wtorek, 20 kwietnia 2010

Pogrzeb Jerzego Szmajdzińskiego

Polityka nie musi dzielić. Może łączyć pod warunkiem, że uprawiają ją ludzie tacy jak Jurek Szmajdziński, ludzie pełni umiaru, pełni współodpowiedzialności za całość spraw Polski. Ludzie, którzy mają życzliwość wobec innego człowieka - mówił Bronisław Komorowski. W Warszawie rodzina i politycy pożegnali tragicznie zmarłego wicemarszałka Sejmu. Żegnamy Cię w przekonaniu, że dobrze służyłeś Rzeczpospolitej - mówił Aleksander Kwaśniewski. - Panie marszałku, panie pośle, panie ministrze, tych tytułów można wymieniać dużo, ale dla mnie najważniejsze jest: drogi Jurku. Żegnamy Cię. Nie tak miało być - mówił Kwaśniewski. Szef Sojuszu Grzegorz Napieralski wspominał, że Jerzy Szmajdziński był "świetnym państwowcem, który miał swoje pasje, które wypełniały jego serce". - Jurek dbał, aby jego przyjaźnie trwały wiecznie; miał też wizję prezydentury; dla młodych ludzi, którzy przychodzili do parlamentu był wzorem - podkreślał Napieralski. Komorowski: Jurku, chciałem Ci podziękować, Bronisław Komorowski wspominał, że on i Jerzy Szmajdziński wywodzili się z różnych tradycji politycznych, różnych systemów, jednak przez 20 lat szli "równolegle przez polską politykę". - Dzisiaj widać, że to wszystko razem to jedna, wspólna polska droga, przez te 20 lat Polski niepodległej (...) Wiele razy te nasze ścieżki się spotykały, wiele razy się z Tobą przecinałem, wiele razy tworzyłem właśnie naszą drogę (...) Chciałem Ci Jurku za to bardzo podziękować. Chciałem bardzo podziękować za to, co dotąd spotykało nas razem - powiedział marszałek Sejmu. Spokojny nurt lewicy, Mszy św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przewodniczył metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Mówił, że Szmajdziński reprezentował spokojny nurt lewicy. - W SLD, w którym był wiceprzewodniczącym, brał osobisty i czynny udział we wszystkich procesach i inicjatywach, które miały zmienić lewicę w nowoczesną, europejską partię - przypomniał metropolita. - Skupiony na problemach społecznych, nie jątrzył i nie ranił. Nie był agresywnym ideologiem, starającym się przebudować świat na siłę, w myśl własnych projektów, nie pytając czy ci, których to dotyczy, takiego kierunku przemian sobie życzą - mówił abp Głódź. Obok najbliższej rodziny wicemarszałka Szmajdzińskiego - jego żony Małgorzaty i dzieci, we mszy świętej uczestniczyli też minister obrony Bogdan Klich, generał Wojciech Jaruzelski, wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, b.premier Tadeusz Mazowiecki. Przybyli też liczni politycy lewicy: wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska, b. premierzy: Leszek Miller i Józef Oleksy, europosłowie SLD: Wojciech Olejniczak i Marek Siwiec. Bronisław Komorowski odznaczył pośmiertnie Szmajdzińskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie przekazał na ręce rodziny wicemarszałka. Po mszy świętej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego urna z prochami Jerzego Szmajdzińskiego została przewieziona na Cmentarz Wilanowski. Poseł od 1989 roku. Specjalista od wojskowości Urodzony w 1952 roku Szmajdziński zasiadał w ławach poselskich nieprzerwanie od 1989 roku. Po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta w 1995 roku, objął po nim przewodnictwo klubu parlamentarnego SLD. Po przekształceniu SLD w partię, na pierwszym kongresie w grudniu 1999 r., został wybrany na wiceszefa Sojuszu. Od początku kariery poselskiej Szmajdziński uchodził w Sojuszu za specjalistę od spraw wojskowości. Był ministrem obrony narodowej w rządzie Leszka Millera w 2001 roku, a następnie w gabinecie Marka Belki (do 2005 roku). Miał być kandydatem SLD na prezydenta w nadchodzących wyborach.
gazeta.pl










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz