Łk 1, 26-38
Gazeta Wyborcza: Szkoccy nacjonaliści weszli na wojenną ścieżkę z Kościołem katolickim. Kością niezgody jest planowana legalizacja małżeństw osób tej samej płci uznawana przez hierarchów za "akt kulturowego wandalizmu".
W 5,5-milionowej Szkocji do katolicyzmu przyznaje się ok. 800 tys. obywateli i choć tylko 200 tys. uczestniczy regularnie w mszach, spora część katolików to potencjalny elektorat nacjonalistów. Kiedy więc biskup Paisley Philip Tartaglia zawyrokował, że "rząd, który zalegalizuje małżeństwa homoseksualne, nie zasługuje na poparcie społeczności katolickiej", w Holyrood (siedziba szkockiej administracji) zapaliły się czerwone lampki. Chodzi zresztą nie tylko o wybory w 2016 r., ale i referendum w sprawie niepodległości kraju, które nacjonaliści chcą przeprowadzić w 2014 r.
Rzecznik rządu ogłosił, że choć rozmowa dotyczyła kontrowersyjnej sprawy, miała "bardzo przyjacielski charakter". Zapewniał także, że o ile ministrowie nie zawsze muszą zgadzać się we wszystkim z przywódcami Kościoła, ważne jest, by obie strony nawzajem się szanowały i prowadziły "uczciwy dialog".
Dla Kościoła, który legalizację małżeństw osób tej samej płci nazywa niewybrednie "aktem kulturowego wandalizmu" [słowa biskupa Philipa Tartaglii], taki dialog jest trudny. Dlatego - jak donosi dziennik "The Scotsman" - kardynał O'Brien powiedział Salmondowi, że więcej z nim na ten temat rozmawiał nie będzie. Purpurat nie zatrzasnął jednak za sobą wszystkich drzwi, godząc się na to, by rozmowy prowadzili niżsi rangą ludzie Kościoła i urzędnicy Holyrood.
Szkocki rząd zapewnia, że żaden kapłan ani osoba związana z Kościołem nie będzie zmuszana do udzielania ślubów osobom tej samej płci. Problem w tym, że hierarchowie kwestionują samą zasadność legalizacji takich małżeństw, powtarzając, iż małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Podobnego zdania jest także wiodący w Szkocji protestancki Kościół szkocki.
- Wykorzystamy każdą sposobność, by przypomnieć katolikom, jak ważne jest małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny - mówił niedawno w wywiadzie dla londyńskiego "Timesa" kardynał Edynburga. Przyznał także, że Kościół będzie zachęcać wiernych do "szczodrości podczas zbiórki pieniędzy przeznaczonych na wsparcie różnych inicjatyw w obronie małżeństwa". W najbliższą niedzielę (26 sierpnia) taca w Kościołach katolickich w Szkocji ma być przeznaczona na specjalny fundusz, który przygotuje kampanię propagującą tradycyjne małżeństwo.
Zjednoczone Królestwo pozostaje zresztą w tej kwestii w tyle za państwami skandynawskimi. Od 2005 r. brytyjscy geje i lesbijki mogą wprawdzie żyć w związkach partnerskich (ciesząc się częścią praw małżonków ze związków osób różnych płci), ale jeśli chcą wziąć ślub cywilny z prawdziwego zdarzenia, wyjeżdżają do Kanady.
Deutsche Welle: Kościół katolicki w Niemczech traci wiernych. W kościołach jest więcej pogrzebów niż chrztów. Niektórzy decydują się na radykalny krok zerwania z Kościołem. Co skłania do opuszczania Kościoła, a co do pozostania w nim?
Najważniejszą przyczyną jest to, że nie wierzy on w Boga. - Nie wierzę, by istniała jakaś boska istota. Poza tym Kościół katolicki ma bardzo negatywny wpływ na zwalczanie choroby AIDS w Afryce, dyskryminuje homoseksualistów, dyskryminuje kobiety i systematycznie kryje pedofilnych księży - argumentuje.
Sceptycyzm wobec instytucji Kościoła tkwi u Phlippa Rotha jeszcze głębiej. Opowiada, że - w jego pojęciu - manipulowano nim i indoktrynowano go, gdy był jeszcze dzieckiem. Dziś uważa za przestępstwo to, "że dzieci uczęszczające na naukę przygotowawczą do spowiedzi i Komunii św. wychowuje się na ,potulne owieczki', którym wpaja się strach przed grzechem, który mogą przezwyciężyć jedynie po wyspowiadaniu się".
- Oczywiście nie wszystko jest złe, co jest związane z Kościołem - uważa Roth. On sam dostrzega pozytywne aspekty jak poczucie wspólnoty, zaangażowanie społeczne. - Ale to może znaleźć również poza Kościołem, w różnego rodzaju organizacjach czy inicjatywach - dodaje.
Roth jest przekonany, że poza Kościołem można lepiej urzeczywistniać wartości humanistyczne, ponieważ tam nie panuje udawana pobożność.
Adalbert Duhr nie ukrywa, że złości go niechęć oficjalnego Kościoła katolickiego do reform. Wiele niemieckich katolików życzy sobie, by w Kościele można było wyświęcać na księży kobiety, by do eucharystii mogły przystępować pary z rozwiedzionych związków, albo pary ewangelicko-katolickie. Życzą sobie również zniesienia celibatu. Duhr podkreśla, że wśród wiernych panuje coraz większe niezadowolenie, i że niektóre parafie są bardziej postępowe niż się myśli. Dlatego nie rezygnuje, lecz stawia na politykę drobnych kroków w kierunku bardziej "liberalnego" Kościoła. Uważa, że w Kościele trzeba pozostać, żeby coś zmienić. Twierdzi, że chętnie porozmawiałby z osobami, które zdecydowały się wystąpić z Kościoła jak Philipp Roth.
W jego przekonaniu nie wolno ignorować krytyków Kościoła. - Chcemy napisać do ludzi, którzy wystąpili z Kościoła, żeby się dowiedzieć, dlaczego i jakie motywy nimi kierowały. W tym celu opracowaliśmy nawet mały kwestionariusz; po prostu, żeby się dowiedzieć, co się za tymi decyzjami kryje - dodaje.
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz