Mt 9, 14-17
Obraz artysty Kevin Sharkey "You May Now Kiss The Groom" |
Artykuł cały na stronie Newsweeku
Masturbacja nie jest grzechem, podobnie jak małżeństwa gejowskie i aborcja. Takie poglądy są coraz popularniejsze w Kościele w USA, nawet wśród zakonnic. Nic dziwnego, że wywołały gniew Watykanu.
Margaret Farley nie jest jedynym katolickim teologiem, który postuluje zmianę myślenia o seksie, ale to ona zyskała ostatnio największy rozgłos. Na początku czerwca jej książkę „Just Love: A Framework for Christian Sexual Ethics” (Po prostu miłość: zarys chrześcijańskiej etyki seksualnej) potępiła watykańska Kongregacja Nauki Wiary (znana dawniej jako inkwizycja). Według Watykanu dzieło „czyni wielką krzywdę wiernym”, bo głosi tezy sprzeczne z nauczaniem Kościoła.
Okazało się więc, że amerykańskie zakonnice to kościelne „feministki” – rzadko noszą habity, buntują się przeciw władzy mężczyzn, żądają reform. I niewiele mają wspólnego z polskim wyobrażeniem o mniszce, która ze spuszczoną głową układa kwiaty przy ołtarzu i boi się nawet pomyśleć, że ksiądz może się mylić.
Szczególnie szokujące są poglądy siostry Margaret Farley. Jej zdaniem onanizm nie jest zagadnieniem moralnym. Wiele kobiet zaznaje dzięki niemu przyjemności, której nie osiągają w związkach z mężczyznami. Dlatego masturbacja nie tylko nie przeszkadza w relacjach międzyludzkich, ale wręcz im sprzyja. To brzmi jak bluźnierstwo, bo Kongregacja Nauki Wiary uznaje onanizm za „ciężkie przewinienie, gdyż dochodzi do użycia zdolności seksualnych poza właściwym dla nich porządkiem normalnych relacji małżeńskich w kontekście prawdziwej miłości i otwartości na nowe życie”.
Dla Kościoła nie do przyjęcia jest też propozycja Farley, by stosunki homoseksualne traktować na równi z heteroseksualnymi. Kongregacja odpowiada, że dla wspólnego dobra „prawo musi wspierać podstawową komórkę społeczną, którą jest rodzina oparta na małżeństwie”.
Siostra Margaret nie przeczy, że jej rozumienie relacji seksualnych odbiega od oficjalnej doktryny. Uważa jednak, że jest zgodne z tradycją i etyką chrześcijaństwa. Na przykład jej zdaniem określenie „owocny związek” nie musi się odnosić wyłącznie do płodzenia dzieci. W wymiarze duchowym równie owocne jest pielęgnowanie uczucia, zaspokajanie potrzeb partnera, czułość i opieka oraz ulepszanie świata przez ulepszanie samych siebie.
Kolejna scysja z hierarchami nastąpiła pod koniec lat 90., kiedy Farley stwierdziła, że coraz mniej kobiet studiuje teologię, bo „trudno zdobywać wiedzę ze świadomością, że i tak nie dostanie się święceń”. Monopol mężczyzn na kapłaństwo „budzi zwątpienie katoliczek pragnących służyć Bogu”. Na zarzuty kardynała Avery’ego Dullesa, że „zadaniem teologa jest tłumaczenie, czemu Kościół uczy tego, czego uczy”, odpowiedziała: „Teolog powinien zadawać pytania. Nie wszystkie odpowiedzi będą słuszne, jednak bez poszukiwań nie ma prawdziwego poznania. Dobry teolog czerpie z tradycji, ale myśli również o przyszłych pokoleniach”. Wkrótce potem została prezesem Amerykańskiego Stowarzyszenia Teologów Katolickich (CTSA).
Amerykańscy franciszkanie, którzy stanęli po stronie zbuntowanych zakonnic, uważają, że środki podjęte przez Watykan są zbyt ostre. A na nich pewnie się nie skończy, bo Farley i jej sojuszniczki wśród amerykańskich katolików nie należą do mniejszości głoszącej skrajne poglądy. Ciągnący się od 10 lat skandal wokół pedofilii w Kościele w USA z udziałem 4392 księży i 10 667 dzieci sprawił, że wielu katolików przestało praktykować. Według instytutu badawczego Pew w wierze katolickiej wychowało się 31 proc. Amerykanów, a tylko 24 proc. wciąż ją wyznaje. Z sondażu „Washington Post” i telewizji ABC wynika, że 73 proc. wiernych rozczarowała postawa papieża wobec pedofilii księży, a 62 proc. uznaje, że Benedykt XVI ma niedzisiejsze poglądy. Amerykańskim katolikom nie podoba się zwłaszcza stanowisko Watykanu w kwestiach aborcji i kapłaństwa kobiet. Kwestionuje je również coraz więcej duchownych, na przykład wpływowy waszyngtoński proboszcz Percival D’Silva, którego kazania wywołują owacje na stojąco.
Potępienie siostry Farley przez Watykan przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. Jej książka błyskawicznie wskoczyła na listę bestsellerów księgarni Amazon.com.
Już sam ten fakt wskazuje, co amerykańscy katolicy myślą o seksualnych naukach Watykanu. Autorka rozumie problemy wierzących i ostrzega, że jeśli hierarchia nadal będzie je ignorować, ludzie odwrócą się od Kościoła. O ile imigranci z Ameryki Południowej, Polski czy Irlandii traktują na ogół religię obrzędowo i bezrefleksyjnie, Amerykanie, którym od dziecka wpaja się tolerancję i kult demokracji, są mniej skłonni akceptować każde słowo papieża.
* Myślę kiedyś u nas też zmieni się, nie polacy zaczną budować się po narażę siedzią cicho. Czas zmian w kościele katolickim. Zakonnice amerykańskie pokazały jak to robią, najgorsze Watykan je oburza i krytykuję ale księża pedofile do cicho i ukrywają, oto hipokryzja watykańska, czas powiedzieć stop ale nie którzy nie chcą u nas, pozwalają poniżać inny, ale pedofilów księży do bronią. Jak napisałem wczoraj "Chcemy, by nasi przywódcy kościelni by duszpasterzy szczególnie zajmowali się ubogimi i najsłabszy osób w społeczne, a nie polityką."
U nas też katolicy LGBT wolą milczeć i siedzieć cicho niż zacząć zmieniać, jak to robią LGBT katolicy na zachodzie. Narażę Wiara i Tęcza piszę jedynie listy, a to nie wszystko iść i rozmawiać, pikiety przed kościołami jak pisałem wczoraj wśród osób które protestowali był też zakonnice amerykańskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz