Niedziela, dochodzi godz. 14. Rodzina Rojewskich, jak co tydzień, razem zasiada do obiadu. Tylko ojciec jest akurat w delegacji. Nagle Mateusz oświadcza: – Jestem gejem!
Cisza. Mama pyta: – Co takiego? Mateusz powtarza, jak zaprogramowany robot: – Jestem gejem. Bracia rzucają się na niego. Matka stoi obok, przygląda się. Bez słowa.
– To boli najbardziej. Przecież jestem, zawsze mi to powtarzała, jej najukochańszym synem – Mateuszowi zaczyna się łamać głos.
Coming out, czyli wyjście z szafy
Mateusz ma 23 lata, studiuje analitykę medyczną. Jest wysoki, przystojny, pełen życia, optymizmu. Taki wydawał się podczas naszej pierwszej rozmowy. Jednak w momencie, gdy wyjawił rodzinie całą prawdę o sobie, zaczęło się pasmo jego życiowych porażek...
– Za to kim jestem. Że jestem gejem. A przecież jestem również człowiekiem, który nikomu nie zrobił krzywdy – mówi.
Kilka dni po swoim "coming oucie” dostał od siostry SMS-a: "Tata już wie i płacze, że popełnił jakiś błąd w wychowaniu”.
Zostałem czarną owcą
Dlaczego zdecydował się powiedzieć rodzinie prawdę?
– W piątek poprzedzający feralną niedzielę byłem w lesbijsko-gejowskim klubie w Poznaniu. Tam rozmawiałem z kolegami, którzy taką rozmowę z rodzicami już mieli za sobą – wspomina. I też tak chciał. Chciał być szczery wobec najbliższych. I czuł się już gotowy psychicznie, aby powiedzieć o tym, kim jest.
– Miałem nadzieję, że moja rodzina jest tolerancyjna – mówi spuszczając głowę.
Kiedy w telewizji pokazywano programy o lesbijkach i gejach, najbliżsi nie powiedzieli złego słowa. Aż do momentu, kiedy ta kwestia zaczęła dotyczyć ich rodziny.
Nie oczekiwał cudów. W głębi duszy miał tylko nadzieję, że mama go zrozumie.
– A tymczasem w jednej chwili okazałem się zakałą rodziny, czarną owcą, balastem, którego należy się pozbyć. Bo to wstyd mieć kogoś takiego w domu – mówi.
Rodzice Mateusza mieszkają w niewielkiej miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim. Takiej, jakich wiele: siedem tysięcy mieszkańców, każdy każdego zna...
– Tu wyśmiewa się wszelkie odchylenia od normy. Ksiądz ma negatywne podejście do młodzieży i generalnie do współczesnego świata. Podczas mszy drwi z dzieciaków, jeśli na dyskotece zrobią coś, według niego, nieodpowiedniego – żali się Mateusz.
Nikt pedała nie będzie utrzymywał
Dostał tysiąc złotych i nakaz wyprowadzenia się z domu. Jeszcze tego samego dnia.
– Nikt w tym domu pedała nie będzie utrzymywał – stwierdziła matka.
– Czuję się opuszczony. Okazało się, że nie mam nikogo na świecie. Nie mam już rodziny, jestem sam jak palec... – płacze Mateusz.
Pierwsza próba samobójcza była podczas imprezy. Mateusz chciał wyskoczyć przez okno. Krzyczał, że nie ma rodziny, że pobili go w domu. Powstrzymali go znajomi. Dwa tygodnie później spróbował ponownie... Wziął garść tabletek nasennych i popił je alkoholem. Na szczęście przyszła Karolina z Moniką. Kazały mu wszystko zwymiotować, zawiozły do szpitala. Lekarz stwierdził zaburzenia lękowo-adaptacyjne oraz depresję.
Na święta do przyjaciół
W rodzinie Mateusza nikt nawet nie podejrzewał, że chłopak może być gejem. Zawsze mówiono mu, jaki jest dobry, że znajdzie sobie wspaniałą żonę i będzie mieć gromadkę dzieci.
– Kiedy przyjeżdżała do mnie koleżanka, mama zawsze mówiła: miła dziewczyna – mogłaby być twoją żoną – wspomina Mateusz.
Jedna z sióstr przyznaje już po "incydencie”, że coś przypuszczała, że taka myśl kiedyś jej przez głowę przemknęła...
Mateusz miał bardzo dobry kontakt z rodziną.
– Teraz nic mnie z nią nie łączy. Tylko siostra mnie zrozumiała i wiem, że życzy mi jak najlepiej – mówi chłopak.
Na Boże Narodzenie Mateusz pojechał do kolegi, do Londynu. Kiedy wsiadał do samolotu, płakał jak dziecko:
– Miałem nadzieję, że matka zadzwoni i powie: synu, przyjedź na święta.
Święta wielkanocne zaś spędził u przyjaciółki w Bydgoszczy, w miłej atmosferze. Zaraz potem poszedł jednak po poradę do psychologa.
Pani psycholog radzi, że dopóki rodzina się pierwsza nie odezwie, nie powinien wykonywać pierwszego kroku. Mateusz łamie tę zasadę i dzwoni. Nikt nie odbiera telefonu.
Pierwszy kontakt z rodziną ma dopiero po 10 miesiącach. Dzwoni matka i pyta, czy żyje. Nie chce się spotkać. Nie chce wiedzieć nic więcej.
Tego się nie wybiera
– Ludzie mają negatywny stereotyp lesbijki i geja – wyjaśnia Robert Biedroń, prezes stowarzyszenia Kampania przeciw Homofobii. – Wydaje im się, że jest to osoba nienormalna. Taka, która wybrała sobie orientację seksualną, tak samo jak wybiera się żółty sweterek zamiast niebieskiego. Jest to oczywiście bzdura. Orientacji seksualnej: hetero-, bi- czy homoseksualnej się nie wybiera. Homofobia bierze się z niewiedzy, z lęku przed nieznanym. A my, w Polsce wciąż mamy niski poziom edukacji seksualnej.
Wśród przebadanych osób bi- i homoseksualnych ponad 17 proc. przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat padło ofiarą przemocy fizycznej. W tym samym czasie, prawie połowa z nich doznała jej więcej niż trzy razy.
Przemoc fizyczna w stosunku do osób bi- i homoseksualnych jest najniebezpieczniejszą formą dyskryminacji. Prowadzi m.in.: do panicznego lęku, pojawiającego się czasem bez żadnej przyczyny, wycofania się z kontaktów społecznych, kłopotów ze snem, depresji.
Mateusz musiał iść do pracy, żeby się utrzymać. Wyjechał do Chicago.
– W Stanach to, że jesteś gejem lub lesbijką, nie ma żadnego znaczenia – wyjaśnia. – Po prostu jesteś człowiekiem i trzeba cię szanować, traktować na równi z innymi ludźmi.
źrodło: wspolczesna.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz