U nas geje nie spowiadają się z tego, że mają partnera, ale z tego, jak go traktują
Ksiądz Donal Godfrey, jezuita z katolickiego Uniwersytetu San Francisco, jest związany z parafią Najświętszego Odkupiciela w dzielnicy Castro od 20 lat. Napisał o niej książkę.
Ksiądz Stephen Meriwether, dominikanin, od sześciu lat jest tu proboszczem.
Według badań demograficznych niektóre kwartały Castro zamieszkuje 95 procent osób o orientacji homoseksualnej.
Ksiądz Steve. Wszystkie ławki zajęte
Jak trafił ksiądz do tej parafii?
Stephen Meriwether: Już na studiach, które odbyłem w zakonie dominikanów, wiedziałem, że chcę pracować z ludźmi, robić coś pożytecznego. Jestem ekspertem prawa kanonicznego. Byłem proboszczem w różnych kościołach. Sześć lat temu przysłał mnie tutaj nasz arcybiskup, obecnie kardynał, Joseph Levada.
Nie miał ksiądz obiekcji?
- Dlaczego? Ta parafia miała świetną reputację. Wspaniała liturgia, muzyka na najwyższym poziomie, zaangażowanie wiernych. W niedzielę na mszy wszystkie ławki zajęte, życzliwość, gościnność. Nie ma izolacji. Ludzie działają w organizacjach kościelnych, w chórze, w archidiecezji; w środy wydają kolację dla bezdomnych, pomagają chorym na AIDS.
Problemem było tylko to, że kościół był bardzo zadłużony. Rachunek za zabezpieczenia antysejsmiczne, których wymagało miasto po ostatnim trzęsieniu ziemi w 1989 roku, wynosił 1,5 miliona dolarów. W tej chwili to zaledwie 325 tysięcy dolarów. Nasi wierni są bardzo hojni, choć nie jest ich dużo. 400 osób.
Jak wygląda codzienne życie parafii? Nasze spotkanie kilkakrotnie ksiądz odkładał z powodu wizyt u chorych.
- Nie zawsze wzywany jestem do ostatniego namaszczenia, czasem ktoś chce po prostu porozmawiać. Jako proboszcz jestem traktowany prawie jak ktoś z rodziny; zdarza się, że parafianin zaprasza mnie na pogrzeb matki czy ojca.
Ciekawe jest też to, że najbardziej udane programy są inicjatywą wiernych, nie moją. Na przykład program powrotu do praktyk religijnych. Kilka razy w roku organizują dni otwarte i po każdej takiej sesji na msze zaczynają przychodzić dwie-trzy nowe osoby. I już zostają.
Są też nowe powołania. W moim pierwszym roku dwie osoby zostały wyświęcone na stałych diakonów. Przygotowuje się dwóch następnych. Niekoniecznie trzeba po tym iść do seminarium, można pozostać przy tej funkcji. Ale słyszałem już o co najmniej dwóch księżach wywodzących się z tej parafii.
Zauważyłam, że większość obecnych na mszy to mężczyźni.
- Ale ostatnio jest większa różnorodność. Mamy młode rodziny; dwie pary chodzą na nauki przedmałżeńskie. Było kilka ślubów, chrzciny. W przedsionku kościoła wydzieliliśmy pomieszczenie dla rodziców z małymi dziećmi. Zależy nam na tym, żeby wszyscy czuli się tu dobrze, bez względu na to, czy są homo-, czy heteroseksualni, młodzi, starzy, biali czy kolorowi, mężczyźni, kobiety. Prawdę mówiąc, choć jestem kapłanem od 25 lat, nigdzie dotąd nie widziałem lepiej funkcjonującej wspólnoty, lepszej realizacji ideałów Kościoła.
A są jakieś problemy?
- Największym problemem jest to, że konserwatywne środowiska katolickie chciałyby to zlikwidować.
Ksiądz Donal. Duch Święty działa też wśród gejów
Święty Paweł mówi, że homoseksualiści nie wejdą do Królestwa Niebieskiego.
Ks. Donal Godfrey: Nie, to nie jest dokładnie tak. On nie używa takiego określenia. Mówi o malakoi i arsenokoitai; badacze Pisma spierają się o znaczenie tych słów. Według niektórych mogło to określać sytuację, w której starszy mężczyzna wchodzi w relację z młodszą osobą. Może chodziło o prostytucję. W każdym razie żadne z nich nie oznacza geja czy lesbijki w rozumieniu dzisiejszym. Niektórzy interpretatorzy uważają, że aby podążać za intencją Pawła, należy żyć w zgodzie z naturą, jaką obdarzył nas Bóg, a nie naśladować orientację kogoś innego.
Jak ksiądz doszedł do takiego rozumienia Pisma Świętego? Czy uczono tego w seminarium?
Chodziłem do szkoły katolickiej w Anglii i wtedy ta sprawa w ogóle nie była dyskutowana. Pamiętam raz jeden z wykładowców mówił nam, że wielu świętych było prawdopodobnie homoseksualistami. Ale nie miałem wtedy odwagi zapytać, kogo konkretnie ma na myśli. Jeden z nauczycieli był gejem; nie mówił o tym otwarcie, ale na pytanie, dlaczego się nie ożenił, odpowiedział: to i tak nie dla mnie. Wydaje mi się, że był pogodzony ze sobą.
Nie było na ten temat kazań, ani za, ani przeciw, po prostu kompletna cisza. Na uniwersytecie zapisałem się na wykłady o duchowości gejów i lesbijek. Niestety żadna katolicka uczelnia nie miała takiego programu, to był kurs w szkole protestanckiej. W tej chwili jest trochę więcej publikacji katolickich na ten temat.
Dzisiejsze dyrektywy Watykanu mówią o tym, że gej nie może zostać księdzem.
- To jest moim zdaniem dość niefortunne zarządzenie, bo sugeruje, że owszem, można ordynować gejów, ale tylko tych, którzy się do tego nie przyznają, czyli są wewnętrznie skonfliktowani, nie akceptują siebie. A tych, którzy to zaakceptowali, mają wewnętrzny spokój - nie chcemy. Efektem mogą być tylko kłopoty. Z tego, co wiem, tu, w Stanach, ta dyrektywa nie zmieniła praktyki przyjmowania do seminarium, to znaczy traktowania każdego przypadku indywidualnie.
Wielu chrześcijan jednak sądzi, że to, co napisano w Biblii, jest święte.
- Kościół wielokrotnie dostosowywał swoje pojmowanie świata do nowej rzeczywistości. Paweł nakazuje na przykład, by niewolnik był posłuszny swemu panu. A dziś przecież Kościół sprzeciwia się niewolnictwu.
Są tutaj dwie sprawy. Jedna doktrynalna - nie sądzę, żeby nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu miało w najbliższym czasie się zmienić. Druga dotyczy posługi pasterskiej. Myślę, że kanon duszpasterstwa zmienia się na naszych oczach. Przykładem jest parafia Najświętszego Odkupiciela. Ta wspólnota przez samo swoje istnienie daje świadectwo działania Ducha Świętego w życiu katolików o orientacji homoseksualnej. Myślę, że kiedyś, na pewno nieprędko, teologowie usłyszą ich głos i oficjalne stanowisko też się zmieni, jak to miało miejsce w przypadku oceny niewolnictwa.
Tymczasem wśród tutejszych hierarchów widać jednak otwartość i troskę o konkretnego człowieka. Nasz poprzedni arcybiskup, bardzo pryncypialny, nawet ortodoksyjny w swoich wypowiedziach publicznych, mianował szefową zarządu katolickich organizacji charytatywnych lesbijkę, a o jej orientacji doskonale wiedział, bo znał także jej partnerkę. Arcybiskup Quinn, obecnie emerytowany, odwiedzał często kościół Najświętszego Odkupiciela, i to nie po to, żeby tych ludzi pouczać, ale by ich docenić za ich wysiłek i wierność Kościołowi.
Obecny katechizm dokładnie tak to zresztą ujmuje, oddziela ocenę czynów czy skłonności od traktowania danego człowieka. Gdyby tylko jego zalecenia szacunku dla osób homoseksualnych były stosowane w praktyce w całym Kościele!
Ksiądz Donal. AIDS, geje i starsze panie
Czy parafia Najświętszego Odkupiciela jest jedyną, która otwarcie akceptuje gejów i lesbijki?
- Tak było na początku, teraz już nie. Są jeszcze co najmniej dwie parafie katolickie tu, w San Francisco, a także inne, rozsiane po całych Stanach, gdzie geje są widoczni, nie muszą się ukrywać.
Jak doszło do tego otwarcia?
- Ta parafia umierała, dosłownie i w przenośni. Castro to była kiedyś dzielnica Irlandczyków, Kościół odgrywał tu centralną rolę kulturalną. W latach 60. zaczęła podupadać. Zbudowano nowe mosty i wiele osób przeniosło się z San Francisco na drugą stronę Zatoki, skąd mogli dojeżdżać do pracy samochodem, a jednocześnie mieć luksusowy dom z ogrodem. Bankrutowały sklepy, spadały ceny mieszkań. Kamienicę można było kupić za grosze; to niesamowite, bo dziś każda z nich znowu kosztuje fortunę. Potem zaczął się ruch hipisów, którzy zajęli sąsiednią dzielnicę Haight-
-Ashbury. Mieszkańcy Castro się przestraszyli, że ten ruch zaraz przejdzie przez górkę i ich zaleje. To przyspieszyło ucieczkę na przedmieścia. A już zupełna panika wybuchła, gdy na miejsce dawnych lokatorów zaczęli sprowadzać się geje.
W przeciwieństwie do hipisów, których ruch szybko się wykruszył, ci zapuścili tutaj korzenie, kupowali nieruchomości, zakładali własne przedsiębiorstwa. Charakter dzielnicy bardzo szybko się zmienił, ale kościół na to nie reagował. Na mszę przychodziło po kilka osób, głównie starsze panie. Zamknięto przykościelną szkołę.
W 1982 roku parafię objął nowy proboszcz. Arcybiskup chciał, żeby to był ktoś, kto przyciąg-nie z powrotem lokalną społeczność. Zdecydował się posłać tam księdza, który pracował w kancelarii archidiecezji. Tony McGuire nie wiedział, czy sprosta temu zadaniu, nie znał osobiście żadnych gejów, nie wiedział, co ma robić. Przyszedł więc do kościoła przemyśleć tę propozycję. W trakcie modlitwy zobaczył na głównym witrażu Jezusa otwierającego ramiona, jakby zapraszał wszystkich do wejścia do środka. Ten obraz wskazał mu drogę postępowania.
Na początek zorganizował spotkanie parafialne. Przyszło około 15 osób, wśród nich kilku gejów, którzy opowiedzieli o swoim życiu, próbach pogodzenia swojej seksualności z chrześcijaństwem. Inni parafianie, głównie starsze kobiety, też podzielili się swoimi problemami. Kiedy te grupy spotkały się twarzą w twarz i zaczęły rozmawiać, nawiązała się nić porozumienia.
Na tym pierwszym spotkaniu utworzono komitet do kontaktów z gejami i lesbijkami. Komitet organizował przyjęcia, obiady, zachęcał mieszkańców do odwiedzin i wzięcia udziału w życiu wspólnoty. Wielu mieszkańców Castro było katolikami, którzy czuli się odrzuceni przez Kościół. I często bardzo cierpieli z tego powodu.
Rozpoczęcie tego dialogu zbiegło się w czasie z początkiem epidemii AIDS. To nadało temu dodatkowy, ewangeliczny wymiar. Te starsze kobiety zaczęły opiekować się umierającymi. Niektóre z nich, jak Marie Krystofiak, którą opisuję w mojej książce "Gays and Grays" [Geje i starsze panie], okazały wręcz cechy świętości. Cała parafia zwróciła się w stronę cierpiących i umierających, bez względu na to, czy byli katolikami, czy nie. Wielu księży, którzy mieszkali tutaj w tym czasie, uznało to za widoczny znak działania Ducha Świętego. Randy Calvo, obecnie biskup Reno, daje takie świadectwo (cytat z książki): "To było zupełnie wyjątkowe doświadczenie w moim życiu. Pokazało mi, czym mógłby być Kościół, taki Kościół marzeń. Działanie Ducha jest często niespodzianką, wykracza poza nasze kategorie pojmowania. Nie można Boga zaszufladkować, powiedzieć: tu jest, tu go nie ma. Tego nauczyła mnie ta parafia".
Więc los umierających gejów poruszył serca tych starszych kobiet.
- Tak! Często były to wdowy, których dzieci wyprowadziły się i mieszkały gdzieś daleko. One po prostu zaczęły matkować tym chorym, też przeważnie osamotnionym, czasem odrzuconym przez bliskich. Marie Krystofiak po śmierci męża została pełnoetatową wolontariuszką; utworzyła pierwsze na świecie hospicjum dla chorych na AIDS. Kościół udostępnił na ten cel pomieszczenia byłej szkoły. Organizowano zbiórki pieniędzy.
W miarę jak wieści o tym wszystkim się rozchodziły, kościół zaczął się zapełniać. Okazją były niestety częste pogrzeby. Trzeba dodać, że wielu gejów musiało się kryć ze swoim katolicyzmem, boby ich spotkał ostracyzm towarzyski. Wśród gejów powszechna jest niechęć do Kościoła katolickiego.
Nic dziwnego. Są przykłady, że księża straszą piekłem młodych ludzi, którzy odkrywają u siebie homoseksualne skłonności.
- To wynika z podejścia doktrynalnego. Opowiadał mi jeden z parafian Najświętszego Odkupiciela, że wyznał księdzu na spowiedzi, że nie potrafi odciąć się od swojego towarzystwa, bo takie życie byłoby dla niego nie do zniesienia. "Może w takim razie lepiej będzie, jeśli umrzesz" - usłyszał. Oczywiście ten człowiek przez wiele lat omijał kościół szerokim łukiem. A w tej chwili co tydzień przychodzi na niedzielną mszę razem ze swoim partnerem.
Ksiądz Donal. Sumienie i doktryna
Podczas mszy zauważyłam, że prawe wszyscy przystępują do komunii. W Polsce dość skrupulatnie przestrzega się tego, że musi być spowiedź, żal za grzechy i przyrzeczenie poprawy. W dodatku są całe kategorie ludzi, którym Kościół komunii odmawia, nie tylko homoseksualiści, ale także żyjący w powtórnych małżeństwach czy w konkubinacie.
- Myślę, że większość wiernych naszej parafii rozważa te sprawy bardzo głęboko i postępuje zgodnie ze swoim sumieniem. Żyjący w XIX wieku wielki kardynał John Henry Newman powiedział wyraźnie, że sumienie jest rzeczą nadrzędną, nawet w stosunku do doktryny. Jeśli po modlitwie, głębokim namyśle, ktoś uznaje, że nie może się z danym elementem nauki pogodzić, to nie przestaje być katolikiem. Jest katolikiem, który nie akceptuje części doktryny. Myślę, że wielu parafian Najświętszego Odkupiciela zdaje sobie sprawę, że Kościół nie zmieni zdania ani dziś, ani jutro, ale dopuszcza, że może kiedyś je zmienić, tak jak to się stało w przypadku niewolnictwa. Czy, powiedzmy, prawa wyborczego kobiet. Kościół sprzeciwiał się temu prawu; papież napisał na ten temat specjalną encyklikę. A dzisiaj oczywiście nikt tego kobietom nie odmawia. Trzeba ludzi traktować jak dorosłych, dać im miejsce w Kościele, jeśli tego chcą, jeśli czują, że to jest ich dom, że tu przynależą. Kościół nie musi ze względu na nich zmieniać swojej doktryny, ale może wsłuchać się w to doświadczenie, dostrzec w tym działanie Ducha.
Zresztą tak samo jest z innymi sprawami, na przykład antykoncepcją. Katolicy, jak wskazują statystyki, stosują antykoncepcję mniej więcej tak samo często jak przedstawiciele innych wyznań i niewierzący. Ale nie mówimy kobietom z naszych parafii, że z tego powodu nie wolno im przyjmować komunii. Ta sprawa pojawiła się w mojej praktyce spowiednika, właściwie jeszcze w trakcie nauki. Studiowałem tutaj, w Kalifornii, ale na święcenia pojechałem do Irlandii, skąd pochodzę. Okazało się, że pozostał mi do zdania egzamin ze spowiedzi, przed specjalną komisją. Co będzie, jak nie zdam? - zapytałem. - Zostaniesz wyświęcony, ale bez prawa wysłuchiwania spowiedzi. Dostałem takie pytanie: do spowiedzi przychodzi kobieta, ma ośmioro dzieci, chce zacząć brać pigułki. Mówi: nie dam rady utrzymać kolejnego dziecka, nie będę w stanie pracować, zajmować się resztą dzieci, moje zdrowie jest nie najlepsze... Pytam ją, czy modliła się o radę. Ona (oczywiście tę rolę odgrywał jeden z egzaminatorów): tak, i myślę, że powinnam tak zrobić, chociaż wiem, że Kościół tego nie popiera. Czy mogę przystępować do komunii? Tu wziąłem głęboki oddech i myślę: to koniec - czy mam powiedzieć im to, co chcą usłyszeć, czy to, co naprawdę sądzę? Powiedziałem, co myślę: weź te pigułki. Jeśli robisz to w dobrej wierze, a nie po to, żeby rzucać wyzwanie Kościołowi, i jesteś w zgodzie ze swoim sumieniem, nie musisz się ciągle z tego spowiadać. Tu przerwałem przekonany, że oblałem. Ale egzaminatorom podobała się ta odpowiedź. Kolega, który zdawał po mnie, dostał to samo pytanie. On robił tej kobiecie duże problemy, powiedział, że musi się ciągle spowiadać i nie wolno jej przyjmować komunii. On też zdał, ale dostał uwagę, że jego odpowiedzi były bardzo surowe i nie uszanował sumienia tej kobiety.
To samo sądzę o sytuacji katolików gejów, którzy żyją w związku. Jeśli się modliłeś, rozważałeś tę sprawę, wziąłeś pod uwagę naukę Kościoła, ale nadal uważasz, że w swoim sumieniu i wobec Boga jest to najlepsze, co możesz ze swoim życiem zrobić, słuchaj sumienia i przystępuj do komunii. I tak się dzieje, geje nie spowiadają się z tego, że mają partnera, ale z tego, jak go traktują, jak mijają się z Ewangelią w swoim życiu. Nie spowiadają się ze związku ani ze swojej miłości, bo w tej miłości znajdują Boga. Większość tak do tego podchodzi. Jeśli nie wszyscy, to ja się w to nie mieszam, to jest sprawa między nimi a Bogiem.
Tu, w San Francisco, mogą pójść do każdego innego kościoła, na przykład Kościół episkopalny nie robi gejom żadnych problemów, jeśli chcą, mogą nawet wziąć ślub. Mogliby w ogóle zapomnieć o podążaniu za Chrystusem albo robić to prywatnie, w swoim sercu. Ale oni chcą być tutaj, w tej grupie społecznej. Są to często, paradoksalnie, osoby bardzo konserwatywne, na przykład jeśli chodzi o liturgię. Nie starają się podważać dogmatów Kościoła, takich jak nauka o Trójcy czy o boskiej naturze Chrystusa. Jeśli ktoś sprzeciwia się tym naukom, jest to o wiele bardziej fundamentalne rozejście się z Kościołem.
Chyba nie wszędzie tak jest. W Polsce przysłowiowy jest katolik praktykujący, ale niewierzący, który chodzi na mszę, bo wszyscy to robią. Subtelności doktryny w ogóle go nie interesują.
- Rozumiem, w Irlandii było kiedyś tak samo. Osobiście miałbym problem z osobą, która przychodzi do Kościoła, ale wątpi w boską naturę Chrystusa. Jeśli się w ogóle w takie rzeczy nie wierzy, po co być katolikiem?
Z powodów towarzyskich? Politycznych? Znam pewne małżeństwo: ona - córka protestanckiego pastora, on - Żyd, chodzą do kościoła katolickiego jako wyraz poparcia dla księdza, który organizuje zajęcia dla młodzieży i różne pożyteczne akcje społeczne. Bo to są konkrety, a rozważania teologiczne - to tylko słowa.
- Może ma pani rację, jeśli Bóg objawia się w działalności jakiejś wspólnoty, to może to właśnie jest najważniejsze.
Podejrzewam, że moi znajomi przyjmują też komunię, tak jak reszta kongregacji. Czy popełniają świętokradztwo?
- Nie, jeśli podchodzą do tego z szacunkiem. Oczekiwałbym jednak, że w miarę czasu zainteresują się znaczeniem Eucharystii tak, jak definiuje to Kościół. U kogoś może też być proces odwrotny; zaczyna się od przywiązania do doktryny, a kończy na działalności społecznej czy charytatywnej. Nie jesteśmy doskonali. Gdyby w każdym kościele zainstalować wykrywacz grzechów albo odchyleń doktrynalnych, jak te urządzenia na lotniskach, ilu z nas w ogóle dostałoby się do środka? Jezus tak nie robił. Jezus najbardziej krytyczny był wobec tych, którzy trzymali się sztywno litery prawa, a nie mieli w sercach miłości.
W kazaniu, które ksiądz wygłosił ostatnio w kościele, pojawiła się anegdota o Siostrach Wieczystego Odpustu. Co to za grupa?
- To jest specyficzna grupa drag queens, mężczyźni, którzy przebierają się za zakonnice. Mają status organizacji pozarządowej, zbierają pieniądze na walkę z AIDS, pomagają bezdomnym. Ich relacja z Kościołem jest skomplikowana, u jednych noszenie habitu to parodia, u innych naśladownictwo, fascynacja. Ich wygląd, zwariowane przebranie niektórych bulwersuje, ale kiedy przychodzą na mszę, zachowują się poprawnie. Jeden z naszych parafian na przykład zaczynał jako "zakonnica" w tej organizacji, a w końcu na poważnie przeszedł na katolicyzm i przyjął chrzest.
Skoro mówimy o chrzcie, jak wygląda sprawa dzieci z rodzin jednopłciowych?
Konferencja biskupów zdecydowała, że nie wolno odmawiać chrzczenia tych dzieci.
Kościół, który znam, często ustawia się w opozycji do całej kultury współczesnej.
- Jest wiele elementów kultury amerykańskiej, których nie można pochwalić - nadmierny indywidualizm, obojętność na ubóstwo. Są jednak i rzeczy pozytywne - wolność religijna, feminizm...
Feminizm?!
- Oczywiście. Ruch feministyczny pozwolił nam, ludziom Kościoła, spojrzeć świeżym okiem na rolę kobiety w Ewangelii. Wcześniej nie dostrzegano faktu, że Jezus zaprasza kobiety do dyskusji, są dla niego równymi partnerami; Samarytanka, Maria i Marta, Maria Magdalena. To było w tych czasach zupełnie rewolucyjne.
Czy kobiety powinny być dopuszczone do święceń kapłańskich?
- Uważam, że tak, ale na pewno nie stanie się to szybko. Ta świadomość musi przeniknąć do góry hierarchii, tam musi zapaść decyzja. Oddolnie tego się nie przeprowadzi, bo każdy biskup, który wyświęca kobietę, stawia się automatycznie poza Kościołem; były takie przypadki. W międzyczasie powinno się dać więcej miejsca kobietom we wspólnotach parafialnych. Kościół może na tym tylko zyskać. Być może bliżej jesteśmy dopuszczenia małżeństw księży. Celibat związany jest życiem zakonnym, nie ma powodu, by obowiązywał wszystkich duchownych. Trzeba coś zrobić, bo seminaria świecą pustkami. Moje w Dublinie już zamknięto.
Ksiądz Steve i konserwatyści
Jest wiele stron internetowych atakujących tę parafię.
Ks. Stephen Meriwether: Konserwatywni katolicy nie wierzą, że w ogóle może być coś takiego jak gej katolik. Często więc krytykują arcybiskupa za to, że pozwala na istnienie parafii, która służy takiej populacji. A arcybiskup tłumaczy: to parafia akceptująca, a obowiązkiem każdego pasterza jest praca dla lokalnej społeczności. Czy to coś dziwnego, że funkcjonując w tej specyficznej dzielnicy, kościół ma dużo wiernych gejów?
Czy to ich przekonuje?
- Nie. Najwięksi konserwatyści nie są zainteresowani dialogiem.
Czy to krytyka ze strony świeckich, czy innych księży?
- Jeden z proboszczów z San Francisco otwarcie i publicznie nas atakował. Tu niedaleko, w North Beach. Dzielnica nazywana "Małą Italią".
Został odwołany?
- Kiedy jego kadencja się skończyła, zakon przeniósł go w inne miejsce. Krytykował nie tylko nas, ale i arcybiskupa.
Zdaniem konserwatystów Kościół katolicki w USA ma trzy największe problemy: jeden to parafia Najświętszego Odkupiciela. Druga - jezuici z Uniwersytetu San Francisco, ich zdaniem zdecydowanie zbyt liberalni. Trzecia to katolickie organizacje charytatywne.
Dlaczego?
- Uważają, że powinny one pomagać tylko wierzącym, a nie wszystkim potrzebującym. Powinny też nawracać, zamiast służyć.
A czym się narazili jezuici?
- Przyznali doktorat honoris causa Nancy Pelosi, szefowej Demokratów w Kongresie. Ona jest katoliczką, ale jest za prawem kobiet do aborcji. Ale to nie dlatego dostała doktorat, tylko za działania na rzecz Kościoła i w służbie publicznej.
Czy ataki krytyków mogą zagrozić parafii?
- Nie ma do tego podstaw.
Wielu katolików chciałoby cofnąć czas, wrócić do Kościoła tradycyjnego, przedsoborowego, tak chyba myśli też obecny papież. Nie widzę, żeby to odnosiło dobre skutki. Ktoś mądrze zauważył, że jeśli człowiek nie może znaleźć wspólnoty, w której jest szczęśliwy, odchodzi od wiary. Samo poczucie obowiązku już nie wystarcza.
Moja matka zawsze mówiła: jeśli nie potrafisz sprawić, by po niedzielnej mszy ludzie wychodzili z kościoła podniesieni na duchu, to znaczy, że nie nadajesz się do tej pracy. Zawsze staram się o tym pamiętać.
Rozumiem, że kadencja księdza niedługo się kończy.
- Liczę na to, arcybiskup pozwoli mi zostać na kolejne sześć lat.
Gazeta Wyborcza-Duży Format
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz