Był jednym z najgroźniejszych neonazistów w Londynie w latach '80. Latami wiódł podwójne życie: agresywnego, skrajnie prawicowego skinheada i geja. Te dwie dziedziny życia kompletnie od siebie oddzielił - przynajmniej do czasu.
Nicola Crane urodził się w 1958 roku w Londynie, jako jeden z dziesięciorga rodzeństwa. Był włoskiego pochodzenia ze strony matki, jego ojciec był kreślarzem. Szybko jednak chłopak znalazł "drugą rodzinę" - grupę skinheadów, którzy panoszyli się po południowo-wschodnim Londynie.
Grupa ta miała silne powiązania ze środowiskami skrajnie prawicowymi. Byli to skini-narodowcy, którzy w latach '70 właśnie się odradzali i związali się z Frontem Narodowym - skrajnie prawicową partię. Crank bardzo szybko podłapał ideologię narodowego socjalizmu.
Rozwijał się druga strona Nick'yego Crane'a - strona, której jego prawicowi koledzy nie powinni nigdy poznać.
Wszystko zaczęło się w jednym z gejowskich klubów w Londynie, gdzie Crane poznał Johna Byrne. Nicola był tuż po wyjściu z więzienia, a jak opisywał Byrne, był to "cichy, przyjazny człowiek". Już pod koniec lat '70 Nicky zaczynał być stałym bywalcem gejowskich klubów. Postura sprawiła, że bez trudu zostawał ochroniarzem w takich miejscach. John Byrne wierzył, że neonazizm Crane'a to tylko poza, show. Zdaniem Byrne'a, Nicky był zbyt miły, by być ekstremistą.
On sam zaprzeczał i miał czym się podeprzeć. Wówczas homoseksualizm był kojarzony ze zniewieściałością, a tego o Cranie nie można było powiedzieć. Poza tym, nikt nie chciał wtedy zostać uznanym za osobę, która wierzy w doniesienia takiego magazynu. A do tego wszystkiego koledzy po prostu bali się podpaść Crane'owi. Sam bohater plotki twierdził do tego, że do pracy w klubach gejowskich został zmuszony przez firmę ochroniarską, która go zatrudniała.
Opowiadał, że czuł się jak hipokryta, gloryfikując Hitlera i będąc jednocześnie gejem. Podkreślał, że wstydzi się swojej neonazistowskiej przeszłości. Mówił, że już w tym momencie nie obchodzi go, czy ktoś jest czarny, biały i jaką ma orientację. - Albo lubię albo nie lubię danej osoby, bez względu na jej kolor skóry - podkreślał.
Jego ex-koledzy wpadli w szał, słysząc te słowa. Wydali na niego praktycznie wyrok śmierci. W grudniu 1993 roku, gdy John Byrne jechał spotkać się z Nickym Crane'm, jego kolega się nie pojawił. Jak się okazało, dzień wcześniej, w wieku 35 lat, Crane zmarł na wyjątkowo złośliwą odmianę zapalenia płuc. Jak się potem okazało, był chory na AIDS. W momencie śmierci był przy nim Craig - jeden z jego chłopaków.
Całość na Na Temat.pl
Dokument Channel 4 Skinhead Out
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz