchwaliło poprawki do swoich konstytucji, w których definiowano małżeństwo jako związek jednego mężczyzny i jednej kobiety. Podobną poprawkę próbował przeforsować w Massachusetts ówczesny gubernator, a obecny republikański kandydat na prezydenta, Mitt Romney - po tym, jak tutejszy stanowy Sąd Najwyższy zalegalizował małżeństwa jednopłciowe. Pamiętam fatalny nastrój i ponure widoki na przyszłość praw osób nieheteroseksualnych, gdy wtedy dyskutowaliśmy na ten temat na Harvard Law School.

Ale od tego czasu sporo się zmieniło. W kolejnych stanach sądy najwyższe raz po raz stwierdzały, że zakazywanie parom homoseksualnym zawierania małżeństw jest czystą dyskryminacją i nie służy żadnemu prawnemu czy moralnemu celowi, oprócz dalszego stygmatyzowania tej grupy społeczeństwa.

Tak orzekło dziesięć sądów najwyższych. Tam gdzie sądy natychmiast uchylały owe przepisy - małżeństwa te funkcjonują doskonale. Niektóre sądy jednak pozostawiły decyzję parlamentom stanowym - a te albo redefiniowały konstytucje stanowe, albo uchwalały tzw. związki cywilne lub partnerskie - czyli małżeństwa drugiej, i oczywiście gorszej, kategorii.

Polityków i sędziów, którzy odważyli się poprzeć takie małżeństwa odwoływano ze stanowisk albo próbowano usuwać. Jeszcze cztery lata temu prezydent Obama mówił, że wystarczą związki cywilne.

W słynnym już wywiadzie z 9 maja br. prezydent Barak Obama zmianę swojego zdania tłumaczył ewolucją poglądów, zasadą równego traktowania ludzi przez państwo i swoim chrześcijaństwem. Warto się przyjrzeć tej argumentacji.

Prezydent Obama nie jest sam, gdy mówi o zmianie poglądów. Od końca lat dziewięćdziesiątych liczba osób popierających małżeństwa jednopłciowe w USA systematycznie i nieustannie rośnie. Obecnie oscyluje ona około 52 proc. dla ogółu społeczeństwa, ale wynosi już ponad 64 proc. wśród ludzi poniżej 30 roku życia.

Poparcie to rośnie niezależnie od tego, czy badani są katolikami, żydami, prezbiterianami czy ewangelicznymi chrześcijanami. Małżeństwa jednopłciowe popierają najważniejsze wyznania protestanckie: luteranie, reformowani (prezbiterianie i UCC do którego należy prezydent Obama), unitarianie, anglikanie i reformowani żydzi.

Jeszcze tego samego dnia, tuż po wywiadzie prezydenta, małżeństwa jednopłciowe poparł wpływowy magazyn ewangelików "Sojourners". Poparcie dla takich małżeństw przestało być obciążeniem i staje się coraz częstsze wśród polityków i to obu partii. W mojej parafii, która słyszeć nie chciała o takich ślubach jeszcze osiem lat temu, jesienią ubiegłego roku propozycję udzielania ich przyjęto bez dyskusji. Dołączyliśmy tym samym do kilkuset kościołów i synagog udzielających takich ślubów w naszym stanie.

Jest to podręcznikowy przykład dyskryminacji. Tworzenie "związków cywilnych" jest tworzeniem prawnych gett, co mój znajomy skwitował mówiąc, że nie wie czy po zawarciu związku cywilnego się "uzwiązkowił" czy "ucywilizował."

Uchwalane poprawki do konstytucji zabraniające takich małżeństw służą - jak to dobitnie ujął federalny sędzia Walker - tylko i wyłącznie stygmatyzacji i poniżaniu pewnej grupy społecznej oraz prawnemu uskankcjonowaniu poczucia moralnej wyższości jednej grupy nad inną. To jest zaś sprzeczne z amerykańską zasadą równego traktowania - i prezydent Obama uznał słusznie, że trzeba z tym skończyć. Takie prawo nie zmusza przecież heteroseksualistów do ślubów z osobami tej samej płci!

Ostatnim, i najważniejszym dla mnie argumentem była wypowiedź Obamy o tym, że swoją decyzję podjął w oparciu o swoją wiarę, w oparciu o wyznawane przez siebie i żonę chrześcijaństwo. Jako dla jego współwyznawcy i pastora jest to dla mnie szczególnie ważne.

Choć nie jest to ani miejsce ani forum, to trzeba powiedzieć wyraźnie, że Biblia na temat homoseksualizmu, tak jak rozumiemy go dziś, nie mówi NIC. Zawiera ledwie kilka odniesień do pewnych zachowań seksualnych wśród mężczyzn, a o lesbijkach nie wspomina w ogóle. Kontekst tych ustępów jest trudny do interpretacji, a próby automatycznego przeniesienia zachowań z czasów biblijnych na współczesne pary jednopłciowe świadczą o poważnych brakach w teologicznym wykształceniu. Konia z rzędem temu, kto wiernie i przekonująco przetłumaczy hebrajskie „miszkeve 'issa" (Księga Kapłańska 18:22) czy greckie „arsenokoitai" (1 Kor. 6:9)!

A jednak wciąż słyszymy o tym, że Biblia m.in. tymi właśnie słowami "jasno potępia homoseksualizm." Argumenty te padają nie tylko z ust ortodoksyjnych duchownych, często nieżonatych, ale jak nauczyło mnie życie, także z ust rozwodników, pijaków, cudzołożników i kłamców. Osoby nieheteroseksualne stały się dla wielu chrześcijan wdzięcznym workiem treningowym do leczenia swoich kompleksów i frustracji. Biblia jest używana nie jako źródło wiedzy o Bogu, ale niczym cep podczas pogromu.

Tymczasem prezydent Obama wyraźnie powołał się na prostą chrześcijańską zasadę: traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany. To właśnie stosując tę wykładnię chrześcijanie na przestrzeni wieków wbrew wyraźnym i jednoznaczym tekstom biblijnym uznali, że niewolnictwo jest moralnie obrzydliwe, kobiety są równe mężczyznom a nie ich własnością, współcześni Amerykanie i Polacy mogą się delektować żeberkami czy krewetkami, a duchowni nosić ubrania z mieszanych tkanin. Ta właśnie zasada była kluczem interpretacyjnym do odczytania tego, co Duch Święty mówi swojemu Kościołowi u progu XXI wieku.

* Nic nie dodać i nie ująć, bardzo mądre słowa.walka z homoseksualizmem przez grupy skrajne leczą swoje kompleksy. Ale szkoda takie słowa nie są w główny programach telewizyjny czy gazetach pierwszy okładka, najczyściej piszę jakie do "homoseksualiści zagrażają rodzinie".

Powtórzę dokument Biblia, a homoseksualizm:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz