poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rodzice gejów/lesbijek piszą do papieża (archiwalny list)


Archiwalny list rodziców dzieci LGBT do byłego papieża, ale jak dziś nic nie zmieniło się jest nowy papież, dziś walczą z legalizacją związków homoseksualny.

Np Francja zamieszki i bijatyki podczas wieców przeciw małżeństw homoseksualny, referendum w Chorwacji. Kościół nie ma problem z cudzołożnikami w stylu agent Tomek, ale ma problem z związkami lesbijek i gejów.

Mary Ellen i Casey Lopata, są założycielami Fortunate Families katolicka grupa rodziców dzieci LGBT.
Którzy nie zgadzają się papieżem że homoseksualne związki niszczą pokój. Piszą są to mężczyźni i kobiety próbują zarabiać, kochać swoich małżonków, wychowywać dzieci i uczestniczą do swoich kościołów i ich wspólnot.

Papież traci walkę z równością małżeństw, ponieważ katolicy wiedzą co znaczy być człowiekiem, co to znaczy być mężczyzną, a co to znaczy być kobietą, mają dowód na ich własnym doświadczeniu. Oni rozumieją, że istoty ludzkie są zbyt skomplikowane, tradycyjne role płci zostały już porzucone dawno temu.

Historia pokaże że kościół będzie pewnego dnia naśladować, ale podróż będzie długa. Papież przedstawia swoje argumenty przeciwko równości dla lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów, podobnie jak kościół raz twierdził, że miał rację, gdy sprzeciwił prawa kobiet, niewolnictwo czy astronomia. Przypadku Galileo, wykluczali i prześladował kościół. Katolicy wiedzą, że ich przywódcy w końcu zmienią swoje poglądy na temat seksualności człowieka.

Więcej na New Ways Ministry

Queer.pl: „Jestem niechcianym odrzutem Kościoła. Tego samego, który tyle mówi o miłości do bliźniego. Ale nie jestem odrzutem Boga. Dla mnie Kościół Katolicki to już jedynie instytucja, tylko dopisać Sp. z o. o. na końcu. Ale wciąż wierzę w Boga i dlatego też mam nadzieję, że kiedyś cały ten Kościół zmiecie z powierzchni Ziemi. Może Bóg też ma jakieś granice wytrzymałości? Miejmy nadzieję…„. Tak rozmowę ze mną kończy Michał – 38-letni gej, który 2 lata swego życia spędził w jednym z zakonów katolickich. Ilu jest w Polsce księży gejów? Ilu żyje w zakonach? Ile osób homoseksualnych przygotowuje się do posługi duszpasterskiej w seminariach? Tego najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy. Większość z nich ukrywa przed światem swoją orientację. Moim współrozmówcom się to nie udało.

Fragment:

Było samotnie. Nie bez religii, a bez Boga. Myślałem, że mnie nie kocha. Miałem myśli samobójcze… Nie uznaję już dogmatów, bicia łbem o posadzkę kościoła. Jak siedzisz w ciemności, w ciszy, tak przez dwie godziny, nie robisz nic tylko obserwujesz swoje myśli, wtedy jest przy tobie Bóg. Do kościoła już nie chodzę, mam tam odruch wymiotny.

Wiedziałem to od 10 roku życia. Przeżyłem szczenięcą miłość do kolegi, który dał mi na urodziny samochodzik. Czerwony z otwieranymi drzwiami. Oczywiście nic mu nie powiedziałem. Wtedy nie wiedziałem jak ta orientacja się nazywa. Bo wiesz, tego nikt nie wie, heteroseksualista też nie wie, że to wszystko zamyka się w słowach „orientacja heteroseksualna”. Tyle, że heteroseksualista ma o tyle lepiej, że nie musi się tym przejmować, a ja się bałem, że coś jest nie tak.

Skończyłem teologię. Jeździłem na wszelkie pielgrzymki, na wszystkie oazy, miałem kontakt z zakonnicami, z księżmi. W czasie studiów prawie żadnej Wigilii nie spędziłem z własną rodziną, bo albo byłem w tym czasie na wyjazdach chrześcijańskich, albo pomagałem wraz z księżmi potrzebującym. Ale muszę się w tym miejscy zatrzymać i coś ci wyjaśnić…

Mieszkałem w innym mieście. Ksiądz tam był nastawiony na zgarnianie kasy od wiernych. Grzmiał z ambony, że kto nie daje pieniędzy na własny kościół, ten nie jest wart nazywania się katolikiem. W taki sposób zdobywał kasę na wycieczki do Egiptu i alkohol. Mówił, że potrzeba pieniędzy na remont dachu, kupował najtańsze materiały, a to co zostało inwestował w siebie i swoje podopieczne.

Młode dziewczyny, do których jeździł, i które zabierał do tego Egiptu. Ludzie albo o tym nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzieć

Kwestie seksualności się we mnie wyciszyły. Oddałem się modlitwie i pracy nad sobą. Nadal byłem gejem, tak jak większość współbraci była nadal mężczyznami heteroseksualnymi. Jednak w zakonie się to jakoś zaciera, człowiek w pewnym stopniu pozostawia na boku swoją seksualność. Gdyby jednak miał powrócić do niej, to wróci do tej, którą ma. Ja nadal jestem gejem. Nic się nie zmieniło.

Z Jackiem zacząłem rozmawiać po miesiącu. Powiedział mi wtedy o sobie wiele rzeczy, których wcześniej nie mówił… Najważniejsze to… Przed wstąpieniem do zakonu był z facetem 8 lat. Tamten zginął nieszczęśliwie. Spadł ze skał podczas wspinaczki. Jacek zawsze był wierzący, razem nawet jeździli na pielgrzymki. Powiedział, że po śmierci jego partnera pomyślał, że to znak od Boga, że może mu się jednak nie podoba to jego życie. Postanowił odkupić swoje winy wstępując do zakonu. To się stało 3 lata po tym wypadku. Nic nie pomogło. Spotkał mnie i zakochał się na nowo. Stwierdził, że skoro po ponad 3 latach bycia samotnym, bez kontaktowania się z osobami homoseksualnymi, itp. nadal jest homo i nagle tam, gdzie ucieka poznaje faceta, w którym się zakochuje, to może jednak tak po prostu ma być. Może ucieczka jest zbędna.

To prawda, że księża robią więcej afer, że są bardziej zepsuci. Mam do nich wstręt, ale zakonnik tak samo człowiek. Nawet jak siedzi w klasztorze całą dobę. Oczywiście są takie klasztory, gdzie faktycznie wszystko jest pod kontrolą, ale w wielu z nich to życie seksualne kwitnie nawet mimo zamknięcia. Nie byłem w zakonie, gdzie byliśmy oddzieleni całkowicie od świata zewnętrznego. Zresztą gdyby tak było to podejrzewam, że wielu zakonników heteroseksualnych, którzy nie mogą sobie poradzić z seksualnością, wzięłoby się za facetów. To tak jak w więzieniu. Wiesz o czym mówię. Oczywiście to nie zmieniłoby ich orientacji. Jeżeli facet uprawia w więzieniu seks z drugim facetem, to nie znaczy, że będzie to robił nadal po opuszczeniu więzienia, jeżeli naturalnie jest heteroseksualny.

Owszem. Taki ksiądz przygotowywał mnie do Pierwszej Komunii Świętej. Już wtedy faworyzował syna kobiety, z którą się spotykał.
No widzisz. Jeden będzie potrafił schować swoją seksualność, drugi nie. Orientacja nie ma znaczenia. Jak Kościół nie będzie dopuszczał osób homoseksualnych do posługi duszpasterskiej być może straci wielu cennych duchownych, którzy faktycznie mają powołanie.

Ja jestem niechcianym odrzutem Kościoła. Tego samego, który tyle mówi o miłości do bliźniego. Ale nie jestem odrzutem Boga. Dla mnie Kościół Katolicki to już jedynie instytucja, brakuje tylko dopisać Sp. z o. o. na końcu. Ale wciąż wierzę w Boga i dlatego też mam nadzieję, że kiedyś cały ten Kościół zmiecie z powierzchni Ziemi. Może Bóg też ma jakieś granice wytrzymałości? Miejmy nadzieję… Tak teraz myślę… Gdybym miał ci powiedzieć czy to jest przyczyna… Może… Wiesz w jakimś stopniu tak. Ale heteroseksualni też się odwracają. Tu orientacja ma niewiele wspólnego, każdy kto poszukuje i docieka widzi jakie są dziś afery w Kościele. Afery, za które Kościół nie bierze odpowiedzialności… I w sumie… Mogę się rozgadać teraz? Bo naszła mnie taka myśl.

Bo te afery… Kościół nie bierze odpowiedzialności za afery hazardowe, alkoholowe, pedofilskie, itp. Ale nie bierze też odpowiedzialności za afery do jakich się przyczynia w domach, gdzie jest syn, albo córka homoseksualna. Niby tyle miłości ma być w Kościele, ale pod przykrywką miłości programuje się w ludziach nienawiść do własnego dziecka, które przychodzi i tak jak ja wtedy, przed matką, albo przed przełożonym, mówi że jest homo. Mój znajomy opowiadał mi, że w wieku 17 lat został wyrzucony z domu. Matka miała wyrzuty sumienia, poszła zapytać proboszcza, czy może jednak nie postąpiła źle, a ten jej na to, że zrobiła bardzo dobrze, że musi się nawrócić syn marnotrawny i powrócić.

Powrócił jak matka zachorowała na raka, a jej heteroseksualny synek nie chciał się nią opiekować, bo robił biznesy. Powrócił z partnerem, który mu pomagał w opiece nad matką. To są nieszczęścia, dramaty rodzin, za które Kościół ponosi odpowiedzialność. Nikt tym ludziom nie mówi jak rozmawiać, jak postępować jeżeli nawet te próby „nawrócenia” nie działają. Bo trzeba się na to nastawić, że nawet starania rodzica nic nie dadzą - i co wtedy? Kościół mówi tylko o tym, jak bardzo opętane jest dziecko, które kocha inaczej… Zmieniłem temat prawda?

To, żeby jak najwyżej wyciągnęli środkowy palec w stronę tych, którzy tak mówią. Niech to będzie ich symbol. Ich bunt. Potrzeba buntu! (śmiech) Ja wiem, że brzmię jak jakiś Harvey Milk, ale potrzeba buntu. Nigdy nie jesteśmy odrzutami samego Boga. Ksiądz to też człowiek, ma swoje słabości, lęki i uprzedzenia, a w ostateczności sam został wychowany w takiej, a nie innej kulturze. Bóg nas wystawia na próby - tak się mówi i tak jest. Pokusa jakiejś kradzieży, kłamstwa, lenistwa, gwałtów - homo, czy hetero - to są pokusy. Ale pokusą jest też odejście od samego Boga po spotkaniu na swej drodze księdza, który nie ma powołania. Trzeba oddzielić księdza od Boga i słuchać tylko tego drugiego…

Całość na Queer.pl

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń