środa, 14 kwietnia 2010

Wojna o Wawel/Witajcie w niebezpiecznych czasach

Do grona przeciwników pochowania prezydenckiej pary na Wawelu należy prof. Magdalena Środa. Dla gościa Komentarzy Radia TOK FM po podjętej wczoraj decyzji "okres żałoby mamy za sobą". Zdaniem Środy za wskazaniem Wawelu stoją ambicje Jarosława Kaczyńskiego. - Musiał zaspokoić swoje ego - pochować brata na Wawelu - mówiła.

Według prof. Magdaleny Środy Lech Kaczyński powinien być pochowany w Warszawie. - Choć nie jestem sentymentalna, Wawel uważam za święte historyczne miejsce. Prof. Zoll powiedział. że to miejsce zamknięte i nie powinno się tam nikogo chować. Kraków i Wawel to nasze dobro narodowe, serce historii Polski - mówiła w Komentarzach Radia TOK FM. - Sam Lech Kaczyński byłby przeciwko tej decyzji. Byłby przeciwko dzieleniu Polaków i wykorzystywaniu jego śmierci, do takiego podziału, który naprawdę może być nie do zasypania - dodała.
="500px" height="46px">

treść listu:
Najwyższe nasze zdumienie wywołała decyzja pochowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z żoną - na Wawelu. Prezydent Lech Kaczyński był dobrym, skromnym człowiekiem, ale nie ma żadnych przyczyn, dla jakich miałby spocząć na Wawelu wśród Królów Polski - obok Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Uważamy, że wysoce niestosowne jest w takiej sprawie powoływanie się na wybór rodziny. Decyzja ta wywołuje poważne protesty i może spowodować najgłębsze od odzyskania niepodległości w 1989 roku podziały polskiego społeczeństwa.

Apelujemy do Władz Kościoła o wycofanie się z tej wysoce niefortunnej decyzji podjętej pochopnie w chwili żałoby i współczucia.

Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz-Wajda, Kraków 13 kwietnia 2010
gazeta.pl/Tok FM
-----------------------------
Michalski: Witajcie w niebezpiecznych czasach
Gdybym chciał pomyśleć, w czasie, w którym nie wolno myśleć; jeśli spróbowałbym analizy politycznej w czasie, w którym nie wolno jej uprawiać, wyglądałaby ona następująco.

W najbliższych miesiącach czeka nas wojna. Nasza mała apokalipsa, oby jak najmniejsza. Armageddon (Piątek mnie zrozumie). Polityka śmierci kontra polityka życia. Polityka życia, jak to zwykle w Polsce, niezbyt ładna, przeciętna, mała, hazardowa. Polityka śmierci, patetyczna, Wawelska.

Jeśli jest jakikolwiek moment, żeby nie ulec szantażowi naszych rodziców, więcej, naszych przodków, ten moment właśnie nadszedł. Zjednoczyliśmy się wokół czego? Czy się zjednoczyliśmy? Nie sądzę. Pod hasłem wydarzenia, które ponoć przekracza wszelką politykę, będzie uprawiana polityka bezwzględna. Rozegra się walka o władzę. Brutalna. Może jej ofiarą paść nawet subtelna gra, jaka rozpoczęła się w polityce polsko-rosyjskiej, od czasu, kiedy Rosjanie, zamiast opiewać Stalina w rocznicę 9 maja, postanowili jednak się od niego zdystansować, wykorzystując do tego Katyń i wykorzystując własne zdystansowanie się wobec Stalina do realnej ofensywy w stosunkach polsko-rosyjskich, które są dla nich jednym z frontów trwającej już od jakiegoś czasu ofensywy w stosunkach z Zachodem. Nie możemy sobie pozwolić na klęskę w tej grze, na pomieszanie naszej polityki zagranicznej z naszym wewnętrznym konfliktem. Rosjanie pokazali już w telewizji film o Katyniu, a Polacy nadal wietrzą spisek? Putin dwoił się i troił pomiędzy Smoleńskiem i Moskwą, a Polakom jeszcze mało? Przecież Polacy żądają w polityce wyłącznie symboli i emocji, a Kreml zarówno symboli jak i emocji dostarczył im teraz z nadwyżką, więc czemu Polacy, choćby ich istotna część, ciągle są niezadowoleni, wciąż nie lubią Rosjan? Jeśli subtelna gra, jaka toczy się w stosunkach Rosji i Polski zostanie użyta w naszym wewnętrznym politycznym konflikcie, w kampanii prezydenckiej, każdego niemieckiego, francuskiego, angielskiego i amerykańskiego komentatora i polityka łatwo będzie przekonać, że od czasów Konfederacji Barskiej nie staliśmy się krajem zdrowszym ani normalniejszym.

Śmierć i Bóg nie powinny obsługiwać partyjnej polityki. Jednak w Polsce obsługują ją szczególnie często. W ciągu najbliższych dni i miesięcy będą ją obsługiwać z wyjątkową intensywnością.

Jarosław Kaczyński, który nie zasługiwał na większość epitetów, jakie były formułowane pod jego adresem w latach 2005-2007, który jest jednym z najciekawszych i najmocniejszych polskich polityków, jeśli wytrzyma psychicznie sobotnią tragedię, nic go nie powstrzyma przed startem w wyborach. Wystąpi jako mściciel, obrońca spuścizny, jedyny legalny kontynuator. Znowu stanie się politykiem skutecznym.

Praktycznie jedynym interesującym pytaniem w polskiej polityce jest teraz pytanie o to, czy Kaczyński wytrzyma. Moim zdaniem tak. „Umarł” już przecież parę razy: kiedy będąc „żoliborskim konserwatystą” został wepchnięty, dał się wepchnąć, a w końcu zaczął z tego wepchnięcia czerpać siłę i zawziętość, do jednego narożnika z Rydzykiem, Giertychem, „antyinteligenckim ciemnogrodem”. Nauczył się nosić gębę antyinteligenckiego demona, on, którego największym marzeniem było to, żeby pokonać Michnika, Mazowieckiego, Kuronia, Geremka… i stać się autorytetem dla polskiej inteligencji, politykiem przez polską inteligencję rozumianym. Podwójnie wygrał wybory, a jednak kwestionowano jego prawo do rządzenia, a z kolei on sam nie potrafił zgromadzić siły politycznej do rządzenia wystarczającej.

Ponieważ potrafił przetrwać wtedy, dlatego sądzę, że potrafi przetrwać również dzisiaj. A jeśli powróci, znajdzie się naprzeciw słabego kandydata Bronisława Komorowskiego, który w dodatku będzie się zachowywał niezgrabnie, już się tak zachowuje. Jako człowiek PO będzie obsadzał stanowiska, które nie do PO należą, robiąc wszystko w zgodzie z Konstytucją, będzie jednak prowokował łatwe ataki. Bo stanowiska w Kancelarii Prezydenta (i nie tylko tam) albo powinny pozostać p.o., albo powinny być obsadzone w konsultacji ze wszystkimi siłami politycznymi. Konstytucja tego nie wymaga, wymaga tego sytuacja. Nawet jeśli PO, PiS, SLD i PSL nie potrafiłyby ze sobą współpracować, nawet gdyby się przy tej okazji pożarły, Komorowski byłby osłonięty. Ogłaszając pierwsze nominacje w Kancelarii Prezydenta, zapowiadając kolejne, popełnia błąd, który zostanie przeciwko niemu wykorzystany w kampanii wyborczej przez Jarosława Kaczyńskiego. Chcąc nie chcąc, Komorowski zamienia fatum w partyjny pucz. Powtarzam, łatwo mógłby się z tego wywinąć, wciągając PiS, SLD, PSL… do współpracy i współodpowiedzialności. Choćby deklarując, tworząc nieformalne ciało konsultacyjne. Działające do momentu wyborów prezydenckich. Opóźniające zmianę, ale czyniące ją bardziej legalną.

Jeśli zatem Jarosław Kaczyński wytrzyma emocjonalnie, a sądzę, że wytrzyma, zostanie kandydatem prezydenckim. W najgorszym – z punktu widzenia PiS – razie, otrzyma więcej głosów niż sondaże dawały tej formacji przed sobotnią tragedią, zarówno w wyborach prezydenckich, jak też prowadząc swoją partię w wyborach parlamentarnych. W najlepszym - z punktu widzenia PiS – wygra wybory prezydenckie i wybory parlamentarne. Przyłożą się do tego także „liberalne media”, które dzisiejszym patosem – obiektywnie pracującym politycznie dla PiS-u – pokrywają własne złe sumienie wynikające z ich wcześniejszej anty-PiS-owskiej stronniczości. Nawet jeśli ta fałszywa jedność skończy się wraz z końcem żałoby, będzie za późno, bo „masa bezkrytyczna” na rzecz polityki śmierci, na rzecz patosu śmierci, została uruchomiona.

Pojawia się w tym miejscu pytanie, na które taka a nie inna odpowiedź sprawiła, że kiedyś zdefiniowałem się jako zwolennik „konserwatywnej modernizacji”, a nie rewolucji w Polsce, kraju skrajnie zachowawczym (nawet jeśli nigdy nie miałem nerwów, żeby naprawdę być konserwatystą). To pytanie, czy drażnić, czy też wyciszać emocje, których nie da się spacyfikować? Przestrzeganie obecnej żałoby tak, jak została ona zdefiniowana, jest nakręcaniem polityki śmierci. Łamanie jej, jest mobilizowaniem drugiej strony. Nie wiem, czy politycznie rozsądniej zachowuje się Monika Olejnik nie potrafiąca ukryć swojego wzruszenia, czy autorzy KP, łącznie ze mną, którzy swoje wzruszenie potrafimy ukryć.
Nie wiem też, co zrobi lewica. Cimoszewicz, po przemyśleniu tego, jak będzie wyglądać kampania wyborcza, która może się okazać najbrutalniejszą w historii III RP, może znów nie wystartować. Zresztą jeśli nawet wystartuje, nie odbierze głosów Kaczyńskiemu ale Komorowskiemu.

Zastanawiam się, w jaki sposób można zatrzymać i zmienić logikę nadciągającego politycznego konfliktu. I nie widzę sposobu. Jeśli Jarosław Kaczyński zostanie powstrzymany, też będzie to zrobione w sposób brutalny. Młodzieżowa manifestacja przeciwko złożeniu prezydenckiej pary na Wawelu to tylko przedsmak, pierwszy łagodny podmuch nadchodzącej burzy. Po tej manifestacji muszą przecież przyjść kontrmanifestacje, takie czy inne.

Potrzebna jest koalicja środowisk, instytucji, głosów, tekstów… które nie dadzą się zwariować. Które będą umiały oddać hołd Lechowi Kaczyńskiemu, jednocześnie będą w stanie powiedzieć, że nie był to przywódca miary Wawelskiej, nawet jeśli na Wawelu będzie spoczywał. Które nie wierząc w wyzwiska pod adresem Jarosława Kaczyńskiego - które powrócą i znowu będą nietrafione, tak jak były nietrafione w 2006 czy 2007 roku - jednocześnie nie dadzą się zaszantażować atmosferą żałoby i nie oddadzą władzy w jego ręce.
Tak czy inaczej, do kolejnej fazy politycznego konfliktu w Polsce muszą się przygotować wszyscy. Witajcie w niebezpiecznych czasach.

http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Michalski-Witajcie-w-niebezpiecznych-czasach/menu-id-1.html

1 komentarz:

  1. Homoseksualiści wini tragedii Bóg tak karę wymierzył za torowanie homoseksualizmu czas powiedzieć stop. Bóg brzydzi się homoseksualizmu. Zginie jeszcze więcej osób to puki Polacy nie obudzą się powiedzą stop homoseksualizmu

    OdpowiedzUsuń