Kolumna Zygmunta, jeden z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych zabytków Warszawy, symbol nie tylko królewskiego majestatu, lecz także... rodzinnych i osobistych kontrowersji. Zwykle przywołuje ona na myśl dumę z wielowiekowej historii miasta, ale niewielu zna opowieść, jaką kryje ona w swych dziejach – historię namiętności, konfliktu oraz ojcowskiego niezrozumienia. Była ona świadectwem skomplikowanej relacji między królem Zygmuntem III Wazą, gorliwym katolikiem, a jego synem Władysławem IV, którego serce biło również dla mężczyzn.
Władysław IV Waza, syn Zygmunta, od najmłodszych lat wykazywał niechęć do ścisłych zasad dworskich i katolickiej surowości ojca. Głęboko związany uczuciowo z Adamem Kazanowskim, królewskim dworzaninem, młody Władysław przeżywał tę miłość pomimo licznych ograniczeń. Choć nie istniały w tamtych czasach publiczne zapisy na temat homoseksualizmu, w pamiętnikach i kronikach pojawiają się sugestie o ich związku. Władysław podarował Kazanowskiemu królewski pałac, usytuowany niedaleko Krakowskiego Przedmieścia, gest, który wzbudził wiele kontrowersji i gniew ojca.
Pałac Kazanowskiego był jednym z najbardziej luksusowych budynków w Europie w XVII wieku, a jego przepych i kunszt były odbiciem uczuć młodego króla wobec ukochanego. Gdy Zygmunt dowiedział się o darze, wpadł w furię, uznając zarówno akt hojności, jak i jego podłoże, za zbyt daleko posuniętą niesubordynację. Konflikt między ojcem i synem narastał, ale ich spór przerwała śmierć Zygmunta III. Władysław, przepełniony żalem, chciał upamiętnić ojca. Tak narodził się plan wzniesienia Kolumny Zygmunta – pomnika, który na zawsze miał uwiecznić ojca.
Idea kolumny ku czci Zygmunta spotkała się jednak z dużym oporem. Polskie szlacheckie elity, krytycznie nastawione do rządów Zygmunta III, obawiały się umocnienia jego kultu, a Kościół katolicki uznawał budowę kolumny za „pogański” zwyczaj rodem ze starożytnego Rzymu, niewłaściwy dla katolickiego kraju. Na domiar złego, ziemia, na której Władysław chciał postawić kolumnę, należała do zakonu bernardynów, co dawało Kościołowi dodatkowy argument do blokowania projektu.
Pomimo tych przeciwności, Władysław IV nie poddał się. Kolumna stanęła, a dzisiaj jest symbolem Warszawy. Jej historia mówi jednak nie tylko o honorowaniu ojca, ale także o rodzinnych konfliktach i młodzieńczej miłości w czasach, gdy taka inność była społecznie niewidoczna.
Miłosna historia Władysława IV wykraczała poza relację z Kazanowskim. W sercu i na dworze króla zarysował się również inny trójkąt emocjonalny, który obejmował Jerzego Ossolińskiego, późniejszego Kanclerza Wielkiego Koronnego. Ossoliński, przyciągnięty osobowością i wyglądem młodego króla, rywalizował o jego uczucia z Kazanowskim. Polski historyk Ludwik Kubala w XIX wieku opisał tę relację, sugerując, że trzej młodzieńcy spędzali ze sobą czas na wyprawie moskiewskiej, a Ossoliński wielokrotnie usiłował zdobyć względy Władysława, co jednak kończyło się niepowodzeniem.
Władysław ostatecznie wybrał Kazanowskiego, co przypieczętowało ich wspólną drogę. Ossoliński musiał zadowolić się przyjaźnią z Jakubem Sobieskim, przyszłym ojcem króla Jana III Sobieskiego. Miłość Władysława do Kazanowskiego trwała aż do śmierci. Władysław obsypał Kazanowskiego urzędami i honorami, co wywoływało zazdrość i krytykę. Niewielu o tym wiedziało, ale ta relacja przyczyniła się do ukształtowania młodego Władysława jako władcy, który – choć żył w czasach nietolerancji – nie zapomniał o swych uczuciach.
Dziś, w czasach większej tolerancji i otwartości, historia króla Władysława IV Wazy stanowi inspirujący, choć tragiczny rozdział w dziejach Polski. Opowiada o uczuciach, które, choć skrywane, były silniejsze niż społeczne normy i rodzinna presja. Dla wielu członków społeczności LGBTQ+ stanowi dowód na to, że miłość jest ponadczasowa i uniwersalna, a historia może zawierać takie wątki, które przez wieki były niewidoczne dla publicznego oka. Kolumna Zygmunta, choć dziś kojarzona głównie z królewskim dziedzictwem, przypomina także o skomplikowanych losach ludzi, którzy nie mogli kochać otwarcie.
Kolumna stoi do dziś jako symbol Warszawy, ale i świadectwo zmienności historii – o wiele bardziej wielobarwnej i fascynującej, niż mógłby to sobie wyobrazić jej fundator.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz