niedziela, 27 kwietnia 2014

Seria niefortunnych randek nieheteronormatywnej dziewicy na wózku


Jestem dziewicą. Mam nie tylko zero doświadczenia seksualnego, ale też zero jakiegokolwiek doświadczenia związanego z randkowaniem: moje przeżycia można by porównać z życiem erotycznym 12-latki, która nigdy nawet nie grała w butelkę. Oczywiście nie ma nic złego w byciu dziewicą czy prawiczkiem, pod warunkiem, że jest to nasz świadomy wybór. Istnieje milion powodów mogących dyktować indywidualne tempo czyichś przeżyć erotycznych. Problem zaczyna się, gdy uświadamiasz sobie, że odczuwasz te pragnienia i chcesz je wyrazić, ale społeczeństwo ci na to nie pozwala. Co gorsza, społeczeństwo uzurpuje sobie prawo do zanegowania twojej atrakcyjności i twoich erotycznych potrzeb, a także potrzeb wszystkich osób z niepełnosprawnością, może z kilkoma wyjątkami.

Mam na imię Erin i jestem właśnie na etapie kończenia studiów na kierunku filmoznawstwo, z LGBT studies jako przedmiotem dodatkowym. Identyfikuję się jako nieheteronormatywna feministka, wierząca, że osobowość/wygląd/pewność siebie wygrywają z anatomią przy wyborze partnera/ki. Jestem również osobą z niepełnosprawnością: mam porażenie mózgowe. Moja niepełnosprawność jest bardzo widoczna – jeżdżę na wózku inwalidzkim. Chciałabym opowiedzieć wam dziś o tym, jak bycie kobietą z niepełnosprawnością wpłynęło (negatywnie) na moje życie romantyczne i erotyczne.

(...)
Odkrycie własnej nieheteronormatywności, zamiast zapewnić mi bezpieczną przystań, pogłębiło jedynie moje uczucie odrzucenia. Dołączyłam do uczelnianej koalicji homo-hetero – jako hetero-sojuszniczka (haha) – i natychmiast zadurzyłam się w dziewczynie, rozpoczynając tym samym długą, nieudaną serię zauroczeń kobietami. Biorąc pod uwagę przesłanie społeczności nieheteronormatywnej o akceptacji i afirmacji seksualnej, miałam nadzieję, że wreszcie odnalazłam niszę, w której moja seksualność zostanie uszanowana i zaakceptowana. Ku mojemu zaskoczeniu, spotkałam się z tą samą pasywną dyskryminacją co na zewnątrz. Gdy zawiodło infantylizowanie mnie, wiele osób postanowiło zamaskować swą awersję wobec seksualności osób z niepełnosprawnością pod płaszczykiem bifobii. Ostania dziewczyna, w której się zadurzyłam i której wyznałam uczucia pod wpływem alkoholu, uniknęła tematu upierając się, że po kilku latach spotykania się z kobietą nieuchronnie porzuciłabym ją dla mężczyzny. Gdy zapewniłam, że nigdy nie zrezygnowałabym ze związku tylko ze względu na czyjąś płeć, oświadczyła, że nie mogę mieć takiej pewności, bo nigdy nie spałam z mężczyzną. Tak desperacko dążyła do zanegowania mojej umiejętności wejścia w romantyczną relację, że skonstruowała zagmatwany, hipotetyczny ciąg rozumowania mający na celu udowodnienie mojej dwulicowości i promiskuityzmu wynikającego z biseksualności, wytykając mi jednocześnie dziewictwo (zabawny zwrot akcji: wkrótce potem zaczęła spotykać się z pełnosprawną, biseksualną kobietą). Musiałam wreszcie pogodzić się z myślą, że byłam stale odrzucana nie dlatego, że nie przystawałam do jakichś archaicznych, heteronormatywnych, kobiecych standardów, ale dlatego, że osoby z niepełnosprawnością traktowane są przez przedstawicieli/ki wszystkich orientacji jak dzieci i istoty aseksualne.

Narzucając osobom niepełnosprawnym tożsamość zgorzkniałych, kalekich dziewic i prawiczków, społeczność osób pełnosprawnych usiłuje oczyścić się z wyrzutów sumienia i odpowiedzialności za piętnowanie seksualności ludzi z niepełnosprawnością. Jeśli w jakiś sposób uda im się ukazać nasze rozgoryczenie jako źródło naszych niepowodzeń, nie będą musieli szukać jego przyczyn w sobie. Jeśli tylko bylibyśmy szczęśliwsi/sze, bardziej bierni/e, gdybyśmy tylko tak bardzo się tym wszystkim nie przejmowali/ły – wszystkie nasze problemy same by się rozwiązały. Jest tylko jeden podstawowy, rażący błąd w tego typu rozumowaniu: społeczeństwo nie może patologizować jednostki za reagowanie na warunki, które to społeczeństwo samo stworzyło i utrwaliło. Zgorzkniała, kaleka dziewica czy prawiczek stają się tym samym przypowieścią, mającą promować cichą asymilację i przeciwdziałać krytycznej analizie mechanizmów konstruujących obraz osób z niepełnosprawnością jako istot zawsze trochę mniej ludzkich niż pełnosprawna reszta. Nie ma czegoś takiego jak zgorzkniała, kaleka dziewica czy zgorzkniały, kaleki prawiczek. Mit ten ma w naganny sposób zatuszować wysiłki tych osób z niepełnosprawnością, które mają na tyle odwagi, by zwrócić uwagę na społeczną dyskryminację i zażądać uznania dla ich prawa do wyrażania seksualności. W przeciwieństwie do mitu, wysiłki tych osób są bardzo, bardzo realne.

Całość na Codziennik Feministyczny.

Osoby LGBT niesprawni są podwójnie dyskryminowani, raz przez swoją niesprawność druga raz przez ich orientację seksualną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz