Łk 2,22-40
rys. Mieczysław Wasilewski |
Ta rozmowa miała miejsce niedawno. Zadzwonił do mnie młody mężczyzna, prosząc o spotkanie i spowiedź. Kiedy przyszedł, powiedział, że następnego dnia wylatuje z Polski na dwuletni kontrakt i chciałby „uregulować” swoje kontakty z Bogiem. Modlił się, w miarę regularnie chodził do kościoła, ale u spowiedzi nie był już bardzo dawno. Nie był pewien, czy dostanie rozgrzeszenie. Powiedziałem mu, że nie ja sam o tym decyduję, a następnie zachęciłem do nazwania lęku, który stał za jego wątpliwościami.
Bał się, że nie dam mu rozgrzeszenia, bo jest homoseksualistą. Z tego samego powodu obawiał się, że źle go potraktuję, bo takie miał doświadczenia z poprzednich spowiedzi. Zapytałem, czy zna warunki dobrej spowiedzi, bo sama orientacja nie jest przeszkodą do otrzymania rozgrzeszenia. Gdy mnie zapewnił, że je zna, zapytałem, w czym w takim razie leży problem. Wyznał, że przez ostatnie dwa lata był w związku, który się rozpadł. Żałuje, że to się stało, ale nie żałuje, że był z tym mężczyzną. Nie wie więc, czy może powiedzieć, że ma potrzebny do rozgrzeszenia żal za grzechy. Zapytałem, jak wyobraża sobie przyszłość? Powiedział, że na razie chce się skupić na pracy, ale nie wyklucza, że zwiąże się z innym partnerem, jeśli znajdzie właściwą osobę. Zapytałem więc, na podstawie czego mam mu dać rozgrzeszenie, skoro z tego, co mówi, wynika, że ani nie żałuje tego, co robił, ani nie postanawia poprawy.
Odpowiedział, że nie czuje, żeby obrażał Boga, jeśli szanuje i kocha drugą osobę, i zapytał, czy jestem w stanie mu uwierzyć. Powiedziałem, że cenię sobie jego szczerość i odwagę, i wyjaśniłem, że rozgrzeszenie jest darem Kościoła, który reprezentuję, a nie moim „podarkiem”, i w jego obecnej sytuacji nie mogę mu go udzielić, nie łamiąc jego i swego sumienia.
Był rozczarowany, choć przyznał, że tego się spodziewał, dlatego zaczął od rozmowy i „wybadania mego nastawienia”, a nie od spowiedzi. Powiedziałem, że to tylko świadczy o jego uczciwości i dojrzałości, porozmawialiśmy jeszcze trochę, potem życzyłem mu bezpiecznej podróży, nieodwracania się od Boga, nawet jeśli nie może znaleźć swego miejsca w Kościele. I tak się pożegnaliśmy.
Błąd reprezentatywności
Kiedy odszedł, zastanawiałem się nad jego pytaniem, czy jestem w stanie mu uwierzyć. Uwierzyć w co? – pytałem samego siebie. Że nie czuje, aby obrażał Boga, bo kochał drugiego człowieka? Że Bóg nie odrzuca homoseksualistów, robi to jedynie Kościół? A może, w co jak tak bardzo wierzę, skoro nie wierzę, że może mieć rację? Z każdym z tych pytań, i z ich wariacjami, już wcześniej się konfrontowałem, bo nie pierwszy raz rozmawiałem z homoseksualistą, spowiadałem go czy słuchałem o jego życiu w trakcie terapii.
*
Prasa i media katolickie piszą jakie do nieszczęśliwi jest życie, nie chcą być homo żyją w czystości ble ble. W tych media nie widziałem pary katolickiej homoseksualnej, która mówi o miłości i życiu. te zdjęcia umieszczają ciemne, a przy hetero uśmiechnięci, jak mówią o szczęściu. Takie teksty piętnują lesbijki i gejów, zmuszają do życia w nieszczęściu i w czystości. Dlaczego nie piętnują hetero za to uprawiają seks, tylko homoseksualiści. Jednej strony kościół mówi szanuje lesbijki i gejów, ale zaraz ich piętnuje za to że żyją w związku, chcą równe prawa.
Dla mnie do pokazówka kościoła katolickiego specjalnie mówi że szanuje, ale tak naprawdę nie jest. Szanowali do zachowali się inaczej, dlaczego nie walczą z "leczeniem homoseksualizmu", raz stwierdzają nie można wyleczyć się, ale innym razem zmuszają do leczenia lesbijki i gejów.
Tu sami lesbijki i geje katolickie muszą bardziej sprzeciwić się i mocniej usłyszeć ich głos. Najgorsze część do akceptuje, obrażanie na msza itp. kiedyś poznałem lesbijkę katoliczkę, przeraża mnie co mówiła tak samo jak biskupi czy Terlikowski, wyzywała inne homoseksualne, po co ujawniali się że trzeba siedzieć w szafie, publicznie mówienie że jest homo do inaczej "promocja homoseksualizmu".
Nawet stwierdziła że można wyleczyć się z homoseksualizmu, spytałem jej czemu sama nie leczy się, wyzwała mnie jak mogłem jej do powiedzieć, ale sama mówi to ok jest.
Przeraża mnie jak te osoby mają wybrany mózg przez duchowny. Codziennie czytam o duchowny katolicki którzy jawnie poniżają i wyzywają osoby homoseksualne, do akceptują lesbijki i geje to ich ba są masochistami. Do zadawanie sobie bólu, którzy akceptują takie słowa duchowny. Biczowanie w fundamentalistyczny religiach jest norma, tak jak u katolików, muzułmanów czy hindusów skrajni biczują się aż do krwi i do też dzieci.
Według kościoła katolickiego miłość homo jest gorsza od pseudomiłości hetero. Homofobia w biały rękawiczka prowadzi kościół.
OdpowiedzUsuń