środa, 23 kwietnia 2025

Każdy papież zostawia po sobie ślad w historii. Nawet jeśli nie jesteśmy katolikami, wpływ Papieża rozchodzi się szerokimi falami, kształtując globalną debatę i społeczne normy.


Piszę to nie jako katolik, lecz jako luterański diakon, który jest gejem. Moja denominacja zrodziła się z ruchu teologicznego, który szukał bardziej bezpośredniego doświadczenia Bożej łaski, oddzielając się od Kościoła rzymskokatolickiego. Należę również do ruchu społecznego, który przez lata był w konflikcie z instytucjami religijnymi – zwłaszcza Kościołem katolickim – w kwestiach płci i seksualności.

Mimo tych różnic nie mogę zaprzeczyć głębokiemu wpływowi, jaki papież Franciszek wywarł na Kościół katolicki, kulturę światową i społeczność LGBTQ.

Kiedy został wybrany, organizacja GLAAD zwróciła uwagę na jego wcześniejszy sprzeciw wobec równości małżeńskiej w Argentynie, gdzie opowiadał się raczej za związkami partnerskimi. Jednak jego słynne już słowa „Kimże ja jestem, by osądzać?”, wypowiedziane w kontekście homoseksualnych kleryków, były sygnałem zmiany tonu – choć niekoniecznie zmiany doktryny. Podczas jego wizyty w USA analizowano każde słowo i gest – dostrzegając zarówno akty inkluzywności, jak i momenty, w których nie udało się sięgnąć pełnej akceptacji.

Istotnym momentem było, gdy zapytano go o stanowisko wobec przepisów karnych wobec osób LGBTQ. Otwarcie im się sprzeciwił. Osobiście wyraziliśmy mu za to wdzięczność i zachęciliśmy, by mówił i działał więcej. Jego odpowiedź: „Po prostu dajcie mi przekaz, a ja znajdę sposób i czas, by go wypowiedzieć” – świadczyła o gotowości do słuchania i uczenia się.

Ale jego pontyfikat to również bolesne momenty. W 2021 roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła, że Kościół nie może błogosławić par jednopłciowych, uzasadniając to słowami: „Bóg nie błogosławi grzechu”. Dodatkowo wypowiedzi dotyczące tzw. „ideologii gender” ukazywały osoby transpłciowe jako zagrożenie dla godności człowieka, zamiast uznać ich człowieczeństwo i godność.

Największą siłą papieża Franciszka była jednak jego duszpasterska troska. W osobistym kontakcie z osobami LGBTQ wykazywał szczere współczucie i chęć łagodzenia ich cierpienia. Jego podejście duszpasterskie często kontrastowało z surowością oficjalnych dokumentów watykańskich.

Problem polegał na tym, że kwestie LGBTQ traktowano jako abstrakcyjne zagadnienia, a nie rzeczywistości życia ludzkiego. Osoby transpłciowe sprowadzano do „ideologii”, a miłość osób tej samej płci redukowano do „grzechu”. Mimo to, Franciszek próbował wyjść poza ograniczenia Watykanu – powołując bardziej postępowych kardynałów i biskupów, otaczając się kobietami w rolach przywódczych, i otwierając się na spotkania z osobami LGBTQ.

Gdy przyszłe pokolenia spojrzą wstecz na papieży, mam nadzieję, że zapamiętają Franciszka. Jego dziedzictwo – choć niejednoznaczne – jest niezaprzeczalne. Jego gotowość do dialogu, nawet jeśli była niedoskonała, otworzyła nowy rozdział w relacji między wiarą a inkluzyjnością.

Ross Murray jest wiceprezesem GLAAD Media Institute i diakonem w Kościele Ewangelicko-Luterańskim w Ameryce. Działa na rzecz społeczności LGBTQ, jest twórcą i dyrektorem The Naming Project – obozu wiary dla młodzieży LGBTQ i ich sojuszników. Autor książek „Made, Known, Loved” i „The Everyday Advocate” - The Advocate Magazine

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz