środa, 1 grudnia 2010

Pierwszy taki radny w Polsce - "jestem pod wrażeniem"

Fot: Tomasz Rykaczewski
Krystian Legierski, znany działacz gejowski, właściciel stołecznych klubów M25 i Tomba-Tomba, a wcześniej legendarnego Le Madame zostanie warszawskim radnym. Tym samym jest pierwszym w Polsce zdeklarowanym gejem, który będzie pełnił funkcję publiczną. Jego zdaniem to dowód na to, że warszawiacy nie mają uprzedzeń. - Cieszę się, że ludzie mnie kojarzą i lubią, ale musi pani przyznać, że czarnego geja w Polsce trudno zapomnieć - śmieje się. Jakie ma plany? Czy przeprowadzi rewolucję w warszawskim ratuszu?

Joanna Stanisławska: Zdobył pan 5 279 głosów, to drugi wynik na liście SLD po Małgorzacie Szmajdzińskiej. Taki sukces musi onieśmielać.

Joanna Stanisławska: Zdobył pan 5 279 głosów, to drugi wynik na liście SLD po Małgorzacie Szmajdzińskiej. Taki sukces musi onieśmielać.

Krystian Legierski: - Jestem absolutnie pod wrażeniem. Okazuje się, że
warszawiacy nie mają uprzedzeń, jeśli chodzi o orientację seksualną. Cieszę się, że mnie kojarzą i lubią, ale musi pani przyznać, że czarnego geja w Polsce trudno zapomnieć (śmiech).

Czuje pan ciężar odpowiedzialności - w końcu jest pan pierwszym zdeklarowanym gejem pełniącym taki urząd?

- To prawda, choć gejów i lesbijek jest w polityce cała masa, to dotąd nikt w Polsce nie został wybrany na urząd będąc zdeklarowanym homoseksualistą. Wszyscy funkcjonują jako osoby heteroseksualne, wśród polskich polityków nie miał miejsca żaden coming out.

Niektórzy, m.in. 'Gazeta Wyborcza', już dziś przyrównują pana do legendarnego Harveya Milka (pierwszy polityk otwarcie przyznający się do swojej homoseksualnej orientacji wybrany w 1977 r. do rady miasta San Francisco. Piastował urząd przez 11 miesięcy, z jego inicjatywy podjęto uchwały zakazujące dyskryminacji gejów i lesbijek w San Francisco. Zginął zastrzelony przez innego członka rady miasta, Dana White'a. Film o nim nakręcił w 2008 r. Gus Van Sant, a grający główną rolę Sean Penn otrzymał Oskara - przyp. J.S).

Fot: Tok FM
To wielki dla mnie komplement, ale też ogromna przesada. Warunki, w jakich działam ja i moi koledzy, są o niebo lepsze, od tych, w których pracował Milk. Owszem wyważamy drzwi, które na zachodzie dawno zostały otwarte, staramy się dogonić pewne standardy, ale to Milk te standardy ustanawiał. Za jego czasów homoseksualizm przez wielu wciąż był uważany za chorobę.

Jest pan działaczem Zielonych 2004, ale startował pan z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak się układa współpraca? Początkowo miał pan przecież kandydować na prezydenta stolicy.

- Tak, rozważałem kandydowanie na prezydenta w razie gdyby Zieloni startowali samodzielnie. Jednak w tym wariancie trudno byłoby nam uzyskać dobry wynik, dlatego zdecydowaliśmy się stworzyć wspólną listę centrolewicową. Początkowo mieliśmy różne obawy, ale z SLD współpracuje nam się bardzo dobrze i chcielibyśmy tę współpracę rozwijać.

Urodził się pan w Koniakowie. Górale uchodzą za bardzo tradycyjną społeczność.

- Owszem, górale są bardzo przywiązani do tradycji, moja rodzina również, dlatego to, co sobą uosabiam jest dla nich absolutną nowinką. Jednak nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek dyskryminacją, w Koniakowie żyło mi się wspaniale. Moje dzieciństwo w górach wspominam jako niesamowity czas.

Jak wyglądała pańska kampania wyborcza? Jak na czarnoskórego działacza gejowskiego, który chce zostać ich reprezentantem, reagowali mieszkańcy Mokotowa?

Chciałem, by wyborcy zapoznali się z naszym programem i pomysłami na rozwój dzielnicy, dlatego zamiast zasypywać ich ulotkami, chodziłem po Mokotowie z naszą gazetą wyborczą. Odbyło się kilka spotkań z mieszkańcami, ludzie bardzo pozytywnie mnie przyjmowali, spotkałem się z wieloma wyrazami sympatii. Kampania była też intensywnie prowadzona w internecie, użytkownicy rozsyłali między sobą informację o tym, że kandyduję i zachęcali znajomych z Mokotowa, by na mnie głosowali.

Jak pan sądzi, jak będzie się układała współpraca z radnymi PiS? Swego czasu posłanka Anna Sobecka (wtedy LPR, dziś PiS) zasłynęła kontrowersyjną wypowiedzią nazywając pana osobą 'przynajmniej w połowie niebędącą narodowości polskiej' i dlatego, twierdziła, nie powinien się pan wypowiadać w sprawach kraju.

- Trochę czasu minęło i dziś ani pani Sobecka już takich rzeczy nie mówi, ani Polacy się na taki język nie zgadzają. Jestem pewny, że z radnymi PiS-u w Warszawie uda nam się współpracować, choć na pewno różni nas wiele.

Jakie cele stawia pan przed sobą na najbliższe cztery lata?

Fot: PAP
- Moim priorytetem jest kultura i polityka lokalowa. Warszawiacy w tej kwestii są pozostawieni samym sobie i tylko od ich zaradności zależy, czy będą mieli dach nad głową. Ceny mieszkań są niesamowicie rozdęte, dzikokapitalistyczne reguły rządzą tym rykiem. Chcę, żeby miasto we współpracy ze spółdzielniami mieszkaniowymi budowało mieszkania komunalne. Poza tym chcę zadbać o to, by drobni rzemieślnicy, ale także artyści wynajmujący pracownie nie musieli konkurować z bankami, wielkimi centrami handlowymi i sieciówkami, by mogli tworzyć lokalny klimat miasta, by mogli być niezależni, wyłączeni z tego korporacyjno-finansowego obiegu

Swego czasu władze miasta zamknęły pański klub Le Madame, który zajmował ważne miejsce na kulturalnej mapie stolicy. Pan będzie przeciwdziałał likwidowaniu przez miasto takich miejsc?

- Le Madame to było miejsce, w którym odbywało się kilkadziesiąt spektakli offowych rocznie, gdzie młodzi artyści mogli się realizować, a ktoś to zniszczył, bo uznał, że mu to nie pasuje do jego wizji miasta. Na pewno takim działaniom miasta będę zapobiegał z całych sił. Wychodzę z założenia, że to mieszkańcy oddolnie tworzą miasto, że władza tym miastem zarządza, może pewne rzeczy inspirować, ale przede wszystkim pomaga się rozwijać temu, co już się samoczynnie dzieje. Miasto jest dla ludzi, a nie na odwrót. Mieszkańcy powinni czuć się w nim swobodnie.

Był pan jednym z organizatorów EuroPride 2010. Parada była wielkim wydarzeniem, które przyciągnęło turystów z całego świata. Jednak miasto, choć wydało na nie zgodę, w żaden sposób nie włączyło się w jego promocję, trochę stało z boku.

- Jednym z moich głównych zarzutów pod adresem PO jest to, że mając tak duży kapitał społeczny, nie robi nic, by zasypywać rany na polskim społeczeństwie, likwidować podziały, które są absurdalne. Podtrzymuje wzajemne uprzedzenia heteroseksualistów wobec gejów i lesbijek i na odwrót. Nie robi nic, by oswajać jednych z drugimi, budować jedno wspólne, choć różnorodne społeczeństwo. Przy okazji EuroPride można było zrobić kilka kroków do przodu w tej kwestii. Każdemu przecież lepiej się żyje w społeczeństwie, w którym czuje się akceptowany.

Czy zamierza pan przemycić pod obrady rady Warszawy tematy ważne dla społeczności homoseksualnej?

Na poziomie samorządu w tej kwestii niewiele można zrobić, ale chciałbym doprowadzić do powołania Komisji Dialogu Społecznego ds. przeciwdziałania dyskryminacji jako płaszczyzny komunikacji między urzędnikami a mieszkańcami. Zależy mi też na tym, by urząd pełnomocnika ds. przeciwdziałania dyskryminacji, który obecnie sprawuje Ewa Malinowska-Grupińska stał się urzędem statutowym z szerokimi kompetencjami kontrolnymi, by posiadał również budżet na różnego rodzaju akcje uświadamiające.

Na poziomie centralnym z kolei razem z SLD pracuję nad ustawą o związkach partnerskich, która, mam nadzieję, w ciągu miesiąca zostanie złożona do laski marszałkowskiej. Ta ustawa to walka o przyznanie homoseksualistom równych praw, takich samych, jakie przysługują osobom heteroseksualnym, które pozostają w związkach, by geje i lesbijki mogli np. po sobie dziedziczyć czy odwiedzać partnera w szpitalu..

Wierzy pan, że taką ustawę uda się przeforsować w parlamencie?

- Z roku na rok coraz mniej Polaków wierzy w retorykę prawicowych konserwatystów, którzy próbują grać na nastrojach lęku i strachu wokół gejów i lesbijek, twierdzą, że homoseksualiści są zagrożeniem dla tradycji, wartości i rodziny, zrobią rewolucję i zniszczą Polskę. Nie można prowadzić polityki polegającej na szczuciu jednej części społeczeństwa przeciwko drugiej! Większość ludzi żywi wobec siebie pozytywne emocje, chodzi tylko o to, żeby ludzie to zrozumieli.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz