Sprawie ACTA coś już naprawdę nie wiem o co chodzi, do 90% może stron "amatorski" zostać usunięty czy blogów nie mówić. Nie którzy nie są świadomi łamią prawo gdy ustępują plik, czy umieszczają zdjęcie na profilu czy swojej stronie. Sam wiem na sobie kiedyś zaczynałem pisać do na temat praw autorski nic nie widziałem, a nie mówiąc o pisaniu. Podobnie znajomi tak zobaczyłem ich strony do podobnie jest, każdy z nas może powiedzieć ma nie świadomie łamie prawa autorskie. A zagraniczne podobnie zachodzie strony/blogi są popularne i nie raz bardziej niż główne portale.
Tu nie tylko cenzura zdjęcia, video itp, ale pisanie może spowodować koniec, tylko zostanie należące do koncernów medialny portali, monopol na informacje niezależne dziennikarstwo może być zakazane?
Podobnie portale LGBT strony mogą być oskarżone jeden portal daje pliki do filmów ściągnięcia według prawa nowego może zostać oskarżony o piractwo. Podobnie KPH oni też mogą zostać oskarżeni o piractwo ich lokalne portale podobnie robią linki do filmów.
Nawet fani danej gwiazdy ściągnął zdjęcie gwiazdy mogą też zostać oskarżeni, tak naprawdę dane zdjęcie należy do kogoś. Nawet umieści zdjęcie fan swojego idola na swojej stronie np Facebook, czy też może iść za to do więzienia? Każdy sąd inaczej może małą szkodliwość ale inny sąd zakazać na wiezienie?
Naprawdę nie wiem o co chodzi w ACTA każdy mówi inaczej, już dawno skupiłem się, jestem prostym chłopakiem, a nie jakiś magister.
Według gazeta.pl piszę:
Paweł: Czy np. prywatny blog może być, w myśl ACTA, zamknięty bez żadnego powiadomienia? Czy są jakieś oficjalne interpretacje, czy to tylko przypuszczenia?
Zgodnie z art. 12 porozumienia, sąd powinien mieć prawo zastosowania, bez wysłuchania drugiej strony, "szybkich i skutecznych środków tymczasowych" w celu uniemożliwienia naruszeń, jeśli istnieje ryzyko powstania szkody nie do naprawienia. Można więc sobie wyobrazić sytuację, w której blog, na którym dochodzi do naruszenia praw autorskich, jest zamykany przed poinformowaniem o tym jego właściciela.
Rozwiązania te podobne są do znanej prawu cywilnemu procedury zabezpieczenia powództwa. ACTA zawiera jednak gwarancje, by instrument ten nie był nadużywany. Przede wszystkim jego bezpodstawne zastosowanie przez dostawcę internetu może stanowić podstawę do ubiegania się o rekompensatę.
Niestety w polskich realiach zastosowanie środka tymczasowego może oznaczać długotrwałe "aresztowanie bloga". Ustalenie przez sąd, czy doszło do naruszenia prawa może zająć wiele lat. Poza tym istnieje ryzyko wywołania tzw. efektu mrożącego - osoba obawiająca się zamknięcia swojej strony, może nie zamieścić na niej materiału, który tylko potencjalnie może naruszać prawa autorskie.
t0mus: Czy ACTA łamie zasadę domniemania niewinności? Artykuł 11 nakazuje podejrzanemu dostarczyć wszelkie informacje na temat domniemanego naruszenia, a przecież to na oskarżycielu ciąży ciężar udowodnienia winy.
Pojęcie domniemania niewinności dotyczy oskarżonego w postępowaniu karnym. Artykuł 11 dotyczy natomiast postępowań w sprawach cywilnych, w których obowiązuje zasada, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wysuwa jakieś twierdzenie. Wspomniany artykuł ACTA mówi o tym, że sąd może zobowiązać domniemanego sprawcę naruszenia (pozwanego) do ujawnienia informacji np. o osobach zaangażowanych w produkcję towarów naruszających prawo własności intelektualnej.
Przepis ten może prowadzić do przerzucenia ciężaru dowodu na osobę, której zarzucono naruszenie. Wystarczy, by posiadacz praw złożył "uzasadniony wniosek", a pozwany będzie musiał ujawnić wszystko, co wie w sprawie. Należy jednak pamiętać, że zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami kodeksu postępowania cywilnego sąd może zobowiązać stronę do przedstawienia dowodów, które znajdują się w jej posiadaniu. Ogólny charakter przepisu ACTA powoduje, że ciężko przewidzieć, w jaki sposób sądy będą go interpretować.
Tacopyta: Wyobraźmy sobie, że na Wikipedii znajdzie się grafika z licencją copyright lub film łamiący prawa autorskie, wstawiony bezpośrednio na Wiki, a nie na youtube. Co wtedy? Kto wówczas zostanie ukarany? Czy konsekwencje poniesie wgrywający grafikę, każdy jej używający czy może administracja strony? I jaka może być kara?
W obecnym stanie prawnym co do zasady każdy, kto w jakiś sposób korzysta z utworu musi mieć na to zgodę twórcy. Istnieją jednak wyjątki. W polskim prawie takim wyjątkiem jest np. korzystanie mieszczące się w granicach dozwolonego użytku.
Odpowiedzialność zarówno cywilną jak i karną, może ponieść każdy korzystający. Będzie nim zatem nie tylko bezpośredni naruszyciel, w tym przypadku osoba umieszczająca cudzy utwór w sieci, ale także pomocnik, za którego można uznać np. administratora bloga. W ramach odpowiedzialności cywilnej naruszycielowi grozi m.in. zapłata odszkodowania, a gdy naruszenie prawa autorskiego stanowi przestępstwo, to karą może być nawet pozbawienie wolności.
Przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną wyłączają jednak odpowiedzialność pewnych usługodawców, np. hostingodawców (oferujących miejsce na serwerach na strony www - przyp. red). Taki usługodawca nie odpowiada za naruszenia popełniane za pomocą udostępnionej przez niego usługi, jeżeli zablokuje dostęp do rozpowszechnianych nielegalnie utworów, gdy dowie się o naruszeniu prawa własności intelektualnej.
ACTA jest porozumieniem dotyczącym metod egzekwowania praw własności intelektualnej, nie wprowadza zatem co do zasady nowych rozwiązań dotyczących prawa materialnego. Jednak ze względu na to, że dokument ten stanowi wyraz tendencji do zaostrzania mechanizmów egzekucji praw własności intelektualnej, interpretacja jego konkretnych postanowień może prowadzić w praktyce do zaostrzenia odpowiedzialności karnej.
Stanisław Żukowski: Czy administratorzy i dystrybutorzy sieci będą mogli (bądź będą zobligowani) do monitorowania naszej aktywności sieciowej (na jakie strony wchodzimy, co pobieramy i wysyłamy) bez ograniczeń?
ACTA może prowadzić do monitorowania i rejestrowania działań użytkowników w sieci (mimo braku uzasadnionych podejrzeń co do niezgodności ich zachowań z prawem), choć stoi to w sprzeczności z obowiązującym prawem europejskim oraz wytycznymi Europejskiego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Porozumienie nie narzuca tego w sposób bezpośredni, jednak takie praktyki może wymuszać art. 9 ust. 1 ACTA mówiący o sposobie naliczania odszkodowań oraz art. 23 i 27 ACTA przewidujące odpowiedzialność karną pośredników i dostawców internetu - jako podmiotów osiągających pośrednie korzyści z naruszenia prawa własności intelektualnej - za podżeganie lub pomocnictwo.
ACTA przewiduje inne niż przyjmowane w prawie europejskim i polskim zasady ustalania wysokości odszkodowań z tytułu stwierdzonych naruszeń prawa autorskiego. Zgodnie z ACTA jednym z punktów odniesienia dla sądu ma być "sugerowana cena detaliczna" produktu, a nie rzeczywiście utracone korzyści. Taki sposób naliczania odszkodowań może spowodować, że roszczenia właścicieli będą nieproporcjonalne do naruszeń. Ta niepewność prawna może spowodować, że operatorzy będą szpiegować internautów, by wyłapać naruszenia i uniknąć w ten sposób wypłacania odszkodowania czy odpowiedzialności karnej.
Sosek: Czy to prawda, że przez ACTA nie dostaniemy już części zamiennych do naszych aut, będzie trzeba kupować drogie oryginalne części?
ACTA jest dokumentem dość ogólnym, trudno więc w tym przypadku o jednoznaczne wnioski. Zdaniem Joe McNamee z European Digital Rights nie można jednak wykluczyć takiego właśnie obrotu sprawy. Zgodnie z art. 16 ust. 2 pkt. a i b porozumienia organy celne będą mogły z własnej inicjatywy zatrzymywać towary, które uznają za podejrzane. Co więcej również prywatne podmioty będą mogły wnioskować o zatrzymanie takich towarów.
Z treści art. 23 porozumienia można wnioskować, że sprzedaż każdej z części zamiennych, które nie pochodzą od oryginalnego producenta stwarza ryzyko sankcji karnych, jeżeli okazałoby się, że na tranzyt tych produktów służby celne nie wydały stosowanego zezwolenia. Jeżeli mimo takiego ryzyka przedsiębiorcy zdecydują się sprowadzać zamienniki z zagranicy, to będzie można je nabyć. Pytanie brzmi jednak, czy podejmą oni takie ryzyko?
Gazeta Wyborcza: Ewa Siedlecka: Izba Wydawców Prasy wydała oświadczenie, w którym stwierdza, że ACTA nie niesie zagrożenia dla praw i wolności człowieka ani dla wolności internetu, bo nie narusza polskiego prawa.
Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych: Ja też rozumiem traktat ACTA w ten sposób, że nie zawiera on żadnych przepisów możliwych do stosowania bezpośrednio w prawie polskim. W szczególności takich, które umożliwiałyby stworzenie alternatywnej sieci wymiany informacji i danych osób, które są podejrzane o naruszanie praw autorskich lub są w szerokim kręgu takiego podejrzenia, np. jako potencjalni świadkowie.
Dopóki takie dane może pozyskiwać policja, to wszystko w porządku. Natomiast jeśli organizacje czy wynajęte firmy, które zajmują się ochroną praw autorskich, chciałyby w oparciu o ACTA stworzyć alternatywną drogę pozyskiwania takich informacji, to jako GIODO protestuję. Jestem przeciwko tworzeniu takiej prywatnej policji do ścigania naruszeń praw autorskich. Szczególnie jeśli miałaby to czynić na potrzeby zaspokajania roszczeń cywilnych. Jeśli chodzi o naruszenia praw autorów zagranicznych, to umowa o współpracy z organami ścigania za granicą daje policji wystarczające podstawy do przekazywania danych osób podejrzanych o naruszenie praw autorskich za granicę.
Ja mogę uważać, że ACTA tego nie umożliwia. Ale jestem przekonany, że jest wiele organizacji i innych podmiotów w Polsce, które uważają inaczej. I będą się powoływać na ACTA, kiedy za kilka miesięcy albo lat spotkamy się w sądzie. Chciałbym więc, żeby ci, którzy podpisują i ratyfikują ACTA, oświadczyli wyraźnie, że ACTA na terenie Polski nie daje takich uprawnień. Żeby to oficjalnie zastrzegł polski rząd i polski parlament.
Ale internet nie ma granic i jeśli ja coś chronionego prawem autorskim ściągnę z serwera za granicą, to obejmie mnie prawo kraju, w którym ten serwer się znajduje. A tam traktat ACTA może być interpretowany inaczej.
- Tu zastrzeżenia polskiego rządu nie pomogą. Ani nawet to, że Polska nie przystąpi do ACTA. Ale ja bym chciał, by rząd dał gwarancję, że jeśli Polska przystąpi do ACTA, to polscy operatorzy internetowi nie będą musieli wydawać danych osobowych internautów firmom i organizacjom zagranicznym powołującym się na ACTA.
Ale tego chyba rząd zagwarantować nie może. Bo jeśli przystąpimy do umowy międzynarodowej i ją ratyfikujemy, to będzie ona miała pierwszeństwo nad prawem polskim.
- Dlatego tym ważniejsze jest, żeby rząd złożył deklarację, jak rozumie skutki przystąpienia do ACTA.
*
Niepokoi mnie nierzetelność argumentacji rządu. Czy można aż tak nie widzieć problemów, które stworzy ACTA? - mówi prof. Ewa Łętowska, była rzecznik praw obywatelskich.
Ewa Siedlecka: Kto ma rację w sporze o ACTA? Rząd mówi, że nic nie zmienia w polskim prawie. Organizacje broniące prywatności i wolności w internecie, że grozi łamaniem praw internautów.
Prof. Ewa Łętowska: Rząd ma rację, że ACTA bezpośrednio nic nie zmienia. Ale jest to argument tak prostacki z prawnego punktu widzenia, że aż podejrzany. Czy można aż tak nie widzieć problemów, które stworzy? ACTA jako akt prawa międzynarodowego zobowiązuje państwa do zapewnienia konkretnych warunków dochodzenia ochrony praw I poziomu ich ochrony. Te warunki są niepokojące. Gdy umowa ACTA będzie podpisana, to sygnatariusze będą pytać Polskę, jak ją realizuje. Będzie presja, że umowa została zawarta i trzeba ją implementować. I to tak, jak ten naciskający to rozumie.
Rząd zapewniał, że nic w prawie polskim nie będzie zmieniał w związku z ACTA.
- To Polska, a nie ten czy inny rząd bierze na siebie obowiązek wykonania umowy międzynarodowej. Dlatego strona społeczna ma rację, alarmując, że skoro przyjmuje się prawo ewidentnie pod presją mocarnych, komercyjnie nastawionych lobbies, to nie wiadomo, jak będzie potem implementowane.
Rząd zapewnia, że w ACTA nie ma nic nowego w stosunku do polskiego prawa. Ale czy jest w polskim prawie cywilnym np. możliwość "konfiskaty lub innego przejęcia kontroli nad podejrzanymi (...) narzędziami związanymi z naruszeniem" prawa? Takim "narzędziem" może być portal internetowy.
- Oczywiście, że nie ma! I właśnie dlatego jest to takie niepokojące. Niepokoi mnie nierzetelność tej argumentacji: z jednej strony prawdziwej, bo ACTA nie będzie obowiązywać bezpośrednio, więc w tym sensie nic nie zmieni w polskim prawie. A z drugiej strony pomijającej fakt, że ACTA otwiera drogę do nacisków na zmiany w polskim prawie. Zmian daleko idących, i to w niepokojącym kierunku.
Należy się bać przyjęcia prawa, w którym jest tak wiele niejasności. I przy pełnej nieprzejrzystości jego powstawania. To powoduje podejrzenia, że jednak chciano coś ukryć. Dziwię się lekkomyślności polskich europarlamentarzystów, którzy dopiero teraz się obudzili w tej sprawie. Mówią, że dopiero teraz dotarło do nich, z czym mają do czynienia. Ale jeśli tak, to mamy przerażający obraz ludzi, którzy nie rozumieją, nad czym głosują. I za co im płacą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz