piątek, 10 lipca 2015

Opozycjonistki bronią homofobii. Mama Dominika: To nie są dzieci, to są potwory


Po reportażu w Uwadze! o samobójczej śmierci 14–letniego Dominika, którego wyszydzano w szkole, Internet zalała fala nienawiści pod adresem zmarłego chłopca. Napisano m.in: „dobrze, że zdechł”. – Po tym, co przeczytałam, nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo cierpiało moje dziecko – płacze mama Dominika, Anna Aleksandrowicz.

To pierwszy w Polsce przypadek tak drastycznego, zmasowanego ataku w Internecie w stosunku do zmarłej osoby. – Ktoś bliski powiedział mi delikatnie o tym, co się tam dzieje. Ja w to nie wierzyłam. Musiałam sama się przekonać, czy rzeczywiście są takie potwory? Bo ci, którzy to robią, to nie są dzieci. To są potwory – mówi mama chłopca. – To, co zobaczyłam, ogromnie mnie bolało. Dominik to był fajny, mądry, normalny chłopiec. A oni tak, jeszcze po jego śmierci… - płacze pani Anna - TVN Uwaga.

To, co przydarzyło się Dominikowi z Bieżunia, to okrutny i niesprawiedliwy scenariusz, jaki życie pisze dla niejednej_go z nas i jaki dla wielu osób już został napisany. Homofobia to „najgorsza zaraza” – jak śpiewa Chambawamba. Tych „najgorszych zaraz” już by się niestety trochę znalazło. Homofobia na pewno zajmuje w ich szeregu jedno z bardziej zasłużonych miejsc.

Wystarczy cofnąć się myślami do okresu swojej młodości i przypomnieć sobie formułki, jakimi nas karmiono od przedszkola: że to choroba, dewiacja, ułomność, wielkie nieszczęście dla rodziny i narodu. Tak wyedukowani_e idziemy w świat. I kiedy spotykamy na swojej drodze osobę nieheteronormatywną, to raczej chcemy jej przywalić w gębę, żeby się „naprostowała”, niż przejść nad tym do porządku dziennego. Bo jeśli chłodno spojrzymy na sytuację, to ani orientacja, ani tożsamość seksualna nie ma żadnego znaczenia dla budowania bliższych lub dalszych, formalnych lub nieformalnych, ani prywatnych lub profesjonalnych relacji z ludźmi. Barierą do akceptacji i zrozumienia różnorodności jest wyłącznie nasza głowa nabita gnojem uprzedzeń i stereotypów.

Uprzedzenia i stereotypy to żółwie patriarchalnej, seksistowskiej, homofobicznej kultury, w jakiej przyszło nam się wykluwać i funkcjonować. Na ich pancerzach spoczywa dysk norm, które regulują nasze zachowania i służą do samokontroli obywatelskiej. Dlatego tak wielu ludziom jest trudno je przekręcić, spojrzeć na nie z innej strony i postawić do góry nogami w obawie, że misternie konstruowane latami status quo runie jak domek z kart. Te osoby, które odważyły się podważyć normy zobaczyły, że świat nadal istnieje i ma się bardzo dobrze a w dodatku więcej w nim kolorów tęczy- całość na Codziennik feministyczny.

Kolejne osoby - tym razem byłe więźniarki polityczne - ujęły się za gdańską radną, zarazem nauczycielką w podstawówce, która publicznie namawia do walki z gejami i lesbijkami. Tolerancja to dziś wyzwanie - pisze Katarzyna Włodkowska z "Gazety Wyborczej Trójmiasto".

List opozycjonistek do prezydenta Gdańska zbiegł się z samobójczą śmiercią 14-letniego Dominika z Bieżunia (Mazowieckie), którego prześladowali szkolni koledzy. Wyzywali od "pedzia", szykanowali, a nawet rzucali w niego kamieniami. Szkoła nie potrafiła właściwie zareagować, a na koniec młodzi ludzie z wyjątkową brutalnością skomentowali śmierć nastolatka. Słowo "pedał" okazało się zwykłym eufemizmem. Pojawiła się nawet na Facebooku strona "Dobrze, że zdechł".

O tym, że w szkołach kwitnie homofobia, wiemy zatem od lat. Nie jest również tajemnicą, że akceptacja dla nienawiści to droga do agresji. I o to mam największy żal do obrońców miejskiej radnej PiS Anny Kołakowskiej, która publicznie protestuje przeciwko "homoseksualistom bez przeszkody paradującym po ulicach Gdańska". Reaguje, bo "jakby to o nas świadczyło, gdybyśmy się z tym pogodzili". Determinacja silna, gdyż w przeciwnym wypadku "wkrótce ulicami tego miasta przejdą także pedofile i zoofile!". Cytować można by bez końca.

Radnej Kołakowskiej już raczej nic nie uratuje, ale można uratować tych wszystkich nastoletnich Dominików, którzy z przerażeniem muszą patrzeć na dorosłych. Bo ci, zamiast stawać w ich obronie, bronią nauczycielki, która nauczycielką zwyczajnie być nie powinna. Dlatego wielkie uznanie dla władz miasta oraz wojewody za podjęcie działań w stosunku nie tylko do radnej, ale wyraźnie akceptującej publiczną homofobię swojej nauczycielki historii, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 65 pani Jolanty Kwiatkowskiej-Reichel.

Jest wyjątkowo smutne, że swoimi nazwiskami tę podłość, jaką jest homofobia, wspierają też byli więźniowie polityczni oraz ludzie "Solidarności". Panowie ze Stowarzyszenia "Godność" napisali do prezydenta Gdańska list w obronie radnej, której postawą zajął się rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli. Tłumaczą oni, że "krzykliwa mniejszość homoseksualistów, lesbijek i innych dewiantów seksualnych na ulicach polskich miast próbuje wymusić na społeczeństwie akceptację dla swoich preferencji seksualnych", a ma to być "odmiana lewactwa walczącego z religią, patriotyzmem i tradycyjną rodziną" i generalnie to "nie o takie wartości międzyludzkie walczyli" - Gazeta.pl.

W Bieżuniu 14-letni Dominik popełnił samobójstwo, bo w szkole był prześladowany. W Piątkowisku zdjęto ze ścian uczniowskie plakaty, bo dorośli nie zrozumieli, na czym polega tolerancja. Jej brak to jeden z największych problemów polskich szkół. Ale są tacy, którzy o nią walczą.

Po śmierci Dominika hejt nie ustał. Na jego profilu na Facebooku zaroiło się od wpisów: "Ale pedał", "Był słabym psychicznie podczłowiekiem" itp.

Dominik nie był jedynym chłopcem dręczonym przez szkolnych kolegów. Z tego powodu w czwartek 2 lipca pod Ministerstwem Edukacji Narodowej zapłonęły znicze. Przedstawiciele organizacji pozarządowych zażądali od władz oświatowych przygotowania i rozpowszechnienia wśród nauczycieli, uczniów i ich rodziców informacji, jak reagować w razie dyskryminacji i agresji w szkołach - Gazeta Wyborcza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz