niedziela, 18 maja 2025

Czego ksiądz dowiedział się o Bogu dzięki odwadze swojego transpłciowego syna


Czy kiedykolwiek byliście na szkolnym przedstawieniu w podstawówce i zauważyliście dzieci, które wychodząc na scenę, nerwowo przeczesują wzrokiem widownię, aż w końcu znajdują „swoich ludzi”? A gdy już ich znajdą — ich twarze rozświetla radość? Te urocze małe istoty nie zrobiły jeszcze nic poza wejściem na scenę, a już są z siebie dumne. Dlaczego? Bo ci, na których im zależy, widzą je.

Motyw bycia zobaczonym pojawia się również w Biblii. Nie tak często jak motyw bycia wysłuchanym przez Boga, ale szczególnie mocno wybrzmiewa w historiach osób, które były przez społeczeństwo pomijane. Pomyślcie o pieśni Maryi, Magnificat (Łk 1,46–55), czy o Zacheuszu na drzewie (Łk 19,1–10). Maryja, młoda dziewczyna z nizin społecznych, wyśpiewuje, że Bóg „wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”. Zacheusz, który wspiął się na drzewo, by zobaczyć Jezusa ponad tłumem, sam zostaje dostrzeżony. I to bycie zobaczonym staje się punktem zwrotnym ich życia.

Dla mnie — jako pastorki chrześcijańskiej i mamy transpłciowego dziecka — temat bycia widzianym ma szczególną wagę. W wielu sytuacjach byłoby łatwiej i bezpieczniej nie być widocznym. Według najgłośniejszych głosów amerykańskiego chrześcijaństwa, tożsamość mojego dziecka to „obrzydliwość”. Otwarte życie w prawdzie mogłoby mnie kosztować pracę w niejednym zborze, a nawet wykluczenie z niektórych wspólnot wyznaniowych. Na szczęście moja wspólnota okazuje nam ogromne wsparcie i wiem, że to przywilej. Rozumiem też tych, którzy czują, że muszą się ukrywać.

Ale wiem również, że ukrywanie się byłoby sprzeczne z moją wiarą i z moją uczciwością.

Mój syn wybrał na swój cytat do rocznika słowa jednej z naszych ulubionych autorek, Alice Oseman:
„Nigdy nie pozwól nikomu sprawić, że znikniesz.”

Były momenty, nawet w jego własnej szkole, gdy ludzie pełni uprzedzeń próbowali właśnie tego — sprawić, by zniknął. Każdego dnia jego odwaga, by być sobą, jest dla mnie jedną z najbardziej inspirujących rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Nauczył mnie, jaką siłę ma widoczność bez przeprosin.

Bycie widocznym — domaganie się bycia zobaczonym — to nie kwestia ego, ideologii czy narzucania innym swojej tożsamości. To kwestia godności człowieka. To intuicyjne rozumienie, że dopiero wtedy, gdy jesteśmy widziani takimi, jacy jesteśmy, możemy być naprawdę docenieni jako ludzie.

W roku 2025, kiedy liczba ustaw próbujących odebrać osobom trans ich prawa człowieka osiągnęła rekordowy poziom, a wiele osób, które dotąd wspierały społeczność trans, wycofuje się z tego zaangażowania — widzialność staje się aktem odwagi. Osoby trans są pod ogromną presją, by zniknąć z przestrzeni publicznej.

Jako matka transpłciowego nastolatka wiem, że nie jestem obiektywna. Ale wierzę, że Bóg też nie jest „obiektywny”. Każda osoba transpłciowa jest stworzona na obraz Boga. Ich transpłciowa tożsamość to nie błąd. To celowy, piękny wyraz Bożej kreatywności, która przekracza ludzkie podziały i sztywne kategorie. Osoby trans powinny być widoczne nie tylko dla swojej godności, ale również po to, byśmy my mogli dostrzec w nich oblicze Boga. Bez nich nigdy nie zobaczymy pełni Bożego obrazu - Advocate

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz