wtorek, 12 czerwca 2012

Słowo Boże na dziś. Transseksualistka w kościele

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.  Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.  Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.
Mt 5,13-16

Tekst Transfuzja Fundacji, na temat być transseksualną osobą i wierzącą, rzadko mówi o tym że są takie osoby w kościele.

Transseksualistka w kościele, czyli o tym, jak trudno jest być osobą transseksualną i osobą wierzącą

Wbrew powszechnej opinii są wśród osób transpłciowych również osoby wierzące, czego przykładem jest na przykład grupa ekumeniczna "Wiara i Tęcza", do której mam przyjemność należeć.
Może zacznę od samego początku moich perypetii związanych z moją wiarą, w odniesieniu do mojej transseksualności. Kiedyś na samym początku nie miałam zielonego pojęcia, że Kościół Katolicki w swojej nauce społecznej w ogóle zajmuję się transseksualnością i korektą płci.
W końcu jest to sprawa czysto medyczna - nieprawidłowe ukształtowanie ciała w okresie życia płodowego. Jest to wyzwanie dla seksuologa, endokrynologa i chirurga...

Ale kiedyś oglądając w religia.tv program na te tematy z udziałem między innym Anny Grodzkiej, z ogromnym zaskoczeniem dowiedziałam się, że Kościół Katolicki korektę płci uznaje za grzech.
No i zaczęło się wtedy wszystko dla mnie... Dla mnie - osoby wierzącej - nie jest łatwo o tym pisać, ale kiedy niedługo później poszłam do kościoła i byłam u spowiedzi i Komunii, to wszystko to, o czym wcześniej się dowiedziałam, odczułam na własnej skórze.
W tym czasie żyłam już na co dzień jako kobieta i oczywiście używałam żeńskich końcówek czasowników. Spowiadam się, a ksiądz co chwila "poprawia" mnie na męskie końcówki. Mówię na przykład: "zgrzeszyłam", ... a on: "zgrzeszyłeś" i tak "w kółko Macieju". W innej sytuacji postawiłabym się i dosadnie wyjaśniła, jak bardzo się myli, ale w końcu to przecież spowiedź... Potem gdy przyjmowałam Komunię Świętą, spotkała mnie kolejna przykrość - ksiądz podając mi Komunię zrobił to tak, jakby nie chciał mnie dotknąć nawet przez moment, jakbym była jakaś trędowata... Zrobiło mi się wtedy strasznie, ale to strasznie przykro. Ja bardzo zawsze przeżywam przyjęcie Komunii Świętej, a tu ksiądz tak mnie potraktował.
No, dobrze, Kościół Katolicki uznaje korektę płci za grzech, ale dlaczego ten "grzech" osób transseksualnych tak bardzo nam wytyka i napiętnowuje nas? Przecież gdy jestem w kościele, to jestem pewna, że podczas mszy jest tam wielu mężów, którzy systematycznie zdradzają swoje żony, notorycznie upijają się, a pewnie znalazłyby się osoby, które kradną i robią wiele innych złych rzeczy. Na te grzechy to już Kościół "przymyka się oko", jakby to nie było nic specjalnego, ale "grzech" osób transseksualnych to już podobno jest coś niedopuszczalnego...
A przecież zgodnie z argumentacją Kościoła Katolickiego, to grzech ten polega właściwie na świadomym pozbawieniu się zdolności rozrodczych. Szczerze znam o wiele większe grzechy, ale ten nasz, nie wiedzieć czemu, jest tak bardzo napiętnowany.
Takie jest moje odczucie, jeśli chodzi o stosunek Kościoła Katolickiego w stosunku do wszystkich osób ze społeczności LGBT - mam wrażenie, że po prostu chyba nie chcą nas tam.

Nasza grupa "Wiara i Tęcza" robi bardzo wiele, żeby pokazać, że pomimo naszej odmienności, nasza wiara w niczym nie różni się o wiary "heteryków". Ciężko to jednak idzie. Uprzedzenia robią swoje. No i bardzo drażni mnie ta niekonsekwencja oficjalnego stanowiska Kościoła Katolickiego wobec LGBT, bo hierarchowie kościelni zawsze jak mantrę powtarzają, że traktują nas z szacunkiem i zrozumieniem, ale kiedy przychodzi co do czego, to niestety jest inaczej.
Bo jak to jest, że mogą istnieć na przykład duszpasterze dla bandytów i morderców w więzieniach, a ciągle nie można utworzyć duszpasterstwa dla społeczności LGBT? Wychodzi na to, że jesteśmy traktowani gorzej niż wspomniane osoby!

Ktoś może mi teraz zarzucić, że jestem katoliczką, a krytykuję Kościół Katolicki, ale ja zawsze stawiam sprawę jasno i nigdy nie faworyzuję żadnej ze stron. Kwestia traktowania osób ze społeczności LGBT w Kościele jest właśnie taka, jak o tym piszę. Jest mi bardzo przykro, ale tak właśnie jest i bardzo pragnę, aby to się w końcu zmieniło.

Kiedy powstała grupa "Wiara i Tęcza", to po prostu byłam w "siódmym niebie". A więc jest nas więcej! Skoro tak, to coś na pewno zmienimy w tych sprawach. Mocno w to wierzyłam. Niektórzy ludzie zarzucają mi, że raz staję po stronie ruchu LGBT w opozycji do KK, a innym razem po stronie KK w opozycji do LGBT, ale przecież wcale tak nie jest. Kiedy widzę, że ktoś z działaczy LGBT w jakiejś sytuacji niesłusznie według mnie krytykuje dane poczynania KK, zawsze mówię to jasno i otwarcie, nie oszczędzając nikogo. Nie jest to żadna obłuda i dwustronność, ja po prostu taka jestem, nie trawię żadnych dogmatyków, niezależnie skąd się wywodzą.

Wybaczcie mi tę prywatę, ale to mnie już tak wiele razy spotkało, że chcę to w końcu wyjaśnić. Już tyle razy zdarzyło się, że kiedy mówię komuś, że jestem transseksualistką i osobą "wierzącą", to ciągle pytają mnie, jak to możliwe, czy to się nie kłóci jedno z drugim?
No właśnie się nie kłóci - a to z tego powodu, że transseksualność nie ma nic do wiary, to są dwie różne kategorie. Jedno to jest naprawienie błędu natury, a drugie - sprawy duchowe. Czasem w ogóle odnoszę wrażenie, że niektórzy hierarchowie kościelni chcieliby, żeby KK był tylko dla okrągłych na buzi wyznawców PiS'u, oczywiście obowiązkowo zaciekłych antysemitów i szczerze nienawidzących społeczności LGBT.

A przecież Bóg kocha nas wszystkich: wszystkie lesbijki, wszystkich gejów, wszystkie osoby biseksualne, a szczególnie - jak sądzę - osoby transpłciowe. Pan Bóg z całego serca kocha i fetyszystów, i transwestytów, Drag Queens, transgenderystów oraz oczywiście transseksualistki i transseksualistów. Miłość, jak sami wiecie, jest ślepa, kocha wszystkich ponad życie i nie różnicuje ze względu na orientację czy tożsamość płciową. Przecież to Pan Bóg stworzył nas - osoby nieheteronormatywne i nienormatywne płciowo, a skoro tak zrobił, to mamy takie samo prawo do godnego życia i dążenia do osobistego szczęścia jak wszyscy inni.

Bardzo dziękuję Lalce Podobińskiej, że zleciła mi napisanie tego tekstu, bo już od dawna chciałam wyjaśnić, jak to wszystko wygląda z perspektywy transseksualistki.

Natalia Bożena Gil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz