poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ikona Violetta Villas nie żyje

Fot. Reporter, Patryk Ptak
TVN24: Violetta Villas, jedna z największych gwiazd wokalnych w Polsce, nie żyje.

Miała 73 lata. Zmarła w poniedziałek wieczorem w Lewinie Kłodzkim.

Rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej we Wrocławiu Paweł Petrykowski powiedział, że policja otrzymała informację od pogotowia ratunkowego o zgonie piosenkarki ok. godz. 21.

Villas to legenda polskiej muzyki. Wykonywała zarówno muzykę rozrywkową, kolędy i pieśni religijne, jak i kompozycje klasyczne, arie operowe i operetkowe. Nagrywała też covery popularnych piosenek amerykańskich i francuskich. Do jej największych przebojów należą m.in. "Do ciebie, mamo", "Nie ma miłości bez zazdrości", "Przyjdzie na to czas", "Szczęście" czy "Oczi cziornyje". Doceniana była także za granicą - francuska i amerykańska prasa pisały o niej: "głos ery atomowej", "biały kruk wokalistyki światowej".

Największe przeboje Violetty Villas fani mogli usłyszeć w lutym tego roku w Kielcach podczas koncertu jubileuszowego, z okazji 50-lecia działalności artystycznej piosenkarki. Artystka została odznaczona wówczas medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", przyznawanym przez ministra kultury.

 W tym roku ukazała się książka "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia" Izy Michalewicz i Jerzego Danilewicza. - Napisaliśmy o Violetcie dramat w dwudziestu aktach, rozbierając na części pierwsze całe jej życie. Okazała sie postacią niezwykle plastyczną, barwną i pełną sprzeczności. Człowiekiem, który obdarzony wielkim, niepospolitym talentem, nie był w stanie dźwignąć własnej kariery - mówiła Iza Michalewicz, współautorka książki.

Villas, a właściwie Czesława Cieślak, urodziła się 10 czerwca 1938 roku w Liege w Belgii. Tam też spędziła swoje dzieciństwo. W 1948 roku przyjechała z rodzicami do Polski i zamieszkała w Lewinie Kłodzkim, gdzie rozpoczęła naukę muzyki, którą kontynuowała we Wrocławiu i Szczecinie. W 1959 roku podjęła naukę śpiewu u Eugenii Falkowskiej w Warszawie.

Skala głosu Villas i uzdolnienia wokalne zapowiadały Villas karierę operową, z której ostatecznie zrezygnowała, przyjmując propozycje występów estradowych i pierwszych nagrań radiowych z zespołami Bogusława Klimczuka i Edwarda Czernego.

Pytana o to, kto odkrył jej talent i zaproponował zmianę nazwiska, Villas opowiadała w telewizyjnym programie "Uwaga" w TVN, że był to Władysław Szpilman. - Poprosił mnie do siebie do biura i powiedział: dziecko, nie przyzwyczajaj ludzi do Cieślak, bo nikt za granicą nie wypowie twojego nazwiska. Będą kaleczyć. Wybierz sobie pseudonim. Wybrałam Violetta, bo tak naprawdę mam na imię, bo się urodziłam w Belgii. Dodałam las, ponieważ kochałam las i mieszkałam koło lasu - mówiła Villas.

Wygrana piosenki "Dla ciebie, miły" w plebiscycie "Expressu Wieczornego" zapewniła Villas udział w festiwalu w Sopocie w 1961 r. Na festiwalu tym wystąpiła także w roku następnym. Villas śpiewała też na międzynarodowych koncertach radiowych w Szwajcarii i RFN.

W 1965 roku na III Festivalu International des Varietes et Music-Halls w Rennes (Francja) zdobyła Grand Prix. Występowała z koncertami w ZSRR, Czechosłowacji, Bułgarii i Rumunii.  W 1966 roku na osobistą prośbę szefa paryskiej Olympii, Brunona Coquatrixa, znalazła się w gronie artystów polskiego programu rewiowego Grand Music-Hall de Varsovie. Tam usłyszał ją producent, twórca spektakli rewiowych Frederick Apcar, na zaproszenie którego wyjechała do Las Vegas. Od grudnia 1966 roku, przez trzy sezony, Villas była gwiazdą Casino de Paris, gdzie swym czterooktawowym głosem śpiewała piosenki, arie operetkowe i operowe w dziewięciu językach.

- Pierwsze cztery miesiące to niemalże ustawiczna wytężona praca po kilkanaście godzin na dobę. Nauka języków obcych, próby z baletem, śpiew i znów od początku. O życiu prywatnym nie było nawet co marzyć. Zresztą i same występy w teatrze rewiowym Casino de Paris w Las Vegas to, poza satysfakcją z sukcesów, także ciężka praca - wspominała artystka

Swoją karierę piosenkarki estradowej, ale także śpiewaczki operowej i operetkowej, aktorki, kompozytorki i autorki tekstów rozpoczynała na początku lat 60. XX wieku.  W 1960 Villas zadebiutowała w Polskim Radio - wtedy powstały jej pierwsze nagrania we współpracy z zespołami Bogusława Klimczuka i Edwarda Czernego. 

Od 1960 można była ja także usłyszeć w audycji Polskiego Radia "Podwieczorek przy mikrofonie".  

W 1961 artystka wystąpiła na Międzynarodowym Festiwalu w Sopocie. Tam zaśpiewała przeboje "Dla Ciebie miły" i "Si senior". Rok później sopocka publiczność także mogła posłuchać Villas i jej "Ave Maria no morro" i "Spójrz prosto w oczy".  Artystka trzy razy wzięła udział w Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. 

 Tego samego roku artystka wystąpiła z Czesławem Niemenem i Piotrem Szczepanikiem w Teatrze Fontaine w audycji Office de la Radiodiffusion-Télévision Française "Roue de la chance".  W latach 1965-1966 Villas dawała koncerty w Paryżu, m.in. w music-hallu Olympia.  

Uznanie zdobyła także w Stanach Zjednoczonych, gdzie występowała tak m.in z Frankiem Sinatrą, Paulem Anką, Charles'em Aznavourem, czy Sammym Davisem.

Piosenka i estrada ułatwiły jej kontakt z filmem. W USA partnerowała m.in. Glennowi Fordowi, Lee Marvinowi i Bobowi Hope'owi. Występowała w recitalach tv, na scenie Teatru Syrena w Warszawie oraz na wielu estradach w kraju i za granicą, także w ośrodkach polonijnych Australii i kilkakrotnie w USA. Villas można było zobaczyć również w epizodycznych rolach w polskich produkcjach, np. "Klubie profesora Tutki" Andrzeja Kondratiuka i "Dzięciole" Jerzego Gruzy.

 Artystka słynęła ze swego charakterystycznego wizerunku. Wykreowała styl hollywoodzkiej gwiazdy lat 60., któremu pozostała wierna. Na scenie nosiła efektowane, balowe suknie; jej znakiem rozpoznawczym były długie, kręcone blond włosy, o które - jak podkreślała w wywiadach - intensywnie dbała. W 1996 roku w programie Mariusza Szczygła piosenkarka dementowała plotki jakoby nosiła perukę i podawała przepis na maseczkę z nafty i żółtek, dzięki której miała utrzymywać świetną kondycję swoich włosów.

W ostatnich latach Villas budziła wiele kontrowersji. Znana ze swojej dobroczynności dla zwierząt piosenkarka założyła w Lewinie Kłodzkim, obok swego domu, schronisko, w którym zgromadziła ponad 300 kotów, 150 psów i kilkanaście kóz. Villas zarzucano jednak, że przyjęła za dużo zwierząt i przestała sobie z nimi radzić nie zapewniając im warunków sanitarnych.

W styczniu 2007 roku artystka trzy tygodnie spędziła w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Lokalne władze samorządowe w Lewinie zdecydowały się zamknąć schronisko.

 Jej niepowtarzalny głos charakteryzowany był jako sopran koloraturowy o rozszerzonej skali, obejmującej 4 oktawy.  Do jej największych przebojów należą utwory "Oczy czarne", "Szczęście", "Pocałunek ognia" oraz "List do Matki".

Fot: wikipedia
Gazeta.pl: Była postacią tragiczną. Miała jeden z największych talentów wokalnych w Polsce, ale nie zrobiła kariery na miarę swych możliwości. Ostatnie lata życia spędziła w samotności, ubóstwie i atmosferze skandalu.

Dziennikarz Tomasz Raczek mówił IAR, że Violetta Villas, to nie tylko był wspaniały głos, ale także wielka osobowość: - Choć nie dawała sobie rady z popkulturą, była jednocześnie jej ikoną - mówi Tomasz Raczek. - We wszystkich swoich słabościach była niesłychanie ludzka. I w tym jak nie dawała sobie rady z bogactwem, i w tym jak nie dawała sobie rady z życiem po zakończeniu kariery. Gdy próbowała pomagać zwierzętom i popadała w ruinę jako człowiek i jako wielka gwiazda. Raczek mówi, że pamięta ją wspaniałą - Tę, która koncertowała na największych polskich estradach i powalała skalą głosu. Piosenkami, które były naiwne, bo sama pisała teksty. Niektórzy się z tego śmiali a niektórzy płakali. Bo to było szczere.

Niedawno wyszła jej biografia: "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia" Izy Michalewicz i Jerzego Danilewicza. - Prawda o niej okazała się ciekawsza od mitu - zapewniała Iza Michalewicz. Wybujała wyobraźnia, egocentryzm, chorobliwa zazdrość, trudne relacje z synem i rodziną, sukces w Stanach Zjednoczonych, współpraca z SB, uzależnienia i w końcu samotność piosenkarki, którą można określić mianem jednego z najbardziej zmarnowanych talentów w Polsce.

- Napisaliśmy o Violetcie dramat w dwudziestu aktach, rozbierając na części pierwsze całe jej życie. Okazała się postacią niezwykle plastyczną, barwną i pełną sprzeczności. Człowiekiem, który obdarzony wielkim, niepospolitym talentem, nie był w stanie dźwignąć własnej kariery - powiedziała Iza Michalewicz, współautorka książki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz