sobota, 23 sierpnia 2014

Para gejów i jedno nazwisko, drugi przykład w Polsce

Podpisanie Umowy Partnerskiej Marka i Jędrzeja Idziak-Sępkowskich
Jest drugi przykład "oficjalny" pary tej samej płci w Polsce która zdobyła prawo do wspólnego nazwiska. Piotr Gajda i Michał Sus są z Wrocławia.

"Mamy nadzieję, że nasz przykład uświadomi komu trzeba, że tysiące Polaków w przyszłości nie powinno posługiwać się drzymałowym sprytem, do tego aby godnie żyć"

Marek i Jędrzej na swojej stronie napisali:

Była chyba jesień 2013. Od co najmniej roku przygotowywaliśmy się do sformalizowania naszego związku i wyprawienia z tej okazji wesela. To znaczy, decyzję o tym podjęliśmy już dawno we wrześniu 2010 – trochę banalnie, romantycznie - bo przepływając pod mostem Rialto w Wenecji. I niebanalnie - bo wtedy jeszcze zupełnie nie wiedzieliśmy na co się właściwie decydujemy. Każdy kolejny rok przynosił coraz więcej wspólnych spraw, wspólnych dóbr i wspólnych problemów. Zbyt dużo jak na dwie osoby „obce”.

Szczególne odkąd zamieszkaliśmy ostatecznie w Krakowie, dojrzewała w nas potrzeba uporządkowania formalnej strony naszego związku. Tak więc na jesieni 2013 roku znaliśmy już kierunek i powiadamialiśmy już bliskich o naszym planie. Wtedy przy okazji porannej prasówki, przed cotygodniowymi zakupami na Kleparzu, trafiliśmy na artykuł o parze dwóch chłopaków z Wrocławia. Historia opowiadała o tym, jak wobec niemocy sformalizowania w Polsce swojego związku, postanowili oni zgodnie z istniejącym prawem przyjąć wspólne nazwisko. To znaczy jeden przyjął nazwisko drugiego. Generalnie artykuł był bardzo inspirujący (z tego miejsca pozdrawiamy obydwu panów i mamy nadzieje, że nasza historia tez kogoś zainspiruje). Rzeczywiście w Polsce każdy może zmienić nazwisko na jakie chce, pod warunkiem, że nowe nie będzie ośmieszające, obcobrzmiące lub niezgodne z zasadami pisowni w języku polskim. Ustawa definiuje jedynie, że należy się kierować „ważnymi powodami osobistymi” ale nie definiuje jakimi. Ważne to ważne. Wiadomym jest, że przyjęcie wspólnego nazwiska nie zmienia statusu prawnego dwóch osób, które dalej w świetle prawa pozostają dla siebie „obce”. Niemniej ułatwia to codzienne funkcjonowanie we wspólnym domu. Bo nie trzeba przed listonoszem, kurierem, telefonistką na infolinii, lekarzem i mnóstwem innych osób udowadniać, że wcale nie jest się „osobą postronną”, w stosunku do człowieka w imieniu którego załatwia się jakąś błahą sprawę. Artykuł opowiadał również o postawie wrocławskiego urzędnika Urzędu Stanu Cywilnego, który wiedząc o motywach dwóch partnerów wykazał się dużą empatią i życzliwością. Ale fajnie! Pomyślałem (pisze Marek). Ciekawe czy tak samo byłoby w naszym konserwatywnym Krakowie? Krótka i konkretna wymiana zdań z Jędrzejem:

- Ja tak chcę.
– Ja też. Super, kocham cię!
- Tylko kto przyjmie czyje? No właśnie. Paradoksalnie wyznajemy dość konserwatywne zasady.

 W naszym odczuciu facet powinien pozostać przy swoim nazwisku. Dodatkowo przyjęcie nazwiska jednego przez drugiego mogło by być trochę wodą na młyn dla niektórych ludzi, którzy mają jakąś dziwną uciechę w zastanawianiu się „który z nas jest chłopcem a który dziewczynką” w tym związku. Ale to jest kwestia marginalna. Tak czy inaczej uznaliśmy, że w miarę możliwości nie chcemy aby przyjęcie nazwiska jednego przez drugiego stanowiło jakiś rodzaj - choćby mentalnej - podległości. Ponadto każdy z nas coś już w życiu zawodowym pod swoim nazwiskiem osiągnął, więc wyszłoby dodatkowe zamieszanie. Dlatego postanowiliśmy, że obydwaj zawnioskujemy o taką zmianę aby nosić identyczne nazwisko na dwuczłonowe, złożone z dotychczasowych nazwisk każdego z nas. O kolejności zadecydował alfabet:

- Więc będziemy Idziak – Sępkowscy.

- No to super! Idziemy do Urzędu. Tylko nagle ogarnęły mnie wątpliwości. Co innego marzyć o czymś, co innego walczyć o to… A co innego zdecydować się wtedy, gdy nagle okazuje się to możliwe. W jednej chwili uświadomiłem sobie, że robi się poważnie. Niby o tym wiedziałem, ale ta świadomość, że to już nie będzie tylko podpisanie jakiegoś tam dokumentu, który w razie co zawsze można unieważnić. Wychodzi na to, że do moich danych personalnych raz na zawsze zostanie wpisany fakt iż dzielę życie z Jędrzejem. I na odwrót.

- A jak nam się nie uda? Pomyślałem.
- Jak my to wszystko później odkręcimy?
- A jeśli z jakiegoś powodu musielibyśmy ukryć nasz związek – no bo wiadomo nietolerancja, homofonia, różnie bywa…

Szliśmy Plantami na Kleparz, kiedy niepokoje zaczęły kłębić się mojej głowie. Oczywiście, że się nie przyznałem! Przecież dopadł mnie typowy syndrom faceta w przykrótkich spodenkach, który nagle wystraszył się przed wzięcie na siebie jakiegoś poważniejszego zobowiązania. Taki lęk u innych zawsze oceniałem jako niemęski. A teraz sam truchleję ze strachu. To jest niestety częsty problem, że osoby homoseksualne powodowane strachem i lękiem przed odrzuceniem traktują swoje związki trochę na niby. Niby żyjemy razem, niby się kochamy, niby ponosimy wspólny trud codziennej egzystencji ale jak coś, to jesteśmy tylko "kolegami ze studiów", "kuzynkami", albo "współlokatorami". Zapominamy, że każde kłamstwo powtarzane wiele razy staje się faktem i nawet nie wiemy kiedy zaczynamy patrzeć na ukochaną osobę, jak na kogoś kogo jednym skinieniem możemy usunąć z naszego życia. Po to aby znów stać się „normalnymi” – czyli takimi jakimi chcieliby bas widzieć ci bliscy, przed którymi nie mieliśmy odwagi zamanifestować naszej miłości. A homofoby tylko czekają, żeby robić swoje zideologizowane badania na temat nietrwałości związków homoseksualnych i tym samym niezasadności ich formalizowania.

- No to pięknie! Pomyślałem o sobie z lekkim zażenowaniem: Facet 30 lat na karku, a wystraszył się jak małe dziecko. Oczekuję od innych zmiany mentalności i tolerancji a sam się boję!?

- Ogarnij się! Powiedziałem sam do siebie.
- Oczywiście, że pragnę zmienić nazwisko! Powiedziałem w końcu Jędrzejowi.

On odparł, że jeśli nie da się inaczej to on przyjmie moje. Na to ja ogarnąwszy się ze swoich strachów odpowiedziałem, że to ja mogę też przyjąć nazwisko po nim. Przecież tu chodzi o miłość. Nie można się tego bać! Później Jędrzej wyznał mi w sekrecie, że tak samo się wystraszył, ale pokonał ten strach. Oczy nam się trochę zaszkliły. To przecież dość wzruszające wotum.

Formalności. Nasza praca nauczyła nas, że w kontaktach z urzędami trzeba być bardzo skrupulatnym. Po co mamy się później zastanawiać czy odrzucenie wniosku jest powodowane homofobią czy faktycznymi brakami formalnymi. Tak więc:

1. Jeśli mieszkamy w miejscowości i województwie innym niż się urodziliśmy to całą procedurę należy poprzedzić wystąpieniem do macierzystego Urzędu Stanu Cywilnego właściwego do miejsca urodzenia, o wydanie odpisu zupełnego Aktu Urodzenia. Sprawę załatwia się korespondencyjnie – mailowo (dołączyć skan wypełnionego i podpisanego wniosku ze strony USC) lub przez e-puap, lub za pośrednictwem tradycyjnej poczty. W rubryce „cel wydania odpisu” należy wpisać „zmiana nazwiska”. Do wniosku o wydanie odpisu należy dołączyć potwierdzenie przelewu na kwotę 30 zł (opłata skarbowa), na konto Urzędu, który ma nam wydać odpis. Odpis wysyłają na wskazany przez nas adres, w czasie nie dłuższym niż 30 dni. W naszym przypadku był już po tygodniu.

2. Zmianę nazwiska proceduje się w Urzędzie Stanu Cywilnego właściwym do miejsca zameldowania. Więc warto mieć wcześniej uporządkowane sprawy meldunkowe. Oczywiście każdy może procedować sprawę niezależnie, w swojej miejscowości rodzinnej, jeśli tam jest zameldowany (wtedy też nie ma potrzeby występowania wcześniej o odpis zupełny Aktu Urodzenia). W naszym przypadku jest to USC w Krakowie. W domu wydrukowaliśmy i wypełniliśmy wnioski o zmianę nazwiska. Jędrzej importował druk wniosków ze strony internetowej Urzędu, tak aby można było wypełnić je na komputerze. No bo w sumie trudno byłoby zmieścić w pięciu ciasnych linijkach pisma odręcznego uzasadnienie tak ważnej dla nas decyzji. Na podany w Internecie numer konta przelaliśmy podwójną opłatę skarbową z tytułu zmiany nazwiska w wysokości 37 zł.

3. Z odpisami Aktu Urodzenia, potwierdzeniami przelewu opłaty skarbowej oraz wypełnionymi wioskami udaliśmy się do USC, mieszczącego się w dość obskurnym budynku przy ulicy Lubelskiej w Krakowie. Tu znajduje się referat zajmujący się zmianami nazwisk. Z reguły jest to jeden urzędnik w randze zastępcy kierownika, który ma w swoich kompetencjach przyjmowanie wniosków i wydawanie decyzji. Ważny jest więc czynnik ludzki. Do gabinetu weszliśmy razem. Przywitała bardzo sympatyczna pani. My uznaliśmy, że w tak ważnej sprawie nie będziemy uciekać się do jakiś niedomówień czy półprawd, bo to jest niegodne. Więc kawa na ławę – powiedzieliśmy kim dla siebie jesteśmy i z jaką sprawą przychodzimy. Pani urzędniczka przejrzała nasze dokumenty i mimo iż była chyba lekko zaskoczona, to z miejsca poinformowała nas, że rozumie nasze intencje i w miarę swoich kompetencji nie będzie nam czynić żadnych trudności. Poinformowała jednak, że jest to sprawa bez precedensu i wszystko musi być przygotowane tak, aby nie budziło najmniejszych wątpliwości od strony formalnej. Formalnie każdy może zmienić nazwisko na dowolne jeśli kierują nim „ważne” powody. Istotne aby motyw był osobisty, dlatego w pisemnym uzasadnieniu osoba wnioskująca o zmianę nazwiska nie powinna się powoływać na działanie kogokolwiek, kto mógłby mieć wpływ na jej własną decyzję. Dlatego Pani urzędniczka pouczyła nas, że najlepiej jest tak sformułować uzasadnienie, ażeby żaden z nas nie odnosił się bezpośrednio do tego, że drugi w tym samym czasie i tym samym Urzędzie składa identyczny wniosek. Bo z proceduralnego punktu widzenia są to dwie osobne sprawy, formalnie nie mające na siebie wpływu. W takim kontekście pozostała jeszcze kwestia dwuczłonowości nazwiska, które ze swej natury jest nietypowe, co mogło by dać formalną podstawę do wydania decyzji negatywnej. Dlatego ja postanowiłem w swoim wniosku napisać, że pozostaję w szczególnie ważnych więziach emocjonalnych z osobą noszącą nazwisko „Sępkowski” (bez podawania dokładnych personaliów Jędrzeja) i jej rodziną. Napisałem – zgodnie z prawdą - że zażyłość jest tak duża, jak wtedy gdy występują bezpośrednie więzi rodzinne. Jednocześnie uzasadniłem, że pragnę pozostać przy swoim dotychczasowym nazwisku jako jednym z członów nazwiska nowego, gdyż nie chcę wyrzekać się osobistych więzów krwi oraz dotychczasowego dorobku zawodowego utożsamianego z moją osobą. Jędrzej napisał analogiczne uzasadnienie, tyle że własnymi słowami. Ważne było, że obydwaj choć formalnie niezależnie od siebie to wnioskowaliśmy o identyczną kolejność członów nazwiska. Bo gdyby były one ustawione odwrotnie, to mimo zmian wciąż nazywalibyśmy się inaczej, więc w życiu codziennym niczego by nam to nie ułatwiło. W chwili przyjmowania dokumentów Pani z powagą zapytała nas czy jesteśmy pewni tego co robimy. Odpowiedzieliśmy, że siedem lat wspólnego życia, wspólne mieszkanie, zażyłości rodzinne i nawet przelew na płaty skarbowe z jednego konta to najlepszy dowód naszej pewności. Wniosek został przyjęty. USC miał 30 dni na rozpatrzenie. Decyzja pozytywna była po 10-ciu dniach. Odebraliśmy ją osobiście dziękując Pani za taką zwykłą ludzką życzliwość. Nie da się opisać radości jaka towarzyszyła nam kiedy wybiegaliśmy po schodach tego obskurnego budynku na ulicy Lubelskiej, trzymając w rękach dwie kartki opieczętowane czerwoną pieczęcią z orłem na których było napisane to samo: „orzekam zmianę nazwiska na Idziak – Sępkowski”. Pierwszy raz w majestacie prawa Rzeczypospolitej zostało uznane, że jesteśmy dla siebie bliskimi ludźmi. Wymiana dowodów była już czystą formalnością. Między czasie okazało się też, że nazwisko zmienione drogą ustawową automatycznie stało się nazwiskiem rodowym obydwu z nas. To znaczy między innymi, że gdyby hipotetycznie, w przyszłości jeden został ojcem lub przysposobiłby adoptowane dziecko to nosiło by ono również nazwisko Idziak - Sępkowski.


2 komentarze:

  1. My jesteśmy parą od 8lat i mamy to samo nazwisko juz 7lat

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę o jak najszybszą pomoc dla mojego przyjaciela Tomka. Chce przyjąć nazwisko swego partnera ale nie wie jak uzasadnić wniosek o zmianę nazwiska. Ma czas do wieczora 14 Marca 2019 r. Czyli ultrakrótko. A nie wie w jakie słowa ubrać to sformuowanie we wniosku. Ważne względy osobiste są wyrażeniem dość pojemnym. A do tego dochodzi jeszcze że musi to być w sposób sformułowania, który nie pozwoli homofobicznym urzędnikom domyśleć się że chodzi o parę jednopłciową. Proszę o szybki kontakt na mojego maila: amenorektyk@o2.pl lub tel: 729 634 782. Mam na imię Marcin. Dziękuję. :) ;)

    OdpowiedzUsuń