Oto prawdziwa obłuda wielu chrześcijan — w tym katolików.
Kiedy osoby LGBT po prostu istnieją, żyją swoim życiem albo walczą o równe prawa, słyszymy, że „obrażają uczucia religijne”. Ale kiedy polityk przebrany za papieża stroi sobie żarty z katolickiej symboliki — nagle cisza. Nikt nie czuje się urażony, wręcz przeciwnie — ludzie jeżdżą do niego jak na pielgrzymki, robią sobie z nim zdjęcia, klaszczą i chwalą.
Wielu z tych "wierzących" brało udział w tzw. narodowym dniu modlitwy — wydarzeniu, które przyciągnęło pseudo-duchownych uwikłanych w skandale: kradzieże, oszustwa, molestowanie, zdrady. Gdzie była wtedy obrona „chrześcijańskich wartości”?
Chwalili Trumpa jako wzór chrześcijaństwa — człowieka, który ma na koncie liczne rozwody, oskarżenia o molestowanie, nie chodzi do kościoła, ale wystarczy, że zrobi zdjęcie z Biblią i już jest „Bożym wybrańcem”. A Biden, który co niedzielę był w kościele, ale wspierał prawa LGBT i migrantów — był przez tych samych ludzi nazywany diabłem wcielonym.
Dziś w USA kościoły wspierające równość i pomoc uchodźcom są atakowane — przez kogo? Przez innych chrześcijan.
I potem zdziwienie, że ludzie odchodzą od Kościoła. Że młodzi nie chcą mieć z tym nic wspólnego. Ale prawda jest taka: to nie feministki. To nie LGBT. To sami chrześcijanie doprowadzają do upadku chrześcijaństwa. Swoją obłudą, pazernością, nienawiścią i kłamstwami.
W Polsce nie jest lepiej. Kradzież publicznych pieniędzy, fundacje i media służące polityce, nie Ewangelii. Kościoły zamienione w trybuny partyjne.
Biada tym, którzy podążają za takimi „pasterzami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz