niedziela, 24 czerwca 2012

Alan Turing nie popełnił samobójstwa?

Kopalnia Wiedzy/BBC: Profesor Jack Copeland uważa, że Alan Turing, genialny brytyjski matematyk, jeden z ojców współczesnej informatyki, mógł zginąć wskutek wypadku, a nie samobójstwa. Dzisiaj, 23 czerwca, przypada 100. rocznica urodzin Turinga.

Uczony, który specjalizuje się biografii Turinga, podaje w wątpliwość ustalenia policji z 1954 roku. Jego zdaniem zebrane dowody zostałyby dzisiaj uznane za niewystarczające, by stwierdzić samobójstwo.


Turing został znaleziony martwy w swoim łóżku, a obok leżało na wpół zjedzone jabłko. Policja stwierdziła samobójstwo, a jego scenariusz mógł być inspirowany bajką o Królewnie Śnieżce. Matematyk miał targnąć się na swoje życie, gdyż był prześladowany z powodu homoseksualizmu. W 1952 roku postawiono go przed wyborem - więzienie lub chemiczna kastracja. Turing wybrał drugą opcję. Jako skazany stracił prawo dostępu do tajemnic państwowych, nie mógł pracować nad łamaniem szyfrów.

Gdy dwa lata później znaleziono go martwego uznano, że przyczyną śmierci było zatrucie cyjankiem, który Turing miał umieścić w jabłku. Samego jabłka nigdy jednak nie badano pod kątem obecności trucizny.
Profesor Copeland mówi, że Turing miał w zwyczaju jeść przed snem jabłko i że rzadko zjadał je do końca. Zatem sam fakt znalezienia niedokończonego jabłka nie może zostać uznany za dowód. Co więcej, w latach 50. koroner badał, jak Turing zachowywał się przed śmiercią. Dowiedział się, że był w dobrym humorze, a w piątek na biurku w pracy zostawił kartkę, na której spisał rzeczy, jakie ma do zrobienia po weekendzie. Mimo to koroner J.A.K. Ferns napisał, że „u człowieka tego typu nigdy nie wiadomo, jaki będzie kolejny proces umysłowy“.

Copeland przypomina, że mimo problemów z prawem i niemożności pracy dla rządu, Turing pracował na University of Manchester i znajdował się w szczycie formy intelektualnej. Bardzo dobrze znosił też chemiczną kastrację, był w dobrym humorze. W swoich listach pisał np., że „dzień w którym stawał przed sądem nie był nieprzyjemy“. Stwierdzał również: „gdy byłem w areszcie wraz z innymi przestępcami miałem przyjemne uczucie całkowitego braku odpowiedzialności, jakbym wrócił do szkoły“. Nic w jego zachowaniu nie wskazywało, by był przygnębiony, przybity czy załamany. Także jego znajomi zeznający przed koronerem zapewniali, że był w dobrym nastroju. Sąsiadka Turinga powiedziała, że na cztery dni przed śmiercią matematyk zaprosił ją wraz z synem na herbatę i bardzo miło spędzili czas. Jego bliski przyjaciel zeznawał, że spędził z Turingiem poprzedni weekend, a Turing wydawał się wówczas „szczęśliwszy niż zwykle“.

Zdaniem profesora Copelanda Turing mógł paść ofiarą własnej nieostrożności. Naukowiec eksperymentował z platerowaniem elektrolitycznym, podczas którego pokrywał złotem łyżeczki. Do prowadzenia takich prac potrzebny jest cyjanek potasu. Prąd do eksperymentów czerpał z obsadki lampy.
Wiadomo, że Turing był nieostrożny. Raz podczas eksperymentów został porażony prądem. Miał też w zwyczaju próbować związków chemicznych, by je zidentyfikować.

Copeland przypuszcza, że Turing mógł przez nieuwagę położyć jabłko w cyjanku lub też, co bardziej prawdopodobne, zatruć się oparami. Uczony przypomina, że w mieszkaniu Turinga czuć było ostry zapach cyjanku, a rozkład trucizny w organizmie matematyka bardziej odpowiadał jej inhalacji niż połknięciu. Jego zdaniem, żaden dowód i okoliczności nie przemawiają przeciwko teorii o wypadku. Jednak, jak zauważa uczony, śledztwo było prowadzone tak nieudolnie, że nie można nawet jednoznacznie wykluczyć morderstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz