22 lipca przypada dziewiąta rocznica ataku terrorystycznego przeprowadzonego przez Andersa Breivika w Oslo i na wyspie Utøya. Ze względu na wciąż panującą epidemię wirusa COVID-19 obchody upamiętniające ofiary odbędą się wyłącznie w obecności wyznaczonych delegatur.
Tegoroczna rocznica tragicznych wydarzeń z 22 lipca 2011 roku, zostanie upamiętniona inaczej niż dotychczas. Ze względu na trwającą epidemię koronawirusa norweskie władze zdecydowały się na przeprowadzenie obchodów w ściśle ograniczonym gronie. Obecni będą przedstawiciele rządu, Krajowej Grupy Wsparcia i młodzieżowej organizacji Partii Pracy, AUF.
– Musimy zrobić, co w naszej mocy, aby historia się nie powtórzyła. Musimy rozmawiać. Musimy debatować, bo demokracja nie wygra bez naszej walki o nią. – mówiła premier Erna Solberg, podczas tegorocznych obchodów rocznicy 22 lipca w Oslo.
Ten dzień wstrząsnął Norwegią. Dziewięć lat temu, 22 lipca, około godziny 15 w dzielnicy rządowej Regjeringskvartalet wybuchła bomba, która zabiła sześć osób. Niecałe dwie godziny później niedaleko Oslo, na obozie dla młodzieży zorganizowanym na wyspie Utøya przez młodzieżówkę Partii Pracy (AUF), przebrany w mundur policjanta Anders Breivik z zimną krwią zastrzelił 69 uczestników obozu. W sumie zginęło 77 osób, a 300 zostało rannych - Moja Norwegia.
Gazeta.pl: Ocaliłem go, bo wyglądał prawicowo - tak Anders Behring Breivik odpowiedział na pytanie, dlaczego nie zastrzelił 22-letniego syna polskich imigrantów, który był na wyspie Utoya
Niektórzy ludzie wyglądają bardziej prawicowo od innych. On wydawał się prawicowy, taki miał wygląd. Z tego powodu nie oddałem do niego ani jednego strzału. Gdy na niego spojrzałem, zobaczyłem siebie - wspominał.
Adrian Pracoń, o którym mówił Breivik, okazał się synem polskich imigrantów. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wspominał masakrę na wyspie: - Postanowiłem uciekać do wody, tak jak zrobiła to duża grupa ludzi. Wskoczyłem w ubraniu i butach, ale było ciężko tak płynąć i utopiłbym się. Wróciłem więc na brzeg. W tym czasie zamachowiec zaczął strzelać do ludzi w wodzie. Wyszedłem z wody i mnie zauważył. Wycelował we mnie, a ja zacząłem błagać, by mnie nie zabijał. Posłuchał, odwrócił się i odszedł - mówił.
Jakiś czas później Breivik znów podszedł do Polaka, który wtedy leżał i udawał martwego, i postrzelił go w ramię.
Adrian Pracoń dla ciekawości jest gejem i aktywistą LGBT - organizacji LLH (Norwegian National Association for Lesbian and Gay Liberation), w polski media najczęściej o tym przemilczało nazywano jego bohaterem polski.
Na wyspie Utoya byli wiele członków LGBT, jego "partner" też miał być na tej wyspie, ale przez prace nie pojawił się punktualnie na wyspie kiedy jechał na wyspę do dowiedział się o strzelaninie i pojechał prosto do szpitala, był przy nim w szpitalu i kiedy obudził się wspiera jego. Adrian stracił swoi wielu kolegów przyjaciół na wyspie.
Stał ode mnie może z 10 metrów. Celował, krzyczał, że mam umrzeć. A ja krzyczałem: nie proszę, nie - opowiadał na antenie TVN24 Adrian Pracoń, Norweg polskiego pochodzenia ranny w strzelaninie na wyspie Utoya. Dodał, że zamachowiec miał pistolet i karabin. - Strzelił mi w ramię, nie ruszyłem się. To mi uratowało życie - podkreślił.
Obecnie Adrian jest członkiem partii, która nazywa się Sosialistisk Venstreparti (Socjalistyczna Lewica w Norwegii). Sprawuje w niej funkcję doradcy przy wyborach i sekretarza w regionie Viken. Do jego zadań należy promocja i administracja partii na poziomie regionalnym.
Z końcem marca 2020 roku ma rozpocząć pracę w organizacji "Mental Helse" (pol.: "Zdrowie Psychiczne") jako doradca polityczny. Adrian nie ukrywa, że traktuje nowe stanowisko jak misję. Ma nadzieję, że dzięki pomocy, którą zamierza nieść, będzie mógł odwdzięczyć się za wsparcie, które otrzymał po zamachu na wyspie Utoya.
Skończyłem też studia magisterskie z bezpieczeństwa międzynarodowego na Oxfordzie. Specjalizację robiłem w kierunku terroryzmu. Pomału idzie to wszystko do przodu - powiedział Adrian - Dzień Dobry TVN.
Wśród bohaterek jest para lesbijek Hege Dalen i Toril Hansen jadły właśnie kolację niedaleko wyspy Utoya gdy nagle usłyszały strzały i krzyki przerażonych ludzi.
Jadłyśmy i nagle usłyszałyśmy strzały i krzyki. Zobaczyłyśmy młodych ludzi wbiegających w panice do jeziora. Kobiety nie zastanawiając się długo wsiadły do łódki i zaczęły płynąć przez jezioro Tyrifjorden. Ratowały przerażonych nastolatków i transportowały ich na drugi brzeg. Na wyspę Utoya wracały cztery razy. Udało im się uratować czterdzieści osób. Mimo że szaleniec strzelał w ich łódź, nie zawahały się ani przez chwilę. Niesamowite! (plotek.pl)
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz