niedziela, 25 maja 2014

Ślub Tomasza Kitlińskiego i Pawła Leszkowicza


Kiedy urzędniczka stanu cywilnego w Brighton ogłosiła: "Jesteście mężem i mężem", uświadomiłem sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Uznania przez państwo - mówi Tomasz Kitliński, wykładowca UMCS, który właśnie wziął ślub ze swoim długoletnim partnerem Pawłem Leszkowiczem

Uważam, że małżeństwa osób tej samej płci nie zostaną w Polsce wprowadzone szybko, raczej nie stanie się to za naszego życia. Ale wydaje mi się, że nasz kraj będzie musiał uznać istnienie takich małżeństw zawartych w innych krajach. I stanie się to szybko. Polska nie będzie mogła od tego uciec, jak bardzo by tego nie chciała.

A jak panów rodzice przyjęli decyzję o ślubie? P.L/: Bardzo dobrze! Moja mama była szczęśliwa. Przyjechała na uroczystość. Rodzice Tomka, z powodu problemów zdrowotnych, przyjechać nie mogli, ale przysłali życzenia.

Nasza ceremonia w ratuszu w Brighton była w pełni świecka, innej prawo w tym miejscu nie przewiduje, ale do restauracji, już po uroczystości, zaprosiliśmy księdza anglikańskiego, który zmówił modlitwę i nas pobłogosławił. Było to dla mnie bardzo ważne. Bo ja nigdy nie chciałem robić jakieś rewolucji.

Ani ja, ani Paweł nie jesteśmy antyklerykalni. Mamy głęboką potrzebę duchowości. Co tydzień chodzimy do kościoła w Brighton. W Lublinie kościoły omijam. Polska przeszła transformację od fałszywego komunizmu do fałszywego chrześcijaństwa, dla takich ludzi jak my brakuje akceptacji. Ale mam nadzieję, że to się zmieni.

P.L.: W XXI w. w UE żyjemy w otwartych krajach, uważam, że dla każdej pary homoseksualnej mieszkającej w Polsce dobrze byłoby wyjechać na jakiś czas do innego kraju Unii po to, by doświadczyć, jak to jest, gdy żyje się tam, gdzie nie ma otwartej społecznej, politycznej homofobii, gdzie jest ona marginesem, uważanym za przestępstwo. To doświadczenie bardzo terapeutyczne.

Całość na Gazeta Wyborcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz