sobota, 3 grudnia 2011

Związki partnerskie? Może skończymy w tej kadencji


Fot. Lukasz Ogrodowczyk/Agencja Gazeta

Gazeta Wyborcza: Jestem za związkami partnerskimi, bo uważam, że każda forma wspólnego życia ludzi powinna być wspierana.


Renata Grochal: Pani poprzedniczka Elżbieta Radziszewska bała się trudnych tematów, np. spraw kobiet?

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz: Pełnomocnik ds. równego traktowania nie może unikać kontrowersyjnych spraw, bo ten urząd z definicji takich spraw dotyczy. Moja poprzedniczka wykonała naprawdę wielką pracę, próbując zaopiekować się wszystkimi grupami, które doświadczają nierówności.

Dyplomatycznie. Ale zajmie się pani sprawami kobiet?

- Dla mnie działania równościowe to równość na rynku pracy, w sferze publicznej, np. w polityce, a także równość w dostępie do usług zdrowotnych i edukacji. Tym właśnie chciałabym się zająć w pierwszej kolejności.

Czyli będą kwoty dla kobiet w spółkach i zrównanie zarobków kobiet i mężczyzn?

- Zrównanie płac kobiet i mężczyzn zostało wpisane do programu PO. Ale nie mamy narzędzi, żeby to wymóc. Dlatego pierwszym krokiem będzie wprowadzenie obowiązku sporządzania sprawozdań przez instytucje czy firmy. Jak będziemy mieli sprawozdania, będzie możliwy monitoring zarobków, na tej podstawie będziemy mogli podejmować dalsze decyzje. To program na cztery lata.

Jeśli chodzi o kwoty w biznesie, to mnie się ten pomysł podoba z tego samego powodu, dla którego popierałam kwoty na listach wyborczych. Jesteśmy świadkami wielkiej zmiany ról kobiet i mężczyzn zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. One zachodzą naturalnie, ale czasami warto je przyspieszyć.

Przeciwnicy kwot dla kobiet w biznesie przywołują przykład skandynawski, gdzie po ich wprowadzeniu pojawił się "syndrom złotych spódniczek", czyli kasta kobiet, które łączyły zasiadanie we władzach wielu spółek, bo brakowało kobiet.

- To dlatego, że wprowadzono od razu wysokie kwoty i zabrakło kobiet na stanowiska. Dlatego ja jestem za niskimi kwotami, np. 20-proc. I za dobrowolnością. Najpierw powinniśmy wprowadzić rekomendacje dotyczące kwot, przeprowadzić kampanię społeczną, a potem obserwować, co się będzie działo. Najpierw rozwiązania miękkie, monitoring i dopiero później ustawa. Tak zresztą radzi Kongres Kobiet.

Przeciwnicy kwot na listach wyborczych triumfują, bo mimo ich wprowadzenia odsetek kobiet w parlamencie wzrósł zaledwie o 3 pkt proc. Jest pani za tym, żeby wprowadzać parytet lub suwak, czyli kobiety na przemian z mężczyznami, w tym na pierwszych miejscach list?

- Suwak nic tu nie załatwi, bo jeśli partia nie będzie chciała kobiet, to umieści w pierwszej trójce kobietę, która nie jest rozpoznawalna, i przeskoczy ją ktoś z dalszego miejsca. Nie zgadzam się jednak z tym, że ustawa kwotowa nie zadziałała, bo na listach znalazło się dwa razy więcej kobiet niż poprzednio. Poznały mechanizmy rządzące kampanią wyborczą i bardzo będą chciały wygrać następnym razem. Bo start w wyborach to jest jak przekroczenie Rubikonu.

Wrócicie do związków partnerskich, co obiecywał premier?

- Jestem za związkami partnerskimi, bo uważam, że każda forma wspólnego życia ludzi powinna być wspierana. Jeżeli ludzie żyją razem, pomagają sobie, to z barków państwa spada duża część obowiązków wobec obywatela, który znajdzie się w biedzie. A przeciwnikom związków homoseksualnych powiem, że we Francji związki partnerskie w ponad 90 proc. dotyczą par heteroseksualnych. Choć to dobrze, że ustawa obejmie też homoseksualistów, bo nie mają oni innej możliwości, żeby sformalizować swój związek. Ale ta ustawa nie może być napisana na kolanie i przypuszczam, że gdy już trafi do Sejmu, to debata będzie długa. Mam nadzieję, że zakończy się w tej kadencji.

Zaangażuje się pani na rzecz upowszechnienia lekcji etyki w szkołach?

- Lekcje etyki powinny być wszędzie tam, gdzie jest odpowiednia liczba dzieci. Problemem są kwestie organizacyjne. W niewielkich szkołach, gdzie religia jest przedmiotem masowo wybieranym, trudno z jednego rocznika uzbierać tak dużo dzieci, żeby utworzyć przedmiot. Pomóc może uruchomienie lekcji etyki przez internet. Mamy już przepis umożliwiający ich organizowanie.

Jest szansa na liberalizację aborcji?

- Choć Sejm mamy mniej konserwatywny niż w poprzedniej kadencji, to zgody na liberalizację prawa aborcyjnego nie będzie. Natomiast trzeba sprawdzić, dlaczego obecna ustawa aborcyjna - bardzo konserwatywna -nie jest wykonywana, i zastanowić się, jakie działania trzeba podjąć, żeby była. I ja to zrobię.

*AGNIESZKA KOZŁOWSKA-RAJEWICZ - posłanka PO, działała w Unii Wolności. W 2006 r. została radną powiatu poznańskiego. W wyborach parlamentarnych w 2007 r. weszła do Sejmu. W poprzedniej kadencji zajmowała się ustawą dotyczącą in vitro, ustawą kwotową, a także ustawą żłobkową

***
Tylko jaka ustawa tą która jest, do może wepnie w tyłek. Pokazuje jedno wszystkim bardziej interesuje hetero pary niż nasze, oni będą mieć wybór, a my odpadki spieramy. Druga sprawa tak chcą hetero do w umowa związkach partnerski nie ma o dzieci prawa, pokazuje że ta ustawa jest przeciw rodzinie, gdy partnerka umiera do partner jej nie będzie mieć prawa do dzieci. Zasłaniają homoseksualizmem ale widać są też przeciwko swoim. Następna sprawa pozwolić też ceremonie w ośrodkach kultu religijnego i urzędzie cywilnego, zamiast w notariusza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz