Fot: Reuters |
"Doskonale wiemy, że byłoby u nas tak samo jak w wielu krajach europejskich. Najpierw legalizowano prawa gejów do związków partnerskich, a w następnym kroku przyznawano im prawo do adopcji" - powiedział minister sprawiedliwości Jarosław Gowin w rozmowie z Renatą Grochal. I dlatego będzie blokował ustawę o związkach partnerskich.
Ale w Polsce nie ma zakazu adopcji dzieci przez homoseksualistów czy lesbijki. Niejednokrotnie geje czy lesbijki mają swoje dzieci biologiczne, rozstają się z rodzicem dziecka (lub byli od początku samotnymi rodzicami) i wiążą się z osobą tej samej płci. Chyba nikomu nie wpadłby do głowy barbarzyński pomysł wyrwania dziecka z takiego domu. A gdy zdarzy się, że biologiczny rodzic zmarł, to nie ma w tym nic złego, że partner rodzica wystąpi o adopcję. I sąd, jeśli dziecko jest z tym człowiekiem emocjonalnie związane, powinien na to się zgodzić. Obserwując znajomych gejów, nie mam wątpliwości, że byliby lepszymi rodzicami od niejednego heteroseksualnego tatusia. Każdy przypadek adopcji jest inny. W każdym sąd musi brać pod uwagę tylko dobro dziecka, a nie interesy i potrzeby rodziców, a już na pewno nie ich orientację seksualną. Skądinąd byłoby ciekawe, jak by sąd ją badał.
Rzecz w tym, by poprawność polityczna nie zawiodła nas na manowce. Nie można zrównywać prawa do adopcji dla par heteroseksualnych i homoseksualnych. Brytyjska agencja adopcyjna Catholic Care (CC) dawała dzieci do adopcji tylko parom heteroseksualnym. Komisja nadzorująca działalność organizacji wyższej użyteczności w Anglii i Walii uznała, że to dyskryminacja osób o innej orientacji seksualnej. I agencję zamknięto. To absurdalna sytuacja, bo w adopcji nie chodzi o prawa gejów.
Adopcja zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko. Selekcja kandydatów na rodziców powinna być bardzo uważna. Zazwyczaj są to osoby, które nie mogą mieć biologicznych dzieci, są stabilne emocjonalnie, różnica między ich wiekiem a wiekiem dzieci wynosi mniej niż 40 lat, mają pewien staż małżeński, w miarę dobrą sytuację materialną i są to pary heteroseksualne. To wariant tradycyjny, najmniej ryzykowny, który powinien być preferowany. Każde odstępstwo od tych zasad powinno mieć jakieś szczególne uzasadnienie. Każde odstępstwo może też powodować komplikacje, których najgorszym finałem jest oddanie dziecka adoptowanego z powrotem do ośrodka. Niestety zdarzają się takie przypadki.
Jeśli minister Gowin obawia się brytyjskich doświadczeń, niech jeszcze mocniej zagwarantuje w prawie autonomię ośrodków adopcyjnych i precyzyjnie określi zasadę, że dobro dziecka jest wartością nadrzędną, a nie prawa rodziców adopcyjnych.
A potem niech poprze ustawę o związkach partnerskich w imię wartości chrześcijańskich, aby ludzie odmiennej orientacji seksualnej nie byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii.
Gazeta Wyborcza - Dominika Wielowieyska
*
Fundamentaliści religijni nie widzą że dziecko po za katolickiej rodziny, też może być szczęśliwe katolickie ośrodki nie tylko dyskryminując pary homoseksualne tak samo pary hetero są innego wyznania czy nie chodzą do kościoła agencja ma prawo odmówić przyznania dziecka. Tu nie chodzi o dobro dziecka tylko chcą wychować następne pokolenie fundamentalistyczny dzieci.
W ustawie związkach partnerski dla mnie musi być zapis dotyczący dzieci, po jak pokazuje przykłady z zagranicy gdzie nie ma zapisu są duże problemy np partner nie może iść do lekarza dzieckiem partnera po według prawa nie jest obcy. Mówią o dobro dzieci do ich ba taki zapis trzeba? nie to nie się zamkną się fundamentalistyczny grupy i nie zajmą się swoimi dziećmi.
Następna większość badan pokazuje dzieciom w rodzinom homoseksualnym jest dobrze, ale nie tylko słuchać co tam ksiądz mówi, który nie wie co to rodzina ma dzieci na lewo czy molestuje dzieci, pedofil ksiądz do ok ale ojciec gej to fuj.
Czas debatę bez uprzedzeń i emocji krzyku tylko da się i wreszcie będzie słuchać rodzin homoseksualny niż jakiś ludzi, którzy nic nie widzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz