niedziela, 7 listopada 2021

Marsze pod hasłem "Ani jednej więcej" w całej Polsce



Tragiczna śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny wywołała falę oburzenia i protestów, które miały miejsce w całej Polsce i w kilku miejscach na świecie. W sobotę o 15:30 tłumy zebrały się przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, a następnie ruszyły w stronę budynku Ministerstwa Zdrowia. Maszerujący wykrzykiwali główne hasło pochodu: "ani jednej więcej". Na pl. Zamkowym miała miejsce minuta ciszy, a następnie minuta krzyku. Rozbrzmiewały również antyrządowe hasła.

- Polscy politycy każdej kadencji w sojuszu z Kościołem postanowili pokazać nam pogardę i zakazać nam aborcji, a dla uspokojenia własnych wyrzutów sumienia, nazwali to kompromisem - mówiła jedna z organizatorek podczas manifestacji.

- Idziemy, bo każdego dnia setki z nas potrzebują, by ktoś się nimi zaopiekował; potrzebują aborcji. Idziemy dla nas wszystkich, razem, ramię w ramię. Nigdy nie będziesz szła sama, bo już nigdy "ani jednej więcej" - dodała organizatorka.

Następnie część manifestujących udała się na pl. Zamkowy, gdzie zorganizowana została minuta ciszy dla zmarłej 30-latki oraz światełko do nieba. W tle można było usłyszeć utwór "Sound of silence".


W Warszawie wśród manifestujących spotkać można było wielu polityków m.in. przewodniczącego PO Donalda Tuska, wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską, sekretarza generalnego PO Marcina Kierwińskiego, Bartłomieja Sienkiewicza z PO oraz Katarzynę Piekarską i Dariusza Jońskiego z KO. W tłumie zobaczyć można było również Franciszka Sterczewskiego (KO), Magdalenę Biejat (Lewica) i europosłankę Sylwię Spurek (Zieloni). Pojawił się też Szymon Hołownia, lider partii Polska 2050. W proteście uczestniczył również prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i wiceprzewodniczący Rady Warszawy Sławomir Potapowicz - onet.pl

W około 80 polskich miejscowościach odbyły się marsze pod hasłem "Ani jednej więcej". Podczas manifestacji upamiętniano zmarłą Izabelę z Pszczyny i domagano się liberalizacji przepisów aborcyjnych.

Szczególny marsz odbył się w Pszczynie. Wielu mieszkańców 25-tysięcznego miasta znało zmarłą kobietę, dlatego część uczestników szła ubrana na czarno, w ciemnych okularach, ze zniczami i zdjęciami Izabeli, w milczeniu. - Wszyscy w Pszczynie jesteśmy wstrząśnięci, przerażeni śmiercią Izy. Wiemy, że to mogła być każda z nas - mówiła w rozmowie z TVN24 jedna z mieszkanek.

Policja prawdopodobnie nie spodziewała się tak ogromnego tłumu w Warszawie. Początkowo funkcjonariusze próbowali utrzymać zebranych na jednym chodniku, między dwoma kordonami policjantów. Szybko okazało się jednak, że protestujący zajęli całą jezdnię przed Trybunałem Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej.

W Poznaniu przed biurem posła Bartłomieja Wróblewskiego okrzyki "będziesz siedział". To Wróblewski był inicjatorem wniosku do TK, w wyniku którego orzeczono zakaz aborcji z powodu ciężkich wad płodu. Poseł był później kandydatem PiS na Rzecznika Praw Obywatelskich, jednak nie zyskał akceptacji Senatu. Obecnie stanął na czele nowej instytucji - Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii i mają mu zostać przyznane uprawnienia prokuratorskie. Takich uprawnień nie mają nawet funkcjonariusze Najwyższej Izby Kontroli - gazeta.pl


Moja Ania też zmarła w 5. miesiącu ciąży w szpitalu. Też wstrząs septyczny. Leżała całą noc na oddziale i kazali jej rodzić martwe dziecko—mówi w rozmowie z Onetem pan Łukasz. Jego żona zmarła w szpitalu w Świdnicy. Trwa śledztwo prokuratury w tej sprawie.

Do tragedii, o której opowiedział nam pan Łukasz, doszło 13 i 14 czerwca tego roku w szpitalu "Latawiec" w Świdnicy w woj. dolnośląskim. Jego żona Anna w niedzielę, ok. godziny 20 dostała lekkiej gorączki. Kobieta była w ciąży. Czuła się coraz gorzej, więc z uwagi na dziecko pojechała z mężem do szpitala.

Dlaczego nie robili cesarki, gdy życie mojej żony było zagrożone? Nawet na wypisie napisali, że przyjęto ją z podejrzeniem wstrząsu septycznego. Dlaczego kazali jej rodzić martwe dziecko?—rozkłada ręce mężczyzna.

Jak próbowano pomóc żonie? Zastosowano tylko rutynowe leki. Ania z rozwijającą się sepsą leżała tracąc zdrowie. Chcieli ją przetrzymać do rana, bo wtedy przychodził z urlopu jej lekarz prowadzący. Ale niestety organizm nie wytrzymał. Straciłem żonę i córkę—nie ukrywa łez pan Łukasz (...) 

Od tygodnia prawniczki z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny odbierają mnóstwo telefonów. Po śmierci 30-letniej Izabeli kobiety dzwonią z pytaniami, wątpliwościami, prośbami o pomoc. - Dzwonią do nas, zamiast np. najpierw zwrócić się do lekarzy. Tak bardzo boją się systemu, lekarzy i szpitali, że wolą zadzwonić do prawniczki. To kapitulacja państwa - oceniła w TOK FM Karolina Ferenc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz