Joanna Kasprowicz ma 30 lat, mieszka w Krośnie Odrzańskim i jest lesbijką. Jak o sobie mówi, stuprocentową, bo nigdy nie miała chłopaka. - Podobał mi się jeden, gdy miałam siedem lat. Rok później wróciłam ze szkoły do domu i powiedziałam mamie, że kocham nauczycielkę. I tak już zostało. Interesowały mnie wyłącznie kobiety. Ojciec się śmiał. Mama się przyzwyczaiła, ale wiem, że się martwi.
Joanna nie musiała 'wychodzić z szafy'. Tak nazywane jest przyznanie się do swojej orientacji seksualnej przed otoczeniem. Skoro rodzice ją zaakceptowali, nie ukrywała się. - Nie chwaliłam się, ale znajomi zdawali sobie sprawę z mojej orientacji. Na studiach podczas pierwszych zajęć zadawaliśmy sobie pytania w parach. Następnego dnia wszyscy już wiedzieli, że jestem lesbijką. Niektórzy patrzyli dziwnie, ale potem mieliśmy świetne relacje - opowiada.
Dogryzała mi za chłopaka
Studiuje zaocznie socjologię. Aby zarobić na studia, chwytała się różnych zajęć. Kilka miesięcy temu zarejestrowała się jako bezrobotna i zgłosiła na staż. Urząd pracy skierował ją do sklepu z artykułami metalowymi w Krośnie Odrzańskim. Układała towar na półkach, wycierała kurze, pastowała podłogi. Wytrzymała trzy miesiące. Odeszła, bo jak mówi, czuła się dyskryminowana.
- Pracowałam z dwiema praktykantkami ze szkoły zawodowej. Pierwsza miała 17 lat i szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Powiedziałam jej, że jestem lesbijką. Druga była rok starsza. Od samego początku mi dogryzała. Zaczęło się od błahych kłótni, a skończyło na wyzwiskach. Nazywała mnie i koleżanki 'pedałkami'. Mówiła, że zaglądamy sobie w cipki, a moje zachowanie jest chore, obrzydliwe i nienormalne. Wysyłała mnie do psychiatryka - relacjonuje.
Joanna nie rozmawiała o swoich problemach z przełożonymi. - To kobiety konserwatywne. Nie widziałam sensu - opowiada. W połowie czerwca wróciła do domu i postanowiła, że więcej do pracy nie pójdzie.
Siedzą cicho, bo praca...
Najpierw był SMS o tym, kiedy odbierze swoje rzeczy. Potem następne, w sumie 18. Czytamy: lesba, ma sierść kota zamiast mózgu, 'napier... w głowie', zmarnowane życie. Pisała je młodsza z praktykantek.
Joanna skontaktowała się z prawnikiem Kampanii przeciw Homofobii. To organizacja, która walczy z dyskryminacją homoseksualistów. Poradził, aby poszła na policję. - Mam 30 lat, chciałam te dziewczyny traktować po koleżeńsku. A one tak mi się odpłaciły. Nie jestem jedyna. Znajomy był na stażu w urzędzie w Gubinie. Koledzy z pracy cały czas mu dokuczali. Podrzucali na biurko obraźliwe karteczki. Nazywali homo nie wiadomo. Rzucił staż, ale wielu siedzi cicho, bo zależy im na pracy. Ja nie pozwolę się poniżać - komentuje Joanna Kasprowicz.
Dyskryminacja stażysty
Kodeks karny (art. 216) mówi, że kto znieważa inną osobę, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. - Ważne jest zachowanie SMS-ów i możliwość udowodnienia, że pisała to określona osoba - wyjaśnia Agata Tront-Grzesiak, prawnik Stowarzyszenia na rzecz Kobiet Baba.
Krośnianka pod koniec czerwca złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez młodszą z praktykantek. - Znieważenie jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Przekazaliśmy sprawę do Sądu Rejonowego w Krośnie - mówi sierżant sztabowy Norbert Marczenia, rzecznik policji w Krośnie. Sąd jeszcze nie wyznaczył terminu rozprawy.
Dlaczego znieważenie, a nie dyskryminacja? Bo Joanny jako stażystki nie chroni prawo pracy. - Nie pozostaje w stosunku pracy. Nie mają do niej zastosowania przepisy kodeksu pracy. Dlatego nie można rozważać mobbingu czy dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na orientację seksualną. Kobieta może jednak dochodzić praw przed sądem cywilnym za naruszenie dóbr osobistych - mówi Łukasz Szpilski z Okręgowej Inspekcji Pracy w Zielonej Górze.
Miała na nas ochotę
Sklep z artykułami metalowymi w pobliżu dworca PKS w Krośnie. Za ladą kierowniczka Jolanta Materna, zadbana kobieta po czterdziestce. Obok młodsza praktykantka, blondynka z kolczykiem w nosie.
Pytam o Joannę Kasprowicz. Chcę porozmawiać z praktykantką. Kierowniczka jednak doradza dziewczynie, aby nic nie mówiła. Dzwoni do drugiej z praktykantek, która jest na urlopie. - Swoje zdanie możesz powiedzieć, ale zastanów się lepiej - mówi do słuchawki.
Materna: - Stażystka nie odeszła z pracy, bo była dyskryminowana. Po prostu robić jej się nie chciało. A my pozwalałyśmy jej przynosić zeszyty i uczyć się, kiedy nie było klientów. Dziewczyny, które u mnie pracują, są odpowiedzialne. Żadnych kłótni nie było, a jeśli były, to śmieszne historie. Ona nie pozwalała im dojść do słowa, więc się nie dawały - opowiada.
- A obraźliwe SMS-y?
- Dla frajdy, śmiechu. Zresztą Joanna sama obrażała dziewczyny i nas w SMS-ach. Szkoda, że je skasowały.
Kierowniczka wiedziała o orientacji seksualnej Joanny. - Kiedy powiedziała o tym głośno, przypominałam jej, że jest sprzedawcą. Sądzimy, że ona miała na nas ochotę. Nic z tego nie wyszło i może dlatego odeszła - zastanawia się. - Mówiła, że lubi takie w wieku 30-40 lat - podpowiada kierowniczce praktykantka.
Dla Gazety:
Alicja Kucharska-Dziedzic, prezeska Stowarzyszenia na rzecz Kobiet Baba
Dlaczego dziewczyny prześladują lesbijkę? Bo jest słabsza, narażona na dyskryminację i nietolerancję. Sądzą zatem, że jest bezbronna, a one bezkarne. Adresatami agresji zawsze padają osoby potencjalnie słabsze. Żadna z tych dziewczyn nie wysyłałaby takich SMS-ów swojej szefowej, znajomej policjantce czy dyrektorce szkoły.
Coming out jawi się jako akt wielkiej odwagi, bo można być narażonym na bezmyślne okrucieństwo. Szkoła nie uczy tolerancji, nie uczą jej także często rodziny i inne środowiska wychowawcze. Unikamy w procesie kształcenia i wychowywania wszelkiej kontrowersyjności. Mamy stereotypowy obraz homoseksualisty, ale mamy także zakodowany stereotypowy obraz osoby nietolerancyjnej - domyślamy się dysfunkcyjności rodziny, niskiego statusu społecznego i poziomu wykształcenia oraz kompleksów.
Prymitywne media uczą, że jedyną wartością kobiety jest jej fizyczność atrakcyjna dla mężczyzn. Nieważne, czy dziewczyna jest mądra czy dobra, ważne by była seksowna. To prowadzi do uprzedmiotowienia kobiet. Wiele z nich postrzega siebie jako atrakcyjne tylko wtedy, gdy są w związku z mężczyzną. Nie mówi się przecież: ona nikogo nie chciała, mówi się - nikt jej nie chciał. Odbiorczynie takiej propagandy widzą w lesbijce istotę gorszą, niepełną, bo ona nie stara się być pożądana przez mężczyzn. To taka inna wersja kujonki w brzydkich okularach. Ale to słaba pociecha dla ofiary nękania.
Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz