czwartek, 7 marca 2019

LGBT+ nowym paliwem wyborczym. PiS szczuje według scenariusza „na uchodźców” co powoduje destrukcyjne społeczeństwo


Podpisanie przez Rafała Trzaskowskiego Deklaracji LGBT+ odpaliło w szeregach PiS homofobiczną kanonadę. Wszystko wskazuje na to, że paliwo "straszenia uchodźcami" się wyczerpało i PiS szuka nowego wroga. Czy będzie nim drenujący budżet gej-lewak-deprawator dzieci? Czy homofobiczny atak na PSL się uda? I czy taka strategia w ogóle opłaca się PiS?

Z jednej strony homofobia rządu PiS nie jest żadnym zaskoczeniem. W końcu jeszcze nie tak dawno prezydent Andrzej Duda publicznie twierdził, że podpisałby ustawę o zakazie homopropagandy, a Anna Zalewska ścigała szkoły za zorganizowanie „Tęczowego Piątku”. Sam Jarosław Kaczyński zapewniał, że Polska nie ugnie się pod tęczowym dyktatem Unii Europejskiej:

poprzednio na uchodźców. Zaspokajanie praw osób LGBT+

* ma budzić strach (zagrożone są zwłaszcza dzieci);
* jest sprzeczne z narodową tożsamością (nauką Kościoła i polską tradycją);
* narusza polską suwerenność (Unia chce nam narzucić swoje prawa);
* to niepotrzebnie wydane pieniądze. „Trzaskowski wydał miliardy na dziadostwa* LGBT+” – jak to ujął Patryk Jaki w programie Magdaleny Ogórek.


Politycy PiS, działacze Ordo Iuris i innych ultrakatolickich organizacji, doładowywane energią przez internetowe prorządowe i prawicowe portale wzniecili moralną panikę. Rozpowszechniają informację, jakoby w ramach edukacji seksualnej Rafał Trzaskowski planował nauczać czterolatki w przedszkolach „zabawy w lekarza”, masturbowania się, a starsze dzieci – zachęcać do wczesnego podejmowania współżycia. Wszystko to podszyte jest pedofilskimi insynuacjami.

Kibicowski gest wyjątkowo spodobał się wiceministrowi sprawiedliwości, Patrykowi Jakiemu. Nawołujący do nienawiści transparent nazwał „sprzeciwem wobec decyzji prezydenta Trzaskowskiego”. Nie jest to zresztą pierwszy raz, gdy chuligańskie wybryki nazywa politycznym manifestem. W podobny sposób wypowiadał się w 2014 roku na temat spalenia tęczy.

Rozpaczliwy antychodźczy spot wyborczy, który PiS wypuścił przed wyborami samorządowymi w październiku 2018 wzbudził powszechny niesmak. Zajmuje się nim również prokuratura pod kątem nawoływania do nienawiści. Ten incydent pokazał jednak również, że straszenie uchodźcami jako paliwo wyborcze już się wyczerpało. Po pierwsze – minęło kilka lat i nie mówi się już tyle o kryzysie migracyjnym. Po drugie – minęło kilka lat rządów PiS i okazało się, że ci sami politycy, którzy nie chcieli muzułmańskich uchodźców, wpuścili do Polski rekordową ilość imigrantów. I to nie tylko z „bliskiej kulturowo” Ukrainy, ale Pakistanu, Nepalu, Bangladeszu, Filipin.

Paweł Rabiej, wiceprezydent Warszawy, który był 3 marca wraz z Konradem Berkowiczem (partia WOLNOŚĆ) gościem Superstacji, zapowiedział, że ścigane będą nie tylko kłamstwa o „zajęciach z masturbacji w przedszkolu”, ale też zrównywanie pedofilii z osobami LGBT+. Ze względu na kampanię w niektórych przypadkach możliwy byłby nawet pozew w trybie wyborczym. (...) -Oko Press.

Wszelkie te antyLGBT kampanie nic dobrego nie będzie wiele nienawiści, jak wiele raportów pokazuje od Rosji, USA, Brazylia, Afrykę gdzie wprowadzono politykę antyLGBT wzrosła nienawiść, a nawet morderstwa osób LGBT.

ONZ ich raport na temat skutki anty LGBT kampanie, przepisy które tak prawic chrześcijańska walczy o rzekomo ochronie małżeństwa, dzieci ... osoby LGBT są po za prawem i nie chroni nas. Co dziej ataki na społeczność LGBT, jedyny skutek przepisów antyLGBT i kampanii przeciwko LGBT jest destrukcyjnego społeczeństwa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz